Ukryte wołanie Boga [Purim]
Purim – 1 MARCA 2018/14 adar 5778
W rozdziale trzydziestym dziewiątym traktatu Chulin w Gemarze zapisana została osobliwa dyskusja chazal (hebr. akronim chachamejnu zichronam liwracha) ‒ naszych mędrców błogosławionej pamięci. Próbują oni odpowiedzieć na pytanie: „Ester min ha-Tora minajin?”, które możemy odczytać jako: „Gdzie w Torze znajdujemy wzmiankę o Księdze Estery?”. Księdze, która jako ostatnia została uznana za kanoniczną część Tanachu. Gemara odpowiada: „We-anochi hester astir panaj” ‒ „I skryję oblicze Moje przed nimi” (Dwarim 31:17,18). Hester panim, przestroga przed tym, że Wiekuisty pewnego dnia odwróci od nas twarz, zawsze przerażała, bo sugerowała, że Bóg miałby przestać się z nami komunikować.
Hester panim jest więc według mędrców uprawomocnieniem kanoniczności Księgi Estery, która, obok Pieśni nad pieśniami, jako jedyna w Tanachu nie wymienia imienia Boga. O ile jednak Pieśń nad pieśniami opowiada o wielkiej miłości Boga do ludzi, Księga Estery jest pełnym grozy opisem momentu, w którym podjęto decyzję, „aby wytępiono, wymordowano i zgładzono wszystkich judejczyków, zarówno młodych jak i starych, dzieci i kobiety jednego dnia” (Ks. Estery 3:13). W tym fragmencie zostaje wydany pierwszy nakaz przeprowadzenia eksterminacji Żydów. Purim jako jedyne z żydowskich świąt w całości dotyczy galutu, żydowskiej diaspory. Wszystkie inne mówią o wydarzeniach, które miały miejsce albo w czasie wędrówki do ziemi Izraela, albo w samym Izraelu. Tylko wydarzenia, które upamiętnia Purim, rozgrywają się poza Izraelem, w miejscu hester panim, gdzie obecność Boga trudno odczuć.
Księga Estery pochodzi ze świata niemalże świeckiego, w którego historii trudno jest nam dostrzec obecność Boga, choć usilnie staramy się go tam znaleźć. Jest w niej jednak jeden wers, który zawsze robi na mnie ogromne wrażenie, ponieważ jest najważniejszym w całej tradycji judaizmu komunikatem, że Bóg o nas nie zapomniał.
Pod koniec czwartego rozdziału Estera opowiada Mordechajowi o problemach, które może napotkać, próbując wstawić się za Żydami u króla Achaszwerosza. Mordechaj odpowiada słynnymi słowami: „Bo jeślibyś rzeczywiście w czasie tym milczeć chciała tedy nadejdzie judajczykom wyzwolenie i ocalenie zkąd inąd […] A któż wie, czyś nie gwoli temu właśnie czasowi królestwa dostąpiła!” (4:14).
Jest to dla mnie oczywistym przykładem haszgacha pratit – Bożej Opatrzności, której powinniśmy być świadomi, gdziekolwiek jesteśmy; zawsze zastanawiać się, dlaczego Bóg sprawił, że znaleźliśmy się w określonym miejscu, w określonym czasie, posiadając określone umiejętności i będąc narażonymi na określone niebezpieczeństwa. Wiara w haszgacha pratit pozwala nam mieć pewność, że Bóg jest zawsze z nami i że to, co robimy, i gdzie się znajdujemy, jest częścią Jego planu. Nawet tam, gdzie wydaje nam się, że Bóg jest nieobecny, jeśli bardzo chcemy, możemy usłyszeć, jak zwraca się do nas bezpośrednio słowami: „U-mi jodea im-leet kazot higaat lamalchut” ‒ „czy nie znalazłeś się w tym miejscu i czasie właśnie po to, aby podjąć próbę?”.
To zdanie oddaje również sens pierwszego słowa i zarazem tytułu trzeciej księgi Tory: „Wa-jikra” – „I wezwawszy”. Odczytując je ze zwoju Tory, zauważamy, że ostatnia litera słowa, alef, jest mniejsza niż pozostałe. W swoim komentarzu Raszi tłumaczy różnicę między frazami „Wa-jikra el-Mosze” ‒ „I wezwawszy Mojżesza”, i „Wa-jikar el-Bilam” ‒ „I zjawił się [Bóg] na spotkanie Bileama”. W języku hebrajskim, jak mówi Raszi, są dwa słowa, które brzmią tak samo, jednak ich znaczenie jest zupełnie inne, a nawet przeciwstawne, jak mikra i mikre. Mikre opisuje dzieło przypadku, wydarzenie, na które Boża Opatrzność nie miała wpływu. Mikra używane jest do określania Boskiego powołania do wykonania konkretnego zadania, przydzielonego konkretnej osobie.
