Honor Finlandii

Kiedy media obiegły zdjęcia nowej biblioteki w Helsinkach, z zazdrością komentowano sposób, w jaki fiński rząd uczcił przypadającą w 2017 roku setną rocznicę odzyskania niepodległości. Niemal idealne, zielone, równościowe społeczeństwo, które – zwyczajnie i mało pompatycznie – czci rocznice świetnymi projektami. Tymczasem Finlandia z pamięcią historyczną radzi sobie chyba gorzej niż Polska. Wciąż nie rozliczyła się z przedwojennym antysemityzmem, nie podjęła debaty o zbrodniach popełnionych przez fińskich żołnierzy Waffen SS, a w swojej narracji historycznej pomija głos mniejszości. Do tego niewielka fińska społeczność żydowska w szafie trzyma jeszcze jeden sekret – udział Żydów w walce po stronie Niemiec podczas drugiej wojny światowej.

O skomplikowanej fińskiej przeszłości opowiada dr Simo Muir z wydziału Studiów Hebrajskich i Żydowskich University College London. 

 

Katarzyna Andersz: Gdybyśmy chcieli przedstawić historię Żydów w Finlandii, nie byłaby to zbyt długa opowieść.

Simo Muir: W dodatku ciężko jest ją zrozumieć, bo fińska historia i kultura w ogóle są mało znane, brakuje więc kontekstu. Wyzwanie pojawia się szczególnie wtedy, kiedy mówimy o drugiej wojnie światowej – ten okres historii Żydów w Finlandii wyróżnia się na tle pozostałych krajów Europy.

Nie bądź obojętny/a/e – dołącz do naszych osób patronujących! Wesprzyj naszą pasję w tworzeniu kultury żydowskiej

Zacznijmy jednak od początku. Pierwsi Żydzi, którzy osiedlili się w Finlandii, przybyli wraz z rosyjską armią.

W 1827 roku wprowadzono w Imperium Rosyjskim obowiązkowy pobór do wojska także dla Żydów. W praktyce często wyglądało to tak, że młodzi chłopcy byli w zasadzie porywani ze swoich miasteczek i zabierani na przeszkolenie do tak zwanych szkół kantonistów. Kiedy kończyli osiemnaście lat, wysyłano ich do baz wojskowych na terenie całego Imperium, także do Finlandii.

 

Czy fakt, że pochodzili z Rosji, sprawiał, że Finowie wrogo na nich spoglądali? Obca armia pewnie nie budziła sympatii.

Trudno to jednoznacznie stwierdzić. Do 1809 roku Finlandia była częścią Szwecji. Kiedy została zaanektowana przez Imperium Rosyjskie, uzyskała autonomię przy jednoczesnym zachowaniu legislacji z okresu szwedzkiego. Generalnie – w porównaniu z czasem, kiedy służyła po prostu za zaplecze Szwecji – był to dla Finlandii dobry okres, w którym rozwijała się choćby jej ekonomia. Antyrosyjski sentyment pojawił się dopiero po latach opresji na początku XX wieku. Wpłynął on także na stosunek do Żydów, którzy mieli rosyjskie pochodzenie – uznawani byli po prostu za Rosjan. 

 

W miarę jak pogarszały się stosunki fińsko-rosyjskie, pojawiała się nienawiść?

Historia fińskich Żydów w mniejszej skali odzwierciedla dzieje całego Imperium Rosyjskiego. Nastroje antyżydowskie końca XIX wieku, które spowodowały pogromy w Rosji, dosięgły też społeczność żydowską w Finlandii. Razem z Laurą Ekholm zajmowałem się badaniami nad zmianami nazwisk w latach 1933-1944. Przytłaczająca większość rosyjsko brzmiących nazwisk – ponad dziewięćdziesiąt procent – została wtedy zmieniona na hebrajskie. Żydowsko-rosyjskie rodziny przestawały też używać języka rosyjskiego w miejscach publicznych. Oznacza to, że stygmat rosyjskości musiał być gorszy od żydowskiego – żydowskie nazwiska o germańskiej etymologii nie były zmieniane. 

