Problematyczne ofiary. Czy ulica Ofiar Oświęcimskich we Wrocławiu powinna zmienić nazwę?

Co jakiś czas pojawia się we Wrocławiu pytanie, czy ulicę Ofiar Oświęcimskich zastąpić ulicą Pańską. W najbliższym czasie miejscy radni znów będą debatować nad zmianą nazwy ulicy.

„Pańska? A co to za nazwa? Kim byli ci panowie? Czy to o Pana Boga może chodzi?” – zastanawia się jedna z kelnerek pracujących w restauracji przy Ofiar Oświęcimskich. „Oj, na Pańską to ona nie wygląda” – śmieje się ochroniarz w budynku urzędu, który mieści się w podwórku.

Wyjaśniam, że przed wojną ulica nazywała się Junkerstrasse, czyli właśnie, w tłumaczeniu na polski, Pańska. Junkrami nazywano w Prusach młodszych synów ze szlacheckich rodów.

Nikt nie wydaje się przekonany, że nadanie akurat takiej nazwy ma jakiś specjalny sens.

Chodzi o przywrócenie historycznego charakteru ścisłemu centrum Wrocławia – twierdzą zwolennicy zmiany, na przykład Towarzystwo Miłośników Wrocławia.

Junkrzy, jako jedna z wyższych i bogatszych grup społecznych, mogli poszczycić się wielkimi majątkami ziemskimi. Do junkerskiej rodziny von Moltke należał między innymi pałac w Krzyżowej. W Prusach uchodzili za zatwardziałych konserwatystów i mieli ogromny wpływ na politykę. Bardzo często wstępowali do armii. Podczas I wojny światowej stanowili połowę żołnierzy niemieckich.

W 1945 roku członków armii mocarstwa, które było odpowiedzialne chociażby za rozbiór Polski, widocznie nie wypadało upamiętniać. Być może nie był to nawet wynik świadomej polityki, a raczej systematyczne pozbywanie się starych nazw ulic, żeby w polskim Wrocławiu nic nie budziło skojarzeń z niemiecką historią. Teraz z kolei nazwa Ofiar Oświęcimskich kojarzy się nie z tymi, z którymi powinna, czyli z Niemcami.

W uzasadnieniu projektu zmiany radni piszą: „Nazwa Ofiar Oświęcimskich jest niejednoznaczna. Nam, Polakom, kojarzy się wyłącznie z tysiącami ofiar zamordowanych przez Niemców w niemieckim obozie zagłady Auschwitz-Birkenau. Niestety, w świadomości niektórych osób funkcjonuje błędne pojęcie o ‘polskich obozach zagłady’. Takie skandaliczne określenia pojawiają się często w zagranicznych środkach masowego przekazu”.

(Na marginesie warto wspomnieć, że w obozie Auschwitz-Birkenau zginęły nie tysiące, a ponad milion – milion sto tysięcy osób według obecnego stanu badań).

Przy Ofiar Oświęcimskich siedzibę ma szkoła językowa, w której naucza sporo obcokrajowców. „Wiem, co to znaczy, ale sam bym się nie domyślił. Ktoś z polskich znajomych kiedyś mi to przetłumaczył jako Victims of Auschwitz” – mówi nauczyciel angielskiego z Sheffield. „Ktoś mi po prostu powiedział” – przypomina sobie jego kolega. Obaj uważają, że nazwę należy zachować. „Żeby pamiętać” – mówią. Czy uważają, że innym obcokrajowcom Oświęcim może przywoływać skojarzenia z „polskimi obozami”? Nie są w stanie wymówić ani zapisać tej nazwy. Nie spotkali nikogo, kto użyłby innego tłumaczenia niż „Auschwitz”. Poza tym ich zdaniem turyści nie są na tyle dociekliwi, żeby sprawdzić, co oznacza nazwa ulicy w mieście, do którego przyjechali tylko na chwilę. Im samym, mieszkającym tu kilka dobrych lat, nie przyszło to do głowy.

Zapytałam kilkadziesiąt osób na tej ulicy, kto mordował w Auschwitz – nikt nie miał wątpliwości. Mimo to początkowo pisano o pomyśle, żeby – dla historycznej jasności – ulica nazywała się Ofiar Auschwitz lub Ofiar Niemieckiego Nazistowskiego Obozu Auschwitz-Birkenau. Być może w drugiej propozycji można było odjąć lub dodać jeszcze jakieś określenie, ale sens był ten sam – nikt, czytając tabliczkę z nazwą ulicy, nie powinien mieć wątpliwości, kto był odpowiedzialny za stworzenie obozów koncentracyjnych. Z tym że propozycja, którą popierał między innymi przewodniczący wrocławskiej gminy żydowskiej Aleksander Gleichgewicht i przewodniczący Rady Miasta Jacek Ossowski, nie znalazła się w ogóle w projekcie zmiany.

ofiar-oswiecimskich-auschwitz-wroclaw-zmiana-nazwy-ulicy-dekomunizacja-panska

Autorzy projektu, czyli Komisja Kultury i Nauki przy Radzie Miasta Wrocławia, zadecydowali, że ulica powinna nazywać się Pańską, innej opcji nie dopuścili. Teoretycznie dali szansę na zabranie głosu każdemu mieszkańcowi Wrocławia, który chciałby się sprzeciwić lub poprzeć projekt. Dwie główne wrocławskie gazety pisały o „konsultacjach społecznych”, jakie miały odbyć się w tej sprawie.

