Adresat nieznany we wrocławskiej synagodze
Jednym z wydarzeń towarzyszących wrocławskim obchodom Międzynarodowego Dnia Pamięci o Ofiarach Zagłady był spektakl „Adresat Nieznany” w reżyserii Andrzeja Wilka wystawiony w synagodze Pod Białym Bocianem.
Tekst sztuki oparty jest na krótkiej powieści Kathrine Kressmann Taylor z 1938 roku. W główne role wcielili się aktorzy Teatru Polskiego we Wrocławiu Marian Czerski i Igor Kujawski. Sama powieść ma formę krótkich listów, pisanych przez dwóch przyjaciół (amerykańskiego Żyda i Niemca), prowadzących wspólnie galerię sztuki. Dzięki temu atmosfera przedstawienia jest kameralna, niemal intymna, a słowo staje się w nim głównym środkiem ekspresji. Aktorzy czytają pisane przez bohaterów listy, dzięki czemu uwaga koncentruje się na nich, na tekstach i ich pełnej zaangażowania interpretacji. A teksty, co warto podkreślić, są dobre, emocje rozkładają się w nich równomiernie, widz śledzi rozwój relacji i napięcia między dwiema osobami. Nikt nie spodziewa się tragicznego zakończenia, które skłania odbiorcę do refleksji nad antysemityzmem, Zagładą, odwagą, trudnymi wyborami, gdzie każdy ruch może nieść za sobą cierpienie jednej ze stron.
W listach odbijają się nie tylko osobiste relacje dwóch mężczyzn – ich rodzinnych, towarzyskich, zawodowych sukcesów, porażek, anegdot, ale również – jak się później okazuje – tragedii, wyrzutów sumienia, oskarżeń i wzajemnego niezrozumienia. Pokazują czas dramatycznych przemian, jakich doświadczyły Niemcy w początkach lat 30. XX wieku, narodziny narodowego socjalizmu, dojście do władzy NSDAP i Adolfa Hitlera, antysemityzm, antykomunizm, totalitaryzm. Tekst sztuki świetnie oddaje nastroje, jakie wtedy panowały, radykalizację poglądów, indoktrynację, sytuację polityczną, społeczną i gospodarczą, która doprowadziła do wydarzeń, które zmieniły oblicze świata. A jednak w spektaklu widzimy te problemy oczyma jednostki. Sztuka próbuje uchwycić moment, w którym doszło do przewartościowania zasad moralnych i wartości, którego konsekwencje doprowadziły do Zagłady.
Dwaj przyjaciele. Jeden staje się wrogiem, punktem zapalnym ideologii wyznawanej przez drugiego. Dwaj mężczyźni, którzy przez lata mówili niemal jednym głosem, dla których wspólne porozumienie stanie się w pewnym momencie niemożliwe – dzieli ich ściana wrogości, tragedia, brak odwagi i ślepa wiara w słuszność przekonań, wobec których przyjaźń, solidarność i po prostu ludzka przyzwoitość zaczynają tracić na znaczeniu. Widzimy tragedię całego pokolenia, narodów, społeczności z bardzo konkretnej, bo jednostkowej perspektywy. Początkowe listy mają osobisty i pełen przyjacielskiego ciepła ton. Zmienia się on pod wpływem zewnętrznej sytuacji, w której znalazł się jeden z nadawców. Staje się ona jego rzeczywistością, w słuszność i sprawiedliwość której bardzo wierzy, dzieli ją z innymi, nie widzi (albo tylko udaje, że nie dostrzega) zagrożeń, jakie może ze sobą nieść. Amerykański Żyd patrzy na sytuację w Niemczech z dystansem, z trwogą i niezrozumieniem, nie dopuszcza do siebie słów przyjaciela, ma ciągle nadzieję, że to wszystko jednak nie zajdzie zbyt daleko. I czuje żal. Nie potrafi pojąć zmian, jakie zachodzą. Nie rozumie potrzeby zerwania wszelkich pozazawodowych kontaktów. Nie rozumie tej ideologii, przecież pochodzenie nigdy ich nie poróżniło. Nie rozumie argumentu, że z listów pisanych do żydowskiego przyjaciela Niemcowi przyjdzie się słono tłumaczyć, że to zbyt duże ryzyko, aby Żyd i Niemiec pozostawali przyjaciółmi, zwłaszcza oficjalnie. Niemiec z kolei boi się, a przynajmniej strachem tłumaczy w jednym z ostatnich listów tragedię, która zmienia tak naprawdę życie ich obu. Ale czy tak naprawdę miał wybór, czy rzeczywiście się bał, czy był do końca przekonany o słuszności swoich decyzji?
Spektakl można odczytać z dwóch poziomów, jako opowieść o dwóch ludziach, wystawionych na ciężką próbę i jako opowieść o mechanizmach historii i polityki, widzianej przez pryzmat przyjaciół i ich osobistej tragedii.