Jeszcze jeden sąd nad Judaszem
Szmuel Asz, bohater najnowszej powieści Oza, mówi o Judaszu „pierwszy i ostatni prawdziwy chrześcijanin”. Jego spojrzenie na postać, która od stuleci funkcjonuje w kulturze jako synonim zdrajcy, jest łagodne, a przede wszystkim pełne zrozumienia. Dalekie temu, jakie wypływa z tekstów ewangelicznych; bliskie „Ewangelii Judasza”, sensacyjnemu apokryfowi odkrytemu niecałe 40 lat temu, a odczytanemu dopiero w 2006 r. Zresztą po hebrajsku Oz swoją książkę zatytułował “Ha-besora al pi Jehuda” – Ewangelia według Judasza.
Judasz, jakiego znamy, to postać budząca odrazę. Choć żaden z ewangelicznych opisów nie wspomina o satysfakcji, jaką uknuty podstępek i śmierć Jezusa miałyby przynieść Judaszowi, a widać raczej targające nim wyrzuty sumienia, to jednak błąd wydaje się być niewybaczalny. Według Ewangelii Mateusza, kiedy Judasz z przerażeniem odkrywa, że wydał „krew niewinną”, popełnia samobójstwo.
Szczery żal Judasza i bezsilność w obliczu czynu, który popełnił, nie powodują, że kształtujące się chrześcijaństwo patrzy na jego postać przychylniej. Nienawiść z osoby samego apostoła-bogobójcy wkrótce przelewa się na wszystkich, którzy, tak jak on, Jezusa odrzucili. Ojcowie Kościoła, tacy jak św. Hieronim (347-420) i św. Jan Chryzostom (349-407) jako pierwsi zaczynają łączyć postać Judasza – chciwego zdrajcy Jezusa – z Żydami jako ogółem osób, które w mesjasza nie uwierzyły. Sztuka sakralna tylko taki obraz utrwala. W przedstawieniach Ostatniej Wieczerzy Judasz wygląda inaczej niż pozostali apostołowie. Ma czarne włosy, śniadą karnację. Pozostali – włosy kasztanowe, czasami nawet blond. A przecież wszyscy byli Żydami zamieszkującymi tę samą szerokość geograficzną – dlaczego któryś z nich miałby aż tak wyróżniać się swoją fizjonomią?
Kultura ludowa, silnie związana z katolicyzmem, motyw Judasza arcy-Żyda chętnie podjęła i eksploatowała w sposób, który prowokował wybuchy nienawiści wobec wyznawców judaizmu. Centrum Badań nad Zagładą Żydów przy Polskiej Akademii Nauk przywołuje relację świadka mordu na Żydach w Gniewczynie Trynieckiej, który próbuje dociec jego przyczyn. Dowiadujemy się, że nienawiść do Żydów była we wsi skutecznie podsycana kultywowanymi przez mieszkańców ludowymi zwyczajami. Judasz, z workiem na pieniądze przywiązanym do pasa, pojawiał się jako jedna z postaci odgrywanych przez kolędników. Religijne kobiety miały zachęcać do bicia go miotłą, bo było to „zasługą przed Panem Jezusem”. Apogeum nienawiści wobec Judasza, a raczej identyfikowanych z nim Żydów zamieszkujących wieś, przypadało na okres przedwielkanocny. Skradzione wcześniej Żydom ubrania służyły do wykonania kukły, którą wieszano przed oknami żydowskich rodzin. „W tym czasie Żydzi, bojąc się aktów napaści inspirowanych liturgią i kazaniami wielkopiątkowymi, wcześniej niż zwykle zamykali okiennice i nie wychodzili z domów” podaje relacja.
Dla próby zrozumienia i potraktowania Judasza bardziej po ludzku w Kościele nie było miejsca, także w sensie zupełnie dosłownym. Kiedy brytyjski artysta Laurence Whistler zaproponował w latach 80. ubiegłego wieku dodanie w oknach kościoła św. Mikołaja w hrabstwie Dorset witraża przedstawiającego Judasza, parafianie i kościelni hierarchowie zdecydowanie się temu sprzeciwili. Praca przedstawiająca sylwetkę powieszonego apostoła, z którego ręki wypadały monety, przemieniające się w rozkwitające kwiaty, przez prawie 30 lat zdeponowana była w lokalnym muzeum. Dopiero w 2013 r. roku władze parafii zdecydowały się zamontować witraż tak, aby był widoczny tylko z zewnątrz. „Okno przebaczenia”, jak nazywał je Whistler, miało pokazywać, że także Judasz w momencie śmierci nie został potępiony przez Boga.
Chrześcijaństwu trudno było przeprowadzić dyskusję, w której podjęto by próbę zastanowienia się, czy motywacja Judasza mogła być inna niż zła wola czy chciwość. Już dawno temu ustalono, że 30 srebrników nie było kwotą oszołamiającą, a miała ona raczej wymiar symboliczny, bo pojawiała się zarówno w Księdze Wyjścia i u proroka Zachariasza.
Tym bardziej szokujący wydał się tekst gnostyckiej „Ewangelii Judasza”, która sugerowała, że Jezus nie tylko dobrze wiedział o intencjach Judasza, ale i uważał go za swojego najlepszego ucznia, mówiąc, że przewyższy wszystkich pozostałych ofiarowując „człowieka, który go nosi”. Z postaci zdegradowanej, Judasz stałby się bohaterem – gdyby tylko „Ewangelia Judasza” została uznana za pismo natchnione, równorzędne innym Ewangeliom.
