Moc pochwały [Komentarz do parszy Tazrija-Mecora]
Parsza tazrija-mecora – 21 kwietnia 2018/ 6 ijar 5778
Od czasu do czasu odwiedzają mnie pary planujące się pobrać. Zdarza się, że pytają, czy mam dla nich jakąś radę – chcą wiedzieć, jak zbudować silny związek. Podsuwam im wtedy drobną wskazówkę, której zastosowanie daje niemalże magiczny efekt.
Sugeruję, aby raz dziennie, zwykle pod koniec dnia, praktykowali pewien rytuał: muszą pochwalić się nawzajem za coś, co zrobili, nieważne jak drobna byłaby to rzecz. Może to być słowo, czyn lub gest dobroci, czułości, wspaniałomyślności albo troski. Pochwała powinna dotyczyć konkretnej rzeczy, nie może być zbyt ogólna. Musi być też autentyczna i płynąć z serca. Druga osoba musi zaś nauczyć się przyjmować pochwały.
Tylko tyle. Ważne natomiast, aby robić to każdego dnia, a nie tylko od czasu do czasu. Sam nauczyłem się tej praktyki w zaskakujących okolicznościach.
Pisałem wcześniej o niedawno zmarłej Lenie Rustin, która była jedną z najbardziej niesamowitych osób, jakie kiedykolwiek poznałem. Rustin była logopedką, specjalizującą się w leczeniu jąkania. Lena założyła ośrodek dla jąkających się dzieci w Londynie (Michael Palin Centre). Miała wyjątkowe podejście do swojej pracy. Większość terapeutów skupia się na różnych technikach mowy i oddechu, dostosowanych do konkretnych dzieci. Lena robiła coś więcej. Koncentrowała się na związkach między ludźmi i pracowała nie tylko z dziećmi (średnia wieku jej pacjentów wynosiła pięć lat), ale również z ich rodzicami.
Lena twierdziła, że leczenie jąkania to coś więcej niż tylko uczenie dzieci płynnego mówienia. Twierdziła, że należy całkowicie przekształcić środowisko rodzinne. Rodzina naturalnie dąży do równowagi – jeśli dziecko się jąka, jej członkowie się do tego przystosowują. Kiedy więc dziecko przestaje się jąkać, związki rodzinne muszą zostać przeorganizowane. Nie tylko dziecko musi się zmienić, ale i pozostali domownicy.
Jednak taka zmiana u podstaw nie jest łatwa. Zwykle zamykamy się w schematach zachowań, aż staną się wygodne jak wysiedziany fotel. Jak więc stworzyć w domu atmosferę, która zachęcać będzie domowników do zmiany, która nie będzie kojarzyła się z poczuciem zagrożenia? Lena odkryła, że rozwiązaniem są pochwały. Polecała rodzinom, z którymi pracowała, żeby każdy z jej członków codziennie zwrócił uwagę na coś, co inni robią dobrze i im o tym powiedział. Pochwała miała być szczegółowa, pozytywna i szczera. Każdy domownik, a szczególnie rodzice, musiał nauczyć się zarówno chwalić, jak i przyjmować dobre słowo.
Obserwując jej pracę, zdawałem sobie powoli sprawę, że Lena tworzyła w każdym domu atmosferę wzajemnego szacunku i nieustannej, pozytywnej motywacji. Wierzyła, że dzięki temu nie tylko jąkające się dziecko, ale wszyscy członkowie jego rodziny nabiorą pewności siebie. Wynikiem tego miało być stworzenie środowiska domowego, w którym nikt nie obawia się zmiany, a każdy jest w stanie wspierać innych w ich przeobrażeniach.
Utrwaliłem pracę Leny w filmie dokumentalnym o kondycji brytyjskiej rodziny, który kręciłem dla BBC. Przeprowadziłem też kilka wywiadów z rodzicami, z którymi współpracowała. Na pytanie, czy pomogła ich dzieciom, odpowiadali, że nie tylko dzieciom, ale także uratowała ich małżeństwa. To było niesamowite. Lena nie była przecież terapeutką małżeńską, ale zajmowała się logopedią. Jednak prosty rytuał, który proponowała rodzinie, okazał się mieć tak potężną moc, że jednym z jego pozytywnych efektów ubocznych było uzdrowienie relacji między rodzicami.
