Londyńskie Towarzystwo Krzewienia Chrześcijaństwa wśród Żydów
Dr Agnieszka Jagodzińska z Zakładu Studiów Żydowskich Uniwersytetu Wrocławskiego opowiada o swoim projekcie poświęconym misjom i literaturze Londyńskiego Towarzystwa Krzewienia Chrześcijaństwa wśród Żydów.
Jak doszło do powstania Towarzystwa?
Agnieszka Jagodzińska: Żeby zrozumieć jego genezę, trzeba zacząć od tzw. Ożywienia Ewangelicznego (ang. Evangelical Revival), ruchu, który w XVIII w. spowodował w Wielkiej Brytanii głębokie ożywienie wiary chrześcijańskiej. Jego ideą było zachęcanie do osobistego nawrócenia, czytania Biblii, prowadzenia bogobojnego i pełnego dyscypliny życia, a jednym ze skutków – prężny rozwój filantropii. Tłumy Brytyjczyków z różnych warstw społecznych słuchały płomiennych kazań, które dawały im impuls do poprawiania świata. Pamiętając, że Imperium Brytyjskie stawało się wtedy coraz większą potęgą, łatwiej nam zrozumieć, że jego obywatele uznali się za nowy naród wybrany, który z Bożą łaską otrzymał olbrzymie mocarstwo i ma moralny obowiązek poprawiania kondycji duchowej nie tylko swoich mieszkańców, ale również ludów z najbardziej odległych zakątków świata.
Potęga kraju stwarzała olbrzymie możliwości i już w XVIII w. zaczęły powstawać najróżniejsze towarzystwa dobroczynne oraz misyjne, mające na celu szerzenie wiary chrześcijańskiej. Nie istniał wtedy żaden sektor społeczny, moralny czy kulturalny, który nie byłby objęty siatką po chrześcijańsku rozumianej filantropii. Z jednej strony pojawił się więc szereg wyspecjalizowanych instytucji, które dbały o byt materialny chorych, wdów, czy nawet zestarzałych muzyków, z drugiej zaś podejmowano wiele inicjatyw stricte religijnych, które zajmowały się aktywnie rozwijającymi się w XIX w. misjami.
W 1809 roku z Londyńskiego Towarzystwa Misyjnego wyłoniła się odrębna organizacja adresowana tylko do Żydów, jej współzałożycielem był zresztą konwertyta, Joseph Frey. Nazywano go awanturnikiem w świecie chrześcijańskich doktryn, ponieważ wielokrotnie zmieniał wyznanie i też w dość niejasnych okolicznościach opuścił w pewnym momencie Towarzystwo i Anglię, udając się do Stanów Zjednoczonych. Przez sześć pierwszych lat organizacja była de facto międzywyznaniowa i łączyła różne wspólnoty protestanckie, później przejął ją w pełni Kościół anglikański i do dzisiaj pozostaje ona pod jego egidą.
W jaki sposób miała wyróżniać się misja Towarzystwa wśród Żydów?
W milenarystycznej myśli Wielkiej Brytanii Żydzi zajmowali szczególne miejsce, gdyż wierzono, że chrześcijanie zaciągnęli wobec nich dług, który należy spłacić. Przechowali przez wieki Biblię, którą wyznawcy Chrystusa mogli od nich przejąć i, tym samym, uzyskać dostęp do Słowa Bożego. Ponadto, podobnie jak muzułmanie, byli monoteistami i uznawano ich za półchrześcijan, których należy doprowadzić do końca właściwej drogi. Kwestia nawrócenia Żydów jest również ważnym elementem nowotestamentowej dyskusji o końcu czasów. Stawia się w niej pytanie, czy biblijny naród wybrany powinien nawrócić się przed tym, jak do Kościoła wejdzie „pełnia pogan”, czy po tym. Misje te miały więc bardzo specyficzny wymiar. Krzewiciele chrześcijaństwa od początku deklarowali troskę o Żydów oraz szacunek i miłość do nich. Przy czym zaskakuje nasycenie ich języka wyrażeniami z jednej strony pełnymi rewerencji, a z drugiej – teologicznymi skamielinami w stylu „ślepy (na prawdę chrześcijańską) Żyd”.
Ta troska o los Żydów miała zresztą całkiem praktyczny wymiar. W ramach misji powstawały szkoły dla biednych dzieci, szpitale, kuchnie i systemy zapomóg dla najuboższych. Strona żydowska zaś traktowała to jako cyniczne łapanie dusz, które znalazły się w potrzebie.
Misje Towarzystwa właściwie od razu rozprzestrzeniły się poza Anglię.
W pierwszym dwudziestoleciu działalności dotarły już do krajów europejskich, później rozprzestrzeniły się do Afryki Północnej i Azji. W Anglii nie było wówczas wielu Żydów, zresztą misjonarze skupiali się na biednej społeczności aszkenazyjskiej, nie zaś na bogatych londyńskich Sefardyjczykach, choć to właśnie ci bogaci mieszczanie dokonywali najczęściej konwersji, chcąc dołączyć do reszty elitarnego społeczeństwa brytyjskiego. Kilka punktów na mapie świata było dla misjonarzy szczególnie ważnych: Ziemia Izraela – ze względu na historię, czy ziemie dawnej Rzeczpospolitej, gdzie mieszkało najwięcej Żydów.
Na czym skupiali się misjonarze w Jerozolimie?
W mieście brakowało wtedy miejsca, gdzie można było uzyskać pomoc medyczną, dlatego założyli tam pierwszy nowoczesny szpital, w którym od pewnego momentu oferowano również koszerne posiłki! W odpowiedzi na to tamtejsza społeczność żydowska zbudowała swój szpital i na wzór chrześcijan roztoczyła opiekę nad potrzebującymi.
Jeśli wyjdziemy poza stereotypowe pytanie, czy misje były dla Żydów złe czy dobre, możemy dostrzec ich znaczny wpływ na życie i przemiany lokalnej społeczności.
Założenie szpitala musiało być dość kosztowne dla Towarzystwa, w dodatku nigdy nie było pewności, czy wyleczony będzie chciał być chrześcijaninem.
Towarzystwo miało obowiązek publicznego rozliczania się ze swoich funduszy i byli tacy, którzy na podstawie tych raportów dość cynicznie szacowali koszt nawrócenia jednej żydowskiej duszy. Konwertytów – w stosunku do nakładu środków – wielu nie było, toteż łatwo wpadano w manię liczenia. Zresztą historycznie ocenienie misji pod kątem ich efektywności w nawracaniu Żydów wiedzie na manowce. W niektórych krajach misjonarze mogli prowadzić działalność, ale nawracani przez nich Żydzi wcale nie wchodzili w skład Kościoła anglikańskiego. Tak działo się na przykład w Etiopii, gdzie skłonieni do chrześcijaństwa Felasze (Beta Israel) mieli stawać się członkami lokalnego Kościoła ortodoksyjnego, czy w Królestwie Polskim, w którym Żydzi przyjmowali chrzest w jednym z Kościołów protestanckich. Należy też pamiętać o migracjach – Żydzi zainteresowani chrześcijaństwem w jednym kraju, nierzadko decydowali się na chrzest w innym, z daleka od swojej społeczności. Jak liczyć takich konwertytów? Dodatkowo rodzi się pytanie, czy dany neofita wytrwał w swojej nowej wierze. W przyglądaniu się misjom statystyki niewiele mówią.
Co zastali misjonarze, którzy przyjechali do Królestwa Polskiego w 1821 roku?
Rosyjski car udzielił zgody na wjazd „angielskich misjonarzy” (którzy w pierwszej połowie XIX w. byli de facto Niemcami wyznania luterańskiego albo kalwińskiego) i podjęcie misji w katolickim kraju wśród Żydów. Jak uważa historyk Raphael Mahler, car podjął taką decyzję, aby osłabić dominujący Kościół katolicki. To, co zaczęło się dziać, przekroczyło nasze wyobrażenia o stosunkach chrześcijańsko-chrześcijańskich i żydowsko-żydowskich.
Misjonarze ze względów politycznych byli „na cenzurowanym” i kopie swoich raportów wysyłanych do Anglii musieli składać także administracji w kraju. Podmiotem za nich odpowiedzialnym uczyniono Konsystorz Ewangelicki, który był bardzo z tego powodu niezadowolony, gdyż uważał misjonarzy za sekciarzy. I tak jedno z najpotężniejszych wyznań na ówczesnej religijno-politycznej mapie świata nie było oficjalnie uznane w Królestwie Polskim i musiało dogadywać się z lokalnymi protestantami, którzy ewidentnie nie chcieli pracowników Towarzystwa w kraju. Z Kościołem katolickim misjonarze od razu zadarli, gdyż broszury, które rozdawali Żydom, nierzadko były w swojej wymowie antykatolickie: potępiały Kościół za odejście od Biblii i przedstawiały wszystkie typowe zarzuty formułowane na przestrzeni stuleci przez protestantów. Katolicy byli więc równie nieprzychylni misjom jak protestanci. Wrogo do nich nastawione w zdecydowanej większości były także środowiska żydowskie.
Brzmi to dość absurdalnie.
Ale to nie wszystko. Jak już wspomniałam, misjonarze angielscy, którzy działali wówczas w Królestwie Polskim, okazywali się angielscy tylko z nazwy, bo większość ani nie pochodziła z Anglii, ani nie była członkami tego Kościoła. W wydawanych przez Towarzystwo pismach słowo „Jewish” w tytule periodyków wcale nie oznaczało, że czytelnik ma do czynienia z żydowskim pismem. Książki, które były drukowane w jidysz lub po hebrajsku, zatrzymywane na granicy Królestwa Polskiego przez cenzurę jako książki żydowskie, w rzeczywistości okazywały się misyjnymi pismami chrześcijańskimi. Historia Towarzystwa jest pełna sprzeczności.
To, co z naszej współczesnej perspektywy wydaje się jednak najważniejsze, to fakt, że misjonarze byli jednymi z niewielu, jeżeli nie jedynymi wykształconymi chrześcijanami, którzy przez długie dekady docierali do wnętrza społeczności żydowskiej i byli żywo zainteresowani kontaktem z nią. Nie tylko z Żydami rozmawiali, ale pozostawili po tych spotkaniach długie raporty, różne wydawnictwa, np. teksty polemiczne chrześcijaństwa z judaizmem.
Jak wyglądały te spotkania?
Czas przybycia misjonarzy do Warszawy to moment wielkiego rozczarowania w środowisku oświeconych Żydów, którzy po licznych zapowiedziach nie doczekali się ze strony rządowej poważnej reformy i sensownego dialogu. Nagle spotkali misjonarzy, którzy wykorzystali moment ich nadziei na reformy i rozpoczęli z nimi rozmowy o przemianach. Dotarli do Szkoły Rabinów w Warszawie i weszli w kontakty z wykładowcami, u Eisenbaumów jadali obiady. Co ciekawe, mówili o podobnych rzeczach, co maskile. Stworzyli też specyficzne narzędzie, którego używali w rozmowach z przedstawicielami haskali. Porównywali „zły”, rabiniczny, judaizm do katolicyzmu, przeciwstawiając im „dobrą” wersję chrześcijaństwa (w ich opinii – protestantyzm) i – po stronie żydowskiej – Karaimów, którzy w oczach misjonarzy byli blisko natchnionych tekstów i daleko od przesądów i balastu tradycji.
Można zatem mówić o wpływie misjonarzy na środowiska haskalowe?
Badacze zadają sobie pytanie, na ile ta antytalmudyczna krytyka, drukowana przez misjonarzy po hebrajsku bądź w jidysz i rozpowszechniana masowo w Europie Wschodniej, miała wpływ na to, co działo się pod żydowską strzechą. Jeden głos z epoki twierdził nawet, że misyjna krytyka „rabinizmu” dała impuls do powstania judaizmu reformowanego. Alexander McCaul, irlandzki duchowny działający na terenie Królestwa, napisał po hebrajsku słynny traktat „Netiwot Olam”. Wywołał on bardzo silną reakcję ze strony żydowskiej. Autor krytykował te same zjawiska, które poddawane były do dyskusji przez haskalę. Nie spodziewał się tylko tego, że ci sami Żydzi, którzy krytykowali rabinizm i Talmud, w konfrontacji z misjonarzami staną się jego obrońcami. W tej próbie dialogu doszło do nieporozumienia, gdyż misjonarze założyli, że krytyka judaizmu rabinicznego doprowadzi Żydów do przyjęcia chrześcijaństwa.
Cele chrześcijan i reformatorów judaizmu były zgoła odmienne. Choć misjonarze wykorzystywali antytalmudyczną krytykę, a Żydzi używali czasami ich narzędzi do rozgrywania swoich wewnętrznych wojen, na tym się kończyło. Misjonarze ubolewali, że, po wielu latach działalności w Królestwie, Żydzi, którzy porzucają judaizm rabiniczny, gubią się gdzieś w połowie drogi, nigdy nie dochodząc do chrześcijaństwa.
Czy misje skończyły się więc w poczuciu porażki?
Misjonarze zostali wydaleni z Królestwa w 1855 roku, przy okazji wojny krymskiej, w której Wielka Brytania stanęła po przeciwnej stronie niż Rosja. Ale to nie car dopominał się o ich wyrzucenie. Inicjatywa wyszła, co ciekawe, ze strony polskiej.
Misjonarze wrócili w 1875 roku. Ich działalność miała już jednak inne tempo i inną skalę. Kondycja finansowa Towarzystwa nie była najlepsza, co splotło się później z trudną sytuacją czasu pierwszej wojny światowej i następującego po niej kryzysu. Ponadto na przełomie wieków w Polsce pojawiło się kilka innych misji protestanckich skierowanych do Żydów. Misjonarze działali w Polsce do Zagłady. W jej czasie zginęła część ich współpracowników żydowskiego pochodzenia oraz ochrzczonych przez nich Żydów, którzy nie zdołali opuścić kraju.
Co jest najistotniejsze w historii misji nawracania Żydów?
Pozostające na obrzeżu żydowskiej historii misje są świetną ilustracją tego, jak margines definiuje centrum, jakie są granice i elastyczność tożsamości żydowskiej w okresie nowoczesności, w momencie, gdy zaczyna się ona fragmentaryzować.
Ale nie tylko: misjonarze przedstawiali Żydom ich własną społeczność w jej różnorodności i prowokowali pytania o to, kim są Żydzi i co ich definiuje. Ewenementem jest tu przypadek społeczności Beta Israel, zwanej też Felaszami, o których misjonarze po dotarciu do Etiopii zaczęli pisać jako o Żydach, widząc w nich potomków „zagubionych plemion”. To spowodowało zainteresowanie nimi przez europejską społeczność żydowską i postawiło ją wobec problemu ich żydowskości. Niby niewielki kamyczek, a wywołał lawinę, która w latach 70. ubiegłego wieku doprowadziła do oficjalnego uznania przez rabinat Izraela Żydów etiopskich za części narodu żydowskiego.
Jakie jest miejsce tych misji w żydowskiej historii?
Z punktu widzenia mainstreamu misje miały znaczenie marginalne. Ale spoglądając szerzej na ich przebieg, możemy zadać szereg pytań dotyczących tej ważnej i wielkiej historii, zobaczyć bardziej skomplikowane układy znaczeń, oddziaływanie misji na życie religijne i kulturowe, a wreszcie na definiowanie tożsamości żydowskiej i jej granice. To przecież na fali działań misji zaczęły formować się takie ruchy jak Hebrew Christians, czy, później, Żydzi mesjańscy. A pytania, które oni zadają sobie o tożsamość żydowską, nadal przecież pozostają otwarte.