Od Statutu kaliskiego do wojny o cmentarz
W tym roku mija siedemnaście lat, od kiedy Związek Gmin Wyznaniowych Żydowskich w RP wystąpił do Komisji Regulacyjnej z wnioskiem o zwrot starego cmentarza żydowskiego w Kaliszu. Po latach rozmów władze miasta niespodziewanie odmówiły podpisania wypracowywanej przez długi czas ugody, tłumacząc, że cmentarza zwrócić nie mogą, bo sprzeciwiają się temu mieszkańcy, a Żydzi i tak nigdy nie przedstawili dokumentów potwierdzających prawo własności. Okazało się, że ponad 650 lat chowania zmarłych w jednym miejscu nie jest wystarczającym powodem do zwrotu jednego z najstarszych i najważniejszych cmentarzy żydowskich w Polsce.
Początki
„My, Przemysław II, z łaski Bożej książę Polski, pragniemy podać do wiadomości […], że Rupinjusz, syn Jaśka, i Żydzi kaliscy zawarli układ i stawiwszy się przed nami, zeznali z wolnej i nieprzymuszonej woli, że Rupinjusz zapisał swoją dziedziczną górę, położoną na granicy swego majątku dziedzicznego Podgórze, obok gruntów naszego dziedzictwa Mały Dobrzec, starszym Żydom kaliskim i całej ich społeczności na cmentarz dla nich, za cenę wiecznej opłaty 9 talentów pieprzu i 2 szafranu”.
To najstarszy, bo pochodzący z 1287 roku dokument, w którym Przemysław II potwierdza transakcję zakupu gruntu pod cmentarz żydowski w Kaliszu.
[Osiem wieków później prezydent Kalisza, nie rozumiejąc mechanizmów wczesnego feudalizmu, w którym nie dokonywano zakupu nieruchomości poprzez jednorazową zapłatę, będzie sugerował, że książę jedynie potwierdza dzierżawę, a nie własność terenu cmentarza.]
Przez stulecia
Pochówki na starym cmentarzu odbywały się przynajmniej od 1285 roku, dlatego dokument z 1287 roku był ważnym potwierdzeniem nienaruszalności miejsca, świętego dla wyznawców judaizmu. Dał on początek, nieprzerwanej aż do wybuchu II wojny światowej, historii pochówków żydowskich mieszkańców Kalisza. Grzebania zmarłych w tym miejscu nie zakończyło otwarcie w 1919 roku nowego cmentarza przy ulicy Podmiejskiej. Od nekropolii bierze się też nazwa dawnej wsi, a obecnie kaliskiego osiedla Czaszki.
W XVII wieku spoczął tam wybitny talmudysta Abraham Gombiner, autor komentarzy „Magen Awraham” do „Szulchan Aruch” – podstawowego współczesnego kodeksu prawa żydowskiego. I to prawdopodobnie grób rabina Gombinera sprawia, że zamieszaniu wokół starego cmentarza żydowskiego w Kaliszu z niedowierzaniem przygląda się żydowski świat.
Dewastacja
Nekropolia, na której pochowano tysiące kaliszan, była bodaj najpiękniejszym materialnym świadectwem wielowiekowej obecności Żydów w mieście, ich wkładu w rozwój Kalisza oraz wpływu na kształt kultury i religii żydowskiej.
Rolę tego miejsca po rozpoczęciu okupacji dostrzegli Niemcy. W początkowym okresie wojny, tuż po wywiezieniu większości kaliskich Żydów do Generalnego Gubernatorstwa w grudniu 1939 roku, rękoma angielskich jeńców wojennych usunięto z nekropolii liczące setki lat macewy. Znaczna ich część posłużyła do umocnienia skarpy Kanału Rypinkowskiego, innymi utwardzano kaliskie ulice.
