Wolna wola: twoja sprawa, co z nią zrobisz [Parsza Wa-era]
Parsza wa-era – 13 stycznia 2018/26 tewet 5778
W parszy Wa-era po raz pierwszy czytamy nie o tym, jak zatwardziały i oporny był faraon, ale jak zuchwałym stał się za sprawą Boga. „Ja zaś ukrnąbrnię serce Faraona”, mówi Bóg do Mojżesza, „i rozmnożę znaki Moje i cuda Moje w ziemi Micraim” (Szemot 7:3). I tak też się dzieje, Bóg zsyła na Egipt plagi: szóstą plagę wrzodów (Szemot 9:12), ósmą plagę szarańczy (Szemot 10:1, 20) i dziesiątą plagę śmierci pierworodnych (Szemot 11:10). W każdym z tych przypadków to Bóg jest odpowiedzialny za krnąbrność faraona.
Z powyższych wersów wynika problem, który nękał mędrców, a później komentatorów: jeśli za wszystkim stał Bóg, a faraon był tylko marionetką w Jego rękach – w jaki sposób faraon zgrzeszył? Nie miał przecież wyboru, co oznacza, że nie można obarczyć go odpowiedzialnością ani winą. Istnieje co najmniej kilka wyjaśnień tej kwestii. Pierwsze z nich mówi, że faraon został ukarany za uporczywość podczas pięciu pierwszych plag, a karą było odebranie mu wolnej woli w czasie pięciu kolejnych[1]. W innym komentarzu czytamy, że hebrajski rdzeń chet-zajin-kuf znaczyć ma nie „utwardzić” ale „umocnić”. Oznacza to, że Bóg wcale nie odebrał faraonowi wolnej woli, ale przeciwnie – uchronił ją w obliczu wymykających się spod kontroli klęsk dotykających Egipt (Sforno, kom. do Szemot 7:3). Według trzeciej interpretacji Bóg odpowiedzialny jest za wszystkie ludzkie poczynania, choć przypisujemy Mu tylko te, które wykraczają poza ludzki zdrowy rozsądek. Faraon działał swobodnie przez cały czas, ale jego zachowanie podczas pięciu ostatnich plag było tak niezrozumiałe, że odpowiedzialność za nie przypisano Bogu (Samuel David Luzzatto, kom. do Szemot 7:3).
Zwróćmy uwagę, jak niechętni do przyjęcia prostej interpretacji tych fragmentów byli komentatorzy. Jest to całkowicie uzasadnione, ponieważ wolna wola jest jedną z fundamentalnych wartości w judaizmie. Jak tłumaczy Majmonides: jeśli nie mielibyśmy wolnej woli, zarówno nakazy jak i zakazy nie miałyby sensu – podążalibyśmy z góry przeznaczoną dla nas ścieżką, bez względu na prawo. Nie istniałaby też sprawiedliwość, która nagradza i karze, bo ani sprawiedliwy, ani zuchwały nie mieliby wyboru bycia kimś innym, niż już się stali (Majmonides, Hilchot teszuwa 5:4).
Choć ten temat pojawia się już w starożytności (mówił o nim Arystoteles), przez wyzwania podważające ideę ludzkiej wolności, z jakimi musiał zmierzyć się współczesny człowiek, problem nabrał jeszcze większego znaczenia w ostatnich stuleciach. Marks twierdził, że historia tworzona jest poprzez starcie sił ekonomicznych. Freud, że człowiek jest, jaki jest, bo rządzą nim podświadome instynkty. Według poglądów neodarwinistów, nieważne jak racjonalne i uzasadnione mogą wydawać się nam nasze decyzje, podejmujemy je podążając za schematem zachowań naszych przodków – tych, którzy przetrwali, aby swoje geny przekazać kolejnym pokoleniom. Niedawno neurobiolodzy za pomocą funkcjonalnego rezonansu magnetycznego udowodnili, że czasami nasz mózg rejestruje decyzję na siedem sekund przed tym, kiedy stajemy się jej w pełni świadomi[2].
