Mechel Zweig i jego rysunki
Rysunki znalezione na strychu
W roku szkolnym 1938/1939 Mechel Zweig był uczniem klasy IV b w powszechnej szkole podstawowej w Pilźnie, leżącym w ówczesnym województwie krakowskim. Jego świadectwo szkolne to niewątpliwie świadectwo dobrego ucznia: cztery lata nauki i same najwyższe noty. Piątki z arytmetyki, języka polskiego, śpiewu, zajęć praktycznych, ćwiczeń cielesnych. Z rysunku – zawsze czwórka.
Rok później Mechel już do szkoły nie chodził – jego nazwisko, tak jak i innych żydowskich dzieci, zostało skreślone z listy uczniów. Około dziesięć lat temu pani Jolanta z Krakowa odziedziczyła po ciotce dom w Pilźnie. Podczas remontu odnalazła na strychu obrazki namalowane farbami wodnymi, zawinięte w gazetę, ukryte za belką dachową.
Trzydzieści dwie prace – tyle, ile lekcji rysunku w rocznym cyklu nauczania czwartej klasy. Przedstawiają rośliny, zwierzęta domowe, statki, ale też bałwana z miotłą, zjeżdżające na sankach dzieci, a nawet choinkę, pisanki w koszyczku i baranka wielkanocnego oraz piernikowe serce z napisem „Św. Kazimierz”. Wszystkie starannie podpisane imieniem i nazwiskiem autora, opatrzone datą oraz informacją o miejscu powstania i numerze klasy, do której chodził Mechel. Niektóre mają nawet podtytuły: „Z pamięci”, „Z wyobraźni”.
O tych obrazkach stało się głośno w 2010 roku. Dzięki moim staraniom kilka z nich, wraz z cyklem artykułów Agaty Kulczyckiej, opublikowano na łamach rzeszowskiej „Gazety Wyborczej”. Zainteresował się nimi też niewydawany już dziś miesięcznik pilznieński „Gozdawa”.
Agacie Kulczyckiej w Archiwum Państwowym w Tarnowie udało się odnaleźć metryki, świadectwa szkolne i protokoły rad pedagogicznych ze szkoły w Pilźnie. Ustaliła, że Mechel urodził się 28 lutego 1928 roku a w 1935 roku rozpoczął naukę w klasie I b, gdzie był jednym z 46 uczniów i jednym z dwojga Żydów. Dyrektorem szkoły był wówczas Radoniewicz, a wychowawczynią chłopca – Maria Kilar. Wychował się w rodzinie Dawida Zweiga, żydowskiego sklepikarza. Dawid jednak nie był jego ojcem – dokumenty wykazują, że rodzicami byli Estera i Marcus. Nie wiadomo też, czy urodził się w Pilznie (jak wskazuje część dokumentów), czy (jak pokazują inne) w Paszczynie koło Dębicy.
Dziennikarze „Gozdawy” zapytali o to panią Annę, prawie dziewięćdziesięcioletnią mieszkankę Pilzna. “Zweigowie bardzo długo nie mieli dzieci. Po pewnym czasie pojawił się Mechel – był wtedy już dość dużym dzieckiem. Mogę przypuszczać, że został przez Zweigów wzięty na wychowanie.” Kobieta zapamiętała go jako niebieskookiego blondyna – dzięki jej wskazówkom rysowniczka „Gozdawy” narysowała portret pamięciowy Mechela – niebieskookiego blondyna.
Co było potem?
Po skreśleniu jego imienia z listy uczniów w roku szkolnym 1939/1940 ślad zanika. Możemy się jedynie domyślać: w 1942 roku Niemcy wywieźli wszystkich Żydów z Pilzna do getta w Dębicy, a stamtąd do Bełżca.
W rozmowie z Agatą Kulczycką Elżbieta Rączy mówi, że były tylko trzy możliwości przeżycia okupacji: – Jedna to ucieczka na tzw. stronę aryjską, czyli pomoc Polaków. Druga to wyjazd na Wschód, wcielenie do Armii Czerwonej, potem poprzez Syberię możliwość repatriacji do Polski bądź dołączenie do armii Andersa. Czasem ktoś przeżył obóz pracy – wybierano do nich młodych i zdrowych mężczyzn, którzy potencjalnie mieli największą szansę, by przeżyć.”