Kiedy ukazał się przetłumaczony tekst „Ewangelii” (National Geographic Society miało zapłacić milion dolarów za wyłączność publikacji), przełomu jednak nie było. Choć sama idea, by jednoznacznie nie skazywać Judasza na potępienie, a spojrzeć na niego jako osobę, która wolę boską jedynie wypełniała, nie wydaje się szczególnie niebezpieczna dla fundamentów wiary katolickiej, to jednak trzeba podkreślić, że Kościół tekst „Ewangelii Judasza” z całą stanowczością odrzuca. Jak pisze ks. prof. Mariusz Rosik w książce „Archeolog czyta Biblię”, powodów ku temu jest kilka. Przede wszystkim nie zachowały się informacje, które świadczyłby o używaniu tekstu w liturgii, ani nawet o powszechnej wiedzy o jego istnieniu. Po drugie, tekst, żeby został uzany za kanoniczny, musiałby zostać napisany przez samego apostoła albo jego ucznia. Jak wiadomo z opisów innych ewangelistów Judasz powiesił się tuż po śmierci Jezusa, a tekst jego rzekomej Ewangelii datowany jest na rok około 150. Po trzecie, tekst nie prezentuje tak zwanej „budującej treści”, która jest kolejnym wyznacznikiem pism natchnionych. „Ewangelia Judasza” jest zatem dla chrześcijan interesująca ze względu na obraz gnostycyzmu z niej wypływający, ale nie jako tekst, który dodałby coś do ich zrozumienia historii śmierci Jezusa.
Według gnostyków, jak pisze we wstępie do krytycznego wydania „Ewangelii” ks. prof. Wincenty Myszor, Judasz „przyczynił się do zbawienia, przyczyniając się do śmierci Chrystusa”. Był więc postacią przez nich zupełnie inaczej postrzeganą, bo to, co zrobił, miało wymiar jednoznacznie pozytywny. Brzmi to trochę tak, jakby Judasz chciał swoim działaniem przyśpieszyć nadejście zbawienia, a może „Mesjasza teraz” (posługując się hasłem chabadników).
Szmuel Asz, bohater książki Oza, widzi Judasza jako osobę niezachwianej wiary. To on, jako jedyny pośród uczniów, którymi targały wątpliwości, i bardziej zresztą niż sam Jezus, wierzy, że jego śmierć objawi to, na co wszyscy czekają. Zatraca się w swoim planie. Chce cudu spektakularnego, dokonanego na oczach mieszkańców Jerozolimy, wspiera (a może nawet trochę ponagla) swojego nauczyciela. „Judasz jest zatem autorem, impresariem, reżyserem i producentem widowiska ukrzyżowania” – konkluduje Szmuel. Judasz cały czas chciał dobrze i kochał Jezusa ponad wszystko. Dopiero, kiedy ten umarł na krzyżu, doszła do niego tragiczna prawda. Ale wtedy było już za późno.
Bohater Oza nie osądza Judasza, w jego przekonaniu jest on postacią nie mniej tragiczną niż Jezus, który traci przez niego życie. Czyste intencje nie są jednak usprawiedliwieniem w oczach znawców Nowego Testamentu, zarówno żydowskich jak i katolickich. Profesor Amy-Jill Levine z amerykańskiego Duke University twierdzi, że nawet „fakt, że Judasz został predestynowany do wydania Jezusa, nie uwalnia go od odpowiedzialności”. Ks. prof. Mariusz Rosik pisze natomiast: „Naturą grzechu Judasza była pycha. Przedłożył swoje własne plany ponad plany Boże”. Greckie pojęcie hybris zdaje się do tej tragedii bardzo pasować.
CZYTAJ WIĘCEJ O NOWEJ KSIĄŻCE AMOSA OZA “JUDASZ”
Apokryficzna „Ewangelia Judasza” nie opowiada losów apostoła po pojmaniu Jezusa. Kończy się słowami: „Judasz wziął pieniądze i wydał go im” (tł. Wincenty Myszor). Nie ma tam miejsca na opisy takie jak u Ewangelistów, którzy przypisują Judaszowi chciwość (Mateusz), uznają Judasza za owładniętego przez szatana (Łukasz i Jan), albo mówią o nim jako złodzieju (Jan). Być może to właśnie dzięki nim Judasz został uznany „przez setki milionów ludzi na pięciu kontynentach, i to przez tysiące lat, za najbardziej typowego Żyda. Przy tym najbardziej obmierzłego i godnego pogardy. Za żywe ucieleśnienie zdrady i żydowskości, a także związku żydowskości ze zdradą”, jak pisze Oz.
A gdyby rzeczywiście okazało się, że Judasz nie był chciwym zdrajcą, a wiernym, wybranym uczniem Jezusa, jak sugeruje „Ewangelia Judasza”? Pojawiają się czasem głosy, że gdyby tekst był bardziej znany wśród chrześcijan, pomógłby walczyć z antyżydowskimi postawami. Prof. Levine nie zgadza się z taką opinią. „W Nowym Testamencie są fragmenty nie mające nic wspólnego z Judaszem, a przez niektórych mimo wszystko interpretowane w sposób antyżydowski”- twierdzi uczona. Może jest więc tak, jak w „Judaszu” mówi stary Gerszom Wald: „Wszyscy jesteśmy Judaszami. Nawet za osiemdziesiąt pokoleń wszyscy nimi będziemy”. Niezależnie od przemyśleń bohaterów Oza i tekstu „Ewangelii Judasza”.