Samo-ofiarowanie [Parsza Wa-jikra]

1 kwietnia 2017/ 5 Nisan 5777

Pośród wszystkich praw zawartych w Torze, te, do których najtrudniej się współcześnie ustosunkować, to prawa dotyczące składania ofiar, stanowiące znaczną część początkowych rozdziałów księgi Wa-jikra.

Od zburzenia Świątyni minęło bowiem prawie 2000 lat, a prawa ofiarne straciły swe znaczenie. Żydowscy myśliciele, szczególnie ci bliżsi mistyce, starali się jednak zrozumieć niematerialne znaczenie ofiary i to, w jaki sposób świadczy ona o relacji człowieka z Bogiem. Tak też udało im się zachować ducha prawa ofiarnego, kiedy jego fizyczne wypełnianie było już niemożliwe.

Jednym z najprostszych, a jednocześnie najbardziej przenikliwych okazał się komentarz Szneura Zalmana z Ladów, pierwszego rebe Chabad Lubawicz, który zauważył gramatyczną osobliwość w drugim wersie tej parszy:

Oświadcz synom Israela, a powiedz im: gdyby który z was chciał przynieść ofiarę Wiekuistemu: z bydła, rogacizny i trzód przyniesiecie ofiarę waszą. (Wa-jikra 1:2)

Tak tłumaczony jest tekst zgodnie z normami gramatycznymi. Jednak porządek słów w zdaniu hebrajskim jest specyficzny i nieprzewidywalny. Zdanie, które spodziewamy się przeczytać to: adam mikem ki-jakriw (gdyby któryś z was chciał przynieść ofiarę), gdy w rzeczywistości napisano: adam ki-jakriw mikem (gdyby któryś chciał przynieść ofiarę z was). Istotą składania ofiary jest więc, jak twierdzi rebe Szneur Zalman, ofiarowanie siebie samego. Niesiemy Bogu nasze zdolności, energię, myśli i emocje. Cielesna forma ofiary – zwierzę złożone na ołtarzu – jest tylko zewnętrzną manifestacją wewnętrznego aktu. Prawdziwa ofiara jest mikem – „z was”. Ofiarujemy Bogu coś z wnętrza siebie.

Spróbujmy rozwinąć tę myśl. Co właściwie dajemy Bogu w ofierze? Mistycy żydowscy, a między nimi rebe Szneur Zalman, mówili o dwóch duszach, które każdy z nas posiada: duszy zwierzęcej (nefesz ha-behamit) i duszy Boskiej. Z jednej strony jesteśmy istotami cielesnymi, częścią natury o cielesnych potrzebach jedzenia, picia i schronienia. Rodzimy się, żyjemy i umieramy. Jak mówi Kohelet:

Bo przeznaczenie ludzi i przeznaczenie bydła – jednakowe przeznaczenie ich: bo jaka śmierć jednego, taka śmierć drugiego a jedno tchnienie mają wszyscy, a wyższości człowieka nad bydlęciem niema, bo wszystko marność. (Kohelet 3:19)

A jednak nie jesteśmy po prostu zwierzętami. Nosimy w sobie pragnienie nieśmiertelności. Myślimy, mówimy, komunikujemy się. Potrafimy dotrzeć do innych, mówiąc i słuchając się wzajemnie. Jako jedyne znane nam w całym rozległym wszechświecie istoty, zadajemy pytanie „dlaczego?”. Formułujemy idee, poruszają nas wzniosłe ideały. Rządzi nami nie tylko biologia.

Psalm 8 wspaniale to opiewa:

Gdy spoglądam na niebiosa Twoje, dzieło pięści Twoich, księżyc i gwiazdy, któreś ustanowił.

Czemże jest człowiek, że pamiętasz o nim, a syn człowieczy, że nań zważasz.

A upośledziłeś go o mało od bóstwa i chwałą i blaskiem uwieńczyłeś go.

I postanowiłeś go władcą nad dziełami rąk Twoich, wszystko poddałeś pod stopy jego.

Fizycznie jesteśmy niemalże niczym, duchowo – muśnięci jesteśmy skrzydłem wieczności. Mamy Boską duszę. Istota ofiary, z psychologicznego punktu widzenia, jest już jasna: w ofierze Bogu składamy już nie samo zwierzę, ale nefesz ha-behamit – naszą zwierzęcą duszę.

We wspomnianym już wersie użyte są trzy słowa do opisu ofiary ze zwierząt: behema (zwierzę), bakar (rogacizna, bydło) i con (trzoda), a każde z nich reprezentuje zwierzęcą cechę ludzkiego charakteru.

