#Zagłada

Ich kolejny film będzie składał się z wideoklipów wrzucanych przez internautów na YouTube po zażyciu środków psychodelicznych. Dalej pozostają więc wierni konwencji YouTumentary (nazwa pochodzi od słów YouTube i angielskiego „documentary”), gatunku, który, jak przypisują im niektórzy, prawdopodobnie stworzyli, sklejając w spójną całość setki filmów nakręconych przez izraelską młodzież podczas wycieczek edukacyjnych do obozów Zagłady.

W„#uploading_holocaust” Udiego Nira i Sagiego Bornsteina, pokazywanym pierwszy raz w Polsce w maju 2017 roku podczas Krakowskiego Festiwalu Filmowego, dzięki eksperymentalnej formie możemy z bardzo bliska przyjrzeć się wycieczkom, których walory edukacyjne budzą kontrowersje zarówno w Izraelu, jak i w Polsce.

 

Zuzanna Hornowicz: Dlaczego postanowiliście zająć się tematem wycieczek do dawnych obozów Zagłady? Czuliście się niekomfortowo z tym, jak one wyglądają?

Udi Nir: Niekomfortowo to mało powiedziane. Miałem 17 lat, gdy ze swoją klasą pojechałem do Polski zobaczyć obozy śmierci, ale wtedy głębiej się nad tym nie zastanawiałem. Dopiero niedawno zacząłem to analizować, rozmawiać z Sagim i razem stwierdziliśmy, że to, co się podczas tych wycieczek dzieje, obrazuje stan, w jakim jest izraelskie społeczeństwo.

 

Jaka jest diagnoza?

UN: Ta wycieczka to mikrokosmos, w którym można zobaczyć, jaki jest stosunek Izraelczyków do własnej tożsamości narodowej, a także, jak system próbuje tę tożsamość kształtować. Formuła wycieczek jest bardzo niepokojąca, bo wiele jest w niej miejsca na nacjonalizm i militaryzm. Nie zadaje się tam żadnych naprawdę ważnych pytań, które powinny paść, gdy mówimy o Zagładzie.

 

Czy głosy krytyczne wobec tych wycieczek często pojawiają się w debacie publicznej w Izraelu?

Sagi Bornstein: Mówi się o tym raz do roku w Dniu Pamięci o Ofiarach Zagłady. Potem temat znika na kolejny rok.

 

Co waszym zdaniem powinno się zmienić?

SB: Uważamy, że lekcja historii o Zagładzie niekoniecznie musi odbywać się akurat w obozach.

 

Jaka jest alternatywa?

UN: Przede wszystkim trzeba postawić sobie pytanie, czy, żeby lepiej zrozumieć Zagładę, trzeba koniecznie jechać na wycieczkę do Polski? Są filmy dokumentalne, materiały edukacyjne. Oczywiście zobaczenie obozów na własne oczy to bardzo mocne przeżycie, ale może lepiej zrobić to samemu, bez komentarza edukatora i setki osób wokół ciebie?

SB: Temat dotyka mnie osobiście, bo moi dziadkowie przeszli przez piekło obozów. Mimo to większe wrażenie niż wizyta w Auschwitz wywarły na mnie miejsca związane z funkcjonowaniem III Rzeszy w Berlinie. Auschwitz, zwłaszcza pełne turystów, bardziej przypomina muzeum.

 

Są w Izraelu szkoły, które wyłamują się ze schematu?

UN: Rzadko, ale jest ich coraz więcej. Jedna ze szkół w Tel Awiwie zdecydowała się nie organizować już więcej wycieczek dla swoich uczniów, zamiast tego zaczęła zapraszać na spotkania ocalałych, mieszkających w Izraelu. Oprócz tego uczniowie mają za zadanie pomagać starszym osobom, które przeżyły Zagładę. Z moralnego punktu widzenia to o wiele lepszy i bardziej sensowny sposób nauczania.

 

Jednak niepopularny.

UN: Bo nikt nie zadaje sobie trudu odpowiedzenia na podstawowe pytania: Co dokładnie robimy? Jakimi metodami? Co chcemy osiągnąć? Wycieczki do obozów zaczęły się jako inicjatywa nauczycielki, która sama była ocalałą i chciała pokazać swoim uczniom, przez co przeszła. Potem całe przedsięwzięcie zaczęło rozrastać się w niekontrolowany sposób. Nikomu nie przyszło do głowy, żeby zatrzymać się i zastanowić nad podstawowymi założeniami tego projektu. Obecnie w wycieczkach bierze udział około trzydziestu tysięcy uczniów rocznie, podczas gdy we wczesnych latach funkcjonowania programu było wybieranych może czterdziestu w całym kraju. Zamiast edukacji mamy więc przemysł, maszynkę, która mieli tysiące ludzi rocznie, bez jakiejkolwiek przerwy na refleksję.