Analizowany tu problem jest interesujący i istotny, ale współcześni świeccy myśliciele wydają się być ślepi na to, co dla starożytnych mędrców było oczywiste: założenie, że wolna wola nie istnieje, jest całkowitym zaprzeczeniem idei człowieczeństwa. U samej podstawy naszej kultury istnieje rażąca sprzeczność. Z jednej strony wyznawcy świeckich wartości wierzą, że nic nie powinno ograniczać ludzkiej wolności, dopóki to, co robimy i kim jesteśmy, nie jest krzywdzące dla innych. Prawo niezależnego wyboru jest dla nich najwyższą wartością. Z drugiej jednak strony twierdzą, że wolność nie istnieje. Jak więc możemy powoływać się na wolność wyboru, jeśli według nauki jest ona tylko iluzją?
Jeżeli twarde zasady determinizmu są zasadne, czczenie wolności i podejmowanie dążeń do stworzenia wolnego społeczeństwa są pozbawione sensu. Może powinniśmy więc, jak w „Nowym wspaniałym świecie” Huxleya, hodować dzieci w laboratoriach, a dorosłym programować szczęśliwe życie, sterowane przez obowiązkowe narkotyki i przyjemności. Moglibyśmy też posłużyć się scenariuszem Anthony’ego Burgessa z „Mechanicznej pomarańczy”, gdzie kryminaliści resocjalizowani są przez lekarzy, wykonujących zabiegi na ich mózgach lub programujących odruchy warunkowe. Jeśli wolność nie istnieje, dlaczego mielibyśmy przejmować się tym, że tak wielu z nas oddaje się nałogowo grom komputerowym albo mediom społecznościowym? Dlaczego nie mielibyśmy zupełnie oddać się wirtualnej rzeczywistości? Nietzsche trafnie zauważył, że im więcej ludzkość osiąga w dziedzinie nauki, tym mniejszym szacunkiem darzy człowieka. Z istot stworzonych na obraz Boga, staliśmy się zaledwie algorytmami z resztkami duszy.
Prawdą jest, że im lepiej rozumiemy funkcjonowanie ludzkiego mózgu, tym bardziej zbliżamy się do znalezienia odpowiedzi na pytanie: czym właściwie jest wolny wybór? Do tej pory naukowcy wyróżnili: ciało migdałowate (najbardziej prymitywną część mózgu, która ma nas uczulać na potencjalne zagrożenie), układ limbiczny (czasami nazywany „mózgiem społecznym”, odpowiedzialny za większość naszego życia emocjonalnego) i korę przedczołową (część analityczną mózgu, zdolną do obiektywnego rozważania konsekwencji różnych wyborów)[3]. Arena, na której ścierają się te trzy elementy układu, jest polem walki o ludzką wolność.
Schematy zachowań kreowane są przez połączenia nerwowe między różnymi sferami mózgu. Nie wszystkie jednak mają na nas pozytywny wpływ. W pewnych sytuacjach, na przykład aby odwrócić uwagę od działania związków chemicznych powodujących niepokój czy strach (one również są częścią systemu), nasz mózg może podpowiadać nam rozmaite strategie: narkotyki, napadowe objadanie się, czy szukanie mocnych wrażeń. Im częściej powtarzamy dany schemat, tym więcej mieliny gromadzi się wokół połączeń nerwowych, a reakcje stają się szybsze i bardziej instynktowne. Im częściej zachowujemy się w określony sposób, tym trudniej zerwać z nałogiem i stworzyć zupełnie nowe połączenia nerwowe. Aby to zrobić, należałoby przez dłuższy czas, nieprzerwanie i konsekwentnie, poddawać się nowym rytuałom. Według najnowszych badań człowiek potrzebuje co najmniej 66 dni, aby wyrobić u siebie nowy nawyk[4].
Teraz możemy więc naukowo wyjaśnić krnąbrność faraona. Podążając za schematem swoich reakcji na pięć pierwszych plag, coraz trudniej (z punktu widzenia neurobiologii, psychologii i polityki) było mu się zmienić. Ta sama zasada dotyczy zarówno każdego nałogu, jak i każdej decyzji politycznej. Niemalże wszystkie – emocjonalne i społeczne – schematy wzmacniają poprzednio już wypracowane siatki ludzkich zachowań. Naszej wolności ubywa za każdym razem, kiedy działamy wbrew jej zasadom.
