Miłość to nie wszystko [Komentarz do parszy Acharej mot i Kedoszim]
Parsza acharej mot-kedoszim – 28 kwietnia 2018/ 13 ijar 5778
Rozdział otwierający parszę Kedoszim zawiera dwa z najważniejszych zawartych w Torze przykazań: nakaz miłowania bliźniego i przybysza. Pierwsze z nich głosi „Umiłuj bliźniego twego jako samego siebie: Jam Wiekuisty!”; kolejne – „A gdy zamieszka u ciebie cudzoziemiec, w kraju waszym, nie uciskaj go! Jak każdy z krajowców między wami będzie u was cudzoziemiec, zamieszkały przy was, i będziesz go miłował jak samego siebie; gdyż cudzoziemcami byliście na ziemi Micraim: Jam Wiekuisty, Bóg wasz!” (Wa-jikra 19:33-34)[1].
Pierwszy nakaz nazywany jest często „złotą regułą etyczną” i uznawany za uniwersalny dla wszystkich kultur. To nieprawda. Złota zasada jest inna i występuje w dwóch wersjach – pozytywnej i negatywnej. Pozytywna brzmi „Traktuj innych tak, jak sam chciałbyś być traktowany”; negatywna, sformułowana przez Hilela – „Nie czyń bliźniemu twemu, co tobie niemiłe”. Żadna z tych zasad nie mówi jednak o miłości, ale o sprawiedliwości, a mówiąc dokładniej, o altruizmie odwzajemnionym, bo takim pojęciem posługują się dziś psychologowie ewolucyjni. Tora nie nakazuje, aby być miłym dla bliźniego, bo chcemy, żeby ten był serdeczny dla nas, ale mówi wyraźnie „Umiłuj bliźniego twego”. To zupełnie inne i silniejsze w swoim wydźwięku stwierdzenie.
Drugi nakaz jest jeszcze bardziej radykalny. W większości społeczeństw w każdym okresie historii obawiano się, nienawidzono i krzywdzono obcych. Dziś to zjawisko nazywamy ksenofobią. Jak często jednak słyszymy przeciwne określenie – ksenofilia? Zapewne większość z nas nigdy się z nim nie spotkała. Dlatego za każdym razem, kiedy przykazanie to pojawia się w Torze (według mędrców trzydzieści sześć razy), następują po nim słowa „gdyż cudzoziemcami byliście na ziemi Micraim”. Nie znam innego narodu, którego historia zaczyna się na wygnaniu i od początku istnienia jest on narodem zniewolonym. Żydzi wiedzą, co niesie z sobą bycie bezbronną mniejszością. Dlatego też miłość do przybysza jest centralnym elementem w judaizmie, za to marginalnym w innych systemach etycznych[2]. Jednak i w tym przykazaniu Tora nie mówi o sprawiedliwości. O uczciwym traktowaniu obcych mówi inny zapis – „Cudzoziemca nie będziesz krzywdził, ani uciskał go” (Szemot 22:20).
Przykazania, o których mowa, definiują judaizm jako religię miłości – nie tylko do Boga („całem sercem twojem, i całą duszą twoją, i całą mocą twoją”), ale i ludzi. Ta idea zmieniała świat i wciąż go zmienia.
Należy jednak głębiej zastanowić się nad umiejscowieniem owych przykazań w Torze. Czytamy o nich w parszy Kedoszim, która współczesnemu czytelnikowi może wydawać się niezwykle dziwna.
Dziewiętnasty rozdział księgi Wa-jikra mówi o prawach z pozoru zupełnie odmiennych. Niektóre dotyczą moralności: nie plotkuj, nie nienawidź, nie szukaj pomsty, nie żyw urazy. Inne mówią o sprawiedliwości społecznej: pozostaw część plonów biednym, nie przeinaczaj prawa, wypłacaj wynagrodzenie na czas, nie używaj fałszywych miar. Jeszcze inne dotyczą zupełnie odmiennych sfer: nie krzyżuj zwierząt hodowlanych, nie obsiewaj pola mieszanymi nasionami, nie odziewaj się w szatę z przędzy mieszanej z lnu i wełny, nie spożywaj owoców przez trzy pierwsze lata zbiorów, nie spożywaj krwi, nie praktykuj wróżbiarstwa, nie czyń na sobie nacięć.
