Chodź na Pragę! [O książce Adama Dylewskiego]
Warszawska Praga, chyba najbardziej wyjątkowa i specyficzna dzielnica stolicy, do dziś w pewnym stopniu zachowała swój dawny charakter. Ponoć żyje się tam wolniej i spokojniej niż w lewobrzeżnej Warszawie i prościej o dobre relacje sąsiedzkie. Tam też przez setki lat żyła społeczność żydowska. O jej dziejach opowiada Adam Dylewski, warszawiak z Pragi, w swojej najnowszej książce Ruda, córka Cwiego, która w listopadzie ukazała się nakładem Wydawnictwa Czarne.
Tytułową Rudę pochowano na Pradze w 1743 roku. To najstarsza zachowana informacja świadcząca o tym, że już wtedy istniał cmentarz żydowski na Bródnie.
Pierwsze wzmianki na temat osadnictwa żydowskiego na prawym brzegu Wisły są blisko sto lat starsze. Dotyczą terenów znajdujących się w Skaryszewie, wówczas osobnej jurydyce (czyli osadzie zakładanej w pobliżu miasta królewskiego, której nie obowiązywały prawa miejskie). W XVII wieku tereny na północ od Skaryszewa podzielone były na dwie osobne jurydyki – Pragę Biskupią i Książęcą. W tej pierwszej na mocy przywileju non tolerandis Judaeis obowiązywał zakaz osiedlania się Żydów, podpisany w 1653 roku przez króla Jana Kazimierza, później potwierdzany przez kolejnych władców, aż do Stanisława Augusta Poniatowskiego. Brzmiał on: „Ażeby Żydzi, których Najjaśniejsi przodkowie nasi, dla wrodzonej przeciw chrześcijanom nienawiści, wydalili z księstwa Mazowieckiego i z miasta naszego Warszawy, nie ważyli się na tymże gruncie Pragi (który z każdym dniem uświetnia się boskimi cudami Domu Loretańskiego) stawiać lub wynajmować pomieszkań, handle prowadzić, sposób utrzymania mieszkańcom wydzierać lub prawa miejskiego i tych udzielonych przez nas swobód pod żadną miarą, po wszystkie wieki, używać i posiadać”.
Dopiero w drugiej połowie XVIII wieku oficjalnie pozwolono Żydom osiedlać się w okolicach Warszawy, z zachowaniem jednak co najmniej dwóch mil odległości od miasta.
Między świętymi
Istotnym wydarzeniem dla praskiej społeczności żydowskiej było otrzymanie w drugiej połowie XVIII wieku formalnej zgody na utworzenie wspomnianego już cmentarza na Bródnie, w trójkącie między dzisiejszymi ulicami świętych Wincentego, Jacka Odrowąża i Matki Teresy z Kalkuty. Co prawda już wcześniej chowano tam zmarłych (w tym Rudę), jednak odbywało się to bez oficjalnej zgody króla i Kościoła. Przez wiele lat praski cmentarz traktowany był głównie jako miejsce spoczynku ubogich Żydów, również z lewobrzeżnej Warszawy, co doprowadziło do tego, że pod koniec XIX wieku chowano tam nawet dwa-trzy tysiące osób rocznie.
Po I wojnie światowej cmentarz był doszczętnie zniszczony. Dylewski pisze: „W listopadzie 1914 roku w poszukiwaniu opału [żołnierze rosyjscy] zabierali (…) drewniane macewy, rekwirowali skrzynie na zwłoki, rozebrali ogrodzenie”. Zresztą także przed wojną do codzienności należało niszczenie macew i plądrowanie nagrobków. Dopiero w 1923 roku postanowiono doprowadzić teren do porządku, odbudowując m.in. rozebrany mur.
Praski bogacz
Do usankcjonowania pochówków na bródnowskim cmentarzu doprowadził Szmul Zbytkower, postać niezwykle istotna dla warszawskiej Pragi. Był przedsiębiorcą, który potrafił handlować absolutnie wszystkim (od nieruchomości po wieprzowinę) i dogadywać się z każdym – Żydami, Polakami, Prusakami i Rosjanami.