Parsza Wa-era i współczesna nauka uczą nas więc tego samego: wolność nie jest ani wartością absolutną, ani z góry nam daną. Musimy na nią zapracować. Wolność zdobywa się powoli, stopniowo i – jak faraon – można ją łatwo utracić, nadużywający narkotyków, popadając w pracoholizm czy nałogowo grając w gry komputerowe. W jednym z najbardziej znanych w całej literaturze wersów, Jean-Jacques Rousseau, rozpoczynając „Umowę społeczną”, napisał: „Człowiek rodzi się wolny, a wszędzie tkwi w kajdanach” (tłum. Ewa Rzadkowska). W rzeczywistości jest jednak odwrotnie. Charakter człowieka zdeterminowany jest częściowo przez jego DNA, częściowo przez dom i wychowanie, przyjaciół (zob. Judith Harris, „The Nurture Assumption”), a częściowo przez otaczającą go kulturę. Nie rodzimy się wolni. Na wolność musimy sobie zapracować.
Taka praca wymaga stworzenia rytuałów, których powtarzanie doprowadzi do rozwinięcia się nowych połączeń nerwowych i wykreowania szybkich odruchów. Powinniśmy również zachować pewien dystans do otaczającej nas kultury, jeśli nie chcemy dać się zwieść modzie i społecznym kaprysom, które w danej chwili wydają się wyzwalające, ale z perspektywy czasu okazują się destrukcyjne. Aby to osiągnąć musimy wypracować sposób myślenia, który sprawi, że przed podjęciem znaczącego działania zadamy sobie pytanie: „Czy powinienem to robić?”, „Czy mogę to zrobić?”, „Jakim zasadom powinienem się podporządkować?”. Musimy wypracować wewnętrzną narrację i za każdym razem pytać siebie:„Czy to, co robię, odpowiada temu, kim jestem i w co wierzę?”.
Nie jest przypadkiem, że wartości wymienione w poprzednim akapicie są tak ważnymi cechami judaizmu, który sam jest niekończącą się dysputą o woli i o kontroli odruchów. Teraz, kiedy zaczynamy rozumieć budowę mózgu, powoli dowiadujemy się coraz więcej o możliwościach przezwyciężania nałogów i przykrych przyzwyczajeń. Dobrym przykładem jest przestrzeganie szabatu, które rozwiązuje problem uzależnienia się nas i naszych dzieci od smartfonów. Religia, której pierwszym świętem jest Pesach, czyli celebracja zbiorowej wolności, daje nam poprzez rytuały narzędzia pielęgnowania wolności osobistej.
Wolność to nie dar, ale osiągnięcie. Nawet faraon, człowiek o ogromnej władzy, mógł utracić wolność, a naród niewolników z Bożą pomocą mógł ją odzyskać. Nie zapominajmy o wadze wolności, która każdego dnia wymaga setek drobnych aktów samokontroli. Na tym właśnie polega halacha, prawo żydowskie.
Wolność jest jak mięsień, który trzeba trenować. Oto idea, która może zmienić życie.
[1] W ten sposób, w uproszczeniu, tłumaczy to Majmonides, według którego po pięciu odmowach faraona, Bóg „zamknął przed nim wrota nawrócenia”. Zob. Hilchot teszuwa 5:2-3, 6:1-3.
[2] Zob. https://www.nature.com/news/2008/080411/full/news.2008.751.html.
[3] Ciało migdałowate i układ limbiczny są tożsame z tym, co Zohar i inne teksty żydowskiej mistyki nazywały nefesz ha-behamit, zwierzęcą duszą człowieka.
[4] Jedną z nowszych książek na ten temat jest „Habits of a Happy Brain: Retrain Your Brain to Boost Your Serotonin, Dopamine, Oxytocin & Endorphin Levels” Loretty Graziano Breunin.
Tłumaczenie: Jolanta Różyło © CHIDUSZ 2018