Dalsze losy mordu na Żydach w Gniewoszowie
Pelagia chciała dowiedzieć się, co stało się z Jankiem. Często jeździła do Gniewoszowa. Sąsiadka Wajnbergów, która słyszała strzały, bała się z nią rozmawiać nawet wiele lat po wojnie.
Opowiadała, że Janek wrócił do Gniewoszowa po 2000 roku. Podobno pytał o Żydów, tych rudych, co mieli sklep bławatny. To była jedyna taka ruda żydowska rodzina. Wrócił z dorosłymi synami.
Poszli do apteki, która znajdowała się w domu, gdzie kiedyś mieszkali. Aptekarz myślał wystraszony, że to jakaś kontrola. W sumie niewiele się pomylił. Niewiele więc też rozmawiali.
Sąsiadka bała się w ogóle poruszać ten temat, ale powiedziała, że to podobno wójt kazał zakopać ciała Wajnbergów na cmentarzu żydowskim.
Ktoś napisał artykuł o gniewoszowskim mordzie.
Pelagia dowiaduje się w kiosku, że S. często kupował gazetę. Akurat jest w tym czasie na wakacjach, ale jego ojciec pozwala skserować artykuł.
– Syn by pani nie dał tej gazety. – rzuca na odchodne.
Próbuje dojść, kto zakopywał ciała.
S. mówi, że zakopywał C., a C., że S. Jeden na drugiego.
Gazetę wysyła córce za granicę, aby ją przekazała do żydowskich stowarzyszeń. Ale córka jest zła i nie przekazuje. W gazecie zresztą są błędy, bo Żydów zginęło 5, a nie 4. Trzy kobiety, Wajnbergowa i dwie piękne Żydówki, oraz dwóch mężczyzn, wylicza Pelagia.
Żona nauczyciela z Gniewoszowa podaje w gazecie, że częstowała Wajnbergową przed śmiercią herbatą, co nie może być prawdą, bo ona z nikim nie rozmawiała. Nigdzie nie chodziła. Tylko z Pelcią i jej dziadkiem, a to i tak mało co, mówi.
Już po przeprowadzce na Zachód dowiaduje się, że Maniek mieszka niedaleko, w Jeleniej Górze, jest taksówkarzem. Czeka, aż skończy się komuna i zgłasza to na policję. Winowajcy nie znajdują. A urzędowo mają zabronione szukania Żyda Janka. Do 80. roku życia Pelagia pracuje. Teraz, na spóźnionej emeryturze postanawia jeszcze raz odszukać Janka. Pisze list do Żydowskiego Instytutu Historycznego w Warszawie, aby pomogli jej odszukać młodego Żyda z Gniewoszowa. I chce wskazać miejsce pochówku zamordowanych, bo zanim ziemia zarosła, wielokrotnie była na cmentarzu.
Pelagia ma już ponad 85 lat, wielu faktów nie pamięta. Snuje dygresje. Jednak sobie nie zaprzecza. Kilkakrotnie opowiadała mi historię Polaków mordujących Żydów w Gniewoszowie. Zawsze z tymi samymi szczegółami.
Ma tylko jedno pragnienie. Chce porozmawiać z Jankiem.