 

Jednak XX-wieczna niechęć wobec Żydów nie była wywołana tylko antyrosyjskim sentymentem. W Finlandii dobrze miał się też antysemityzm inspirowany nazistowską ideologią, choć jest to stwierdzenie, które budzi kontrowersje. 

Przez cały okres powojenny dominował w Finlandii pogląd, że fińska społeczność żydowska nie była narażona na antysemityzm. To jednak mit, który łatwo obalić. Podczas swoich badań natrafiłem na sprawę Israela Jacoba Schura, żydowskiego naukowca, któremu w 1937 roku nie pozwolono obronić pracy doktorskiej. To była historia jednostki, ale kiedy zacząłem zgłębiać temat, odkryłem, że byli także inni doktoranci, którym rzucano kłody pod nogi, przez co nie mogli oni kontynuować swoich badań. Od początku lat trzydziestych antysemityzm rósł w siłę, niestety także na uniwersytecie. Jeśli spojrzymy na całe fińskie społeczeństwo, to widać, że generalnie sprzeciwiało się ono nazizmowi, dystansowało się od polityki, nawet mimo tego, że Finlandia była de facto sojusznikiem Niemiec. Nazizm jako ideologia nie znajdował tam jednak dużego poklasku – oprócz uniwersytetu właśnie. Wielu profesorów z helsińskiej uczelni studiowało wcześniej w Niemczech i żywiło sympatię dla tamtejszego modelu politycznego. Część z nich przejęła skrajnie nacjonalistyczne poglądy i została członkami organizacji nazistowskich w Finlandii. Do federacji je zrzeszającej (Suomen Valtakunnan Liitto) należało około czterdziestu profesorów. Rektor uniwersytetu w Helsinkach był odpowiedzialny za rekrutowanie fińskich żołnierzy Waffen SS. 

W przypadku samego Schura objawiają się natomiast różne typy antysemityzmu – od klasycznej judeofobii do inspirowanej nazizmem wrogości.

 

Czym zajmował się Schur?

To właśnie jeden z problemów. Schur był religioznawcą, a jego rozprawa dotyczyła obrzezania. To był kontrowersyjny temat, ciężki do poruszenia, od samego początku narażony na krytykę ze strony chrześcijańskich teologów. Schur, który był zaznajomiony zarówno z tradycyjnym światem jesziwy, jak i nowoczesną niemiecką myślą żydowską, przyglądał się konceptowi obrzezania w judaizmie na przestrzeni wieków. Jego praca była krytyczną analizą zmian, której pod względem naukowym trudno cokolwiek zarzucić. Jednak w oczach niektórych chrześcijańskich teologów była bluźniercza. 

 

Dlatego nie doszło do obrony?

Te spory miały przez jakiś czas charakter wewnętrznej dyskusji. W końcu zatrudniono dwóch niemieckich językoznawców do oceny napisanej po niemiecku pracy. Specjaliści wskazali na błędy w interpunkcji, jakieś potknięcia językowe. Rozprawa została oceniona negatywnie, a w recenzji wyraźnie wybrzmiewają motywy antysemickie.

 

To był koniec kariery Schura?

Wcześniej cieszył się on dużą estymą wśród fińskich teologów, był jednym z ekspertów zaangażowanych w przygotowanie przekładu Biblii na język fiński. Niestety wielu z jego współpracowników odwróciło się od niego w czasach nazistowskich. W 1937 roku był już po pięćdziesiątce, potem, kiedy zaczęła się wojna, jego jedyny syn zginął na froncie. Zmarł w 1949 roku. 

 

Przywołanie sprawy Schura dziesięć lat temu wywołało w Finlandii dość szeroko zakrojoną, nieprzyjemną dyskusję.

To były w zasadzie pierwsze badania, które wprowadziły temat antysemityzmu lat trzydziestych do debaty publicznej. Uznano je za szczególnie kontrowersyjne także dlatego, że wskazałem na problem antysemityzmu na uniwersytecie. To wszystko wywołało również trochę nieprzyjemności dla mnie samego. Powołane zostało coś w rodzaju komisji śledczej, która sama zajęła się zbadaniem tematu, a po kilku miesiącach ogłosiła swój werdykt. Nie powiedziano wprost, że nie mam racji, ale konkluzją raportu było stwierdzenie, że praca Schura została odrzucona nie z powodu antysemityzmu, ale ze względu na jej jakość.

