Nigdy nie będzie tam lepiej
Dwa lata temu jedna ze szwedzkich gazet zatytułowała artykuł o niej: „W Malmӧ mnie nienawidzą”. Potem jakaś dziewczyna założyła profil na Facebooku, gdzie napisała (łamanym szwedzkim) o niej i o jej braciach (wszyscy służyli w izraelskiej armii): „Macie tu rodzinę z Malmö, która zabija palestyńskie dzieci i kobiety. Pokażcie się w Szwecji, po prostu się pokażcie, tak, moi przyjaciele, wyglądają mordercy”. Okazało się, że to znajoma znajomej, która drwi sobie nie tylko z niej, ale i z tego, że szwedzka policja zajmuje się takimi pogróżkami.
Shirley ma 27 lat, mieszka w izraelskim Modi’inie. Wyjechała ze Szwecji prawie sześć lat temu i, jak twierdzi, wreszcie czuje się bezpieczna.
Katarzyna Andersz: Urodziłaś się w Malmӧ, ale masz korzenie w Izraelu.
Shirley Tsubarah: Moja mama jest Szwedką, tata – Izraelczykiem. Mama była wolontariuszką w organizacji, która zajmowała się zbieraniem pieniędzy na pomoc rozwojową dla Izraela. Przyjechała do Izraela z przyjaciółką, tam poznała tatę. Zdecydowali się zamieszkać w Szwecji, tata otworzył w Malmӧ pierwszą restaurację z falafelem. Mama przeszła konwersję, wzięli ślub, założyli dużą rodzinę – w sumie była nas szóstka.
Czułaś się inna od rówieśników, dlatego że nie byłaś stuprocentową Szwedką?
Kiedy dorastaliśmy, widok kogoś o innej karnacji (mój tata pochodzi z Jemenu, mamy więc inną karnację) był rzadki. Ludzie wytykali nas palcami, bo mieliśmy egzotyczną urodę.
Jak wspominasz dzieciństwo?
Pamiętam, że kiedy miałam sześć lat, pierwszy raz doświadczyłam antysemityzmu. Na naszym samochodzie ktoś nabazgrał: „Pierdoleni Żydzi, wynocha ze Szwecji”. Mój tata wrócił do domu po aparat, żeby zrobić zdjęcie i zgłosić to na policję, ale w międzyczasie ja i mój brat – oboje byliśmy bardzo przejęci – starliśmy napis rękawami naszych kurtek.
Jakie były doświadczenia twojego taty z prowadzeniem biznesu?
Zdarzały się incydenty. Do restauracji przychodziło wielu Arabów zaintrygowanych, że ktoś sprzedaje falafel, więc naturalnie wywiązywały się rozmowy o tym, skąd tata jest. Kiedy okazywało się, że jest Żydem, zaczynali pluć jedzeniem. W końcu, po 10 latach, zamknął biznes. Dostawał pogróżki, ale to nie był jedyny powód. Przede wszystkim chciał więcej czasu spędzać z nami, z dziećmi. On ma taki charakter, że nigdy się nie boi. Próbował z nimi rozmawiać, zaprzyjaźnić się – z różnym skutkiem.
Czy w szkole czułaś się bezpiecznie?
Na 1600 uczniów mojej szkoły, około 65% było muzułmanami. Wszyscy wiedzieli, że jestem Żydówką. W klasie czułam się dość dobrze, chociaż zdarzały się sytuacje, że dzieciaki robiły sobie żarty, że ktoś jest skąpy jak Żyd, opowiadały różne dowcipy. Zaczepiali mnie jednak też uczniowie innych klas, nazywali „pieprzoną Żydówką”, mówili, że szkoda, że Hitler nie dokończył swojego planu. Podrzucali mi kartki, że mnie wykończą, że wiedzą, gdzie mieszkam. Podawali mój właściwy adres, więc naprawdę to wiedzieli.
Wszyscy, którzy cię prześladowali, byli muzułmanami?
Tak. Każdy z moich braci i sióstr miał znajomych z Libanu, Iranu, Iraku. Ale kiedy mieliśmy iść do nich do domu, zabraniali nam mówić ich rodzicom, że jesteśmy Żydami. Ja nie mogłam wytrzymać takiego życia.