Kadr z filmu „#uploading_holocaust"

Kadr z filmu „#uploading_holocaust”

 

Ile kosztuje taka wycieczka?

UN: Cena jest ustalana i kontrolowana przez rząd, to około 6-7 tysięcy szekli. Cały system funkcjonuje trochę na zasadzie kartelu, zresztą nie tak dawno temu aresztowano kilkoro agentów biur podróży ze względu na to, że wykonywali praktyki niezgodne z prawem. Rząd jednak te wycieczki dalej promuje, a szkoły naciskają na uczniów, żeby na nie jechali. Dofinansowanie jest minimalne. To oczywiście powoduje, że na taki wyjazd nie stać dzieci z mniej zamożnych rodzin.

 

Po obejrzeniu waszego filmu mam ochotę powiedzieć, że może akurat te dzieci mają szczęście.

UN: Gdy masz 17 lat i na wycieczkę jadą wszyscy oprócz ciebie, na pewno tak o tym nie myślisz.

 

Myślisz za to, że omija cię wspaniała zabawa w pokojach hotelowych.

UN: W Izraelu te wycieczki są kontrowersyjne głównie z dwóch powodów. Pierwszy to zbyt wysoka cena, a drugi to zachowanie uczniów. My jednak nie chcieliśmy zgłębiać tego tematu, a zastanowić się nad sensem tych wyjazdów i stosowanymi metodami edukacyjnymi.

SB: Nie chcieliśmy być krytyczni wobec uczniów, a wobec systemu. Zależało nam na tym, żeby uniknąć reakcji „ach, jaka ta dzisiejsza młodzież jest okropna”. Części widowni i tak głównie to rzuci się w oczy, ale nie o tym jest nasz film. To film o systemie, który doprowadził uczniów do tego, że znaleźli się w okropnym stanie emocjonalnym.

 

W filmie cały czas rośnie napięcie. Im bliżej końca wycieczki, tym więcej łez i emocji.

UN: Mówiąc cynicznie, najlepsze zostawia się na koniec. Wtedy odwiedza się wszystkie miejsca, które mają największy ładunek emocjonalny, czyli obozy, w których przetrwało najwięcej artefaktów – Auschwitz lub Majdanek. Tam uczniowie mogą poczuć wszystko to, co edukatorzy chcą, żeby poczuli.

 

Jedna z ostatnich scen w waszym filmie pokazuje dziewczynę, która niemal wpada w spazmy podczas ceremonii nad masowym grobem w lesie. Nie płacze, a wyje. Reszta uczniów jest zupełnie zdezorientowana, a nauczyciele nie wiedzą, jak ją uspokoić.

UN: To jeden z podstawowych problemów związanych z tymi wycieczkami. Mam wrażenie, że przez to, że od Zagłady minęło już tyle czasu, a jej świadkowie umierają, niektórzy edukatorzy starają się to zrekompensować, stosując coraz silniejsze metody manipulacyjne. To jest ich sposób na to, żeby pamięć była żywa, a uczniowie poczuli odpowiedzialność. Jeśli jest jakaś jedna wspólna idea, wokół której gromadzi się izraelskie społeczeństwo – są nią trauma i lęk. Cały czas staramy się przypominać, że jesteśmy prześladowani. Film pokazuje, że tak właśnie definiuje się nasze społeczeństwo. Uczniów próbuje się straumatyzować w sposób wręcz fizyczny. Edukatorzy mówią im: „chcę, żebyście poczuli ciężar”, „chcę, żebyście poczuli się źle”, „chcę, żebyście poczuli się jak ofiary”.

 

Izraelski system edukacyjny krzywdzi uczniów?

UN: Uważam, że siedemnasto-, osiemnastolatkowie są w stanie wiele wytrzymać i nie czuję potrzeby, żeby ich jakoś szczególnie chronić. Jednak nie trzeba doprowadzać ich do skrajnych emocji . Nie podoba mi się, że system dąży do tego, żeby wszyscy reagowali tak samo. Wszyscy wrzucani są do tej – przepraszam za porównanie – maszynki do mielenia mięsa i oczekuje się, że na końcu wyjdzie z nich taka sama kiełbasa. Nie daje się im wyboru, jaka będzie ich relacja z tematem Zagłady – racjonalna czy emocjonalna?