 

To brzmi jak cyniczna próba wybielenia historii, zazwyczaj kojarzona z Polską, Węgrami czy Austrią. Trudno ją sobie nawet wyobrazić w kraju uznawanym za niemal ideał demokratycznego, obywatelskiego społeczeństwa. 

Dla mnie to było coś porażającego – mój szacunek do uniwersytetu, fińskich badaczy i rektora, który był za to wszystko odpowiedzialny, zdecydowanie zmalał. Nie przypuszczałem, że jeden artykuł może wywołać aż taki skandal. A i tak moje badania wskazały tylko na część problemu z fińskim postrzeganiem pewnego ideału historycznego, który sprowadza się do koncepcji „oddzielności”. Jest to dominująca narracja, która mówi, że Finlandia toczyła „osobną” wojnę, że nigdy nie podzielała nazistowskiej ideologii. Kiedy tak buduje się tę opowieść, nie ma w niej rzecz jasna miejsca na antysemityzm.

 

Walka przeciwko Rosjanom miałaby być w tej narracji usprawiedliwieniem wszystkiego?

Co w takim razie fińscy żołnierze robili na Ukrainie? Można oczywiście powiedzieć, że także walczyli przeciwko Rosjanom. Mój kolega André Swanström dotarł do dziennika kapelana wojskowego Waffen SS i listów, jakie wysyłali fińscy żołnierze. Informacje, jakie tam znalazł, są kompromitujące. Wskazują na to, że Finowie robili dokładnie to samo, co inni żołnierze Waffen SS. Temat honoru fińskich mężczyzn, postrzeganych dotychczas jako „normalnych” facetów, obrońców niepodległości, jest o wiele bardziej kontrowersyjny niż przedwojenny antysemityzm. Trafia do o wiele szerszej publiki i znacząco zaburza obraz wojny, jaki kultywowany był do tej pory w Finlandii. Centrum Szymona Wiesenthala skontaktowało się niedawno w tej sprawie z prezydentem Finlandii, w wyniku czego powstała komisja, która bada dokumenty niemieckie oraz te z Archiwum Narodowego. Wkrótce ogłoszony zostanie raport, na który, przyznam szczerze, ja i moi koledzy niecierpliwie czekamy, zastanawiając się, co zostanie w nim zawarte. Bo może zdarzyć się tak, że owszem, nie wykluczy on istnienia takich rzeczy, ale jednocześnie stwierdzi, że nie ma wystarczającej ilości dowodów. 

 

Zadziwiające, że ponad siedemdziesiąt lat po zakończeniu wojny te kwestie mogą jeszcze budzić wątpliwości.

Dla osób, którym nie jest obca historia Waffen SS i Wehrmachtu, wiedza, że formacje te odegrały dużą rolę w przeprowadzeniu Zagłady, nie jest obca. Natomiast Finlandia jest trochę jak samotna, odizolowana wyspa. Niewielu zagranicznych historyków zna język fiński, więc historia tego kraju jest przeważnie interpretowana z lokalnego punktu widzenia. Jeśli dyskutuje się o antysemityzmie, patrzy się na to zjawisko bardzo wąsko, ignorując zagraniczne badania. Podobnie jeśli chodzi o fińskich żołnierzy służących w Waffen SS – bazuje się wyłącznie na dokumentach i literaturze fińskiej, nie zważając na przykład na współczesne opracowania niemieckie, które pokazują o wiele szerszą perspektywę, krytyczną wobec wcześniej dominujących koncepcji.

 

Pozostaje jeszcze jeden bardzo trudny temat w fińskiej historii drugiej wojny światowej – udział żydowskich żołnierzy w walkach po stronie Niemiec. To także nierozliczona i szerzej nieznana kwestia.