„Konsultacje? U mnie nikogo nie było” – słyszę w salonie fryzjerskim przy Ofiar Oświęcimskich. „O tym, że nazwa ulicy ma być zmieniona, dowiedziałam się od klienta. Uważam, że takie sprawy powinno się konsultować z ludźmi, którzy prowadzą tu firmy”. Właścicielka salonu wylicza, że będzie musiała zamówić nowe wizytówki i pieczątki, zmienić nazwę ulicy we wszystkich papierach. Pytając retorycznie, kto za to zapłaci, denerwuje się i mówi, że jeśli zmiana nazwy zostanie przegłosowana, pójdzie protestować – to między innymi dzięki charakterystycznej nazwie ulicy klienci kojarzą jej biznes.

Na czym zatem polegały konsultacje, skoro zainteresowani zmianą o nich nie wiedzieli? Ogłoszenie zostało zamieszczone na stronie Biuletynu Informacji Publicznej, uwagi i opinie można było zgłaszać przez 15 dni, pisemnie lub mailowo. Jak dowiaduję się w Biurze Rozwoju Wrocławia od pracowników Zespołu ds. Nazewnictwa Ulic i Adresów, konsultacje dotyczyły wyłącznie organizacji pozarządowych, a opinie „osób fizycznych”, których wpłynął „szereg”, nie są w żaden sposób dla radnych zobowiązujące (akty prawa miejscowego muszą być konsultowane jedynie z radą działalności pożytku publicznego lub organizacjami pozarządowymi). Wszystkie zostały przekazane Jerzemu Skoczylasowi, wiceprzewodniczącemu Rady Miejskiej Wrocławia.

Ile opinii dostanie Rada Miejska? Po sprawdzeniu okazuje się, że „szereg” opinii to pięć listów od osób prywatnych oraz dwa od organizacji: Towarzystwa Miłośników Wrocławia oraz Komitetu Wykonawczego Komunistycznej Partii Polski.

Jeśli pada już słowo „komunistyczny”, warto zaznaczyć, że zmiana nazwy Ofiar Oświęcimskich odbywa się na fali dekomunizacji polskich ulic, do czego zobowiązuje przyjęta przez Sejm ustawa z kwietnia 2016 roku. Ustawę poparły wtedy zarówno partie koalicji, jak i opozycji. Mówi ona o nazwach „odwołujących się do osób, organizacji, wydarzeń lub dat symbolizujących represyjny, autorytarny i niesuwerenny system władzy w Polsce w latach 1944-1989”. Do którego z nich odwołuje się nazwa Ofiar Oświęcimskich?

Pozostałe nazwy wrocławskich ulic, które z reżimem komunistycznym rzeczywiście się kojarzą (na przykład gen. Berlinga, Armii Ludowej czy 9 maja), mają zostać zastąpione, między innymi nazwiskami dwóch żołnierek wyklętych.

„Nie wiem, jaki jest problem z tą nazwą. Taka jest historia. Dlaczego mielibyśmy o niej zapominać?”, „To ulica poświęcona ludziom, którzy zginęli. To tak, jakby likwidować historię”, „To dziwna, smutna nazwa, ale po co ją zmieniać?” – mówią ci, których spotykam przy Ofiar Oświęcimskich.

Śmieją się, że prawie nikt nigdy nie wymawia nazwy do końca, ludzie umawiają się na piwo „na Ofiar”, a rano, podparte o uliczne latarnie, leżą tam „ofiary” poprzedniej nocy.

Moje „konsultacje społeczne”, czyli rozmowy z pracownikami i właścicielami firm przy ulicy (jeszcze) Ofiar Oświęcimskich, zajęły trochę ponad godzinę. Rozmawiałam z około dwudziestoma osobami. Gdyby urzędnicy wrocławskiego magistratu wyszli z biur i zdecydowali się przejść niewielką odległość, która dzieli Sukiennice od ulicy, której nazwa poddawana jest debacie, na konsultacje nie straciliby więcej niż pół dnia.

Tymczasem temat zmiany nazwy ulicy Ofiar Oświęcimskich powraca regularnie od wielu lat. „Pracuję tu od 30 lat i od 30 lat o tym słyszę” – mówi pani Ewa, którą spotykam w budynku ZETO, gdzie w latach siedemdziesiątych zainstalowano pierwszy komputer wrocławskiej produkcji, Odrę. Sam budynek też raz na jakiś czas ma być burzony, robiąc miejsce – jak słyszała pani Ewa – Przejściu Pokutniczemu.

Wydaje się, że nikt, proponując alternatywne nazwy ulicy, nie pamiętał, że oprócz odniesień do pruskich junkrów można na Ofiar Oświęcimskich znaleźć więcej historycznych elementów. Do dziś stoi tam przecież, upamiętniony zresztą tablicą, budynek siedziby fundacji braci Fräncklów, żydowskich filantropów, którzy ufundowali nie tylko Żydowskie Seminarium Teologiczne w Breslau i żydowski szpital, ale część swojego majątku podarowali fundacjom chrześcijańskim. Bracia Fräncklowie znacznie przyczynili się do rozwoju i sławy miasta.

Decyzja o zmianie nazwy ulicy Ofiar Oświęcimskich zapadnie na sesji Rady Miejskiej 22 czerwca.