Przyznawałaś się, że jesteś Żydówką?
Nie wyglądam na typową Szwedkę, więc prędzej czy później, kiedy zawierałam nowe znajomości, pojawiało się pytanie: „skąd jesteś?”. Czasami wymyślałam coś głupiego, historyjkę pół żartem pół serio, o tym, że jestem pół-Włoszką, ale nigdy nie spotkałam mojego ojca. A czasami po prostu mówiłam prawdę i czekałam na reakcję. Dla mnie sam fakt, że muszę zastanawiać się, co odpowiedzieć na takie pytanie, jest przykry.
Kiedyś siedziałam z koleżanką w kawiarni. Dołączyły do nas jej dwie znajome w hidżabach, był miło, śmiałyśmy się. Zaczęły zgadywać, skąd jestem, kiedy wymieniły już wszystkie arabskie kraje, spytały: „to skąd w końcu jesteś?”. Odpowiedziałam, że jestem Szwedką, urodzoną i wychowaną w Szwecji. Moja mama jest Szwedką, ale tata jest z Izraela. „Więc jesteś Żydówką?” – usłyszałam. Kiedy przytaknęłam, obie dziewczyny wstały i zaczęły krzyczeć na naszą wspólną koleżankę, jak mogła zaprosić je do jednego stolika z „brudną Żydówką”. Nikt w kawiarni nie zareagował.
A jak reagowali nauczyciele w twojej szkole?
Musisz zrozumieć, że to jest Szwecja. Nikt nic nie powie.
Kiedyś nie wytrzymałam już tych ciągłych wyzwisk, podrzucanych mi kartek, pogróżek, że zabiją moją rodzinę i poszłam na skargę do dyrektora. Postanowił zainstalować w szkole kamery. Co z tego? Po prostu czekali na mnie przed szkołą.
Nauczyciele nawet nie próbowali zorganizować jakichś spotkań, pogadanek?
Nie wydaje mi się. Raz tylko zdarzyło się, że nauczycielka usłyszała, jak jakiś chłopak woła za mną „ty pierdolona żydowska dziwko” i zaprowadziła go na dywanik do dyrektora. Kiedyś pod szkołą czekało na mnie piętnastu chłopaków. Bałam się wyjść, w końcu mój znajomy Kurd przyszedł mi z pomocą. Inaczej na pewno by mnie pobili.
Twoje rodzeństwo doświadczyło podobnej przemocy?
Mój brat został pobity na ulicy w Malmӧ. Był z dziewczyną, ktoś zaczepił go, bo miał fajne warkoczyki, padło pytanie: „skąd jesteś?”. Chłopak, który przed chwilą brał od niego numer telefonu do fryzjera, razem ze swoim kolegą rzucili się na niego i zaczęli bić. Po chwili zbiegło się jeszcze więcej ich znajomych i także zaczęli bić mojego brata. Nikt nie zatrzymał się i próbował mu pomóc, kiedy go kopali i pytali się, czy jest dumny z tego, że jest Żydem.
Zgłosił to potem na policję?
Myślisz, że to coś dało? W Malmӧ co roku składa się około 160 takich skarg – żadna ze spraw nie skończyła się w sądzie.
Czy doświadczenie twoje i twojego rodzeństwa jest podobne do doświadczeń waszych pozostałych żydowskich znajomych?
Wielu także doświadczyło przemocy – werbalnej i fizycznej. To, w jakim stopniu, zależy głównie od dzielnicy, w jakiej się mieszka. W zamożnych dzielnicach zdarza się to rzadziej. My nie mieszkaliśmy w zamożnej dzielnicy, raczej normalnej, przeciętnej. Połowa naszych sąsiadów była muzułmanami. W naszym bloku mieszkał także jeden z chłopaków, którzy pobili mojego brata, ale nie znali się wcześniej.
WIĘCEJ O SYTUACJI ŻYDÓW W SZWECJI W ARTYKULE “PIĘKNY KRAJ, NIE DLA ŻYDÓW”
Decyzja o wyjeździe ze Szwecji była podjęta pod wpływem impulsu, czy myślałaś o tym od dawna?
Od dłuższego czasu miałam już dość, powtarzałam sobie, że nie można tak żyć.
