Czego nie mogliśmy wykrzyczeć światu. Spacer po wystawie stałej w ŻIH-u

Najważniejszym punktem wieloletniego projektu upamiętniającego Archiwum Getta Warszawskiego było otwarcie wystawy stałej w ŻIH-u, na której po raz pierwszy pokazano oryginalne dokumenty tworzone przez konspiracyjną grupę Ringelbluma.

 

Budynek jako eksponat

Zwiedzanie wystawy rozpoczyna się w holu na parterze. Na oryginalnej, przedwojennej posadzce zachowały się ślady pożaru z 16 maja 1943 roku, który wybuchł po wysadzeniu przez Niemców stojącej obok Wielkiej Synagogi. Przedwojenna Centralna Biblioteka Judaistyczna, w której obecnie mieści się Żydowski Instytut Historyczny, w trakcie wojny była siedzibą Żydowskiej Samopomocy Społecznej. Jeden z pracowników socjalnych w getcie, historyk Emanuel Ringelblum, od jesieni 1940 roku tworzy konspiracyjną siatkę archiwistów, spotykających się w budynku Samopomocy w sobotnie popołudnia, by gromadzić i opracowywać dokumenty dotyczące Zagłady. Grupa zostaje nazwana Oneg Szabat, co po hebrajsku oznacza radość szabatu, raczej nie tylko dlatego, że spotkania odbywają się w soboty.

 

Czego nie mogliśmy wykrzyczeć światu

Tablica z tytułem „Czego nie mogliśmy wykrzyczeć światu”, umieszczona nad schodami prowadzącymi na wystawę, to słowa 19-letniego Dawida Grabera, biorącego udział w ukryciu pierwszej części Archiwum. Pisał on: „To, czego nie mogliśmy wykrzyczeć przed światem, zakopaliśmy w ziemi”. Chowając skrzynie i bańki z dokumentami, miał nadzieję, że przyszłe pokolenia będą wspominać cierpienia Żydów, ale uznają też dokonania archiwistów, którzy „mieli odwagę wykonywać taką robotę”. Ścianę wokół tablicy pokrywają odłamki cegieł, podobne do tych, które znajdują się w centrum wystawy na pierwszym piętrze. W założeniu twórców symbolizują one z jednej strony piwnice, w których ukryte było Archiwum, z drugiej zaś – mur getta.

 

Dwa stoły

Wystawa mieści się w jednej sali na pierwszym piętrze budynku i składa się zasadniczo z sześciu elementów. Pierwszy z nich, tuż obok schodów, to dwa stoły, za nimi znajduje się centralna część ekspozycji, widoczna na zdjęciu powyżej.

 

Pierwszy stół

Na blacie pierwszego z nich umieszczono dwa kalendaria wydarzeń. Górne to istotniejsze wydarzenia z czasu drugiej wojny światowej, ze szczególnym uwzględnieniem kolejnych etapów Zagłady (od wybuchu wojny, przez tworzenie gett i obozów, po wkroczenie Armii Czerwonej do Warszawy). Hasła są krótkie i szkicują kontekst historyczny dla drugiej osi wydarzeń (a zarazem i dla całej ekspozycji), czyli dla historii powstawania Archiwum Getta Warszawskiego.

W krótkich notatkach czytamy o twórcach Archiwum, działaniach i publikacjach Oneg Szabat, zawierających pierwsze informacje o mordach na ludności żydowskiej. Pojawia się tam przejmująca notatka Ringelbluma, który, po wyemitowaniu audycji w BBC na temat masowego zabijania Żydów, stwierdza, że grupa Oneg Szabat wypełniła posłannictwo historyczne, alarmując świat o Zagładzie, i że „może uratowała setki tysięcy Żydów”. O prezentowanych tu faktach usłyszymy jeszcze raz na końcu wystawy, w miejscu, gdzie znajdują się oryginalne dokumenty.

 

Drugi stół

Wokół drugiego, znajdującego się po przeciwnej stronie, drewnianego stołu, symbolicznie zasiada trzydziestu sześciu twórców Archiwum. Z wysuwanych tablic dowiadujemy się, kim byli, co robili w pracach nad Archiwum oraz kiedy i w jaki sposób zginęli. Tablic jest ponad sto (dla każdej osoby przewidziano trzy), więc wysunięcie ich zajmuje sporo czasu.

oneg-szbat-czego-nie-moglismy-wykrzyczec-swiatu-emanuel-ringelblum-zydowski-instytut-historyczny-wystawa-stala-getto-warszawskie-chidusz

Na blacie stołu umieszczone są informacje o różnorodności grupy Oneg Szabat, na którą składali się przedstawiciele wielu środowisk i partii politycznych, piszący w różnych językach, jednak – wedle cytowanych słów Ringelbluma – przepojonych jedną ideą, dla której gotowi byli ponieść najwyższą ofiarę w służbie społeczeństwu. Ich działaniu przyświecała chęć opowiedzenia historii jak największej liczby Żydów „w jak najprostszy sposób, jak najwierniej”.

