Pocałunki wody. Otwarcie mykwy we Wrocławiu
Wrocławska mykwa, znajdująca się w piwnicach budynku przylegającego do synagogi Pod Białym Bocianem, powstała na początku XX wieku. Swoim wyposażeniem świadczyła o zamożności i rozmiarze ówczesnej gminy żydowskiej w Breslau. Podobnie jak synagoga, mykwa przetrwała drugą wojnę światową, służąc społeczności żydowskiej prawdopodobnie do 1968 roku. Pięćdziesiąt lat po jej zamknięciu, 13 października tego roku, została otwarta na nowo. Wcześniej jednak ukończone prace musiał zaakceptować rabin Gedalyahu Olshtein z Izraela, który nadzorował cały projekt.
Remont wrocławskiej mykwy i piwnic pod synagogą trwał niemal rok i był częścią projektu Fundacji Bente Kahan, w ramach którego wcześniej, w 2016 roku, odrestaurowano też małą synagogę. Mykwa już niedługo zostanie wypełniona wodą, jednak pomieszczenie, w którym się znajduje, na co dzień będzie pełniło również funkcje wystawiennicze. Trwają właśnie ostatnie prace przy ekspozycji o żydowskim cyklu życia, która na stałe znajdzie się w mykwie.
Odrestaurowanie obiektu (wraz z kupnem multimedialnego wyposażenia wystawy) kosztowało około dwóch milionów złotych. Większość tej kwoty udało się pozyskać z Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Dolnośląskiego. Resztę funduszy zapewniło Miasto Wrocław, Niemiecko-Polska Fundacja Ochrony Zabytków, Gmina Wyznaniowa Żydowska we Wrocławiu oraz Fundacja Bente Kahan.
Katarzyna Andersz: Jest rabin jednym z niewielu na świecie specjalistów zajmujących się nadzorowaniem procesu powstawania mykw.
Gedalyahu Olshtein: Z wykształcenia jestem konstruktorem. Mykwami zacząłem się zajmować około piętnaście lat temu i od tego czasu nadzorowałem powstanie ponad dwustu pięćdziesięciu łaźni rytualnych na całym świecie – od Portugalii po Syberię i Chiny. Wiedza inżynieryjna pomaga mi znajdować praktyczne rozwiązania halachicznych problemów. To ważne, bo inni rabini nie potrafią przełożyć wiedzy religijnej na konkretne wskazówki budowlane. Byłem niedawno w Stambule. Kiedy przyjechałem, okazało się, że o konsultację poproszono już wcześniej kilku rabinów, jednak za każdym razem mówili tylko, czego nie można robić. Ja wytłumaczyłem, jak te błędy naprawić. Usłyszałem: wreszcie ktoś, kto wie, co mamy zrobić.
Czym wrocławska mykwa różni się od innych projektów, nad którymi rabin pracował?
To nie był mój pierwszy projekt renowacji istniejącej mykwy, jednak w tym przypadku głównym założeniem było to, aby pozostawić jak najwięcej oryginalnych elementów. Bardzo zależało na tym Annie Kościuk, architektce nadzorującej remont, i muszę przyznać, że na początku mieliśmy trochę nieporozumień. W końcu jednak udało się wypracować rozwiązanie możliwe do przyjęcia z punktu widzenia przepisów religijnych, a jednocześnie spełniające oczekiwania inwestorów i konserwatora zabytków.
Co okazało się najbardziej problematyczne?
Mykwa pierwotnie składała się z dwóch basenów i przypominającego kształtem studnię zbiornika na żywą wodę. Żeby spełnić wymogi koszerności, musielibyśmy pozbyć się oryginalnych kafli, którymi zbiornik jest wyłożony, bo musi on być całkowicie szczelny. Trzeba było więc wymyślić coś innego. Zbiornik pozostał nietknięty, jedynie wyczyszczono kafle, a nowy wybudowano obok. Początkowo sugerowałem, żeby powstał on częściowo w obrębie prawego basenu – mykwa byłaby wtedy tańsza w utrzymaniu, bo zmniejszyłaby się ilość potrzebnej do jej wypełnienia wody i zmalałyby koszty jej podgrzewania. Ostatecznie zdecydowaliśmy jednak, że zachowamy oryginalny obwód mykwy. To rozwiązanie wydaje się być optymalne pod względem estetyki.
W jednym z basenów oryginalne kafle zostały zastąpione nowymi.
Tylko basen po prawej stronie będzie koszerną mykwą. Musieliśmy pod niego zrobić nową, całkowicie szczelną betonową wylewkę i dopiero na nią położyć kafle. W pewnym momencie świeżo wylany beton trzeba było skuć i wylać jeszcze raz. To był chyba największy problem podczas prac remontowych, ale ostatecznie wszystko się udało. W basenie po lewej stronie zachowaliśmy natomiast większość oryginalnych kafli – nie będzie on używany do celów religijnych, więc nie musi być w stu procentach szczelny.
Czym różni się nowy zbiornik na żywą wodę od starego?
W odrestaurowanej mykwie zastosowaliśmy zupełnie inny system koszerowania wody. Każda mykwa, chyba że jest nią po prostu naturalny zbiornik wody (morze, rzeka, jezioro) musi posiadać rezerwuar na żywą wodę. Stary system był tzw. systemem kontaktu, po hebrajsku nazywa się on haszaka, od słowa neszika oznaczającego pocałunek. Dwa rodzaje wody spotykają się ze sobą i poprzez dotknięcie, pocałunek wody żywej ta zwykła staje się koszerna. Pomiędzy zbiornikiem wody żywej a basenem wypełnionym zwykłą wodą z wodociągu był więc przepływ – jego średnicę także dokładnie określają przepisy religijne. W Europie większość mykw zbudowana jest właśnie z wykorzystaniem systemu kontaktu. Żywa woda to albo deszczówka, albo woda gruntowa, do której trzeba się dokopać, czasami nawet 25 metrów w głąb ziemi – tak jest na przykład w historycznej mykwie w Pradze.
Czemu w takim razie służyły dwa baseny?
W starym systemie, jeśli mykwa wymagała czyszczenia, zatykano przepływ pomiędzy zbiornikiem na żywą wodę a basenem, a następnie wypompowywano z niego zawartość. Wydaje mi się, że dwa baseny służyły temu, żeby któryś z nich zawsze mógł funkcjonować. W dużych społecznościach, gdzie mykwę w ciągu jednego wieczoru odwiedza wiele kobiet – a tak musiało być w Breslau ponad sto lat temu – wodę wymienia się nawet codziennie.
Na czym zatem polega nowy system zastosowany we wrocławskiej mykwie?
To bardzo ciekawy przypadek, bo na bazie starego systemu kontaktowego zbudowaliśmy zupełnie inny. Nazywa się zrija, od hebrajskiego czasownika oznaczającego wianie zboża. Zwykłą wodę dolewa się do koszernej, znajdującej się w zbiorniku, i w ten sposób ona też staje się koszerna. Żywa woda będzie we Wrocławiu zbierana z dachu, instalacja jest już gotowa, ale rura nie jest jeszcze podłączona, zresztą i tak trzeba poczekać na deszcz. Kiedy zbiornik się napełni, będzie można ją odłączyć. Zwykła woda będzie natomiast przepływać specjalnym kanałem z wodociągu, mieszać się z wodą żywą i przepływać do właściwego basenu mykwy, w którym będą odbywać się rytualne zanurzenia.
Zbiornik na wodę żywą musi być wypełniony po sam brzeg?
Według przepisów religijnych wystarczy 750 litrów deszczówki. Nasz zbiornik wybudowany jest z małym zapasem, woda będzie musiała sięgnąć mniej więcej trzech czwartych jego wysokości. Warto dodać, że system nazywany zrija sprawia też, że woda w mykwie jest czystsza. Wystarczy zgromadzić 750 litrów deszczówki i dodawać do niej cały czas zwykłą wodę. W starym systemie deszczówka ze zbiornika nie była rozcieńczana, korzystano z tej samej wody cały czas, co na pewno było mniej higieniczne.
Stężenie wody koszernej w mykwie stanie się więc z czasem bardzo małe.
Jeśli na początku jest 750 litrów wody żywej, nic nie stoi na przeszkodzie, żeby dodawać do niej nieograniczone ilości wody z kranu.
To znaczy, że po zgromadzeniu wystarczającej ilości deszczówki rura, którą napłynie, może być odłączona i nigdy więcej nieużyta?
Teoretycznie tak, choć instalację powinno się zachować, na wypadek gdyby konieczne było powtórne napełnienie zbiornika, na przykład kiedy trzeba będzie go wyczyścić. Nie robi się tego jednak często. Byłem ostatnio w Kopenhadze, w tamtejszej mykwie zbiornik napełniono deszczówką piętnaście lat temu.
Deszczówka jednak spływa z dachu, a tam przecież są gołębie, spadają liście, powstają inne zanieczyszczenia.
Przed rozpoczęciem zbierania wody dach jest dokładnie czyszczony. Do wody dodawana jest też substancja, która sprawia, że jeśli jakieś zanieczyszczenia się do niej dostaną, opadną na dół.
Ale użycie filtrów jest zabronione?
Tak, ponieważ filtr jest rodzajem małego zbiornika, a woda żywa nie może zostać nigdzie zatrzymana. Musi wpłynąć bezpośrednio do rezerwuaru, w którym ma się ostatecznie znaleźć, bez napotykania po drodze żadnych przeszkód. Istnieją dziś co prawda koszerne filtry, jednak działają one na trochę innej zasadzie, bo nie wyrzucają wody na zewnątrz.
Jak w takim razie zapewnić odpowiednią higienę?
Używa się do tego substancji chlorującej. Nie jakiejkolwiek, bo nie może mieć ona właściwości barwiących. Woda musi mieć swój naturalny kolor, inaczej przestanie być koszerna. Natomiast bez problemu można tę wodę podgrzewać. W mykwie musi być ciepło, ładnie i czysto.
Jak będzie wyglądało czyszczenie wrocławskiej mykwy?
Wodę z prawego, koszernego basenu można przepompować do lewego, który jest pusty, i stamtąd spuścić do kanalizacji. Deszczówka dalej zostanie w swoim zbiorniku.
Co sprawdzał rabin na moment przed końcem prac?
Dwie ważne rzeczy. Pierwszą był stan dachu. Nie wystarczy upewnić się, że mykwa jest koszerna, bo czasami zebranie wody deszczowej sprawia najwięcej problemów. Woda musi spływać tylko dzięki sile grawitacji. Tu wodę z dachu odprowadzają dwie rury – jedna prowadzi do mykwy, druga do kanalizacji. Wodę można więc przekierować, ale zanim zacznie się ją zbierać do zbiornika, dach musi być czysty.
Drugą rzeczą, jaką sprawdziłem, był kanał, którym do zbiornika z żywą wodą będzie wpływać woda z wodociągu. Jego nawierzchnia musi przypominać naturalną ziemię. Tu będzie potrzebna mała poprawka, dodanie jeszcze kilku centymetrów cementu z piaskiem.
Ile razy musiał rabin przylecieć do Wrocławia, żeby doglądać prac?
W ciągu roku byłem tu tylko kilka razy, ale na bieżąco dostawałem zdjęcia i mogłem wszystko nadzorować. Dzisiaj jestem ostatni raz. Lubię przyjeżdżać, kiedy budowa jest w dziewięćdziesięciu procentach ukończona, bo jeśli coś poszło nie tak, jest jeszcze czas na naprawę. Tu jednak prawie wszystko było w porządku.
I na tym rola rabina się skończyła?
Napełnienie zbiornika deszczówką i podobne kwestie może nadzorować już wrocławski rabin. Zresztą David Basok nie tak dawno temu był jednym z moich studentów – co roku mam jeden lub dwa wykłady w seminarium, które przygotowuje rabinów do pracy w diasporze, i opowiadam im o funkcjonowaniu mykwy.
Co sądzi rabin o rozwiązaniu, jakie zastosowano we Wrocławiu – połączeniu koszernej mykwy z przestrzenią ekspozycyjną?
To nie stanowi problemu. Z mykwy korzysta się wieczorem, po zachodzie słońca, wtedy wystawa będzie już zamknięta. Problemem był natomiast dach wykonany z całkowicie transparentnych paneli, potrzebny do naturalnego doświetlenia sali. Czegoś takiego w mykwie nie może być. Ale i tu łatwo udało się znaleźć rozwiązanie – wkrótce zostaną zainstalowane sterowane pilotem rolety, które zasuwane będą na czas korzystania z mykwy.
Pamięta rabin większe wyzwania niż remont wrocławskiej mykwy?
W Moskwie musieliśmy się sporo nakombinować. Były tam dwie mykwy – męska i kobieca – wybudowane za czasów komunizmu. Odrestaurowaliśmy męską i chcieliśmy, żeby na czas renowacji swojej mykwy korzystały z niej kobiety. To był jednak środek zimy, nie mieliśmy jak napełnić zbiornika deszczówką. Uznaliśmy, że rozwiązaniem będzie stopienie lodu. Pierwszym problemem było znalezienie czystego – w samej Moskwie to niemożliwe, trzeba jechać za miasto, nad jezioro. Drugą kwestią było wniesienie brył lodu do mykwy. Nie można tego zrobić przy pomocy zwykłego wiadra, nie może mieć ono szczelnego dna, tylko raczej coś na kształt sita. Tu pojawił się kolejny problem – na dworze było minus 25 stopni, a wewnątrz ponad 20 na plusie. Jeśli po prostu wnosilibyśmy ten lód do środka, od razu zacząłby topnieć, co oznaczałoby, że wnosimy wodę. A to byłoby złamanie halachy, bo żywej wody nie można wnosić wiadrem, nie może ona wcześniej znaleźć się w żadnym innym zbiorniku. W końcu wykuliśmy więc dziurę w ścianie i prosto z ulicy wrzucaliśmy bryły lodu do mykwy.
Więcej o współczesnych mykwach można przeczytać w reportażu Mykwy polskie.