Prowadzić naród jednostek [komentarz do parszy Ba-midbar]

Parsza Ba-midbar 8 lipca 2019 / 5 tamuz 5779

Księga Ba-midbar zaczyna się od spisu ludności, dlatego w wielu językach nazywana jest Księgą Liczb. Jakie znaczenie ma akt liczenia? I dlaczego od niego zaczyna się księga? Poza tym to już trzeci spis w ciągu roku. Przecież jeden z pewnością by wystarczył. Czy liczenie ma związek z przywództwem?

Zauważmy na początek pewną niezgodność. Z jednej strony, według Rasziego, akty liczenia w Torze mają być gestami Bożej miłości:

 

Ponieważ są oni [Izraelici] Mu drodzy, Bóg liczy ich często. Zliczył ich przed wyjściem z Egiptu. Zliczył po grzechu złotego cielca, aby zobaczyć ilu zostało. A teraz, gdy chciał, aby Jego obecność spoczęła na nich [po zbudowaniu Miszkanu], policzył ich znowu (kom. do Ba-midbar 1:1).  

 

A więc Bóg przez ogłoszenie spisu ludności okazuje swoją miłość.

Kiedy wieki później Król Dawid postanawia policzyć Izraelitów, jego decyzja spotyka się z Boskim gniewem i doprowadza do śmierci siedemdziesięciu tysięcy osób (Ks. Samuela 24:1; Ks. Kronik 21). Dlaczego, skoro liczenie ma być wyrazem miłości?

Tora wyraźnie zaznacza, że organizowanie spisu ludności wiąże się z ryzykiem:

 

I oświadczył Wiekuisty Mojżeszowi, i rzekł: „Gdy zbierzesz poczet synów Israela wedle spisowych ich, niechaj da wtedy każdy okup duszy swojej Wiekuistemu przy spisie ich, aby nie było w pośród nich klęski, przy spisie ich” (Ks. Szemot 30:10-11).

 

Odpowiedzi na nasze pytania znajdują się we frazie, którą Tora nazywa akt liczenia: seu et rosz, dosłownie „podnieś głowę”. Jest to wyrażenie peryfrastyczne. W biblijnym hebrajskim istniało wiele czasowników oznaczających liczenie: limnot, lifkod, lispor, lachszow. Dlaczego więc Tora nie stosuje tych prostych określeń, a zamiast nich, wybierając okrężną drogę, mówi o „podnoszeniu głów”?

Prosta odpowiedź brzmiałaby: w każdym spisie ludności czy przy sprawdzaniu list obecności ważna jest całość – tłum lub masa. Sześćdziesięciomilionowy naród, firma zatrudniająca sto tysięcy pracowników, wielotysięczny tłum kibiców. Każde podanie sumy wiąże się z wartościowaniem grupy czy narodu jako całości. Im większy naród, tym większa jego armia; im więcej zatrudnionych ludzi, tym większy sukces firmy; im więcej kibiców na stadionie, tym bardziej popularna drużyna.

Spis generalny obniża wartość jednostki i powoduje wrażenie, że można ją zastąpić. Jeśli jeden żołnierz zginie na froncie, zastąpi go inny. Jeśli ktoś zrezygnuje z pracy, kolejny pracownik przejmie jego obowiązki.

Tłumy zwykle sprawiają, że jednostka traci zdolność oceny sytuacji i zaczyna naśladować to, co robią inni. Czasami ten „instynkt stadny” prowadzi do kolektywnego obłędu. W 1841 roku Charles Mackay opublikował klasyczne dziś dzieło Niezwykłe złudzenia i szaleństwa tłumów. Opisał w nim „bańkę spekulacyjną” związaną z handlem akcjami Kompanii Mórz Południowych, która pękła w 1720 roku i doprowadziła do bankructw na wielką skalę. W swojej książce Mackay mówi też o tulipomanii, podczas której w Holandii ludzie wydawali fortuny na pojedyncze cebulki kwiatów. Czarny czwartek w 1929 i kryzys 2008 roku są przykładami tej samej psychologii masy.

W swojej Psychologii tłumu (1895) Gustave Le Bon wykazał, że tłumy w pewien szczególny sposób „emanują”, wpływając na zachowanie jednostki, która staje się częścią „kolektywnej świadomości”. Le Bon porównywał człowieka w tłumie do pojedynczego ziarenka piasku, które może zostać porwane przez wiatr wraz z tysiącem innych ziarenek, w dowolnym momencie. Ludzie w tłumie stają się anonimowi. Ich świadomość jest uśpiona. Tracą poczucie osobistej odpowiedzialności. Ponadto tłumy mają skłonność to wstecznych, instynktownych zachowań i prymitywnych reakcji. Tłum łatwo może zostać zdominowany przez demagoga, który gra na ludzkim strachu i poczuciu bycia ofiarą. „Głównego kontyngensu [przywódców] dostarczają owi nerwowcy i ci na wpół obłąkani, których stan umysłu graniczy z kompletnym obłędem” – pisał Le Bon. To niezwykła zapowiedź Hitlera. Nic dziwnego, że praca Le Bona została opublikowana w czasie, kiedy we Francji rosły nastroje antysemickie i trwała sprawa Dreyfusa.