Behema to zwierzęcy instynkt. Słowo to używane jest do opisu zwierząt domowych, w żaden sposób nie nawiązuje do dzikich instynktów drapieżnika. Ma wskazywać na coś bardziej oswojonego. Jako że zwierzęta czas swój spędzają na poszukiwaniu pokarmu, a ich życie polega głównie na walce o przetrwanie, ofiarować swoje behema to wznieść się ponad prostą wolę przetrwania.

Wittgenstein, zapytany o cel filozofii, powiedział, że to jak „pokazać musze wyjście z butelki. Mucha, uwięziona w butelce, szuka drogi ucieczki, uderzając głową o jej ścianki, gdy wystarczyłoby, aby spojrzała w górę. Nasz Boski aspekt duszy to właśnie ta siła, która sprawia, że spoglądamy ku górze, chcąc sięgnąć wzrokiem ponad cielesny świat, ponad wolę przetrwania, szukając sensu i celu.

Słowo bakar (rogacizna, bydło) kojarzy się z hebrajskim boker, „świt”, dosłownie – przebijać się, tak, jak pierwsze promienie słońca przebijają się przez ciemność nocy. Bydło pędzi w popłochu, przedzierając się przez zapory. Gdy nie ograniczymy go zagrodą, nie będzie respektowało granic. Oddać w ofierze swój bakar to rozpoznawać i szanować granice: między sacrum a profanum, czystością a nieczystością, dozwolonym a zakazanym. Mentalne granice mogą być trwalsze niż fizyczne bariery.

Na koniec con, „trzoda”. Reprezentuje ona instynkt stadny – silny pociąg do ruszenia w określonym kierunku, ponieważ inni robią to samo. A przecież wielkie postaci judaizmu – Abraham, Mojżesz, prorocy – wyróżniały się umiejętnością wystąpienia „poza stado” – bycia innym, sprzeciwienia się fałszywym bóstwom epoki, odmówienia ucieczki w chwilową intelektualną modę. Ta cecha to w judaizmie, istotnie, przymiot świętości. Kadosz (święty) to inny, odrębny, wyróżniający się. Żydzi byli jedynym narodem w historii, który konsekwentnie sprzeciwiał się asymilacji kulturowej i przyjęciu dominującej religii.

Rzeczownik korban, „ofiara”, i czasownik lehakriw, „składać w ofierze”, w dosłownym tłumaczeniu znaczą to, co „zostaje przybliżone” i „akt przybliżania”. Kluczowym jest tu więc nie tyle zrzekanie się czegoś (jak zwykle rozumiana jest ofiara), a raczej przybliżanie czegoś Bogu. Lehakriw to wznieść ku Bogu swój zwierzęcy aspekt, aby został on przekształcony w Świętym ogniu, który niegdyś płonął na ołtarzu i wciąż płonie w modlitwie, jeśli prawdziwie szukamy bliskości z Bogiem.

Dzięki jednej z największych ironii historii to starożytne przekonanie stało się zaskakująco współczesne. Darwinizm, badania nad odczytaniem ludzkiego genomu i teorie materialistyczne (przekonanie, że materia jest jedynym, co istnieje) przyczyniły się do powszechnego postrzegania człowieka jako zwierzęcia i niczego więcej. W dziewięćdziesięciu ośmiu procentach nasze DNA pokrywa się z genotypem naszych praprzodków. Jesteśmy „nagimi małpami, jak ujął to niegdyś Desmond Morris. Homo sapiens istnieje przez czysty przypadek, jako rezultat losowych mutacji genetycznych – gatunek, który, prozaicznie, okazał się lepiej przystosowany i z większą szansą na przetrwanie niż inne. Nefesz ha-behamit – zwierzęca dusza – to wszystko, czym jesteśmy.

Odrzucenie tej idei – a jest to jedna z najbardziej upraszczających idei, jakie kiedykolwiek powstały – samo w sobie, jak rozumieli to mistycy, stanowi akt ofiarny. Jesteśmy w stanie przekierować nasze zwierzęce instynkty, wznieść się ponad zwykłą wolę przetrwania. Możemy uszanować granice, wystąpić z szeregu, wzbić się ponad behema, bakar i con. Żadne zwierzę nie jest zdolne do takiej transformacji – żadne, oprócz człowieka. Poezja, muzyka, miłość, cud – rzeczy, które w żaden sposób nie służą przetrwaniu – świadczą, że nie jesteśmy tylko zbiorem egoistycznych genów. Ofiarując Bogu to, co w nas zwierzęce, pozwalamy materii zanurzyć się w duchowości i stajemy się czymś innym. Dochodzi do transformacji – z niewolników natury stajemy się sługami żywego Boga.

Tłumaczenie: Jolanta Różyło © CHIDUSZ 2017

rabin-jonathan-sacks-chidusz-komentarze-do-tory-paraszat-ha-szawua-rabbi-sacks-torah