Kiedy mówię o tym za granicą, ludzie są zszokowani. W Finlandii temat nie wywołuje tylu emocji, budzi co najwyżej niewielkie zdziwienie. 

Trzeba pamiętać, że z punktu widzenia Finlandii drugą wojnę światową można podzielić na kilka okresów. Pierwszy z nich, tak zwana wojna zimowa, która trwała do wiosny 1940 roku, to samotna walka przeciwko Rosjanom. Ten okres uznawany jest za normalny konflikt, w którym na pomoc Finom przybywali wolontariusze z całej Europy. Ludzie solidaryzowali się z nielicznie zaludnionym i młodym krajem zaatakowanym przez olbrzyma. Nie budzi to większych kontrowersji, bo Finlandia nie była wówczas w sojuszu z Niemcami. Także dla fińskich Żydów była to okazja do pokazania swojej lojalności wobec kraju – wychowywali się przecież w patriotycznym duchu, zarówno w szkole, jak i w domu, było więc jasne, że muszą bronić fińskiej niepodległości. Konflikt zaczyna się tak naprawdę z początkiem tak zwanej wojny kontynuacyjnej, która trwała od 1941 do 1944 roku. Finowie nie nazywali operacji Barbarossa po imieniu. Dla nich wyglądało to tak, że ich wojna z Rosją była osobnym konfliktem, który tylko przy okazji był częścią globalnych działań. Oblężenie Leningradu? Znów nie jest to temat chętnie poddawany dyskusji. Finowie po prostu bronili swoich granic.

Polowa synagoga nad rzeką Świr w czasie wojny radziecko-fińskiej /Fot. Wikipedia

 

Co działo się z fińską społecznością żydowską podczas wojny? Czy przedwojenny antysemityzm nie przerodził się w krwawe prześladowania?

Od czasu odzyskania niepodległości w 1917 roku w Finlandii nie zostały wprowadzone żadne antysemickie ustawy. Wszystkie wymierzone w Żydów prawa obowiązujące w czasach rosyjskich straciły ważność. Nawet kiedy Finlandia była de facto sojusznikiem Niemiec podczas drugiej wojny światowej, żadne takie ustawy nie zostały wprowadzone. 

 

Czyli fińscy Żydzi nie bali się tej wojny bardziej od reszty społeczeństwa?

Należy pamiętać, że przedwojenny antysemityzm nie zniknął. Finlandia była bardzo młodym krajem, budowała swoją tożsamość narodową, mocno podkreślała odrębność i była wrogo nastawiona zarówno do Rosjan, jak i fińskich Szwedów. Natomiast Żydzi mieszkający w Helsinkach mówili głównie po szwedzku, ponieważ miasto było szwedzkojęzyczne, kiedy tam się osiedlili. Społeczność żydowska była też więc atakowana jako część szwedzkiego establishmentu. To spowodowało, że na przykład w 1933 roku szkoła żydowska zmieniła swój oficjalny język ze szwedzkiego na fiński. W latach trzydziestych antysemityzm był na porządku dziennym: Żydom ciężko było znaleźć pracę, żydowskie dzieci były prześladowane przez swoich rówieśników. 

Atmosfera była więc groźna, mimo że antysemityzm nie był oficjalnie częścią ideologii ani nie miał podstaw prawnych. Nie było jednak bojkotów żydowskich biznesów czy pogromów – w tym sensie historia żydowskiej społeczności w Finlandii mocno różni się od historii Żydów w kontynentalnej części Europy. Byłbym natomiast ostrożny w przyznaniu, że zagrożenia nie dało się odczuć. Po wybuchu wojny to poczucie stawało się coraz silniejsze, osiągając szczyt w 1944 roku.

 

Fińscy Żydzi mieli nie zdawać sobie sprawy z tego, co Niemcy robili w Europie. 

Dla nich wojna była jednoczącym doświadczeniem. Mieli poczucie, że dzięki swojemu zaangażowaniu udało im się wreszcie zająć równorzędną pozycję w społeczeństwie. Zasłanianie się niewiedzą dotyczyło zresztą nie tylko ich, ale także pozostałych Finów. Przekonanie, że o niczym nie wiedziano, z biegiem lat jeszcze bardziej się utrwaliło.