Skąd więc na końcu słowa mniejszy alef – litera, która w hebrajskim jest bezdźwięczna? Jest to lekcja, że czasami trudno jest usłyszeć głos Boga, Jego wołanie może być nawet głuche. Tego rodzaju wezwanie po hebrajsku określane jest frazą kol demama daka ‒ głos, który da się usłyszeć tylko wtedy, kiedy naprawdę słuchamy. Nawet w miejscu hester panim Bóg wzywa nas do działania.
Jedną ze szczególnie ważnych dla mnie postaci jest Viktor Frankl, o którym często piszę. Frankl był psychoterapeutą wykładającym na Uniwersytecie Wiedeńskim, w czasie wojny deportowanym do Auschwitz. W całej żydowskiej historii nie ma straszniejszego momentu hester panim niż Zagłada. A jednak Frankl, będąc człowiekiem wiary, zdołał usłyszeć głos Boga, który kazał mu działać nawet u wrót piekła, jakim był obóz koncentracyjny. Zadając sobie pytanie: „Czego Bóg oczekuje ode mnie, psychoterapeuty, w Auschwitz?”, zrozumiał, że wolą Boga jest, aby udzielił wsparcia innym więźniom, podtrzymując w nich wolę życia, bez której niemożliwym było przetrwać. Frankl rozmawiał z więźniami, którzy według niego byli na granicy załamania, i przydzielał każdemu życiowy cel, który mieliby wypełnić w przyszłości. Ta ponownie odnaleziona celowość pomogła wielu mężczyznom, kobietom i dzieciom przetrwać, doczekać wyzwolenia i rozpocząć nowe życie po Auschwitz, realizując wybrany cel. Viktor Frankl, nawet w obozie, zdołał usłyszeć Boskie „wa-jikra” zakończone małym alefem.
Inna historia mówi o losach Eddiego Jacobsona, prostego nowojorskiego Żyda z Lower East Side. Będąc dzieckiem, Eddie wraz z rodzicami przeniósł się do Kansas City, gdzie poznał chłopca w swoim wieku, z którym wkrótce się zaprzyjaźnił. Kiedy obaj dorośli, razem służyli w wojsku podczas I wojny światowej i wtedy też zdecydowali, że kiedy wojna się skończy, wspólnie otworzą sklep. Tak też zrobili. Okazało się jednak, że ich biznes odzieżowy nie spełnił pokładanych w nim nadziei i drogi przyjaciół rozeszły się. Eddie Jacobson znalazł pracę jako objazdowy sprzedawca ubrań, a jego przyjaciel, Harry S. Truman, wybrał nieco inną drogę, która zaprowadziła go na stanowisko prezydenta Stanów Zjednoczonych.
W latach 1947‒48 międzynarodowa społeczność żydowska potrzebowała wsparcia Stanów Zjednoczonych, aby uprawomocnić ogłoszenie i uznanie powstania Państwa Izrael. Departament Stanu był temu przeciwny i odradzał prezydentowi udzielenia poparcia dla powstania państwa żydowskiego. Żydzi z całego świata i wiele organizacji żydowskich próbowali za wszelką cenę spotkać się z prezydentem w Białym Domu, ale wszystkie próby kończyły się fiaskiem. Spotkania odmówiono nawet Chaimowi Weizmannowi, przewodniczącemu ruchu syjonistycznego, który miał w przyszłości zostać pierwszym prezydentem Izraela.
Kiedy czas zaczynał naglić, ktoś przypomniał sobie o Eddiem Jacobsonie, przyjacielu Trumana z dzieciństwa. Udało się z nim skontaktować i namówić, żeby spróbował spotkać się z prezydentem i przekonać go do podjęcia Weizmanna w Białym Domu. Eddie zadzwonił do prezydenta i powiedział, że musi koniecznie się z nim zobaczyć. Doradcy Trumana próbowali nie dopuścić do tego spotkania, ale sam prezydent wiedział, że musi spotkać się z Eddiem – swoim przyjacielem z dzieciństwa, kumplem z wojska i wspólnikiem w biznesie. Jak mógłby mu odmówić?