W 1943 roku Mechel miał tylko 13 lat. Szanse, że trafił do pracy, są bardzo niewielkie – wszystko wskazuje na to, że zginął w Bełżcu. Taki też wniosek możemy wysnuć na podstawie wspomnień Maurycego Chilowicza, pochodzącego z Pilzna, dziś mieszkającego w Kanadzie. Na jego stronie internetowej (richfamilytree.tripod.com) znajduje się informacja o żydowskich mieszkańcach miasta przed drugą wojną światową. Przy żyjących dziś znajduje się stosowna adnotację – o Dawidzie Zweigu i jego rodzinie uwag brak.
Z większości wspomnień żydowskich mieszkańców Pilzna wyłania się obraz niemal bajkowego dzieciństwa. „Nie sądzę, żeby jakieś dziecko mogło być szczęśliwsze ode mnie” pisze Israel Turk na portalu o życiu Żydów w międzywojniu (kehilalinks.jewishgen.org/pilzno). Takie wrażenie można też odnieść, oglądając rysunki Mechela: zdaje się być zadowolony z życia, szczęśliwy, choć jego rodzina, pomimo posiadania sklepu, była prawdopodobnie uboga.
Jak przekonuje Elżbieta Rączy: – Pilzno w dwudziestoleciu międzywojennym miało charakter handlowo-rolniczy. Handel istniał tam wyłącznie na potrzeby lokalne: albo mieszkańców okolicznych wsi (…), albo miasta. Tzw. towary mieszane miała większość sklepików. W międzywojniu było tam 110 różnych punktów handlowych na zaledwie 3,7 tys. mieszkańców.
Co dalej z rysunkami?
Początkowo, jesienią 2010 roku, zainteresowanie rysunkami wydawało się ogromne: z entuzjazmem wypowiadali się o nich nie tylko muzealnicy, ale też artyści, którzy chcieli je włączyć do tworzonych przez siebie projektów.
– Jesteśmy zachwyceni tymi pracami, to niezwykle ciekawe odkrycie! Mamy pomysł, jak je wykorzystać na naszej wystawie głównej. – mówiła Agacie Kulczyckiej na łamach „Wyborczej” Tamara Sztyma, koordynatorka galerii międzywojennej „Ulica” w warszawskim Polin – Muzeum Historii Żydów Polskich. – Dokładnie tego poszukujemy: oryginalny, interesujący w formie materiał związany z historią jednostki. Za jego pomocą można przekazać wiele informacji! – mówiła wówczas muzealniczka.
Niestety, dziś już wiadomo, że choć prace Mechela będą pokazywane w Muzeum na Wystawie Głównej (jej otwarcie nastąpi już 28 października), to tylko niektóre i tylko w tej części wystawy, która opowiada o dwudziestoleciu międzywojennym, jako jeden z elementów interaktywnych, przeznaczonych dla najmłodszych odbiorców. Prawdopodobnie większość zwiedzających nawet ich nie zauważy, a jeśli nawet, to wskutek pozbawienia kontekstu, nikt nie dowie się niczego o autorze.
Na razie rysunki pozostają u właścicielki domu, która najchętniej oddałaby je rodzinie chłopca. Prawdopodobnie jednak nikomu nie udało się przeżyć. Co więc stanie się z tymi pracami?
W 2010 roku Ewa Gołębiewska, pełniąca obowiązki burmistrza Pilzna, zapowiadała, że znajdzie się dla nich miejsce w planowanym wówczas muzeum pilzneńskim. Placówka już stoi, a do pani Jolanty nikt nie zgłosił z żadną propozycją. A przecież nie ulega wątpliwości, że przy odpowiednim opisaniu historii chłopca i żydowskiej społeczności Pilzna znalezione rysunki mogłoby z łatwością stać się najciekawszymi eksponatami, a nawet – atrakcyjnym wabikiem dla wszystkich, którzy będą chcieli zgłębić wielokulturowe dzieje miasta.
Gdy przegląda się dzieła Mechela, mnożą się dziesiątki pytań i domysłów. Kto je schował za belką? Czy chłopiec był z nich tak dumny, że sam to zrobił? Może rodzice powtarzali mu, że ma talent? Kiedy je schowano? Czy stało się to w pośpiechu, tuż przed nadejściem Niemców?
Rysunki Mechela Zweiga stanowią jedyną pamiątkę i zarazem dzieło życia utalentowanego malarsko jedenastolatka. Ich odnalezienie daje szansę, by ocalić pamięć o niewinnej ofierze Zagłady i o całej społeczności Żydów pilzneńskich. Zapomnieć teraz o tym oznaczałoby pozwolić na ostateczne zwycięstwo niemieckiego okupanta.