Jeśli nie teraz, to kiedy?
Rozmowa z Pawłem Mazurem, adiunktem na Wydziale Nauk Społecznych UAM, inicjatorem upamiętnienia zniszczonego cmentarza żydowskiego w Rychwale.
Magdalena Wójcik: Jak przebiegały prace nad upamiętnieniem rychwalskich Żydów?
Paweł Mazur: W lutym 2012 roku poprosiłem Komisję Rabiniczną o wsparcie inicjatywy upamiętnienia cmentarza żydowskiego w Rychwale. Wtedy rabin Michael Schudrich niezwłocznie skierował pismo do burmistrza miasta, który zadeklarował poparcie i pomoc w przeprowadzeniu tej inicjatywy. Wraz z władzami miasta w listopadzie 2012 roku konsultowałem projekt z mieszkańcami ulicy, przy której znajduje się cmentarz. Nie było to dla mnie komfortowe. Uważałem i nadal uważam, że nie ma potrzeby – nie godzi się wręcz – w jakikolwiek sposób argumentować w tej sprawie, ale mimo to przedstawiłem mieszkańcom dość oczywiste uzasadnienia. W jawnym głosowaniu wszyscy obecni opowiedzieli się za tym, aby upamiętnić cmentarz.
W marcu 2013 roku wraz z Aleksem Schwarzem z Komisji Rabinicznej i Panią Hilą Marcinkowską z Gminy Żydowskiej we Wrocławiu oraz z przedstawicielami lokalnych władz dokonaliśmy oględzin terenu, a w maju zdecydowaliśmy, za co odpowiadać będzie Związek Gmin, Burmistrz Rychwała i ja. Miasto zadeklarowało wolę uprzątnięcia terenu oraz dostarczenia kamienia, na którym miała zostać umocowana tablica pamiątkowa. Uzyskaliśmy również zgodę na tablice informacyjne i oznaczenie terenu kamieniami. Prace przeciągnęły się do wiosny 2014 roku, kiedy to powstał komitet honorowy upamiętnienia cmentarza. W ciągle postępujące przygotowania stopniowo włączało się coraz więcej osób z różnych środowisk.
Skąd pomysł upamiętnienia cmentarza żydowskiego w Rychwale?
Znane są słowa rabina Hilela: „Jeśli nie ja, to kto, jeśli nie teraz, to kiedy? Dojrzałem chyba do tego, by doprowadzić do przywrócenia szacunku temu miejscu. Bolało mnie, że nikt nie podejmuje się tego tematu, a czas płynie. Mnie wydało się to absolutnie konieczne a słowa Hilela uświadomiły mi to i zachęciły do działania.
Dlaczego było to konieczne?
Losy tego cmentarza, całkiem dużego, pięknie położonego na wzgórzu, przyprawiają o dreszcze. Założony w XIX wieku, po wojnie był stopniowo dewastowany, aż nie pozostał po nim żaden widoczny ślad. Zatrzeć wszelkie ślady to zatrzeć pamięć.
Kulminacją całego procederu była haniebna decyzja władz komunistycznych podjęta w latach 70. XX wieku o zniszczeniu czy też likwidacji nekropolii: być może na fali antysemityzmu, jaka zalała kraj po 1968 roku. Ta historia nie została nigdzie odnotowana. Całą moją wiedzę opieram na relacjach ustnych świadków tych wydarzeń.
Co mówią?
Ponoć na cmentarzu dochodziło do dantejskich scen. Rozkopywano i wywożono ziemię aż do zrównania terenu, profanując przy tym szczątki pochowanych osób. Założono tam wysypisko śmieci; co więcej i co szokujące, chociaż tu i ówdzie poniewierały się kości, miejsce to służyło także jako pastwisko dla krów. Macewy ponoć wykorzystano do budowy dróg i budynków, niektóre kamienie nagrobne były zabierane przez okolicznych mieszkańców. Ziemia przydawała się jako budulec. I to wszystko zaledwie dwadzieścia lat po Zagładzie…
W latach 90. władze zlikwidowały wysypisko śmieci, jednak teren nadal nie był uprzątnięty ani odpowiednio zabezpieczony. Warto podkreślić, że wiele osób było tym wszystkim mocno oburzonych – profanacja była bardzo bolesna. Dlatego też niejeden mieszkaniec Rychwała po upamiętnieniu cmentarza odczuł sporą ulgę.