Powroty
Kaliscy Żydzi, którym udało się przeżyć Zagładę, nie zabawili w mieście zbyt długo. W swoich wspomnieniach pisali: „Po powrocie do Kalisza pojedynczy człowiek nikogo z rodziny nie zastaje, ma wrażenie, że mieszka na cmentarzu, a na cmentarz zawsze szło się raz do roku. Ci ludzie pragną ciepła, serca i swego środowiska. Obie synagogi są zlikwidowane, stary cmentarz nie istnieje – zrównany jest z ziemią, a pomnikami obłożono brzegi rzeki Prosny, drugi cmentarz istnieje częściowo”.
Na początku lat powojennych – według relacji – z powodu antysemityzmu wobec wracających do swoich domów, większość Żydów opuściła Kalisz. A ci, którzy zostali, ostatecznie wyjechali po wydarzeniach ’68 roku.
Dzieje powojenne
Zniszczony cmentarz nie czekał długo na zainteresowanie miasta. W piśmie z 1949 roku Zarząd Miejski w Kaliszu wystąpił z wnioskiem do Wojewody Poznańskiego o wywłaszczenie cmentarza („stanowiącego własność byłej Wyznaniowej Gminy Żydowskiej w Kaliszu”), by zorganizować tam „publiczny zieleniec”. Według tego pisma istniała jeszcze wtedy księga wieczysta niezaprzeczalnie potwierdzająca, że cmentarz był własnością gminy żydowskiej. W późniejszych latach ślad po niej zaginął. W tym samym piśmie potwierdzono, że część cmentarza, choć bezsprzecznie stanowiła własność gminy żydowskiej, nigdy nie była uregulowana w księdze wieczystej. Wynikało to z tego, że cmentarz przez setki lat powiększano.
Zarząd Miejski w Kaliszu pisał: „Nieruchomość stanowiła do 1930 roku Cmentarz Żydowski […]. W czasie okupacji Niemcy zajęli cmentarz, znieśli ogrodzenie i nagrobki i na części cmentarza urządzona została kopalnia piasku dla potrzeb miasta.
Po odzyskaniu niepodległości Zarząd Miejski objął tę nieruchomość w posiadanie i gospodarzy dotychczas”.
[Grzegorz Sapiński, obecny prezydent Kalisza, komentując niedawno sprawę cmentarza, stwierdził, że oddanie go Żydom byłoby sprzeczne z linią polityczną, jaką od lat – z pominięciem dwunastu lat prezydentury swojego poprzednika – miasto reprezentuje w tej sprawie.]
Zabudowa cmentarza
Po uzyskaniu potrzebnych zgód, Kalisz przystąpił do zabudowywania cmentarza.
W latach 1950-1960 postawiono cztery bloki mieszkalne. W 1966 roku powstała szkoła z internatem dla niepełnosprawnej młodzieży. Później dobudowano boisko, tereny rekreacyjne i warsztaty pracy. Osobną część działki, należącą do województwa wielkopolskiego, zajęła stacja pogotowia ratunkowego.
Kaliskie zdziwienie
Kaliszanie do dziś dziwią się, że Żydzi podczas systematycznej zabudowy cmentarza w ogóle nie reagowali. Nie reagowali, ponieważ Związek Religijny Wyznania Mojżeszowego ustanowiono w PRL na podstawie ustawy o stowarzyszeniach i nie był on kontynuatorem przedwojennych Izraelickich Gmin Wyznaniowych. W świetle różnych dokumentów komunistycznego Urzędu do Spraw Wyznań, gminy żydowskie nie miały „sukcesji prawnej do majątku po byłych Izraelickich Gminach Wyznaniowych” i nie mogły ubiegać się o zwrot żadnego przedwojennego mienia żydowskiego.
[Zresztą, jeśli Żydzi mieli problemy z powrotami do swoich własnych domów, to raczej nie myśleli o odzyskiwaniu wspólnego mienia. Później, gdy po Marcu ’68 Żyd nie mógł już być Polakiem, ewentualny protest w sprawie cmentarza byłby co najmniej groteskowy.]
„Kalimet” kładzie Kalisz
Nie popisały się władze miasta, wydając w 1988 roku pozwolenie na budowę ciepłociągu do fabryki „Kalimet” przez „tereny rekreacyjne i sportowe” [czyli przez środek cmentarza]. Odkryte kości ponownie zwróciły uwagę wielu osób na tę nekropolię.
Do Kalisza przyjechali przedstawiciele Fundacji Rodziny Nissenbaumów, którzy doprowadzili do przerwania prac i poprowadzenia budowy ciepłociągu poza terenem cmentarza. Aby uratować sytuację [jak się okaże – nie ostatni raz], rząd przyznał dodatkowe pieniądze na zmianę projektu i przywrócenie cmentarzowi „funkcji boiska szkolnego”. Kategorycznie sprzeciwił się temu ówczesny Naczelny Rabin Polski Menachem Joskowicz.
[Miasto do dziś powołuje się na różne wypowiedzi członków i gości Fundacji Rodziny Nissenbaumów, która nigdy jednak nie była stroną w sporze, a jedynie kierowała się odruchem ratowania wiekowego cmentarza.]
W międzyczasie na teren cmentarza przywieziono ponad tysiąc macew, które zhańbili podczas wojny niemieccy okupanci. Oburzone miasto nie wie, co z nimi zrobić, prosi więc o pomoc ówczesnego szefa Urzędu Rady Ministrów i ten pozwala na ponowne wyniesienie macew z cmentarza. Ku zdziwieniu znacznej części mieszkańców i urzędników, wywołuje to „reperkusje” w prasie i padają oskarżenia o wywoływanie nastrojów antyżydowskich. [Czyżby dlatego, że ktoś ponownie wywozi macewy z cmentarza?]
W 1993 roku władze ówczesnego Związku Religijnego Wyznania Mojżeszowego uznały, że do sprawy będzie można powrócić dopiero po uporządkowaniu kwestii dotyczących mniejszości żydowskiej. Związek nie mógł być stroną w sprawie ewentualnego zwrotu cmentarza, gdyż nie istniały wtedy w Polsce odpowiednie przepisy prawa.
Restytucja
W 1997 roku weszła w życie długo oczekiwana przez społeczność żydowską „Ustawa o stosunku Państwa do gmin wyznaniowych żydowskich w Rzeczpospolitej Polskiej”. Cztery lata wcześniej zarejestrowano Związek Gmin Wyznaniowych Żydowskich w RP, który zwrócił się w 2000 roku do Komisji Regulacyjnej ds. Gmin Wyznaniowych Żydowskich o zwrot terenu starego cmentarza w Kaliszu.
Jego stan był kiepski. Poza wystającymi to tu, to tam kośćmi, po kirkucie nie było śladu – macewy znajdowały się na nowym cmentarzu, w nieznanych okolicznościach zaginęła księga wieczysta, a od zakończenia II wojny światowej miasto postawiło na tym terenie sporo budynków.
Ugoda
Trudną sytuację rozumiała Komisja Regulacyjna, która przez lata zachęcała strony do negocjacji. Rozumiał ją też Kalisz, na czele z ówczesnym prezydentem Januszem Pęcherzem, widząc z jednej strony zasadność starań o zwrot cmentarza, a z drugiej ogromne zaangażowanie w tę sprawę wielu środowisk z całego świata. Miasto, które nie chciało uchodzić za antysemickie, postanowiło zwrócić prawowitym właścicielom to, co do nich niegdyś należało. Zaproponowano więc bardzo śmiałe, choć satysfakcjonujące wszystkich zainteresowanych, rozwiązanie spornej kwestii.
W 2015 roku, po kilku latach prowadzonych rozmów, wypracowano ostateczną wersję ugody, na podstawie której znajdująca się na cmentarzu szkoła miała zostać przeniesiona (w większości za pieniądze niepochodzące z budżetu miasta) w nowe, lepsze miejsce, a internat i budynek, w którym mieszkają emerytowani nauczyciele, miały zostać wydzierżawione miastu na kolejnych kilkadziesiąt lat, a następnie rozebrane.
Związek Gmin odstąpił od roszczeń własnościowych na części cmentarza, na której stoją bloki mieszkalne, mając na uwadze dobro właścicieli lokali i polskie prawo, w myśl którego restytucja mienia nie może naruszać praw osób trzecich. W projekcie ugody zapisano jedynie, że każdy remont, który będzie wymagał ingerencji w grunt cmentarza, musi być nadzorowany przez Komisję Rabiniczną [która zabezpieczy kości pochowanych tam Żydów i ponownie je pogrzebie].
„Tereny zielone” oraz budynki szkolne (bez internatu) miały zostać przekazane Związkowi Gmin, który jednocześnie został zobligowany do stworzenia miejsca pamięci na terenie nekropolii.
W ten sposób wynegocjowano projekt porozumienia, które zadowalało obie strony i chroniło interesy wszystkich zainteresowanych. Żadna z osób trzecich nie traciłaby swojego majątku, a dzieci mogłyby uczyć się w nowej, lepszej szkole.
Realizacja
Przy zaangażowaniu wielu osób, w tym w dużej mierze Naczelnego Rabina Polski Michaela Schudricha, udało się pozyskać środki na przeniesienie szkoły z terenu cmentarza do nowego budynku. To, co jeszcze kilka lat wcześniej wydawało się nazbyt śmiałym marzeniem, stało się faktem. Budynki szkolne miały być rozebrane, Związek Gmin zawarł w tej sprawie umowę z wykonawcą i prowadził rozmowy odnośnie formy upamiętnienia cmentarza. Media, nie po raz pierwszy zresztą, wieszczyły koniec sprawy.
Aby jednak móc podpisać ugodę, prezydent Kalisza (w imieniu Skarbu Państwa) zobligowany został przez Komisję Regulacyjną do przeprowadzenia postępowania zasiedzeniowego i ponownego założenia księgi wieczystej, gdyż do tej pory cmentarz żydowski, na którym od wielu lat funkcjonowały obiekty szkolne, nie miał (według obecnie obowiązującego prawa) uregulowanego stanu prawnego – nie był zatem własnością ani miasta, ani Skarbu Państwa.
Zabrakło może dwóch, trzech miesięcy, aby doprowadzić tę sprawę do końca. I choć 1 kwietnia 2015 roku, już po wyborach samorządowych, na spotkaniu z nowym prezydentem Kalisza Grzegorzem Sapińskim zgodzono się co do ostatecznych warunków porozumienia, to chwilę później pisał on do Komisji Regulacyjnej: „Na skutek uzyskania przez Skarb Państwa tytułu własności do przedmiotowych działek [tj. cmentarza – przyp. red.] powstały po stronie części społeczności kaliskiej wątpliwości, co do zasadności zawarcia ugody”.
[W Kaliszu pomyślano, że skoro zgodnie z prawem zasądzono właściciela, to na tym należy poprzestać i, jak dawniej, gospodarzyć na tym terenie. Pominięto zatem fakt, że przeprowadzono postępowanie zasiedzeniowe po to, by oddać nieruchomość prawowitemu właścicielowi.]
Okazało się, że oddanie cmentarza godzi w interes społeczny Kalisza, a Żydzi nadal nie przedstawili dokumentów potwierdzających przedwojenne prawa własności do tego miejsca.
[Żydzi nie przedstawili ani zaginionej księgi wieczystej, ani dokumentów własności, o których już w 1949 roku władze Kalisza pisały, że nigdy nie powstały.]
Uzasadniając zerwanie porozumień, prezydent pisał: „Zainteresowanie sprawą cmentarza wykazują [oprócz mieszkańców tamtego terenu – przyp. red.] również organizacje i partie polityczne (Stowarzyszenie Kaliscy Patrioci, Kongres Nowej Prawicy, Solidarna Polska Kalisz oraz ONR Brygada Wielkopolska), które złożyły skargę i wnioski do Prezydenta Miasta Kalisza, aby wstrzymać jakiekolwiek działania w przedmiocie byłego cmentarza”.
[Skoro już tak wiele „organizacji i partii politycznych” złączyło siły, nie sposób było im odmówić.]
Kaliski geszeft
Część lokalnej prasy triumfowała, że miasto „choć raz zrobiło dzięki Żydom dobry interes”, bo zasiedzenie się udało, a cmentarza nikt ostatecznie oddać przecież nie zamierza. Pobrzmiewa w tej opinii podstawowe źródło kaliskiego geszeftu: przed Żydami trzeba Polskę chronić.
[Widocznie wielowiekowa obecność Żydów w Kaliszu musiała przynosić jak dotąd same straty dla miasta i w końcu udało się coś na nich ugrać.]
Początkowo obawiano się jeszcze, że zerwanie porozumień może spowodować konieczność zwrotu dotacji rządowej uzyskanej kilka lat wcześniej na przeniesienie szkoły, szybko jednak te obawy ucichły. Prezydent przywrócił politykę miasta na właściwe tory, po to zresztą został wybrany, by po trzech kadencjach Janusza Pęcherza miasto w końcu przestało błądzić i wróciło do poprzednich, porządnych tradycji.
Co dalej?
Taktyka nowych władz Kalisza jest dosyć prosta. Z jednej strony stoją na twardym stanowisku, aby nie oddawać cmentarza, z drugiej chcą jednak, aby decyzję w tej sprawie podjęła Komisja Regulacyjna, mając pełną świadomość, że w tym przypadku (zgodnie z prawem) orzeczenie może nie zostać uzgodnione. [Dlatego też Komisja latami czekała na dogadanie się stron.]
Aby jeszcze bardziej pomóc sprawie, władze Kalisza przy wsparciu lokalnych aktywistów i mediów próbują doprowadzić do przeniesienia na cmentarz innej szkoły, tym razem dla niesłyszących dzieci. I choć na obecnym etapie zgodnie z prawem nie można dokonywać takich ruchów, gdyż wobec nieruchomości toczy się postępowanie regulacyjne, miasto szuka różnych dróg, aby jak najszybciej budynek na Czaszkach został zagospodarowany na działalność edukacyjną, co w konsekwencji jeszcze bardziej skomplikuje negocjacje.
Co robi dobry prezydent?
W intencyjnej uchwale Rady Miejskiej Kalisza za przeniesieniem szkoły na cmentarz przeciwko głosował tylko jeden radny, Dariusz Grodziński. Mówił on: „Kiedy w złym stanie technicznym jest szkoła […], dobry prezydent buduje nową […], a burzy starą […]. Ale dobry prezydent, kiedy w złym stanie technicznym jest ośrodek szkolno-wychowawczy, na pewno nie przenosi go na nie swój cmentarz. Narażamy się na wielką stratę finansową, prawną i wizerunkową”. Jego głos był jednak odosobniony.
Napięcie rośnie. Kalisz obawia się, że każdy kolejny dzień naraża dzieci na śmierć, gdyż obecna siedziba szkoły jest w tak złym stanie technicznym, że w każdej chwili może runąć.
Początkowo kurator oświaty wydał odmowną decyzję w sprawie przeniesienia szkoły na cmentarz. Gdyby rzeczywiście zdrowie i życie dzieci było zagrożone, prawdopodobnie wydałby również decyzję o zamknięciu jej obecnej siedziby. Nieogrzewanego przez kilka lat budynku na cmentarzu, wbrew licznym zapowiedziom, nie będzie łatwo przywrócić do – i tak niezbyt dobrego – stanu sprzed wyprowadzki. Jednak to jest najmniejszym zmartwieniem władz Kalisza.
W sierpniu 2017 roku kurator oświaty wydał pozytywną decyzję i 28 września 2017 roku radni Kalisza niemal jednogłośnie przegłosowali uchwałę o przeniesieniu z dniem 31 sierpnia 2018 roku szkoły dla niesłyszących dzieci na teren cmentarza. Sprawa wróciła do punktu wyjścia.