Podczas powstania kościuszkowskiego posądzono go o zdradę. Był wówczas mocno związany licznymi biznesami z Rosjanami, którzy oszczędzili należące do niego zabudowania podczas szturmu na Warszawę, ostatniego starcia insurekcji kościuszkowskiej. Tymczasem po rzezi Pragi Zbytkower był mocno zaangażowany w ratowanie zarówno tych mieszkańców, którzy przeżyli (niezależnie od wyznania), jak i wykupywanie z rąk rosyjskich żołnierzy ciał pomordowanych .
Drzewo genealogiczne rodziny Zbytkowera jest bardzo rozbudowane, a jego potomkowie z sukcesami prowadzili interesy w całej Europie i Stanach Zjednoczonych aż do wybuchu II wojny światowej. Nie zajmowali się oni jednak tylko biznesem. Chyba najsłynniejszym potomkiem praskiego Szmula Zbytkowera jest jego praprawnuk, francuski filozof Henri Bergson, laureat literackiej Nagrody Nobla z 1927 roku.
Podatek od koszerności
Przez setki lat zdecydowana większość praskich Żydów zajmowała się handlem. Regularnie odbywały się tam targi, na których sprzedawano bydło (tych kupców nazywano „praskimi wołami”), konie, trzodę chlewnę, a także innye produkty. Na początku XIX wieku na Żydów nałożono podatek od bicia mięsa i drobiu, tzw. koszerne. Był to warunek, dzięki któremu mogli legalnie pozostawać w Warszawie i na jej przedmieściach.
Po tym, jak w 1839 roku władze stolicy podjęły działania zmierzające do uregulowania miejsc handlowych, niemal zupełnie zniknęły targi z terenu Starego i Nowego Miasta. W ten sposób Praga stała się głównym dostawcą żywności dla całej Warszawy.
W XX wieku największe znaczenie dla handlu produktami spożywczymi i rzemiosłem zyskał słynny, działający do dziś bazar Różyckiego. Choć plac należał do Juliana Józefa Różyckiego, rzeczywistym administratorem, dzierżawcą, a z czasem i właścicielem bazaru był Żyd Manas Ryba. Prowadził on wszechstronną działalność biznesową, był też zaangażowanym społecznikiem i filantropem.
Jedno miejsce, cztery synagogi
Przed zaborami na Pradze żyło około półtora tysiąca Żydów, czyli nieco mniej niż połowa wszystkich jej mieszkańców. Na przełomie XIX i XX wieku było ich już 15 tysięcy, około 25 procent ogółu. Tak duża społeczność nie mogła się obyć bez synagogi.
Pierwsze wzmianki na jej temat pojawiają się w roku 1775 i dotyczą drewnianej wówczas bóżnicy u zbiegu dzisiejszych ulic Jagiellońskiej i Kłopotowskiego. Gdy została zniszczona podczas walk 1794 roku, na jej miejscu szybko postawiono nową. Co prawda rozebrano ją z rozkazu Napoleona w 1807 roku w związku z pracami fortyfikacyjnymi, jednak prawdopodobnie już trzy lata później wybudowano trzecią, również drewnianą. Spłonęła podczas powstania listopadowego. Murowaną Wielką Synagogę postawiono w latach 1835-36. Jej głównym fundatorem był nie kto inny, jak wnuk Szmula Zbytkowera, Gabriel Bergson. Krewni Zbytkowera zarządzali też innymi synagogami na Pradze.
Wielka Synagoga, jak na ówczesną żydowską architekturę sakralną, była nietypowa. Zbudowano ją na planie koła, czym miała nawiązywać do budynków klasycystycznych wzniesionych zarówno w Warszawie, jak i na Pradze w okresie Królestwa Kongresowego. Być może prascy Żydzi chcieli tą budowlą pokazać swoją wielkość i prestiż – w tamtym czasie stanowili przecież znaczący procent mieszkańców prawego brzegu.
Kolej na Pragę
W pierwszej połowie XIX wieku Praga przedstawiała się jeszcze dość mizernie. Kwitł przemyt alkoholu, na porządku dziennym były kradzieże i rozboje. W 1834 roku w praskim krajobrazie dominowały małe kamienice i drewniane domki, pomiędzy którymi były wielkie sady, pastwiska i obszary niezabudowane. Dopiero rozwój kolei doprowadził do wzrostu znaczenia tej części Warszawy. Wynikało to z różnicy w szerokości torów – na Wschodzie istniała kolej szerokotorowa, na Zachodzie – wąskotorowa. Dylewski pisze: „Powstała w ten sposób swoista «brama», (…) umożliwiająca przejście nie tylko między dwiema szerokościami szyn, ale także między dwoma odrębnymi systemami transportowymi Europy i Azji”. Druga taka możliwość istniała tylko w Mołdawii. Znaczenie Pragi stało się więc w błyskawicznym tempie niebagatelne. Prawy brzeg Wisły z ni to wsi, ni to miasteczka przekształcił się w pełnoprawną dzielnicę wielkiej metropolii.
