Budzik Boga [Rosz ha-Szana]

ROsz ha-szana 5778 – 21 września 2017/ 1 tiszri 5778

Jest wiele wspaniałych wyjaśnień tradycji dęcia w szofar w Rosz ha-Szana. Autorem najbardziej pamiętnego jest Mojżesz Majmonides. Według niego szofar jest jak budzik, którym Bóg wyrywa nas ze stanu uśpienia. Co miał na myśli?

Największym darem od Boga jest czas, który wszyscy, bogaci czy biedni, dostają na tych samych warunkach. Dzień każdego z nas ma 24 godziny, tydzień siedem dni, a życie jakąś ograniczoną, zawsze niewystarczającą ilość lat. Często marnujemy czas na rzeczy, o których Majmonides powiedziałby, że „ani nam nie pomagają, ani nas nie ratują”. Czy patrząc wstecz na swoje życie żałujemy, że nie spędziliśmy więcej czasu w biurze i na ważnych spotkaniach, czy raczej jest nam przykro, że zbyt mało przebywaliśmy ze swoimi dziećmi, pomagając innym, czy zwyczajnie ciesząc się tym, że żyjemy?

Często tak bardzo skupiamy się na zarabianiu na życie, że brakuje nam czasu, aby po prostu żyć. Eksperci od zarządzania czasem dzielą aktywności na dwa rodzaje: te pilne i te istotne. Często wypełniamy całe nasze dnie pilnymi zadaniami, zapominając o tych drugich. Przypominam sobie rozmowę z mężczyzną, który cierpiał na pracoholizm, przez siedem dni w tygodniu nie miał ani jednej wolnej chwili. Doprowadziło go to do załamania, w wyniku którego postanowił zacząć przestrzegać szabatu. Później zwierzył mi się, że była to najlepsza decyzja w jego życiu. W końcu miał czas dla rodziny i przyjaciół. Zaczął chodzić do szulu i docenił poczucie wspólnoty, jakie tam odnalazł. Zauważył też, że, mimo wyeliminowania ze swojego tygodnia jednego dnia pracy, i tak zawsze wykonywał wszystkie zadania na czas.

Szabat uczy nas, jak szanować rzeczy ważne, czy są pilne, czy nie. Trzydzieści lat temu, kiedy technologia była znacznie słabiej rozwinięta, wyobrażano sobie przyszłość jako czas odpoczynku i wolnego czasu. Tak się jednak nie stało. Wydaje się, że wszyscy żyjemy pod większą presją i jesteśmy coraz bardziej zestresowani, uwiązani na smyczy swoich komórek i tabletów, wciąż pod telefonem. Wordsworth pisał: „Zbytnio nam ciąży świat; o każdej porze, / Biorąc czy dając, tracimy coś z siebie” [przeł. J. Żuławski], jeszcze lepiej ujął to psalmista: „Liczyć dni nasze naucz nas, abyśmy nabyli serca roztropnego” (Ks. Psalmów 90:12).

W Rosz ha-Szana i Jom Kipur rozmyślamy o dniach, które są za nami i tych, które jeszcze nadejdą. Prosząc, abyśmy zostali zapisani w Księdze Życia, kontemplujemy nad sensem naszego istnienia. Warto zwrócić uwagę na trzy kluczowe słowa modlitwy „Unetane tokef”: tszuwa (skrucha, nawrócenie), tfila (modlitwa) i cedaka (jałmużna). Tszuwa reprezentuje relację człowieka z samym sobą, tfila – człowieka z Bogiem, zaś cedaka – relację z innymi ludźmi.

Tszuwa oznacza nie tylko skruchę, ale również powrót – do naszych korzeni, historii naszego narodu, do naszego powołania, jako spadkobierców tradycji tych, którzy 3000 lat temu stali na Synaju. Dzięki tszuwie możemy ocenić, czy w ciągu poprzedniego roku rozwijaliśmy się, czy raczej staliśmy w miejscu, czy studiowaliśmy święte teksty, czy wypełnialiśmy choć jedną micwę więcej, niż w roku poprzednim, czy z przekonaniem żyliśmy według zasad judaizmu. Tszuwa jest naszym nawigatorem po krętych ścieżkach życia.

Tfila to modlitwa, rozmowa z Bogiem. Nie tylko więc powinniśmy wypowiadać jej słowa, ale również się im przysłuchiwać, bo stanowią one głos Boga, rozproszony w modlitwach setek pokoleń naszych przodków. W modlitwie nie chodzi o to, aby prosić Boga o coś konkretnego, ale raczej o pokazanie nam, czego powinniśmy pragnąć. W naszych modlitwach nie prosimy o samochody, lepszą pracę, czy wymarzone wakacje, bo w życiu chodzi o coś znacznie więcej – nie o to, co posiadamy, ale co robimy i jakimi ludźmi chcielibyśmy być. Mówimy o przebaczeniu i o obecności Boga w naszym życiu. Łączymy się z Nim w modlitwie, przez co wchodzimy w kontakt z wiecznością. Tfila jest jak telefon do Boga.

Cedaka to dobroczynność. Sir Moses Montefiore był wybitną figurą wśród wiktoriańskich Żydów, człowiekiem o wielkim majątku, który większą część swojego życia poświęcił na pomaganie Żydom w swoim kraju i na świecie. Do jego zasług należy między innymi budowa młyna w Jerozolimie, którego okolicę nazwano, na cześć Montefiore, Jemin Mosze. Pewnego razu ktoś zapytał Montefiorego, ile wart jest jego majątek. Montefiore podał mu liczbę, lecz ten odpowiedział: „Przecież wiem, że posiadasz więcej niż to, do czego się przyznałeś”. „Nie zapytałeś mnie ile posiadam, ale ile jestem wart. Podałem ci kwotę, którą w tym roku przeznaczyłem na cele dobroczynne. Jesteśmy warci tyle, ile jesteśmy w stanie dać innym”. Na tym właśnie polega cedaka.

Niektóre micwy w judaizmie służą jako przygotowanie się do czasu, który ma dopiero nadejść. Szabat przygotowuje nas do ery mesjańskiej, kiedy to skończą się wszystkie spory i nastaną rządy pokoju. W Jom Kipur nie jemy, nie pijemy, nie robimy nic dla przyjemności i nosimy kitel, który przypomina całun pogrzebowy. W tym „kostiumie śmierci” jesteśmy bardziej skłonni do przemyśleń na temat wartości naszego życia. Zadajemy sobie pytanie: czy marnowałem swój czas, czy starałem się go dzielić między wiarę, Boga i potrzebujących?

Wiedząc, że nie będziemy żyć wiecznie, prosimy Boga o jeszcze jeden rok, aby dojrzewać, modlić się i pomagać potrzebującym. To właśnie miał na myśli Majmonides, nazywając szofar „budzikiem Boga”. Chciał nas nauczyć, jak nieść błogosławieństwo, zamiast sennie włóczyć się przez życie.

Niech Wszechmocny błogosławi nam, naszym rodzinom i wszystkim Żydom, oraz niech zapisze nas w Księdze Życia.

Tłumaczenie: Jolanta Różyło © CHIDUSZ 2017

rabin-jonathan-sacks-chidusz-komentarze-do-tory-paraszat-ha-szawua-rabbi-sacks-torah