Opowiadam tę historię z dwóch powodów – pierwszy jest dość oczywisty, drugi mniej. Nie jest tajemnicą, że mędrców intrygował główny temat parszy Tazrija i Mecora – choroba skóry znana jako caraat. Zastanawiali się, dlaczego Tora aż tak długi fragment poświęca schorzeniu tego rodzaju? Nie jest to przecież książką medyczną, ale zapisem praw oraz kwestii moralności i duchowości.
Mędrcy twierdzili, że caraat jest karą za laszon ha-ra – nikczemną, nienawistną lub obraźliwą mowę. Za przykład podawali historię Miriam, która negatywnie wypowiadała się o swoim bracie, Mojżeszu, za co przez siedem dni cierpiała na caraat (Be-midbar 12). Zwrócili też uwagę na moment, w którym Mojżesz przy płonącym krzewie źle wypowiadał się o Izraelitach i jego rękę na moment pokrył caraat (Szemot 4:1-7).
Mędrcy wypowiadali się o laszon ha-ra bardziej radykalnie niż o jakimkolwiek innym wykroczeniu. Twierdzili, że posługiwanie się nim jest równe popełnieniu jednego z trzech kardynalnych grzechów: bałwochwalstwa, kazirodztwa i zabójstwa. Według nich ten grzech zabija aż trzy osoby: tę, która posługuje się laszon ha-ra; tę, o której się w ten sposób mówi; i tę, która się złej mowie przysłuchuje (Majmonides, Hilchot deot 7:3). Biorąc dodatkowo pod uwagę treść parszy Tazrija i Mecora, mędrcy twierdzili, że kara odpowiada wadze grzechu. Osoba, która stosuje laszon ha-ra, sieje niezgodę w grupie, staje się więc mecora (osobą dotkniętą przez caraat) i musi tymczasowo opuścić obóz (traktat Arachin 16b).
Do tej pory zasady są jasne: nie plotkuj (Wa-jikra 19:16); nie oczerniaj; nie mów źle o innych. Reguły etyki mowy są w judaizmie rygorystycznie i szczegółowo określone, ponieważ wierzy się, że „śmierć i życie są w mocy języka” (Ks. Przysłów 18:21). Judaizm jest raczej religią ucha i słowa, niż oka i obrazu. Bóg posłużył się słowami, aby stworzyć świat przyrody, a ludzie słowami mogą tworzyć lub niszczyć świat społeczny. Nie wyznajemy zasady „kije i kamienie mogą złamać mi golenie, ale słowa mnie nie zranią”. Przeciwnie – słowa mogą powodować uraz tak samo bolesny jak ten fizyczny. Być może ranią nawet bardziej.
Zasada chwalenia drugiej osoby, do której stosowania zachęcała Lena Rustin, jest więc przeciwieństwem laszon ha-ra. Jest to laszon ha-tow – dobra, pozytywna, mobilizująca mowa. Majmonides twierdził, że chwalenie innych jest częściowym spełnieniem przykazania „kochaj sąsiada swego jak samego siebie”[1]. Nie mamy co do tego wątpliwości.
Sięgając jednak głębiej, odkryjemy powód, dla którego trudno jest wyleczyć ludzi z laszon ha-ra, a jeszcze trudniej z plotkowania w ogóle. Amerykański socjolog Samuel Heilman jest autorem książki Synagogue Life, która wnikliwie opisuje życie żydowskiej wspólnoty nurtu nowoczesnej ortodoksji, której przez kilka lat był członkiem[2]. Heilman poświęca cały długi rozdział plotkowaniu, które było niemal nieodłączną częścią życia synagogi. Jak twierdzi, przekazywanie i słuchanie plotek w różnym stopniu definiowało członków wspólnoty. Odżegnywanie się od plotkowania równało się z wykluczeniem z niej.
Plotka, pisze Heilman, jest częścią „ścisłego systemu obowiązkowej wymiany”. Osoba, która gardzi wieścią gminną, odmawiając bycia zarówno je dawcą jak i odbiorcą, w najlepszym wypadku ryzykuje stygmatyzacją, a w najgorszym wyłącza się z fundamentalnej aktywności kolektywnego i towarzyskiego życia. W skrócie – plotka żywi wspólnotę.
Zapewne nie tylko Heilman, ale każdy dorosły członek tamtej gminy wiedział doskonale, że Tora zakazuje plotkowania, i że laszon ha-ra jest jednym z najcięższych grzechów. Wiedzieli również, jakie szkody może spowodować osoba, która rozpowszechnia więcej plotek niż do niej samej dociera. Taka osoba miała nawet swoje jidyszowe określenie – jenta. Mimo to, jak pisze Heilman, znacząca część wspólnoty synagogalnej tworzyła machinę kreowania i rozprowadzania plotek.
Książka Heilmana wydana została dwadzieścia lat przed ukazaniem się pozycji oksfordzkiego antropologa Robina Dunbara Pchły plotki a ewolucja języka[3]. Dunbar uważa, że grupy spajały się, poświęcając sporo czasu na budowanie związków i sojuszy. Ssakom naczelnym (wyłączając ludzi) pomagają w tym głaskanie i aktywności związane z utrzymaniem higieny ciała (stąd angielskie powiedzenie „ty podrapiesz moje plecy, ja podrapię twoje”). Te praktyki są jednak bardzo czasochłonne i ograniczają wielkość grupy.
Ludzie wykształcili język jako najefektywniejszą formę troski. Głaskać można jednocześnie tylko jedną osobę, podczas gdy rozmawiać można z kilkoma. Szczególną formą języka, jak pisze Dunbar, jest plotka, która pozwala zdecydować komu można zaufać, a komu nie. Plotkowanie nie jest więc tylko jedną z wielu form użycia języka, ale najbardziej z nich wszystkich pierwotną oraz głównym powodem, dla którego ludzie w ogóle wykształcili język. Relacja z życia synagogalnego Heilmana idealnie wpasowuje się w ten schemat. Plotka tworzy wspólnotę, która bez niej nie mogłaby zaistnieć.
To tłumaczy, dlaczego o zakazie plotkowania i stosowania laszon ha-ra znacznie częściej mówi się w kontekście łamania prawa, a nie jego przestrzegania. „Zła mowa” jest tak powszechnym zjawiskiem, że jeden z gigantów nowoczesnej społeczności żydowskiej, rabin Israel Meir ha-Kohen (Hafec Chaim), poświęcił większość swojego życia na zwalczanie jej. Nie wyeliminował jednak tego zjawiska, jak wie z doświadczenia każdy, kto kiedykolwiek był częścią jakiejkolwiek grupy. Mimo świadomości, że plotka jest zła, nie jesteśmy w stanie się jej oprzeć.
Dlatego też uznałem pracę Leny Rustin za niezwykle istotną również dla strefy duchowej. Mimo że jej działalność nie miała nic wspólnego ze zwalczaniem zwyczaju plotkowania, Lena, nawet o tym nie wiedząc, znalazła najskuteczniejszy w historii sposób na przezwyciężenie laszon ha-ra. Próbowała wykształcić w ludziach nawyk mówienia pozytywnie o drugim człowieku. Uczyła, aby chwalić innych codziennie, szczegółowo i szczerze. Każdy, kto przez dłuższy czas będzie się stosował do zaleceń Leny, wyleczy się z laszon ha-ra. Nie znam lepszego lekarstwa na złą mowę.
Ponadto wymyślona przez nią technika zmienia związki międzyludzkie, a nawet ratuje małżeństwa. Leczy również rany zadane przez laszon ha-ra w przeszłości. Nikczemna mowa niszczy związki, dobre słowo je uzdrawia. Technika Leny skutkuje nie tylko w małżeństwie i rodzinie, ale również we wspólnotach, organizacjach i biznesie. Pamiętajmy więc, aby w każdym związku, na którym nam zależy, stosować codzienne pochwały. Zauważanie i docenianie dobra w ludziach czyni ich jeszcze lepszymi, sprawia, że sami jesteśmy lepsi i umacnia więzi między nami. To doprawdy idea, która może zmienić nasze życie.
[1] Majmonides, Hilchot deot 6:3. W innym artykule pisałem o problematycznym fragmencie traktatu Arachin 16a, który mówi, że nie powinno się chwalić innych, ponieważ może to prowadzić do niezgody. Inaczej na ten temat pisali Raszi i Rambam, o czym przeczytać można w Covenant and Conversation, Leviticus: The Book of Holiness, Maggid, 2015, 223-227.
[2] Samuel Heilman, Synagogue Life: a study in symbolic interaction, University of Chicago Press, 1976, 151–192.
[3] Robin Dunbar, Pchły plotki a ewolucja języka. Dlaczego człowiek zaczął mówić?, Copernicus Center Press, Kraków 2017.
Tłumaczenie: Jolanta Różyło © CHIDUSZ 2018