Jak Żydów w Gniewoszowie mordowano

W sierpniu 2014 roku Pelagia, w 69 lat po mordzie na swoich żydowskich sąsiadach, którego była świadkiem, napisała list do Żydowskiego Instytutu Historycznego, w którym prosi o odnalezienie Janka. Jedynego członka rodziny Wajnbergów, który przeżył powojenne kontakty z polskimi mieszkańcami Gniewoszowa. Chce mu opowiedzieć, jak ginęli jego rodzice, w co byli ubrani, kto ich zabił i kto zakopywał ciała na zniszczonym cmentarzu żydowskim.

Próbowała wielokrotnie nawiązać kontakt z różnymi organizacjami żydowskimi, często też jeździła do Gniewoszowa rozmawiać z jego mieszkańcami. Wszystko bezskutecznie. Przeprowadziła się po wojnie do małej miejscowości na Dolnym Śląsku, aby być jak najdalej. Gdy zapytaliśmy, czy opisać jej historię w „Chiduszu”, zgodziła się chętnie, mając nadzieję, że to pomoże w ustaleniu prawdy, że wreszcie odnajdzie Janka.

Podobno wśród Żydów, którzy po wojnie wyjechali z okolic Gniewoszowa, dość powszechne były wiadomości na temat mordów w 1945 roku, jakich Polacy dokonywali na powracających z wojennej zawieruchy żydowskich sąsiadach.

Dział Genealogii Żydowskiego Instytutu Historycznego niestety nie natrafił na ślad Janka Wajnberga. Nie pojawia się w dokumentach znajdujących się w Archiwum ŻIH. Jednak istniały już wcześniejsze kontakty z innymi rodzinami z Gniewoszowa i jedna z nich przekazała informację o mordzie, którego dokonano tam po wojnie. Wygląda na to, że Pelagia była świadkiem tego samego wydarzenia. W jednej z notatek czytamy, że 13 września 1945 roku zabito tam pięciu Żydów przy ulicy Zielonej. W drugiej, że w 1946 roku zamordowano siedmiu Żydów: Pynię Wajnberga i jego żonę, Chawę, dwóch synów Jojne Kirszenbauma, żonę Libhabera i jego syna. Mąż Libhaberowej, Abraham, zdołał uciec. Informacja o zbrodni została przekazana przez jego potomków.

happy-teachers-appreciation-week
Przekaż darowiznę na cele statutowe Fundacji Żydowskiej „Chidusz": 
42 1140 2004 0000 3602 7568 2819 (mBank)

Czy te dwie notatki dotyczą jednego zdarzenia? Na pewno zarówno daty, jak i nazwiska osób możemy odnaleźć w opowieści Pelagii. Wspomina ona Pynia Wajnberga i jego żonę, Wajnbergową. Mówi też o Chawie i jakiejś drugiej Żydówce. Pojawia się także Eli, kuzyn Wajnbergowej, być może jego matką była żona Libhabera? W późniejszych rozmowach dodaje również, że komuś udało się uciec przed samym momentem zbrodni, być może był to właśnie Libhaber.

Pelagia ma dziś 86 lat. Przez całe życie zależało jej, aby zaświadczyć o gniewoszowskiej tragedii. Od 1945 roku czekała na kogoś, komu będzie mogła przekazać to, co widziała. Być może dlatego jej opowieść to niezwykle gęsta sieć dygresji, z których wyłania się jednak spójny obraz – przypuszczalnie sierpniowego – wieczora, podczas którego zamordowano jej sąsiadów. Wybraliśmy dwa główne wątki, o których opowiada Pelagia, tj. spotkanie z Wajnbergową przy studni oraz sam wieczór zabójstwa, pozostawiając historykom poboczne opowieści i komentarze, wplatane w niemal każde zdanie. 

Fragment lapidarium na cmentarzu żydowskim w Gniewoszowie /fot. CHIDUSZ 2018

Fragment lapidarium na cmentarzu żydowskim w Gniewoszowie /fot. CHIDUSZ 2018

30 października 2014 roku Naczelny Rabin Polski Michael Schudrich, Ambasadorka Izraela Anna Azari oraz Anita Friedman z Fundacji Koret upamiętnili dawny cmentarz żydowski w Gniewoszowie, zniszczony przez Niemców podczas drugiej wojny światowej. Został on na nowo otoczony murem, zbudowano bramę, ustawiono tablicę informacyjną. Cmentarz to właściwie pole z krótko przyciętą trawą. Mogłoby się wydawać, że będzie to oznaczać zamknięcie pewnego etapu przywracania pamięci o dawnych mieszkańcach Gniewoszowa.

Tymczasem okazuje się, że to dopiero początek długiej i bolesnej wyprawy w głąb historii małej mazowieckiej miejscowości. Brama prowadząca na puste pole być może zapełni się wkrótce na nowo macewami. Nowymi macewami.

Obecność Anity Friedman podczas tej uroczystości była nieprzypadkowa. Jej rodzina również pochodziła z Gniewoszowa. Produkowali tam obuwie. Biznes prowadzili też w Radomiu i we Lwowie. Gdy zaraz po wojnie wrócili do Gniewoszowa, by zobaczyć, kto przeżył i co po nich zostało, kto mieszka w ich domu i co stało się z fabryką, ich były (nieżydowski) pracownik przyszedł do nich i ostrzegł, że ludzie planują ich zabić. Powiedział też, że wielu powracających tam Żydów zostało zabitych i że powinni szybko uciekać. Wyjechali więc od razu do Berlina, a stamtąd do Stanów Zjednoczonych.

Tekst świadectwa o mordzie na Żydach w Gniewoszowie

Dalsze powojenne losy

Wywiad z PELAGIĄ RADECKĄ