Marzec 1968

polecane

Trzydzieści złotych i jesteśmy kwita

– Dzisiaj niektórzy próbują to rozdrabniać, dzielić włos na czworo, zastanawiać się, czy musieliśmy, czy może raczej postanowiliśmy wyjechać. Przyczyną takiego myślenia jest po prostu niezrozumienie sytuacji. Dochodzisz do momentu, w którym nie masz wyboru – opowiada Jurek Hirschberg, który w wyniku wydarzeń Marca ’68 opuścił Polskę.

Polski Marzec

„Kiedy Żydzi zaczęli wyjeżdżać, to się zrobiło strasznie, ale trwaliśmy razem. Chodziliśmy na dworzec żegnać wyjeżdżających, oni z kolei byli gotowi zabrać każdego. Mnie też jeden kolega zaproponował, że mnie ze sobą weźmie, bo »walczyłam za Żydów«. Obruszyło mnie to i odpowiedziałam: nie walczyłam za żadnych Żydów, walczyłam o wolność!” O studenckich strajkach i wydarzeniach Marca 1968 roku opowiada Teresa Bogucka.

Jak otwierała się Szwecja

„Szwedzka polityka imigracyjna nie była przygotowana na przyjęcie tak wysoko wykształconej grupy. (…) Najlepszym rozwiązaniem było znalezienie pracy w archiwach różnych instytucji – to były historie, które można uznać za udane.” Dr Łukasz Górniok opowiada o tym, co czekało polskich Żydów, którzy po wydarzeniach Marca 1968 przyjechali do Szwecji.

Krótka opowieść o stuprocentowym Polaku

„Pytasz mnie, czy w szkole było źle? Powiedziałbym: i tak, i nie. Na ogół nauczyciele byli w porządku, ale zdarzali się i tacy, którzy pytali nas, dlaczego Izrael tak źle zachowuje się w stosunku do Arabów. Co my mieliśmy na to odpowiedzieć? Mieliśmy po 16-17 lat, nigdy nie byliśmy za granicą. Chciano nam dać do zrozumienia, że jesteśmy obcy”, opowiada Jackie Jakubowski, dziennikarz, Marcowy emigrant.

Jedyny Kowalski w Göteborgu

„W końcu ojciec znalazł prywaciarza, który potrzebował ludzi do czyszczenia kożuchów. To było okropna praca – do wanny wlewało się benzynę, wrzucało kożuchy i się je czyściło. Wyobraź sobie, jakie to było trujące. Ale nie mieli wyjścia. Poza tym sprzedali wszystko, czego mogli się pozbyć. W końcu stwierdzili, że trzeba wyjechać”, opowiada Jerzy Kowalski, fotograf, Marcowy emigrant.

W Niemczech jak w hotelu, w Izraelu jak w domu

„Mam koleżankę, która pochodzi z Rygi, i ona dziwi się, dlaczego my tak rozpaczamy, rozdrapujemy te rany. »Wyrzucili was i mieliście spokój, my dziesięć lat musieliśmy walczyć o to, żeby wyjechać ze Związku Radzieckiego«, mówi. I to jest ta różnica – oni walczyli i wygrali, my o nic nie walczyliśmy, wielu z nas nie chciało wyjeżdżać z Polski, a dostało kopa w tyłek. W końcu przerobiliśmy to na sukces, ale przecież nie wszyscy”, mówi Amalia Reisenthel, wrocławianka, pomarcowa emigrantka.

Wygrani do raju

Krystyna Naszkowska: Pomarcowi „emigranci” dokonali przełomu w mentalności szwedzkiego społeczeństwa, zdobywając stanowiska zarezerwowane wówczas tylko dla Szwedów. Nie dziwi mnie, że obecnie redaktorem naczelnym „Dagens Nyheter”, największej, najbardziej opiniotwórczej szwedzkiej gazety, jest Piotr Wołodarski. On jest Szwedem, tam się urodził, jego pierwszym językiem jest szwedzki i, poza nazwiskiem, nie ma żadnych emigranckich obciążeń. Jednak jego ojciec, Aleksander Wołodarski, który buduje całe dzielnice Sztokholmu, należy do tej grupy ludzi, którzy odnieśli sukces w ekskluzywnym szwedzkim środowisku, będąc przy tym zupełnie z zewnątrz, a dla Szwedów zapewne znikąd.