 

Presja emocjonalna to nie wszystko. Zachowanie edukatorów można uważać za po prostu nie na miejscu, a nawet za znieważające ofiary Zagłady. Zmuszanie uczniów do tego, żeby weszli do wagonu bydlęcego i czuli ścisk, jaki czuły ofiary, to jeden z łagodniejszych przykładów.

UN: Dla mnie zachowanie edukatorów mówi o czymś jeszcze. Zamieściliśmy w filmie scenę, która pokazuje, jak młodzież stoi w komorze gazowej w obozie na Majdanku i w pewnym momencie ktoś zaczyna naprawdę głośno i w bardzo specyficzny sposób krzyczeć „Am Israel Chaj” – naród Izraela żyje. Wielu osobom, czy Izraelczykom, czy Niemcom, to wycie na poziomie estetycznym będzie przypominać straszny nacjonalizm początku XX wieku. Dla mnie to bardzo niepokojące i zupełnie niepasujące do tego, jak powinniśmy traktować temat Zagłady.

 

A przecież przewodnicy są szkoleni.

UN: Nie chciałbym generalizować, ale wydaje mi się, że w obecnym systemie bardzo trudno, ze względu na dominującą ideologię, w mądry i kompleksowy sposób odnosić się do Zagłady. To byłoby jak wsadzanie patyków w szprychy pędzącego systemu, jakim jest cały Izrael. Jedna z lekcji, jakie możemy wyciągnąć z historii, mówi, żeby sprzeciwiać się rządowi twojego kraju, jeśli zacznie on postępować niemoralnie w stosunku do innych obywateli. To lekcja nieposłuszeństwa społecznego i krytycznego myślenia. Bardzo niepopularna dzisiaj w Izraelu. Nauczyciele nie zadają takich pytań.

 

Wy też nie zadajecie ich wprost. W filmie nie ma komentarza narratora.

UN: Gdy zdecydowaliśmy się zrobić film w konwencji YouTumentary, zależało nam na tym, żeby nie wskazywać palcem, co jest złe. Gdybyśmy tak zrobili, to w Izraelu zarzucono by nam stronniczość, przypięto łatkę lewaków, liberałów i tak dalej. Przez takie zaszufladkowanie ci, których chcemy włączyć do dyskusji, nie mieliby w ogóle ochoty rozmawiać.

 

Co w takim razie pokazujecie w filmie?

UN: To, że izraelski system edukacyjny tworzy jakąś inną, odrębną od Zagłady, tragedię. Nasz komentarz opiera się na doborze muzyki, na sposobie montażu. Mamy nadzieję, że widzowie dostrzegą w ten sposób to, co my uważamy za absurdalne albo złe.

 

Wspomniałeś o montażu, więc powiedz jeszcze o technicznej stronie pracy nad YouTumentary. Żeby zgromadzić tyle urywków filmów, które będą pasowały do waszej historii, musieliście chyba oglądać YouTube przez rok.

UN: Tak było. Puszczaliśmy sobie te filmy bardziej w tle, bo wszystkiego po prostu nie dałoby się dokładnie prześledzić. Kiedy pojawiało się coś ciekawego, wynotowywaliśmy to, a potem Sagi oglądał wybrane fragmenty nieskończoną ilość razy przy montażu. Gorzej było, kiedy potrzebowaliśmy jakiegoś konkretnego fragmentu, scen nakręconych w konkretnym obozie. Trudno wyszukać tego rodzaju materiał, bo filmy z wycieczek z reguły w tytułach mają nazwę szkoły, klasy i datę. Nie wiedzieliśmy, czy będzie to ciekawy reportaż, czy bezwartościowy dla nas pokaz slajdów.

 

Wycieczki izraelskiej młodzieży do obozów w Polsce to bardzo drażliwy temat. Boimy się, że zabiera się ich do naszego kraju, a oni widzą go w jednoznaczny sposób, właśnie jako miejsce Zagłady.

UN: To właśnie mówi im ten system! Całe szczęście ostatnio zaczęło się to trochę zmieniać, rządy Polski i Izraela podpisały porozumienie i dążą do tego, żeby polska i izraelska młodzież mogły się lepiej poznać. Na papierze wszystko wygląda więc lepiej. W praktyce jednak polega to na tym, że w szkole odbywa się akademia z elementami ludowymi, która nie ma nic wspólnego z tym, jak teraz wygląda życie w Polsce i jaka jest dzisiejsza młodzież. Zupełnie nie przemyślano strategii takich spotkań. Nie dziwi więc zupełnie, że jeśli młody człowiek przyjeżdża do Polski na tydzień i przez sześć z siedmiu dni widzi tylko rzeczy związane z Zagładą, jego wyobrażeniem – uproszczonym, ale nieuniknionym – będzie postawienie znaku równości między Polską a Zagładą.