Na straży konserwatyzmu
Na przełomie XIX i XX wieku społeczność żydowska na Pradze była dużo bardziej tradycjonalistyczna niż jej lewobrzeżni sąsiedzi. Istniała organizacja Strażników Szabatu, pilnująca, aby w soboty nie odbywał się handel, a ludzie skupieni byli na świętowaniu. Przeważały ruchy konserwatywne. Prężnie rozwijał się chasydyzm wspierany przez Szmula Zbytkowera.
Pragę zamieszkiwało kilku wybitnych rabinów, wśród nich słynny Menachem Ziemba, nazywany Gaonem z Warszawy. Znany był ze swojej skromności, pracowitości i pobożności. Zginął w getcie warszawskim w kwietniu 1943 roku. W 1958 roku odprawiono mu pogrzeb na cmentarzu Har ha-Menuchot w Jerozolimie, na który przybyło kilka tysięcy osób.
Pod koniec XIX wieku pojawiła się na Pradze pierwsza organizacja syjonistyczna, której ośrodkiem stała się synagoga Bnej Syjon. Ruch ten spotkał się jednak z bardzo dużym sprzeciwem ze strony ortodoksów i chasydów. W późniejszych latach odbywały się jeszcze próby tworzenia ruchów syjonistycznych, wszystkie jednak rozbijały się o potężny tradycjonalistyczny mur.
Wielka wojna, Wielki Odwrót
Pierwsza wojna światowa była dla Pragi tragiczna. Pierwszego sierpnia 1914 roku Niemcy wypowiedziały wojnę Rosji, a miesiąc później ich wojska podeszły pod Warszawę. Praga stała się obozem przejściowym dla mas ludzi, którzy uciekali na wschód przed niemiecką inwazją.
Latem 1915 roku władze rosyjskie zarządziły Wielki Odwrót – przeniesienie na wschód wszystkich fabryk i zakładów. Wiązało się to także z błyskawiczną emigracją ogromnej liczby robotników, przemysłowców, handlowców, kolejarzy, ale także wojskowych, policjantów i innych urzędników. Wysadzono praskie dworce kolejowe oraz mosty na Wiśle.
Wśród emigrującej ludności byli także Żydzi, przede wszystkim litwacy, którzy przybyli do Królestwa Polskiego z rosyjskich ziem zachodnich, głównie z Litwy i Białorusi. Im wyjazd przychodził zapewne najłatwiej – nie byli w pełni zasymilowani z praską społecznością.
W wyniku Wielkiego Odwrotu liczba mieszkańców spadła o jedną trzecią, pustych stało około 40 procent domów. Dylewski pisze: „Sytuacja wyludnionej dzielnicy, oświetlonej tylko łunami pożarów magazynów kolejowych, stała się bardzo trudna, znacznie gorsza niż w lewobrzeżnej Warszawie”. Wśród ludności pozostałej na Pradze powszechny był głód i ubóstwo. Mieszkańcy wyprzedawali całe swoje majątki.
Praski tygiel
Ze strat po roku 1915 Praga zaczęła się podnosić dopiero w latach dwudziestych XX wieku, po tym jak przestała być zapleczem sanitarno-organizacyjnym dla toczącej się nieopodal bitwy warszawskiej. Władze stolicy zainwestowały w renowację dróg, chodników, w modernizację instalacji elektrycznej i gazowej. Mieszkańcy lewobrzeżnego, zatłoczonego śródmieścia z chęcią przenosili się na prawy brzeg. Na nowo zaczął kwitnąć przemysł, wróciły zakłady i fabryki.
Na lata międzywojnia przypada działalność charyzmatycznego rabina Jakuba Zylbersztejna. Wykraczała ona mocno poza sferę religijną – rabin brał m.in. udział w zasadzce na przestępców sprzedających mięso z uboju mechanicznego jako koszerne. Codziennie ciągnęły do niego tłumy interesantów, dlatego niezadowoleni sąsiedzi doprowadzili do jego eksmisji. Zmarł w getcie warszawskim, gdzie pełnił funkcję rabina w jednym z okręgów.