Od strony prawnej
Choć strona żydowska przedstawiła wiele dowodów, w tym także urzędowych, na własność nekropolii, to po dziesiątkach lat niespełniania swojej pierwotnej funkcji cmentarz żydowski w Kaliszu zgodnie z prawem stracił funkcję miejsca pochówków i jest po prostu nieruchomością, na której stoją różne budynki. Na tej podstawie nie może on zostać w całości zwrócony prawowitym właścicielom.
Prawdopodobny scenariusz, jaki może przyjąć Komisja, to zwrot „terenów zielonych”, czyli dawnego boiska. W Kaliszu powiedzą, że tyle, ile mogli, wyrwali Żydom i niech już sobie upamiętniają ten swój cmentarz. Stracą na tym dzieci, bo przeprowadzone zostaną do obiektu, który może nie mieć ani boiska, ani żadnych terenów rekreacyjnych. Dla szkoły to raczej spore utrudnienie.
Z kolei dla strony żydowskiej sprawa zakończy się dopiero wtedy, gdy całość terenu cmentarza zostanie odpowiednio zabezpieczona przed ewentualną profanacją w przyszłości. Możliwy jest także scenariusz, że Związek Gmin nie otrzyma nawet boiska, a dzieci kopiące tam piłkę co jakiś czas będą znajdowały kości kaliskich Żydów.
Ciężko jednak wyobrazić sobie warunki podpisania nowej ugody, nawet takiej, w której „tereny zielone” miałyby stać się własnością Związku Gmin, skoro poprzednie porozumienie, nad którym pracowano latami, trafiło do kosza z dnia na dzień.
Miasto Statutu kaliskiego
Bolesław Pobożny, nadając 16 sierpnia 1264 roku Statut kaliski, położył prawne podwaliny pod funkcjonowanie społeczności żydowskiej w Polsce. Pisemna forma przywileju zapewniała trwałość nadanych praw i otwierała Żydom, początkowo tylko w Wielkopolsce, a później w całym kraju, drogę do bezpiecznego i stabilnego życia. Na początku 2013 roku, na moment przed 750. rocznicą powstania statutu, prezydent Janusz Pęcherz i ówczesny przewodniczący Rady Miejskiej Grzegorz Sapiński (obecny prezydent!) przyjęli w Kaliszu „gości z całego świata”, by wspólnie pochylić się nad wagą tego dokumentu i podziękować tym, którzy przyczyniają się do szerzenia dziedzictwa dwóch narodów. Honorowano m.in. Naczelnego Rabina Polski Michaela Schudricha, który znacznie przyczynił się do wypracowania ugody w sprawie cmentarza, przedstawicieli Związku Gmin Wyznaniowych Żydowskich, oraz lokalnych działaczy z Kalisza.
Podczas uroczystości Janusz Pęcherz mówił, że statut to wspólne dziedzictwo, kamień węgielny zgodnego współżycia, którego kaliszanie czują się spadkobiercami. W imię tego obowiązku pragną przekazywać następnym pokoleniom pamięć o swoich współbraciach Żydach. „Czynimy to w różny sposób, od wielu już lat. Można powiedzieć, że z dobrym skutkiem. W tym roku przekazany zostanie Związkowi Gmin Wyznaniowych Żydowskich w Polsce cmentarz, jedna z najstarszych nekropolii na naszych ziemiach, o ogromnym znaczeniu religijnym. Chcielibyśmy, a jest to nasze wspólne pragnienie, by cmentarz ten opowiadał o dziejach kaliskich i polskich Żydów, by był narracją piękną i wzruszającą”.
Kilka lat później cmentarz rzeczywiście opowiada o dziejach kaliszan – Polaków i Żydów, tyle że jest to zupełnie inna narracja i nie ma w niej miejsca na piękną historię Statutu kaliskiego. A to, co święte i ważne, być może stanie się elementem gry dzieci kopiących piłkę.