 

Nie jest to jednak prawda?

Nie. Gmina żydowska była dobrze poinformowana o sytuacji na kontynencie. Dotarłem do notatek z przełomu 1942 i 1943 roku, mówiących o spotkaniu, na którym podjęto temat „tej wielkiej katastrofy”. Cały czas napływały informacje z gminy żydowskiej w Sztokholmie. Pod koniec 1942 roku Szwedzi otrzymali tak zwany telegram Riegnera, którym podzielili się z gminą w Helsinkach. Jej przewodniczący odwiedził Sztokholm i po powrocie zorganizował spotkanie, na którym zastanawiano się, jak w razie potrzeby reagować, jak chronić fińskich Żydów przed możliwą Zagładą. Władze gminy miały więc bardzo dokładną wiedzę. Informacje można było też usłyszeć w BBC. Równocześnie, mimo że fińska prasa była cenzurowana, zdobywano szwedzkie gazety, a tam pojawiały się informacje o Zagładzie. To były z reguły dość krótkie notatki, ukazujące się jednak regularnie i dające dobry obraz tego, co dzieje się w Europie. Gmina żydowska w Helsinkach otrzymywała też szwedzki magazyn „Judisk Krönika”. Od końca 1941 roku zawsze kilka stron było w nim poświęconych sytuacji Żydów europejskich i kolejnym etapom Zagłady. O Babim Jarze można było przeczytać zaledwie kilka miesięcy po masakrze. Tak samo pojawiały się informacje o likwidacji getta warszawskiego, obozach i komorach gazowych. 

Moje badania, które dowodzą, że fińscy Żydzi o wszystkim byli poinformowani, nie służą temu, żeby kogoś oskarżać. Warto jednak zastanowić się, dlaczego twierdzili, że o niczym nie wiedzieli.

 

Jak pan myśli, dlaczego?

Może tak było łatwiej. Poza tym co to znaczy: nic nie wiedzieliśmy? Może byliśmy świadomi tego, że giną miliony Żydów, ale nie mieliśmy informacji, jak i gdzie dokładnie, więc pozwalamy sobie mówić, że nie wiedzieliśmy? 

 

I to usprawiedliwia naszą obecność w jednym szeregu z Niemcami przeciwko Rosji.

Niektóre oddziały fińskie, w skład których wchodzili też Żydzi, może nie tyle walczyły razem z Niemcami, ale równolegle, blisko siebie. Byli Żydzi, którzy znali bardzo dobrze język niemiecki – oni zostawali tłumaczami i mieli bezpośredni kontakt z Niemcami. Mój nauczyciel jidysz z Helsinek był jednym z nich. Nie chciał tego robić, tak przynajmniej mi wyjaśniał, ale nie miał wyboru. Kiedy Niemcy zapytali się go, jak to możliwe, że tak dobrze zna niemiecki, miał odpowiedzieć, że trzeba znać język wroga. Oni zdziwili się, czemu uważa ich za wrogów, więc przyznał, że jest Żydem. I został zwolniony z obowiązku tłumaczenia. Jest wiele takich anegdot pochodzących od żydowskich żołnierzy, choć zdarzały się ponoć też przypadki, że Niemcy próbowali oskarżać Żydów o różne rzeczy i wówczas musieli ich bronić inni fińscy żołnierze. 

 

Niemcy bali się sabotażu, nielojalności?

To możliwe. Ale w Finlandii oprócz Waffen SS służyli przede wszystkim żołnierze Wehrmachtu i być może dla nich antysemityzm nie był aż tak ważną częścią ideologii, niekoniecznie postrzegali Żydów jako arcywrogów. Poza tym znajdowali się jednak w Finlandii, gdzie obowiązywało fińskie prawo, do którego musieli się stosować. Nie słyszałem o tym, żeby próbowali w jakikolwiek sposób atakować żydowskich żołnierzy. Wręcz przeciwnie. Jest kilka znanych przypadków, kiedy Niemcy zabiegali o to, żeby Żydzi zostali odznaczeni krzyżami żelaznymi. Znam kobietę, której został on przyznany – pracowała w szpitalu wojskowym i opiekowała się niemieckimi rannymi. Inny przykład – lekarz, dzięki któremu udało się ewakuować szpital, bo przewidział nalot i dzięki temu ocalił wielu niemieckich żołnierzy. Ci ludzie mieli typowe żydowskie nazwiska i prawdopodobnie wyróżniali się spośród innych Finów wyglądem, więc nie ma możliwości, żeby Niemcy nie wiedzieli o ich pochodzeniu. 