W 1919 roku, kiedy coraz większe znaczenie odgrywał ruch syjonistyczny, powstał kibuc na Grochowie. Dylewski pisze o nim: „Był to kluczowy etap przygotowań do emigracji do Palestyny, gdzie zamierzano wysyłać wyłącznie wykwalifikowanych, zaradnych i uświadomionych osadników”. Gospodarstwo funkcjonowało także przez pewien czas w trakcie drugiej wojny światowej, ponieważ traktowano je jako dostawcę żywności dla głodującego getta. Ostatecznie osadników zesłano tam w 1942 roku.
Mimo panującej powszechnie opinii, że warszawska Praga była swoistym tyglem kulturowym, gdzie obok siebie żyli i pracowali Polacy, Niemcy, Rosjanie i Żydzi, w dwudziestoleciu dość często zdarzały się tam antysemickie zajścia. W samym tylko 1928 roku w napadach w Parku Praskim rannych zostało 84 Żydów. Nieustannie atakowany był grochowski kibuc, zazwyczaj z powodu pracy w niedzielę i pozwalanie dziewczętom na noszenie spodni. Na porządku dziennym były ataki na ulicach, którym towarzyszyły okrzyki „bić Żydów!”. Kręgi narodowe wzywały do bojkotu handlarzy pochodzenia żydowskiego, wprowadzenia na Pradze getta ławkowego i do niesprzedawania Żydom nieruchomości.
Przekraczając Wisłę
We wrześniu 1939 roku, gdy do Warszawy wkroczyli Niemcy, życie praskich Żydów zmieniło się błyskawicznie i diametralnie. Z dnia na dzień wprowadzono szereg zarządzeń i rozkazów odbierających im, jak pisze Dylewski, „majątek, zajęcia, przestrzeń, czas, wolność, wreszcie życie”. Aby przeżyć, musieli sprzedać wszystko, co mieli: nieruchomości, meble, odzież, biżuterię.
Początkowo przypuszczano, że to na Pradze powstanie getto. Ostatecznie zrezygnowano z tego pomysłu, ponieważ rzemiosło żydowskie wytwarzane w dzielnicy północnej (na lewym brzegu Wisły) miało zbyt duże znaczenie dla gospodarki stolicy. Obawiano się również, że wszyscy przesiedleni nie pomieściliby się na prawym brzegu.
W dniach 22-30 marca 1940 roku miał miejsce na Pradze tzw. pogrom wielkanocny, kiedy doszło do masowych rabunków sklepów oznaczonych uprzednio gwiazdą Dawida, a także do bezpośrednich ataków na Żydów. Za tą akcją stała Narodowa Organizacja Radykalna, jedna z niewielu, które współpracowały z Niemcami. Nacjonaliści i zwykli chuligani, zachęcani do działania przez okupanta, często przyłączali się lub sami inicjowali antysemickie ataki, obcinając Żydom brody, bijąc ich do nieprzytomności i okradając ze wszystkiego, co mieli przy sobie.
12 października 1940 roku poinformowano żydowskich mieszkańców Pragi, że do 30 listopada mogą przenieść się do powstającego właśnie getta na lewym brzegu Wisły z całym swoim majątkiem, a po tym terminie – tylko z podręcznym bagażem. Rozpoczęła się chaotyczna przeprowadzka, a właściwie zamiana mieszkań (czasami bezpośrednia) z Polakami mieszkającymi na Śródmieściu. Część Żydów wierzyła, że uśmiecha się do nich los i mogą wreszcie przenieść się z drewnianych zabudowań Pragi do murowanych kamienic w bogatszej części miasta.
Cmentarz na Bródnie zamknięto 20 listopada 1940 roku, po zakończeniu akcji przesiedleńczej. Mur i część macew wykorzystano do utwardzania dróg i budowy pasów startowych na podwarszawskich lotniskach wojskowych. Na miejscu cmentarza planowano zbudować gigantyczny stadion sportowy.