 

Piwnica

Wchodząc do głównej części sali, po lewej stronie mijamy tytułowe słowa z testamentu Grabera, z których przebija obawa, czy uda się zakopać w ziemi to, „czego nie mogliśmy wykrzyczeć światu”.

Środkiem sali biegnie korytarz imitujący piwnicę. Na jego końcu znajduje się oryginalna bańka, w której przez siedem lat ukryta była druga część Archiwum. To centralne miejsce wystawy, otoczone wysokim, ceglanym murem, który swoją surowością ma symbolizować nie tylko piwnicę, ale getto w ogóle, czyli przestrzeń, w której powstawało Archiwum. Korytarz/piwnica, który dzieli wewnętrzną salę na dwie części, jest estetycznie nienaganny. Twórcy nie stylizują jej na starą, brudną piwnicę, eksponując tym samym to, co prawdziwe i ważne, czyli bańkę.

 

Jeszcze raz o twórcach

Po lewej stronie znajduje się instalacja z drewnianych pali, dedykowana osobom związanym z Oneg Szabat. Na kilkudziesięciu z nich umieszczono czytniki z biogramami współpracowników Ringelbluma, których krótsze wersje mogliśmy przeczytać przy drugim ze stołów. Całość w zamyśle twórców ma przywodzić na myśl zniszczone getto, pejzaż po jego likwidacji, wprowadzić element niepokoju i chaosu. Wizualnie instalacja jest bez zarzutu. Można jednak zastanowić się, czy na tak małej przestrzeni należy poświęcać biogramom twórców Archiwum dwie części sali, czyli około połowę przestrzeni wystawienniczej? Pytanie tym bardziej zasadne, że na każdym z czytników umieszczono wszystkie biografie. Można by je wmontować w stół, aby nie otwierać ponad stu szuflad, a przy tym zaoszczędzić sporo przestrzeni.

 

Ostatnie słowa

Obok drewnianej instalacji znajduje się gablota z czterema oryginalnymi fragmentami testamentów tych, którzy finalnie porządkowali i ukrywali Archiwum. Latem 1942 roku, na moment przed zamknięciem skrzynek z dokumentami, Dawid Gruber, Nachum Grzywacz, Izrael Lichtensztajn i jego żona, malarka Gela Seksztajn, włożyli do nich swoje ostatnie słowa. „Kiedy piszę ten list, siedzę w pracy, jest 30 lipca 1942, 6 wieczorem. […] Nie znam mojego losu. Nie wiem, czy będę mógł wam opowiedzieć, co się stało dalej. Pamiętajcie: nazywam się Nachum Grzywacz”. „Muszę zginąć, ale swoje zrobiłam – pisała Gela Seksztajn. – Chciałabym, aby przetrwała pamięć o moich obrazach. Żegnajcie, moi koledzy i przyjaciele, żegnaj, żydowski narodzie”. Obok tekstu – narysowana kredką na papierze „Śpiąca dziewczynka” Geli Seksztajn. Po 75 latach wróciła pamięć o jej obrazach.

 

Widok z góry

Do prawej części sali można przejść po metalowej kładce, która prowadzi wzdłuż muru piwnicy. Na jej początku są dwa cytaty. Pierwszy z nich to słowa Abrahama Lewina, który wyraża wolę twórców Archiwum: „Chcemy, aby nasze cierpienie, te bóle porodowe Mesjasza, zostały opisane ku pamięci przyszłych pokoleń i dla całego świata”. Drugi to fragment przejmującej narracji Gustawy Jareckiej „Ostatnim etapem przesiedlenia jest śmierć” (wydanej drukiem przy okazji otwarcia wystawy), w którym autorka opisuje rozpacz ginącego narodu w momencie wielkiej akcji likwidacyjnej – „Mamy na szyjach pętle, kiedy ucisk ustępuje na chwilę, wydobywa się krzyk”. To lektura absolutnie obowiązkowa, skan dokumentu dostępny jest w całości na stronach internetowych Instytutu.

oneg-szbat-czego-nie-moglismy-wykrzyczec-swiatu-emanuel-ringelblum-zydowski-instytut-historyczny-wystawa-stala-getto-warszawskie-03

Powojenna historia Archiwum

Idąc kładką, oglądamy cztery krótkie filmy o historii odnalezienia, wydobycia i zabezpieczenia blisko trzydziestu tysięcy dokumentów, składających się na dwie (spośród trzech) odnalezionych części Archiwum. Kładką przechodzimy więc od opowieści o twórcach Archiwum i jego odnalezieniu, do prawej części sali, gdzie znajduje się to, co najważniejsze, czyli oryginalne dokumenty, po raz pierwszy prezentowane szerokiej publiczności.

oneg-szbat-czego-nie-moglismy-wykrzyczec-swiatu-emanuel-ringelblum-zydowski-instytut-historyczny-wystawa-stala-getto-warszawskie-04

Jak najprościej

Przy tworzeniu wystawy chciano posłużyć się możliwie najmniej skomplikowanymi środkami, by kontynuować w ten sposób ideę Ringelbluma (zapisaną na drugim stole), który chciał, aby dla zobrazowania tragedii polskich Żydów szukać form najprostszych. Dzięki temu uniknięto przeładowania ekspozycji multimediami, które, jak boleśnie odczuwają to obecnie muzea na całym świecie, szybko się dezaktualizują i stają się nieatrakcyjne. Wystawa w założeniu (i w realizacji) skupia się na czystym dokumencie. To zabieg słuszny, bo najnowocześniejsze multimedia są bardzo drogie, a szkoda byłoby zapchać ŻIH kiepskimi animacjami i tanimi monitorami.

 

Przede wszystkim dokumenty

Dlatego też na ostatnią część wystawy składa się kilka prostych gablot, w których umieszczono wybrane dokumenty Archiwum. Jak pisał Paweł Śpiewak, kurator wystawy i dyrektor ŻIH-u, „całość uderza swoim minimalizmem, oszczędnością środków i wyciszoną kolorystyką: szarość, czerń i biel”.

oneg-szbat-czego-nie-moglismy-wykrzyczec-swiatu-emanuel-ringelblum-zydowski-instytut-historyczny-wystawa-stala-getto-warszawskie-02

Wśród prezentowanych dokumentów jest list, który dotarł do Oneg Szabat od rabina Szulmana na temat uśmiercania Żydów w Chełmnie nad Nerem, datowany na 21 stycznia 1942 roku. Dopełnia go fragment relacji Szlamy Ber Winera, który po ucieczce z Chełmna mówił: „Podczas obiadu doszła do mnie smutna wiadomość, że moi kochani rodzice i mój brat leżą już w grobie. O pierwszej byliśmy znów przy robocie. Starałem się podejść bliżej do zmarłych, by po raz ostatni zobaczyć moich najbliższych”.

 

Jako pierwsi

Dalej znajdują się relacje z deportacji w Lublinie, pierwsze dokumenty informujące o obozie w Sobiborze, fragment pierwszego biuletynu prasowego Oneg Szabat czy zapis radiowej audycji z BBC wraz z przejmującą notatką Ringelbluma o „wypełnieniu misji”, wspomnianą przy pierwszym stole. Z tych dokumentów przebija fakt, że to właśnie grupa Oneg Szabat otrzymywała od naocznych świadków pierwsze informacje o Zagładzie.

 

Od modlitwy po pocztówkę

Do ekspozycji wybrano materiał ukazujący zróżnicowanie Archiwum. Obok fragmentu dziennika Abrahama Lewina o deportacjach z getta warszawskiego, znajdziemy wspomnianą wcześniej relację Gustawy Jareckiej „Ostatnim etapem przesiedlenia jest śmierć”, statystykę zamordowanych w czasie wielkiej akcji likwidacyjnej getta, czy „Specjalną modlitwę postną na obecne czasy”, ułożoną przez rabinów w getcie warszawskim w grudniu 1942 roku. Uwagę przykuwa kartka pocztowa wyrzucona z pociągu do Auschwitz, adresowana do rodziny w warszawskim getcie: „Dziś wyruszyliśmy z Płońska, cała nasza rodzina i wszystkie Żydy wyjechali. Bądź przytomna, bo jedziemy na wesele. Do widzenia, Dawid”.

 

O getcie w getcie

Wystawa skupia się przede wszystkim na dwóch elementach. Ukazuje twórców Archiwum, wypełniając tym samym ich ostatnią wolę, by ich nazwiska nie zostały zapomniane, oraz prezentuje ich pracę, pokazując szereg oryginalnych dokumentów, które z biegiem czasu mają być wymieniane na inne.

Żydowski Instytut Historyczny, jako depozytariusz Archiwum Ringelbluma, wypełnił tym samym kolejny element testamentu grupy Oneg Szabat i trzeba oddać zespołowi pod kierownictwem Pawła Śpiewaka, że zrobił to dobrze.

 

Onegszabat.org

Wraz z wystawą uruchomiono stronę onegszabat.org, którą można nazwać internetową wersją wystawy stałej. Znajdują się na niej skany dokumentów archiwum, losy jego twórców, informacje o odnalezieniu i zabezpieczaniu zbiorów. Strona, podobnie jak wystawa, jest stosunkowo niewielka, dzięki czemu łatwo można zapoznać się z opowieścią o Archiwum Ringelbluma.