Kiedy Eddie przybył do Białego Domu, Truman zastrzegł, że mogą rozmawiać o wszystkim oprócz sytuacji Izraela. Eddie zgodził się, po czym – stojąc naprzeciwko prezydenta w Gabinecie Owalnym – zaczął płakać. „Dlaczego płaczesz, Eddie?” – zapytał Truman. Eddie wskazał na marmurową rzeźbę stojącą w gabinecie i zapytał: „Kim jest ten człowiek, Harry?”. „To mój bohater, Andrew Jackson” – powiedział prezydent. „Naprawdę podziwiasz tego człowieka i uważasz, że miał na ciebie duży wpływ?”. „Tak” – odpowiedział Truman. „Ja też mam swojego bohatera” – zaczął Eddie. „Jest nim Chaim Weizmann. Harry, zrób to dla mnie, proszę, spotkaj się z tym człowiekiem”. Truman spojrzał na Eddiego i zrozumiał, że nie może odmówić staremu przyjacielowi. Tak Weizmann trafił do Białego Domu i tak Ameryka wstawiła się za utworzeniem Państwa Izrael – bez tego wsparcia nigdy by ono nie powstało. Ponadto, dzięki Trumanowi, Stany Zjednoczone jako pierwsze uznały prawomocność Izraela, kiedy Dawid Ben Gurion proklamował jego niepodległość.
Nieznane mi są Boskie metody pisania historii, ale jeśli coś takiego mogło się przytrafić Eddiemu Jacobsonowi, może spotkać każdego z nas. U-mi jodea im-leet kazot higaat lamalchut? Wszyscy jesteśmy powołani przez Boga do wypełnienia unikalnego dla każdego z nas zadania. W Boskim planie każdy ma coś do zrobienia. Nawet w momencie hester panim możemy usłyszeć Jego głos. Nawet kiedy wzywa nas z ukrycia swoim Wa-jikra z prawie niewidocznym i bezdźwięcznym alefem na końcu.
W trzecim rozdziale Hilchot teszuwa (Prawa skruchy) Rambam naucza, że przez cały rok powinniśmy zauważać, że zarówno jako jednostka, jak i jako część ogólnoludzkiej wspólnoty jesteśmy rozdarci między cnotą a grzechem. Każdy kolejny uczynek może przeważyć szalę i zaburzyć równowagę w naszym życiu, w życiu kogoś innego, a nawet równowagę świata. Nigdy do końca nie wiemy, jakie będą konsekwencje naszych decyzji. Czy Estera, dorastając u boku Mordechaja, wiedziała, że pewnego dnia losy całego narodu żydowskiego będą leżały w jej rękach? Nie wiemy, jaką wagę mogą mieć zawierane przez nas przyjaźnie czy drobne momenty w życiu, i czy kiedyś nie będą miały one wpływu na losy świata.
Aby zmienić świat, nie musimy zmieniać go całego. Jeśli wierzyć słowom traktatu Sanhedryn, że „nefesz achat k-olam malej” ‒ „każde życie jest jak wszechświat” – zmieniając jedno życie, możemy w jedyny możliwy dla nas sposób zacząć zmieniać świat. Jedno życie, jeden dzień, jeden uczynek.
Zawsze musimy zadawać sobie pytanie: Czego Bóg chce ode mnie w danym miejscu i czasie?, ponieważ On ma wyznaczone święte zadanie dla każdego człowieka. Nawet zwykła Żydówka jak Estera czy sprzedawca ubrań jak Eddie mogą podejmować działania o niewyobrażalnym znaczeniu. Mimo że czasami czujemy, jakby świat, który nas otacza, był światem hester panim, w którym trudno jest dostrzec oblicze Boga, On jest wciąż z nami, wołając odwieczne: U-mi jodea im-leet kazot higaat lamalchut ‒ czyż nie właśnie z tej przyczyny, zgodnie z Moją wolą, znalazłeś się w tym momencie na ziemi?
Kiedy Bóg nas wzywa, miejmy odwagę zawołać Hineni ‒ Oto jestem, Boże – powiedz mi, jaka jest Twoja wola, a ja ją wypełnię. Idźmy przez świat jako Żydzi z podniesioną głową, odważnie. Bądźmy wierni swym przekonaniom. Nieśmy błogosławieństwo innym, niezależnie od ich religii. Bądźmy czujni na wołanie Boga i nie bójmy się na nie odpowiedzieć. Wszyscy bądźmy błogosławieństwem dla świata.
Purim sameach!
Tłumaczenie: Jolanta Różyło © CHIDUSZ 2018