Mimo akcji przesiedleńczej i licznych kontroli, garstce Żydów udało się przeżyć okupację na Pradze dzięki pomocy mieszkających tam Polaków. Znaczącą rolę w ratowaniu Żydów po tej stronie Wisły miała rodzina Żabińskich, legendarne małżeństwo zarządzające praskim zoo. Jan Żabiński, wykorzystując swoje kontakty, otrzymał przepustkę pozwalającą mu wjeżdżać na teren getta. Mógł w ten sposób szmuglować żywność i dokumenty, ale przede wszystkim wywozić stamtąd Żydów. Uratowanych ukrywał na terenie zoo, w klatkach po odstrzelonych lub wywiezionych do Niemiec zwierzętach, albo też w podziemnych korytarzach i piwnicach. Żabińscy zostali w 1965 roku odznaczeni medalem Sprawiedliwych wśród Narodów Świata (o kontrowersyjnej nagrodzie dla Polaków ratujących Żydów, która jeszcze do tego roku nosiła ich imię, pisaliśmy w „Chiduszu” nr 9/2017).
Plac zabaw zamiast synagogi
Pragę z rąk niemieckich odbito we wrześniu 1944 roku połączonymi siłami Armii Czerwonej i Wojska Polskiego. Wówczas pozostawało tam około 130 tysięcy mieszkańców, głównie kobiet, dzieci i starców. Zniszczeniu uległa jedna czwarta zabudowy – znacznie mniej niż na lewym brzegu Wisły.
Nieliczni Żydzi, którzy przeżyli, z wielu powodów niechętnie wracali na Pragę czy w ogóle do Warszawy. Ich świat przestał istnieć, pozostał wielki cmentarz, na którym być może gdzieś pod gruzami polegli ich krewni i bliscy. Wiedzieli też, że nie ma szans na powrót do przedwojennych stosunków międzysąsiedzkich.
Początkowo wydawało się, że uda się odbudować Wielką Synagogę (w której Niemcy podczas okupacji urządzili odwszalnię). Zebrano nawet większość potrzebnych funduszy. Kiedy jednak okazało się, że na Pradze jest coraz mniej Żydów, a większość z nich zdążyła już wyjechać do powstającego właśnie Izraela albo na Zachód, zaangażowanie w ten projekt – także ze strony żydowskiej – osłabło. Ostatecznie ruiny synagogi rozebrano w 1954 roku. Obecnie w tym miejscu znajduje się przedszkolny plac zabaw.
Cmentarz nie został w trakcie wojny zniszczony doszczętnie, a po jej zakończeniu odbyło się tam jeszcze kilka pogrzebów. Później, począwszy od lat 50., cmentarzem nie zajmował się w Warszawie nikt. Dopiero w połowie lat 80. rodzina Nissenbaumów stworzyła fundację, która miała zająć się jego inwentaryzacją i odbudową. Udało się postawić nowe ogrodzenie i okazałą bramę, jednak nie dokończono budowy lapidarium. Był początek lat dziewięćdziesiątych.
W 2012 roku teren cmentarza przekazano w ramach restytucji mienia gminie żydowskiej w Warszawie, która od tamtego czasu zajmuje się jego renowacją. Kilka miesięcy temu otwarto tam wystawę Bejt almin – dom wieczności, która opowiada historię nie tylko samego cmentarza, ale też żydowskich zwyczajów związanych z pochówkiem.
Żydzi nie wracali po wojnie na Pragę także dlatego, że pozbawiano ich majątków. Nacjonalizowano wszelkie możliwe budynki i przedsiębiorstwa. O zwrot mienia mogli starać się tylko rodzice, rodzeństwo, dzieci lub małżonek właściciela. Dodatkowo czas na składanie odpowiednich wniosków był bardzo krótki. Nie było mowy o skompletowaniu dokumentów czy zebraniu pieniędzy na wynajęcie prawnika. „Państwo traktowało to jako brak zainteresowania ze strony dawnych właścicieli”, pisze Dylewski.
O tym, jak wiele było tych majątków, kamienic, fabryk i przedsiębiorstw żydowskich, można przeczytać w ostatniej części książki Dylewskiego, gdzie adres po adresie szczegółowo opisane są mniej i bardziej ważne miejsca na żydowskiej Pradze.
Dylewski przebrnął przez setki materiałów i dokumentów i stworzył kompendium wiedzy na temat żydowskiej Pragi. Na swoją dzielnicę patrzy z wielu punktów widzenia. Momentami jego książkę czyta się bardziej jak leksykon niż wciągającą opowieść z historią w tle – może to być wobec niej zarzut albo jej największa wartość.
Chidusz powstaje dzięki darowiznom.
Wesprzyj nas, byśmy mogli działać dalej: