Nad pięknym modrym Dunajem

Tradycyjnie, jak co roku, pierwszego stycznia przed południem główna sala koncertowa wiedeńskiego Musikverein wypełni się elegancko ubranymi damami i dżentelmenami. Przybędą wysłuchać wspaniałych walców, czardaszy i polek w wykonaniu jednej z najlepszych orkiestr symfonicznych świata. Ciekawe, ilu z nich będzie miało świadomość tego, że bierze udział w uroczystości stworzonej przez nazistów w 1939 roku.

 

Budynek Wiener Musikverein (Wiedeńskiego Towarzystwa Muzycznego) od progu onieśmiela swym bogactwem. Wzniesiony w 1870 roku gmach miał kształtem przypominać antyczną świątynię. Klasyczne rzeźby i obrazy, kryształowe żyrandole i wszechobecne złocenia robią niesamowite wrażenie. Główna sala koncertowa, Großer Musikvereinssaal, nie bez powodu zwana jest także Goldener Saal. To w niej odbywają się koncerty Wiener Philharmoniker, jednej z najlepszych orkiestr symfonicznych na świecie. O posłuchaniu słynnych Wiedeńczyków w ich przepięknej sali marzy z pewnością niejeden meloman.

happy-teachers-appreciation-week
Przekaż darowiznę na cele statutowe Fundacji Żydowskiej „Chidusz": 
42 1140 2004 0000 3602 7568 2819 (mBank)

Szczególnym przeżyciem, zarezerwowanym dla nielicznych, jest udział w koncercie noworocznym, odbywającym się tradycyjnie pierwszego stycznia przed południem, a dokładnie kwadrans po jedenastej. Chyba nigdzie indziej nie brzmią tak dobrze walce, polki, czardasze i marsze autorstwa kompozytorów z rodu Straussów – ojca Johanna i jego trzech synów: Johanna, Josefa i Eduarda. Zainteresowanie tym wydarzeniem na świecie jest tak ogromne, że przy zakupie biletów (najlepsze miejsca kosztują ponad tysiąc euro) nie liczy się kolejność zgłoszeń, a szczęście – są one bowiem rozlosowywane wśród wszystkich chętnych. Jeśli więc nie należymy do niewielkiej, uprzywilejowanej grupy tych, którzy mają swoje dożywotnio przypisane, przechodzące z pokolenia na pokolenie miejsca w Złotej Sali, musimy liczyć na ogromny łut szczęścia. A później, godząc się z prawdopodobną porażką, oglądać ten przepiękny koncert, transmitowany w blisko stu państwach na świecie, na ekranie telewizora. Według szacunków wiedeńską galę ogląda co roku ponad pięćdziesiąt milionów osób.

 

Byle sobie poklaskać

Dyrygowanie tym wyjątkowym wydarzeniem zarezerwowane jest dla nielicznych, najlepszych w swoim fachu. Prowadzić Wiedeńczyków mieli okazję chociażby Lorin Maazel, Herbert von Karajan, Claudio Abbado, Zubin Mehta czy Riccardo Muti. W tym roku do tego szacownego grona dołączy pochodzący z Łotwy Andris Nelsons, obecnie pełniący funkcję dyrektora muzycznego Boston Symphony Orchestra.

Szczegółowy program koncertu do samego końca pozostaje nieznany, jednak jest to bardziej tajemnica poliszynela niż pilnie strzeżony sekret. Wiadomo, że prym będą wiodły utwory lekkie i przyjemne, w większości autorstwa Straussów. Z całą pewnością usłyszymy najsłynniejszy walc Johanna Straussa (syna) Nad pięknym modrym Dunajem, a gdyby na bis orkiestra nie zagrała Marsza Radetzkiego Straussa (ojca), wybuchłby pewnie skandal. Publiczność wie doskonale, że w trakcie tego utworu może sobie śmiało poklaskać w prostym rytmie na dwa, a dyrygent – czy tego chce, czy nie – musi jej w tym z uśmiechem pomagać.

Wytworne suknie, eleganckie fraki, pięknie ckliwa romantyczna muzyka i szampański, noworoczny nastrój… Łatwo odnieść wrażenie, że przed oczami mamy scenę wyjętą wprost z dziewiętnastowiecznego Wiednia. Nic bardziej mylnego. Pierwszy wiedeński koncert noworoczny odbył się znacznie później, bo 31 grudnia 1939 roku.

 


Mahler nie, Wagner tak

W czasie, gdy w marcu 1938 roku następowało przyłączenie Austrii do Niemiec, co najmniej dwadzieścia procent artystów wiedeńskiej orkiestry należało do NSDAP, mimo że partia została pięć lat wcześniej oficjalnie zdelegalizowana (w 1942 roku do już legalnej partii należała połowa muzyków). Zaledwie jedenaście dni po Anschlussie z pracy zwolniono wszystkich jedenastu instrumentalistów pochodzenia żydowskiego.

W początkach rządów narodowosocjalistycznych nie wprowadzano znaczących zmian w repertuarze, szczególnie w przypadku koncertów abonamentowych – poza nimi jednak swoje wydarzenia narzucał orkiestrze także Wehrmacht czy organizacja Kraft durch Freude (Siła przez Radość). Jej celem było krzewienie w społeczeństwie ideologii nazistowskiej poprzez sport, turystykę i sztukę.

Z czasem muzykom zabroniono wykonywania utworów takich żydowskich kompozytorów jak Felix Mendelssohn-Bartholdy czy Gustav Mahler, mimo że wcześniej ich dzieła często rozbrzmiewały w siedzibie Musikverein. Znacząco wzrosła za to ilość kompozycji Antona Brucknera czy Richarda Wagnera, ulubionych twórców nazistów. Jak wyliczył szwajcarski muzykolog Fritz Trümpi, dzieła autora Pierścienia Nibelunga przed 1938 rokiem stanowiły zaledwie pięć procent wszystkich utworów wykonywanych przez orkiestrę, a po Anschlussie ich ilość w szybkim tempie się podwoiła.

 

Strauss ponad wszystko

Przede wszystkim jednak orkiestrę zobligowano do wykonywania utworów „na wiedeńską nutę”. Zaczęto wprowadzać w życie plan Goebbelsa, który chciał stworzyć z Wiednia „miasto kultury, optymizmu, muzyki i życzliwości” – perełkę w centrum nazistowskiego imperium. W tę koncepcję idealnie wpisywała się twórczość Straussów – lekka, pogodna, czasem błyskotliwa, zawsze przystępna. Nazistowscy komisarze kulturalni jednogłośnie uznali, że ich dzieła mają pozytywny wpływ – zarówno pod względem psychologicznym, jak i politycznym – na ludność niemiecką. Nie przeszkadzał nawet fakt, że Johann Strauss (ojciec) był w jednej ósmej Żydem – Goebbels zlecił odpowiednie sfałszowanie wiedeńskiego aktu chrztu kompozytora. W 1944 roku „rozrywkowa” muzyka klasyczna spod znaku walca i polki stanowiła aż sześćdziesiąt procent całego repertuaru Wiedeńczyków.

Na mocy umowy między orkiestrą a władzami w Berlinie ustalono, że muzycy zobowiązują się do rejestrowania nagrań dla radia Trzeciej Rzeszy z muzyką wiedeńską – w pierwszej kolejności autorstwa Johanna Straussa (syna) – pod batutą kogoś, kto mistrzowsko opanował ten charakterystyczny, romantyczny styl.

 

Mistrz i artysta Hitler

Do tej roli świetnie pasował Clemens Krauss, wielki propagator muzyki Straussów, postać znana i Hitlerowi, i Goebbelsowi. Dziwić może fakt, że badaczom do dziś nie udało się jednoznacznie ustalić, czy był on zdeklarowanym nazistą, mimo że jego działania i obejmowane posady właśnie na to wskazują. Na przykład w 1935 roku zastąpił Ericha Kleibera na stanowisku dyrektora Opery Berlińskiej po jego rezygnacji, będącej wyrazem sprzeciwu wobec polityki nazistowskiej.

clemens_krauss

W 1939 roku Krauss objął funkcję naczelnego dyrygenta w nowo otwartym konserwatorium przy salzburskim Mozarteum. Podczas swojego inauguracyjnego przemówienia powiedział: „W tej uroczystej chwili przejmuję kierownictwo artystyczne nad konserwatorium. Przysięgam godnie nim kierować, z szacunkiem należnym miejscu, w którym uczył się Mozart, z głęboką pokorą dla jego geniuszu i dla kroczącego naprzód mistrza i artysty Adolfa Hitlera”. Mimo pracy w miejscu ściśle związanym z Mozartem Krauss regularnie sięgał po twórczość dynastii Straussów.

Orkiestra wiedeńska już od 1929 roku pod batutą Kraussa regularnie wykonywała utwory tej kompozytorskiej rodziny, jednak począwszy od grudnia 1939 roku ich liczba drastycznie wzrosła. Nie wiadomo do końca, czy to Krauss był inicjatorem pierwszego koncertu noworocznego. Pewne jest natomiast, że władze nazistowskie chciały stworzyć ogromne wydarzenie kulturalne transmitowane w każdym zakątku rosnącej w siłę Trzeciej Rzeszy. Miał to być świetny sposób na wzbudzenie w społeczeństwie poczucia aryjskiej jedności i solidarności.

 

Lekko, łatwo i przyjemnie

Trudno znaleźć bardziej powabne i urokliwe utwory niż Opowieści Lasku Wiedeńskiego, Pizzicato-Polka czy uwertura do Zemsty nietoperza. To właśnie tych dzieł słuchała publiczność podczas pierwszego koncertu noworocznego, choć formalnie zatytułowano go Koncert muzyki Johanna Straussa. Prócz nich rozbrzmiało tego wieczoru jeszcze siedem innych kompozycji: walc Gazety poranne, Annen-Polka, czardasz z opery Ritter Pazman, Walc cesarski, polka Lekka krew, Marsz egipski i Perpetuum mobile.

Dokładnie taki sam program został wykonany kilka miesięcy wcześniej, 13 sierpnia 1939 roku w salzburskim Mozarteum w ramach tamtejszego festiwalu muzycznego. Obydwoma koncertami dyrygował Kraus.

Koncert 31 grudnia 1939 roku połączony był ze zbiórką pieniędzy w ramach Winterhilfswerk, corocznej akcji organizowanej przez NSDAP w celu zbierania funduszy na zakup opału dla ubogich w najzimniejszych miesiącach roku.

Kolejne koncerty, wszystkie dyrygowane przez Kraussa, były już organizowane przez Kraft durch Freude, zrezygnowano też ze zbiórki pieniędzy – postawiono na prosty, czysto rozrywkowy i poprawny propagandowo przekaz, w którym nie było miejsca dla potrzebujących. Termin koncertu przeniesiono z ostatniego dnia starego na pierwszy dzień nowego roku, w związku z czym druga noworoczna gala z muzyką Straussów odbyła się 1 stycznia 1941 roku. Tej zasady przestrzega się do dziś (choć obecnie ze względu na ogromne zainteresowanie organizowany jest także koncert 2 stycznia oraz 31 grudnia w formie próby generalnej z udziałem publiczności).

 

Czas rozliczeń

W początkach 1945 roku orkiestra wiedeńska na chwilę zawiesiła swą działalność w związku z radziecką ofensywą na Austrię. Później jednak szybko powrócono do regularnych koncertów, w tym także do tradycji koncertów noworocznych, dzięki czemu aż do dziś nie miała miejsca sytuacja, w której pierwszego stycznia w siedzibie Musikverein nie zagrano by dzieł Straussów.

W ramach denazyfikacji zwolniono tylko dwóch członków orkiestry, a sześciu innych wysłano na emeryturę. Jednym z wyrzuconych pracowników był trębacz Helmut Wobisch, żarliwy nazista i członek SS. Orkiestrze musiało jednak mocno brakować jego talentu, ponieważ już w 1947 roku wrócił do jej składu. Powierzono mu partię pierwszej trąbki.

Podobną, równie surową karę, wymierzono Kraussowi. W 1945 roku alianci zabronili mu występów publicznych. Zakaz trwał jednak tylko dwa lata, ponieważ znalazły się dowody na to, że artysta w trakcie wojny pomagał Żydom wydostać się z Austrii. W trakcie tego dwuletniego artystycznego wygnania koncertami noworocznymi dyrygował Josef Krips, który z uwagi na żydowskie pochodzenie ojca musiał w 1938 roku uciekać z Wiednia. Jednak już w 1947 roku Krauss wrócił na swoje stanowisko i piastował je aż do śmierci. Zmarł w 1954 roku w Meksyku podczas tournée z Wiedeńczykami. Czy podczas swoich ostatnich koncertów również dyrygował dziełami Straussów?

 

Pierścień Nibelunga

Dopiero siedemdziesiąt pięć lat po Anschlussie zaczęto bliżej przyglądać się nazistowskiej historii orkiestry. Pozwolono naukowcom na badanie archiwów, które do tej pory były szczelnie zamknięte w podziemiach Musikverein. Odkryto między innymi, że w 1942 roku z okazji stulecia istnienia instytucji wręczono pamiątkowe pierścienie osobom, które przyczyniły się do jej rozwoju. Wśród wyróżnionych znalazł się Baldur von Schirach, niesławny Gauleiter Wiednia i pierwszy przywódca Hitlerjugend, odpowiedzialny za deportację tysięcy Żydów. Po wojnie został skazany na dwadzieścia lat więzienia za zbrodnie przeciwko ludzkości. Gdy wyszedł na wolność w 1966 roku, okazało się, że zaginął jego pamiątkowy pierścień. Na szczęście z pomocą ruszył trębacz Wobisch, który postarał się o to, aby Schirach otrzymał odpowiedni duplikat. Po starej znajomości.

 

Wiara w Austrię

Jeszcze w 2012 roku na stronie internetowej Filharmonii Wiedeńskiej widniała informacja na temat początków noworocznej tradycji o takiej treści: „To właśnie w fazie ciągłego strachu o własną niezależność Filharmonia stworzyła bezprecedensowe wydarzenie, którego znaczenie wykracza poza sferę muzyczną: jednym koncertem, złożonym wyłącznie z dzieł dynastii Straussów, zadeklarowała swoją wiarę w Austrię, dla której nie było wtedy miejsca na świecie”. Dopiero w 2013 roku dodano informację o nazistowskiej genezie tej szampańskiej, noworocznej fety.