Stąd tak duże znaczenie jednej z niezwykłych cech judaizmu: zasadniczego nacisku (niespotykanego w żadnej innej cywilizacji) na godność i nienaruszalność jednostki. Wierzymy, że każdy człowiek stworzony został na obraz i podobieństwo Boga. Mędrcy twierdzili, że każde życie jest jak cały wszechświat (Miszna Sanhedryn 4:4). Majmonides pisał, że powinniśmy myśleć o sobie tak, jakby każdy nasz kolejny czyn mógł wpłynąć na dalsze dzieje świata (Hilchot tszuwa 3:3). Każda opinia jest starannie zapisana w Misznie, nawet jeśli kłóci się z prawem. Każdy wers Tory – twierdzili Mędrcy – można zinterpretować na siedemdziesiąt różnych sposobów. Żaden głos i żadna opinia nie są uciszane. Judaizm nie pozwala, abyśmy zatracili poczucie indywidualności w tłumie.

W Talmudzie mowa jest o błogosławieństwie, które należy wypowiedzieć, widząc grupę sześciuset tysięcy Żydów: „Błogosławiony bądź Panie (…), który znasz wszystkie tajemnice” (tr. Brachot 58a). Talmud wyjaśnia, że każda osoba jest inna – ma inne cechy, inne sposoby myślenia. Tylko Bóg może zajrzeć do umysłu każdego z nas. Na tym właśnie polega owo błogosławieństwo – nawet w największym tłumie, w którym – patrząc ludzkimi oczami – twarze stapiają się w jedną masę, Bóg wciąż patrzy na nas jak na pojedyncze istoty.

To właśnie oznacza fraza „podnieście głowy”, zastosowana w kontekście spisu ludności. Bóg tłumaczy Mojżeszowi, że podczas zliczania ludzie mogą poczuć się nieistotni jako jednostki. Zaczną wątpić w swoją wartość i pytać siebie: kim jestem? Czy moje istnienie ma jakieś znaczenie? Czy jestem tylko jednym spośród milionów, jedną z wielu fal w oceanie, ziarenkiem piasku na plaży, pyłem na powierzchni wieczności?

Aby temu zapobiec, Bóg każe Mojżeszowi unieść głowy ludzi i pokazać, że każdy z nich liczy się jako indywiduum. Rzeczywiście w prawie żydowskim dawar sze-be-minjan, rzecz liczona i sprzedawana na sztuki (w przeciwieństwie do tej sprzedawanej na wagę) nie traci swojego znaczenia nawet w mieszaninie miliona innych rzeczy (tr. Bejca 3b). W judaizmie spis ludności musi być zawsze przeprowadzany tak, aby zaznaczyć, że wszyscy liczymy się jako jednostki. Wszyscy posiadamy inne talenty i każdy może dać od siebie coś, czego nie może dać nikt inny. Unieść czyjąś głowę to zauważyć go i wyróżnić. To wielki gest miłości.

Istnieje jednak oczywiście różnica między indywidualnością a indywidualizmem. To pierwsze oznacza, że każdy jest wyjątkowy i ceniony w grupie. Indywidualizm nie ma jednak nic wspólnego z grą zespołową. Może oznaczać zbyt duże skupienie się na sobie, a zbyt małe na interesie grupy. Robert Putnam, socjolog i profesor na Uniwersytecie Harvarda, nazwał ten fenomen „samotną grą w kręgle” (zaobserwował, że coraz więcej ludzi gra w kręgle, ale coraz mniej drużynowo)[1]. Profesor z MIT Sherry Turkle nazwała erę Facebooka, Twittera i znajomości w sieci „samotni razem”[2]. W judaizmie cenimy nie indywidualizm, ale indywidualność. Jak powiedział Hilel: „Jeśli jestem tylko dla siebie, czym jestem?” (Miszna awot 1:14).

Wszystko to mówi nam, jaki powinien być żydowski lider. Dla nas nie liczą się liczby. Naród żydowski zawsze był mały, za to osiągał wielkie rzeczy. Integralnym elementem judaizmu jest nieufność wobec demagogów, którzy grają na emocjach tłumu. Mojżesz przy płonącym krzewie mówił o swoim braku elokwencji: „nie jestem ja człowiekiem mowy”. Myślał, że przez to nie może być przywódcą. W rzeczywistości było jednak inaczej. Nie porwał Izraelitów swoimi przemowami, ale podbudował naukami.

Żydowski przywódca (lub przywódczyni) musi szanować jednostkę – „unieść jej głowę”. Jakkolwiek duża byłaby grupa, jej przywódca musi znaleźć sposób, aby każdy, kto do niej należy, poznał swoją wartość. Nigdy nie powinien próbować porwać tłumu, odnosząc się do prymitywnych emocji strachu i nienawiści, ani radykalnie krytykować opinii innych.

Trudno jest stać na czele narodu jednostek, ale właśnie takie przywództwo jest najbardziej inspirujące, umacniające i stanowiące największe wyzwanie.

[1] Robert Putman, Samotna gra w kręgle. Upadek i odrodzenie wspólnot lokalnych w Stanach Zjednoczonych, Warszawa 2008.
[2] Sherry Turkle, Samotni razem. Dlaczego oczekujemy więcej od zdobyczy techniki, a mniej od siebie nawzajem, Kraków 2013.

Tłumaczenie: Jolanta Różyło © CHIDUSZ 2019

rabin-jonathan-sacks-chidusz-komentarze-do-tory-paraszat-ha-szawua-rabbi-sacks-torah

Cykl ukazuje się dzięki wsparciu:

yesod