A jednak podczas uroczystości nie było tłumów.
Trudno mi wyjaśnić, dlaczego. Zapewne zawiniła trochę pora (godzina 13:00). Doszły mnie także słuchy, że część osób po prostu o tym nie wiedziała: widocznie nie dość skutecznie rozpropagowano datę wydarzenia.. Na pewno podczas uroczystości obecni byli mieszkańcy ulicy, przy której położony jest cmentarz.
Był też ksiądz Wojciech Lemański.
Szukałem osoby, która mogłaby być głosem strony chrześcijańskiej; duchownego, który wskaże, jaką wagę religijną, moralną i społeczną ma ta uroczystość, jak istotna jest chrześcijańska modlitwa za Żydów, zwłaszcza w takiej sytuacji. Jednocześnie chciałem, aby to była wiarygodna osoba, która dowiodła swojej życzliwości dla Narodu Żydowskiego. I właśnie ksiądz Lemański wydał mi się najbardziej do tego odpowiedni.
Nie znam środowiska kościelnego, ale udało mi się zdobyć numer telefonu do księdza, a ten od razu przyjął moje zaproszenie. Przyjechał, wygłosił bardzo poruszającą przemowę i pomodlił się wraz ze wszystkimi uczestnikami spotkania słowami jednego z psalmów.
Niezwykle ważną częścią ceremonii był modlitwy El Male Rachamim i Kadisz, wypowiedziane przez Rabinów: Michaela Schudricha i Stasa Wojciechowicza. Te słowa padły na rychwalskim cmentarzu po raz pierwszy od kilkudziesięciu lat. Był to dla mnie, a sadzę, że i dla wielu zgromadzonych, moment doniosły. Oprócz ważnego wymiaru religijnego, pozwoliły jednoznacznie podkreślić, jaki jest rzeczywisty charakter tego miejsca.
Co ciekawe, gdy odczytywaliśmy na głos nazwiska osób zamordowanych podczas Zagłady, niektórzy obecni reagowali dość emocjonalnie. Ci najstarsi rozpoznawali swoich sąsiadów. To było bardzo poruszające.
Szkoda, że najmłodsi mieszkańcy miasta nie uczestniczyli w tej uroczystości.
Na miejscu obecna była delegacja miejscowego gimnazjum. Poza tym dla gimnazjalistów zorganizowaliśmy spotkanie z warszawskim rabinem Stasem Wojciechowiczem. Chcieliśmy, żeby wyjaśnił tym, którzy mają otwarte umysły i wielką wrażliwość, na czym polega judaizm, jakie są walory kultury żydowskiej, jakie są reguły chowania zmarłych i zasady zachowania na cmentarzach. Rabin Wojciechowicz przez ponad godzinę rozmawiał z uczniami, którzy mogli zapytać go o wszystko, co ich interesuje. Spotkanie przebiegło pomyślnie. Kilkunastu uczniów przybyło na uroczystość i włączyło się w odczytywanie nazwisk.
Kol ha-kawod! Wykonał Pan wyjątkową pracę.
Dzięki Wiekuistemu wiele osób: przedstawiciele środowisk żydowskich z Warszawy, Wrocławia i Poznania, okoliczni mieszkańcy, a także inne osoby niezwiązane ani z Rychwałem, ani z gminami żydowskimi włączyło się w upamiętnienie cmentarza. Muszę też zaznaczyć, że miejscowe władze w sposób rzetelny wykonały przyjęte na siebie zobowiązania.
Nie podołałbym temu sam – to tylko dzięki zaangażowaniu wielu ludzi udało się wszystko sprawnie przeprowadzić. Jestem im za to głęboko wdzięczny.
Misja upamiętnienia rychwalskich Żydów zakończyła się sukcesem. Planuje Pan kolejną?
W odległości około 10 km od Rychwała leży Grodziec. Podczas II wojny utworzono tam getto i zwożono do niego Żydów z powiatu konińskiego. Należy to przypomnieć. Te miejsca mają specjalne znaczenie, i nie wypada nawet tłumaczyć, jak wielkie i dlaczego.