 

W końcu jednak sami fińscy Żydzi poczuli się realnie zagrożeni.

Dokumenty wskazują, że latem 1944 roku pojawiły się plany ewakuacji fińskich Żydów do Szwecji. Warunki były dyskutowane przez gminy żydowskie po obu stronach granicy.

 

Czemu tak późno?

Jest kilka powodów. Związek Radziecki chciał zmusić Finlandię do podpisania pokoju. Helsinki były regularnie bombardowane. Równocześnie fińscy Żydzi przyglądali się temu, co stało się z Węgrami, które, próbując odciąć się od Niemiec, zostały przez nich zajęte. Tego obawiali się Finowie i fińscy Żydzi. Jeśli Finlandia próbowałaby się jakoś uwolnić z sojuszu z Niemcami, możliwe, że zostałaby przez nich zaanektowana. W tym czasie i tak połowa Finlandii, na przykład Laponia, była już pod kontrolą niemieckiego wojska. Potem, latem 1944 roku, wizyta Ribbentropa w Finlandii spowodowała, że zacieśniły się relacje fińsko-niemieckie – na przykład wysłano do Finlandii dużo sprzętu wojskowego, a żołnierze niemieccy przemaszerowali przez Helsinki. To wywołało wśród tamtejszych Żydów panikę. Wtedy właśnie zarząd gminy postanowił prosić o pomoc Szwecję, ale na szczęście koniec wojny był już blisko.

 

Jak z taką historią czuli się fińscy Żydzi po wojnie, kiedy nie było już cienia wątpliwości, ilu Żydów zginęło w Zagładzie?

Tu z pomocą przychodzą właśnie utrwalane w miarę upływu czasu stwierdzenia: nic nie wiedzieliśmy, toczyliśmy „odrębną” wojnę. Zagłada w okresie powojennym była tematem, od którego fińscy Żydzi się dystansowali i unikali go, przynajmniej publicznie, bo wewnątrz społeczności organizowali upamiętniające ją uroczystości. Przyglądałem się kulturze żydowskiej w tamtych czasach i dowiedziałem się kilku ciekawych rzeczy. Kiedy w Warszawie planowano budowę pomnika Bohaterów Getta i zbierano na niego pieniądze, gmina żydowska w Helsinkach otrzymała pytanie o zasponsorowanie granitu. Finlandia jest dużym eksporterem tego kamienia, a Polacy szukali dwóch konkretnych jego rodzajów. Otrzymali – niezgodną z prawdą – odpowiedź, że kamień taki nie występuje w Finlandii. Żydzi fińscy zupełnie odcięli się od sprawy. To nie jedyny taki przypadek. Możliwe, że ich stosunek do Zagłady był bardzo skomplikowany ze względu na udział w wojnie, możliwe też, że w jakimś stopniu bali się reakcji Rosjan, wiedząc, że mocno przyglądają się oni wszystkiemu, co dzieje się wewnątrz kraju. 

 

Fińscy Żydzi spotykali się z krytyką innych środowisk żydowskich?

Ci, którzy służyli w armii i uczestniczyli w różnego rodzaju spotkaniach dla żydowskich weteranów, spotkali się z olbrzymią krytyką i zarzutami, że przyczynili się do przedłużenia Zagłady poprzez kolaborację z Niemcami. Dyskusji na ten temat jednak nie było, ludzie nie chcieli o tym rozmawiać. Jeśli zaczęto by omawiać skalę fińskiego antysemityzmu i zaangażowania po stronie niemieckiej, mogłoby wyjść na to, że ideologicznie Finlandia miała z nazistami więcej wspólnego, niż chciała się do tego przyznać. Lepiej było więc nie drążyć tematu.

