Rok po otwarciu wystawy stałej w Muzeum Polin
28 października 2014 r. otworzyliśmy wystawę główną w Muzeum Historii Żydów Polskich Polin. To było zwieńczenie długiej pracy licznego zespołu ludzi. Ogólny plan wystawy zaczął wyłaniać się w 2000 r., ale jeśli weźmiemy pod uwagę, że opracowywanie koncepcji historycznej i gromadzenie materiałów zaczęliśmy już w 1997 r., oznacza to prawie dwie dekady przygotowań. Do 2005 r. nie wiedzieliśmy nawet, jak będzie wyglądała siedziba muzeum, więc, z tej perspektywy, najbardziej intensywne było dla nas ostatnich 8 lat. Wszyscy czekaliśmy na tę chwilę, niejednokrotnie zadawaliśmy sobie pytanie: „Czy to się kiedyś skończy?”. Dopiero kiedy uświadomi się sobie wielkość i złożoność wystawy głównej, widać, o jak skomplikowany proces chodzi.
Przed otwarciem docierały do nas różne głosy, w tym takie, które wyrażały zaniepokojenie, jaki kształt ono przyjmie. Nawet ci, którzy stawali w jego obronie, nie wiedzieli dokładnie, jak ostatecznie będzie wyglądało – nie byli w stanie wszystkiego sobie wyobrazić. Kiedy po otwarciu okazało się, że opinie na jego temat są wyjątkowo przychylne, przyniosło to wielką ulgę wszystkim. Informacje o Polin pojawiły się we wszystkich znaczących mediach zagranicznych, a osoby, które odwiedzały wystawę, wyrażały się entuzjastycznie, niezależnie od tego, czy byli to Żydzi, Polacy, czy obcokrajowcy. Komentarze, które otrzymywaliśmy, okazały się całkowitym przeciwieństwem naszych lęków.
W fazie przygotowań zakładaliśmy, że Polin będzie odwiedzać pół miliona osób rocznie, a okazało się, że już teraz jest ich znacznie więcej. Od czasu, gdy otworzyliśmy sam budynek w kwietniu 2013 r. do teraz było tu już prawie milion zwiedzających. Na pewno w samym 2014 roku, kiedy muzeum funkcjonowało tylko częściowo, udało nam się przekroczyć zakładaną liczbę 500 tysięcy.
Co roku odwiedzam muzea żydowskie w europejskich stolicach. Wiele powstaje w krajach dawnego bloku wschodniego – te interesują mnie szczególnie. Często słyszę stwierdzenia, że dla naszego muzeum nie ma skali porównawczej w całej postkomunistycznej Europie i sama zastanawiam się nad tym fenomenem. W Moskwie – której najbliżej do statusu naszego konkurenta – powstały dwa nowe muzea żydowskie. Jedno z nich, prywatne, bazuje na eksponatach, a drugie jest tego samego rodzaju, co nasze – to multimedialna narracja historyczna. Jego siedziba mieści się w modernistycznym budynku z lat dwudziestych – w dawnej zajezdni autobusowej zaprojektowanej przez konstruktywistycznego architekta Konstantina Mielnikowa. Tam bardzo ciekawa wystawa przyciąga tylko 85 tysięcy zwiedzających rocznie. W Moskwie! Gdzie mieszka 12 milionów ludzi, z czego ponad sto tysięcy to Żydzi! W Polsce zainteresowanie żydowską historią objawia się w zdecydowanie największej skali.
Ale miarą sukcesu są nie tylko same liczby. Cieszy mnie, że większość zwiedzających nie tylko przechodzi przez wystawę, ale też wchodzi z nią w głębszą relację. Nasza wystawa jest wyjątkowa, bo po dwóch godzinach – a tyle zazwyczaj ludzie planują spędzić w muzeach – można co najwyżej zobaczyć ogólny zarys historyczny, wstęp do właściwego zwiedzania. W Polin goście spędzają około 5-6 godzin, co jest zjawiskiem bez precedensu, jak stwiedziła nawet kuratorka Imperial War Museum w Londynie, z którą miałam okazję rozmawiać. Spotykamy tu ludzi naprawdę tematyką zainteresowanych i zmotywowanych do pogłębienia wiedzy. Są tacy, którzy są tu cały dzień, a zwiedzający z Polski przychodzą niekiedy kilka dni z rzędu. Oznacza to, że wystawa wynagradza ten wysiłek.
Odbiór zwykłych ludzi jest dla nas najważniejszy, bo jakość wystawy mierzy się nie tylko przez ludzi zajmujących się ewaluacją wystaw muzealnych, ale też wrażeniami gości. Polacy przychodzą odkryć tu muzeum historii Polski i widzą w tym wartość. Dla Żydów z kolei to miejsce poświęcone ich historii, ale w dużej mierze tej, o której nie mieli pojęcia. Dla nich zwiedzanie wystawy kończy się olśnieniem. Zdają sobie sprawę z istnienia tej części żydowskiej przeszłości, która została przyćmiona przez Zagładę. Niektórzy z nich płaczą i to wcale nie w galerii poświęconej Zagładzie, ale na przykład tam, gdzie opowiadamy o Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Moim zamiarem było, żeby mocno odczuli stratę spowodowaną przez Zagładę, zrozumieli, że zginęli nie tylko ludzie, ale cały niesamowity świat. Bardzo cieszy mnie takie emocjonalne, intelektualne, a nawet moralne zaangażowanie w oglądanie wystawy.
Oczywiście nie mogę też pominąć wyróżnień i nagród, które w tym roku otrzymaliśmy. Przede wszystkim był to Krzyż Oficerski Orderu Zasługi przyznany przez Prezydenta Bronisława Komorowskiego, który odebrałam osobiście, ale zrobiłam to w imieniu całego zespołu, bo praca nad muzeum była zbiorowym wysiłkiem rzeszy bardzo utalentowanych i oddanych ludzi. Zespół odpowiedzialny za stworzenie wystawy został też uhonorowany medalem Gloria Artis. Spadł na nas cały szereg innych wyróżnień: Paszport Polityki, Oskar Polskiej Rady Biznesu. Sam budynek otrzymał nagrodę Finlandia Prize for Architecture w 2014 r. Każde wyróżnienie i dobre słowo było dla nas tym jedynym i najważniejszym.