Ale w Malmӧ została cała twoja rodzina.
Która nie może przyznawać się do tego, że są Żydami. Ja nie wyobrażam sobie dalej zaprzeczać aż tak swojej tożsamości. Dla mnie przyjazd do Izraela był wielką ulgą. Tutaj mogę nosić wisiorek z Gwiazdą Dawida i nie muszę się bać, że ktoś go zauważy i mnie pobije.
Od czasu, kiedy wyjechałaś, minęło prawie sześć lat. Sytuacja w Malmӧ się pogorszyła?
Tak. Nigdy nie będzie tam lepiej. Muzułmanie, którzy tam przyjeżdżają, izolują się od szwedzkiej kultury. Dostają wielkie wsparcie od państwa i nie dają nic w zamian. Nie znają języka, chociaż mieszkają w Szwecji latami. Jeśli pracują, to nielegalnie, albo dołączają do grup przestępczych. Przede wszystkim uważam, że powinno się ich uczyć szwedzkiej kultury. Ja i moje rodzeństwo, mimo że jesteśmy Żydami, zawsze na początku roku szkolnego szliśmy do kościoła. Dla nas nie miało to nic wspólnego z religią, ale z tradycją szwedzką, w której się wychowaliśmy.
Szwecja nie radzi sobie z adaptacją emigrantów do swojej kultury?
Wycofano się na przykład z tradycji chodzenia do kościoła na rozpoczęcie roku szkolnego. Dobrze, niech tak będzie. Ale potem okazuje się, że hymn Szwecji jest rasistowski. Czemu? Bo mówi o tym, że chce się żyć i umrzeć na Północy – a nie każdy musi przecież traktować Szwecję jako swoją ojczyznę.
Nie boisz się, że zostaniesz posądzona, że jesteś ksenofobką?
Nie zrozum mnie źle – mamy wielu przyjaciół i znajomych muzułmanów, ale niestety wśród emigrantów z krajów muzułmańskich są też radykałowie, którzy w życiu nie widzieli Żyda, nie mają o nas pojęcia, a całą swoją wiedzę budują na wpajanych im uprzedzeniach. Kiedy więc w Szwecji spotykasz muzułmanina i mówisz, że jesteś Żydem, reakcja może być dwojaka. Albo będą zaskoczeni, bo będziesz pierwszym Żydem, jakiego poznali, albo, niestety, od razu zaczną się pogróżki w twoim kierunku, albo nawet zostaniesz zaatakowany.
Mój mąż jest Izraelczykiem, jakiś rok temu pojechaliśmy w odwiedziny do Malmӧ. Nie rozumiał, dlaczego uciszam go, kiedy mówi po hebrajsku. Potem powiedział mi, że za żadne skarby nie chciałby tam mieszkać. W Izraelu może być kimkolwiek chce.
Znasz inne osoby z Malmӧ, które przeprowadziły się do Izraela?
Znałam sporo, ale większość z nich wróciła do Szwecji. Życie w Izraelu jest ciężkie, wracali więc głównie ze względu na pracę. Ale teraz słyszę od nich, że sytuacja robi się coraz bardziej nieciekawa i rozważają powrót do Izraela.
Tobie nie jest tu ciężko?
Mam szczęście, pracuję w branży IT, dobrze zarabiam, bo znam języki. Oczywiście widzę różnicę. W Szwecji pracowałabym siedem-osiem godzin, miała długą przerwę kawową, godzinę na obiad. Nie martwiłabym się, że nie starczy mi pieniędzy do końca miesiąca, podczas gdy w Izraelu prawie każdy jest na minusie w banku. Rozumiem to, że niektórzy decydują się wrócić do Szwecji.
Nie żałujesz, że mieszkasz w Izraelu?
Tęsknię za rodziną, to oczywiste. Ale wszystko ułożyło się dobrze. Przez półtora roku po przyjeździe służyłam w armii, o czym marzyłam od dzieciństwa. Mam pracę, mówię po hebrajsku. Mam tu męża i wspaniałą rodzinę. Izrael akceptuje wszystkich. Mam znajomych, parę gejów – jeden z nich jest muzułmaninem, drugi Żydem. W jakim innym kraju na świecie jest to możliwe?