Kiedy „ja” milknie [Komentarz do parszy Wa-jece]

parsza wa-jece – 17 listopada 2018/ 9 kislew 5779

Parsza na ten tydzień zawiera potężną, pierwotną wręcz wizję modlitwy. Jakub, sam i z dala od domu, kładzie się spać z kamieniem pod głową zamiast poduszki i śni o drabinie łączącej niebo i ziemię, po której wchodzą i schodzą aniołowie. Po raz pierwszy spotykamy się w Torze z koncepcją „domu Bożego”, którym w przyszłości stanie się synagoga. Jest to też pierwszy sen o „bramie niebios”, która umożliwia dostęp do górującego nad nami Boga i pozwala zrozumieć, że „zaprawdę jest Wiekuisty na miejscu tem” (Be-reszit 29:16).

Jest jednak pewien szczegół tekstu, który umyka w przekładzie. Przypomnieli nam o nim dopiero chasydzcy mistrzowie. W języku hebrajskim, podobnie jak w polskim, czasowniki odmieniają się przez osoby, a więc w ich formie zawarty jest podmiot zdania. Słowo jadati oznacza więc „[ja] wiedziałem”, zaś lo jadati, „[ja] nie wiedziałem”. Jednak kiedy Jakub budzi się ze snu, mówi: „Zaprawdę jest Wiekuisty na miejscu tem we-anochi lo jadati”. Słowo anochi – ja – jest tu więc niepotrzebne. Tłumacząc wers dosłownie, otrzymalibyśmy następujące zdanie: „Zaprawdę jest Wiekuisty na miejscu tem, a jam, jam nie wiedział”. Po co w wypowiedzi Jakuba podwójne „ja”?

Rabin Pinchas Horowitz wspaniale odpowiada na to pytanie w swoim komentarzu do Tory zatytułowanym Panim Jafot. Skąd, pisze, dowiadujemy się, że „jest Wiekuisty na miejscu tem”? Dzięki anochi lo jadati, nie wiedząc o „ja” – odpowiada. Dostrzegamy Boga, kiedy zapominamy o sobie samych. Odkrywamy „Ty” Boskiej Obecności, wznosząc się ponad „ja” egocentryzmu. Tylko wtedy, kiedy przestajemy myśleć o sobie, naprawdę otwieramy się na świat i jego Stworzyciela. W tej analizie kryją się odpowiedzi na niektóre ważne pytania dotyczące modlitwy: czy to, że się modlimy rzeczywiście ma znaczenie?; czy modlitwa ma jakiś wpływ na Boga? Bóg się przecież nie zmienia. Poza tym czy modlitwa nie jest sprzeczna z najbardziej podstawową zasadą wiary, która mówi, że to Bóg wzywa nas, abyśmy wypełniali Jego wolę, a nie odwrotnie? Co rzeczywiście dzieje się, kiedy się modlimy?

Modlitwa ma dwa wymiary, z których jeden jest dość zagadkowy. Znamy zbyt wiele przypadków modlitw, które zostały wysłuchane, żeby móc zaprzeczyć temu, że wpływa ona na nasz los. Pewien mężczyzna opowiedział mi kiedyś historię swojego ojca, który przeżył Zagładę. Będąc w obozie koncentracyjnym, stracił wolę do życia, co właściwie oznaczało śmierć. Tego wieczoru padł na kolana i zaczął się żarliwie modlić. Następnego ranka przeniesiono go do pracy w obozowej kuchni. Kiedy strażnicy nie patrzyli, mógł wykradać obierki z ziemniaków, dzięki którym udało mu się przetrwać.

Wielu z nas może przywołać historie ze swojego życia, kiedy w sytuacji kryzysu zdarzyło nam się prosić z głębi serca o pomoc i ku naszemu zdziwieniu coś się zadziało. Czasami dopiero po czasie zdawaliśmy sobie z tego sprawę. Modlitwa ma wpływ na rzeczywistość, ale bez odpowiedzi pozostaje pytanie, dlaczego tak się dzieje.

Drugi wymiar modlitwy jest mniej tajemniczy. W mniejszym stopniu niż na otaczający nas świat, modlitwa wpływa na nas samych. Hebrajski czasownik lehitpalel, modlić się, jest zwrotny – osoba wykonująca czynność jest również tej czynności odbiorcą. Lehitpalel to dosłownie „osądzać samego siebie”. Oznacza uwolnienie się z więzienia naszego ego i ujrzenie świata i własnej osoby z zewnątrz. Modlitwa pojawia się wtedy, kiedy nieugięta pierwsza osoba liczby pojedynczej na chwilę milknie i uświadamia sobie, że nie jest centrum wszechświata. Jest to moment transformacji.

Jeśli tylko moglibyśmy przestać zadawać sobie pytanie „jak to się dzieje?”, zauważylibyśmy, że otaczają nas cuda: niemalże nieskończone piękno i złożoność przyrody, biblioteka świętych ksiąg zwana Biblią – słowo Boga i nasze wielkie żydowskie dziedzictwo, a także niezrównany dramat ponad czterdziestu stuleci tragedii i zwycięstw narodu żydowskiego. Odpowiadają one kolejno trzem znanym wymiarom Boga: kreacji (Bóg w naturze), objawieniu (Bóg w świętym słowie) i odkupieniu (Bóg w historii).

Czasami tylko wielkie nieszczęście może nam uświadomić, jak bardzo byliśmy skupieni na sobie. Jedyne pytanie, które może nadać naszemu życiu znaczenia, to nie „czego chcę od życia?”, ale „czego życie chce ode mnie?”. Właśnie to pytanie przychodzi nam na myśl, kiedy naprawdę się modlimy. Modlitwa nie polega na mówieniu, ale na słuchaniu – czego Bóg ode mnie chce, tu i teraz? Znaleźliśmy się w określonym miejscu i czasie dlatego, że On tego chciał – to prawda, jaką odkryjemy w milczeniu. Każdy z nas otrzymał od Boga zadanie, którego nikt inny nie może wypełnić. Realizując je, stajemy się silniejsi i zmieniamy siebie.

Bardziej niż na Boga, modlitwa wpływa na nas samych. Pozwala nam dostrzec i poczuć, że „jest Wiekuisty na miejscu tem”. Tę świadomość możemy zdobyć, wznosząc się ponad nasze „ja” – aby móc, tak jak Jakub, powiedzieć: nie wiem o „ja”. Boskie „Ty” dostrzec możemy tylko wówczas, kiedy zamilknie ludzkie „ja”.

 

Tłumaczenie: Jolanta Różyło © CHIDUSZ 2018

rabin-jonathan-sacks-chidusz-komentarze-do-tory-paraszat-ha-szawua-rabbi-sacks-torah