Na pierwszy rzut oka te prawa wydają się nie mieć ze sobą nic wspólnego – niektóre dotyczą sumienia, inne polityki i ekonomii, jeszcze inne czystości i tematów tabu. Tora wyraźnie jednak sugeruje, że coś je łączy. Wszystkie dotyczą porządku, wyznaczają granice i ustanawiają limity. Uczą nas, że rzeczywistość oparta jest na określonej, ukrytej strukturze, której nienaruszalność musimy uszanować. Jeśli nienawidzimy i szukamy zemsty, niszczymy związki między ludźmi. Łamiąc prawo, podważamy zaufanie, które jest podstawą życia społecznego. Nie szanując nienaruszalności przyrody (mieszając nasiona, krzyżując bydło itd.), wkraczamy na ścieżkę prowadzącą do katastrofy środowiskowej.
Wszechświat ma swój porządek – częściowo moralny, częściowo polityczny i częściowo ekologiczny. Zaburzenie tego porządku prowadzi w końcu do chaosu. Uszanowanie go i pielęgnowanie pozwala nam stać się współtwórcami Boskiej harmonii i zintegrowanej różnorodności, którą Tora nazywa „świętością”.
Dlaczego więc właśnie w tym rozdziale pojawiają się dwa wielkie przykazania: miłowania bliźniego i przybysza? Odpowiedź jest wielka i zupełnie nieoczywista. Brzmi ona: ponieważ miłość ma swoje miejsce właśnie w ukrytej, nienaruszalnej strukturze wszechświata.
Kanadyjski psycholog Jordan Peterson dołączył niedawno do grona najwybitniejszych intelektualistów naszych czasów. Wydana w tym roku książka jego autorstwa, Twelve Rules for Life, okazała się bestsellerem w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych[3]. Peterson przyjmuje w niej pozycję antagonisty kwestionującego błędne przekonania współczesnej kultury Zachodu. Jedną z najbardziej zaskakujących z wymienionych dwunastu reguł jest ta, która mówi: Nie pozwól swoim dzieciom robić niczego, co sprawi, że przestaniesz je lubić.
Jego uwaga jest bardziej wnikliwa, niż mogłoby się wydawać. Ogromnej liczbie rodziców, jak twierdzi Peterson, nie udaje się dziś skutecznie przeprowadzić swoich dzieci przez proces socjalizacji. Pobłażają im i nie uczą zasad. Według autora powody takiego stanu są złożone. Czasami wynika to z niepoświęcania dzieciom wystarczającej uwagi. Zabiegani rodzice nie znajdują czasu na wypełnienie wymagającego zadania, jakim jest uczenie dzieci dyscypliny. Innym powodem może być powszechnie uznane, ale mylne przekonanie zapożyczone od Jeana-Jacquesa Rousseau, wedle którego wszystkie dzieci są z natury dobre, a całą winę za ich zepsucie ponosi społeczeństwo i reguły, które nim rządzą. W związku z tym najlepszym sposobem na wychowanie szczęśliwego i kreatywnego dziecka jest pozwolenie mu, aby samo o sobie decydowało.
Częściowo jednak, twierdzi Peterson, dzisiejsi rodzice panicznie boją się, że dzieci, usłyszawszy nawet najmniejsze upomnienie, mogłyby przestać ich lubić, a nawet kochać. Boją się, że słowo „nie” zniszczy ich relację z dzieckiem i że utracą jego miłość.
W rezultacie rodzice pozostawiają swoje dzieci w niebezpiecznym stopniu nieprzygotowane do zmierzenia się ze światem, który nie będzie zaspokajał ich zachcianek czy pragnienia uwagi; światem często trudnym, wymagającym, a czasami okrutnym. Bez zasad, nabytych kompetencji społecznych, samokontroli i umiejętności odraczania momentu gratyfikacji dzieci dojrzewają oderwane od rzeczywistości. Paterson stawia mocny wniosek:
„Jasne reguły równają się bezpiecznym dzieciom i spokojnym, rozsądnym rodzicom. Wyraźnie określona dyscyplina i system kar tworzą równowagę między wyrozumiałością a sprawiedliwością, tak, aby w optymalnym wymiarze krzewiony mógł być rozwój społeczny i dojrzałość psychologiczna. Wyraźne reguły i odpowiednia dyscyplina pomagają dziecku, rodzinie i społeczeństwu ustalić, utrzymać i poszerzać porządek. To wszystko chroni nas przed stanem chaosu”.
