Fragmenty powieści „Netanja” Drora Bursteina
Po znakomitym przyjęciu opowiadania „Wieczne Pióro”, napisanego specjalnie dla „Chiduszu”, będącego jednocześnie pierwszą polską publikacją prozy izraelskiego pisarza Drora Bursteina, prezentujemy fragmenty jego bestsellerowej powieści „NetanJa”, która została opublikowana w Izraelu w 2010 roku i przyniosła pisarzowi duży rozgłos.
„Proszę spojrzeć”, mój dziadek powiedział w jidysz do kwiaciarki, „jeden pąk rozkwita i już pani wie, że nadeszła wiosna”. Kwiaciarka podała mu bukiet i odpowiedziała, „Drogi Panie Burstein. Jeden liść opada i już pan wie, że jest jesień”. Złożyliśmy bukiet na grobie mojego wujka.
Serce zamknięte w klatce piersiowej jest tylko jednym z naszych serc, powiedział wskazując na słońce, więc i ja wskazałem na słońce (…). Księżyc to też serce. A wszystkie kratery są jego komorami. Nie istnieje nic, co nie jest naszym sercem, ale nie wszystkie są tak oczywiste, jak słońce i księżyc, niektóre z nich są odległe i utajone, są serca, o których istnieniu nie mamy pojęcia. Jest takie miejsce, którego nigdy nie widziałeś i którego nigdy nie odwiedzisz, i twoje serce się tam znajduje. A ty jesteś czyimś sercem, sercem wielu. Nagle zrozumiałem istotę pisarstwa.
Każdego dnia chodził na plażę, żeby obejrzeć zachód słońca. Był uzależniony od zachodów słońca, był ich kolekcjonerem. Kolekcjonował momenty, w których słońce się zniżało, nagle rosło i stawało się czerwone, by przez króciutką chwilę dotknąć powierzchni morza i zostać pochłonięte przez wodę. Potem następował nagły koniec widowiska, kiedy kropla czerwonego ognia, czyli czubek słońca, wzbraniała się kolejną sekundę przed zniknięciem z horyzontu. Można było usłyszeć dźwięk podobny do pęknięcia bańki bądź papierosa gaszonego w czarnej kawie. Zwykł oznajmiać: „Mam zachód słońca” i wybiegał, a raz na kilka lat udawało mu się zabrać mnie ze sobą. Wtedy jeszcze niczego nie rozumiałem. I zdarzało się, że stałem tam tak po prostu, nie patrząc, czekając tylko, aż to się skończy. Kiedyś nawet odwróciłem się bezczelnie tyłem do morza. Jak głupim, jak złym człowiekiem można być. Pamiętam, że stał oświetlony i promienny od tego czerwonego światła. Pewnego razu, pod koniec życia, z zębami schowanymi w szufladzie, powiedział: „Jesteś po brzegi wypełniony światłem zachodzącego słońca”. Naprawdę byłem. Słońce zajrzało przez szpitalne okna wychodzące na morze. Lecz na niego, leżącego w łóżku, padało sztuczne światło.
Rzeczy, o których teraz piszę, latem 2009 roku, są niczym innym niż kontynuacją mojego zeszytu do astronomii z 1984 roku. W wieku czternastu lat piszesz parę linijek, a kiedy jesteś już prawie czterdziestolatkiem kończysz to, co zacząłeś ćwierć wieku wcześniej. Stary zeszyt towarzyszy ci na każdym kroku, aż któregoś dnia go otwierasz i zapisujesz puste strony. Na końcu każdego zeszytu zostaje kilka pustych stron i przychodzi czas, kiedy powinieneś je zapisać. Jeśli ty ich nie zapiszesz, zrobi to ktoś inny, może nawet zrobi to lepiej od ciebie. Każda książka rozpoczyna się na pustej stronie pod koniec poprzedniej książki, czasami tej, którą ty napisałeś, a czasami innej osoby. To jest wielka tajemnica literatury.
Dror Burstein, urodzony w 1970 roku, porzucił karierę prawniczą na rzecz studiów nad literaturą hebrajską. Stopień naukowy doktora uzyskał na Uniwersytecie Hebrajskim w Jerozolimie, obecnie jest wykładowcą na Uniwersytecie Tel Awiwu. Autor pięciu powieści oraz zbioru opowiadań. Z powodzeniem zajmuje się także poezją, należąc do kolektywu Haiku in Hebrew. Jego twórczość była wielokrotnie nagradzana oraz tłumaczona i wydawana w wielu europejskich krajach. W ubiegłym roku Dror Burstein napisał specjalnie dla „Chiduszu” (nr 9/2015) opowiadanie „Wieczne pióro”.
Opracowała oraz przełożyła Ula Rybicka
Copyright © by Dror Burstein
Published by arrangement with The Institute for The Translation of Hebrew Literature