 

Czy po wojnie Finlandia przyjęła ocalałych z Zagłady?

Istniały dwa takie plany, oba powstały z inicjatywy gminy żydowskiej i zostały wsparte przez rząd. Przed wojną Finlandia miała dość restrykcyjną politykę migracyjną i być może ten gest miał to w jakimś stopniu zrekompensować. Pierwszy, z 1945 roku, dotyczył sierot żydowskich z Polski – miało ich przybyć około pięćdziesięciu. Dla porównania w tym samym czasie Szwecja planowała przyjęcie około tysiąca dzieci. Stanęło jednak na tym, że Centralny Komitet Żydowski w Polsce zmienił swoją decyzję. Dzieci miały albo zostać w Polsce i tam budować żydowską przyszłość kraju, albo wyjechać do Palestyny. Drugi plan powstał na przełomie 1946 i 1947 roku, po pogromie kieleckim. Chodziło w nim o ułatwienie Żydom wyjazdu z Polski przez Finlandię. Ostatecznie jednak tylko garstka została na stałe. 

 

Żydzi fińscy nie musieli więc tak naprawdę konfrontować się z ocalałymi z innych krajów.

Zdarzało się, że tak było. W mojej wydanej dwa lata temu książce Listy z Polski, które przestały przychodzić. Tragiczne lata żydowskiej rodziny (Ei enää kirjeitä Puolasta. Erään juutalaissuvun kohtalonvuodet) opisuję losy dwóch kuzynek – z Sosnowca i Koziegłów – które jako jedyne ze swoich rodzin przetrwały wojnę w obozach. Później przyjechały do wujka, który po pierwszej wojnie światowej zamieszkał w Finlandii. Obie dziewczyny poślubiły fińskich Żydów, którzy służyli w armii podczas drugiej wojny. Jednak to dopiero ich dzieci zaczęły się głębiej zastanawiać i pytać, czy ich rodzice w ogóle mieli z tym jakiś problem.

 

Jak duża jest dziś społeczność żydowska w Finlandii?

Mniej więcej taka sama jak przed wojną. Około 1200 osób należy do gminy żydowskiej w Helsinkach, jest też trochę Żydów niezrzeszonych.

 

Dostrzegalny jest antysemityzm?

Na pewno nie w takim stopniu, co w sąsiadującej Szwecji, która jest przypadkiem dość ekstremalnym. Owszem, są różne problemy, ma miejsce coraz więcej aktów antysemityzmu, także fizycznych, ale na pewno nie na dużą skalę.

 

Mówi się ponoć o planach stworzenia muzeum fińskich Żydów. To prawda?

Nie ma póki co konkretnych planów. Gmina żydowska nie ma odpowiedniej przestrzeni, a rząd, w sytuacji, kiedy inne muzea – takie jak Muzeum Kultur w Helsinkach – są zamykane, nie będzie zbyt skłonny do otwierania kolejnej instytucji. Faktem jest jednak, że w fińskim Muzeum Narodowym nie poświęca się miejsca mniejszościom i przydałaby się instytucja mówiąca nie tylko o historii żydowskiej, ale i historii różnych grup zamieszkujących ten kraj.

 

Finowie nie są gotowi zmierzyć się ze swoją przeszłością?

Szóstego grudnia przypada fińskie święto narodowe, w zeszłym roku obchodziliśmy stulecie niepodległości. Fakt, że jesteśmy małym narodem i młodym krajem, sprawia, że głosy przedstawicieli mniejszości dopiero zaczynają się przebijać i na dyskusje na pewne tematy musimy jeszcze poczekać. Poza tym również w Finlandii do głosu dochodzą może nie tak liczne, ale coraz głośniejsze ugrupowania prawicowe, które chcą włączyć się do debaty o historii i kulturze. To w połączeniu z problemami z imigracją może utrudniać rzetelne rozliczenie się z przeszłością.