Pierwszy rozdział parszy Kedoszim mówi więc o jasnych zasadach, które pozwalają stworzyć i utrzymać społeczny porządek. Prawdziwa miłość (nie jej sentymentalny, zwodniczy substytut) należy właśnie do tego porządku. Oderwana od porządku – jedynie wspomaga chaos. Źle skierowana może prowadzić do zaniedbań ze strony rodziców, a w ich wyniku do wydawania na świat rozpieszczonych, zarozumiałych dzieci, skazanych na nieudane i niepełne dorosłe życie, pozbawione poczucia prawdziwego szczęścia.
Tematem książki Petersona, której podtytuł brzmi Antidotum na chaos, nie są tylko dzieci, ale i zamieszanie, które powstało w kulturze Zachodu, od kiedy Beatlesi w 1967 roku zaśpiewali All you need is love, miłość to wszystko, czego potrzebujesz. Jako psycholog kliniczny, autor zauważa emocjonalną cenę, jaką musiało zapłacić społeczeństwo, które zrzekło się moralnego kodu. Ludzie, twierdzi Peterson, potrzebują porządkujących zasad, których brak wywołuje chaos. Potrzebujemy, pisze, reguł, standardów i wartości. Konieczne są one zarówno jednostce, jak i całemu społeczeństwu. Potrzebujemy rutyny i tradycji – to właśnie jest porządek. Zbyt ścisła systematyzacja może zaszkodzić, ale jej brak jeszcze gorzej na nas wpływa. Najlepiej jest przeżyć życie, mówi Peterson, na granicy porządku i chaosu. Właśnie tak możemy odnaleźć sens, który tłumaczyłby istotę życia i wpisane w nie nieuniknione cierpienie. Być może gdybyśmy żyli właściwie, dodaje, moglibyśmy znieść wiedzę o naszej kruchości i śmiertelności, nie czując się pokrzywdzonymi. Poczucie pokrzywdzenia prowadzi najpierw do frustracji, następnie zawiści, a w końcu do pragnienia zemsty i zniszczenia.
Jest to najbardziej wnikliwe wyjaśnienie wyjątkowej struktury dziewiętnastego rozdziału księgi Wa-jikra, z jakim do tej pory się spotkałem. Łączące się w nim prawa moralne, polityczne, ekonomiczne i ekologiczne stanowią najdobitniej o świecie (stworzonego przez Boga) ładu, którego jesteśmy stróżami. Ale tematem tego rozdziału nie jest tylko istnienie owego porządku, ale uczłowieczanie go na drodze miłości – do bliźniego i przybysza. Tora, mówiąc „nie nienawidź, nie szukaj zemsty i nie chowaj urazy”, w niesamowity sposób przewiduje uwagę Petersona o frustracji, zawiści oraz pragnieniu zemsty i destrukcji.
Płynie stąd lekcja o zapomnianej dawno idei, która zmienia życie: Miłość to nie wszystko, związki potrzebują zasad.
[1] Warto zaznaczyć, że niektórzy interpretatorzy twierdzą, że ten fragment odnosi się wyłącznie do ger cedek, konwertyty na judaizm. Odczytując jednak przykazanie w ten sposób, umyka nam jego główny przekaz – nie możemy pozwolić, aby różnice etniczne (między Żydem z urodzenia a konwertytą) wpływały na nasze odczucia. Judaizm nie może tworzyć podziałów na rasy i kolory.
[2] Gdyby taki nakaz stanowił element europejskiej etyki, Żydzi nie byliby prześladowani przez tysiąc lat, nie pojawiłby się antysemityzm i nie doszłoby do Zagłady.
[3] Jordan Peterson, 12 Rules for Life: an antidote to chaos, Allen Lane, 2018.
Tłumaczenie: Jolanta Różyło © CHIDUSZ 2018