Archiwum zbrodni przeciwko ludzkości

Przez niespełna sześć lat swojej działalności, do 1949 roku, Komisja Narodów Zjednoczonych do Spraw Zbrodni Wojennych zgromadziła dziesiątki tysięcy materiałów obciążających nazistów. Cenne zbiory mogłyby z powodzeniem uzupełniać akty oskarżenia zbrodniarzy, jednak nastanie epoki makkartyzmu skazało je na utajnienie. Nigdy nie wyszło na jaw, jak szeroką wiedzę mieli alianci o zbrodniach przeciwko Żydom, jak również skala polskiego zaangażowania w próby ukarania nazistów.

Do niedawna archiwa Komisji były niedostępne nawet dla naukowców i badaczy. Brytyjski historyk Dan Plesch był pierwszym, który uzyskał zgodę na wykorzystanie tych materiałów. Premiera jego książki „Human Rights after Hitler” zbiegła się z upublicznieniem archiwów Komisji przez londyńską Wiener Library 21 kwietnia 2017 roku.

 

Katarzyna Andersz: W jaki sposób doszło do powołania Komisji Narodów Zjednoczonych do Spraw Zbrodni Wojennych?

Dan Plesch: Jej powstanie zapoczątkował polski dowódca, generał Władysław Sikorski, który w Londynie spotkał się z reprezentantami innych rządów na uchodźstwie. Efektem tego spotkania była tzw. Deklaracja z Pałacu św. Jakuba, podpisana przez nich w styczniu 1942 roku. Wszyscy sygnatariusze zgadzali się, że zbrodnie popełniane przez nazistów – do tej pory niespotykane –  będą wymagały wprowadzenia nowego prawa międzynarodowego. Aby przywrócić porządek po wojnie, rządy muszą już teraz zająć się tym, żeby dostosować procedury prawne w poszczególnych krajach i tym samym umożliwić pociągnięcie nazistów do odpowiedzialności.

 

Panowała co do tego pełna zgoda?

Wielka Trójka, czyli Wielka Brytania, Stany Zjednoczone i Związek Radziecki nie były przekonane do słuszności tego dokumentu. Po pewnej dozie krytyki i oporu pomysły te w końcu zaczęły wchodzić w życie zimą na przełomie 1943 i 1944 roku.

 

Skąd brał się sprzeciw mocarstw?

W pewnym stopniu wynikał z negatywnych doświadczeń, jakie miały po pierwszej wojnie światowej. Wtedy nie do końca udało się pociągnąć do odpowiedzialności cesarstwo niemieckie, więc obawiano się kolejnej porażki.

Amerykański Departament Stanu z kolei był bardzo antysemicki, przez co USA nie było zainteresowane tym tematem. Amerykańskie media nie podchwytywały zresztą prawie w ogóle informacji, które już w okresie bitwy o Stalingrad (23 VIII 1942-2 II 1943) pojawiały się na szeroką skalę, a dotyczyły tematu Zagłady Żydów. Mówiono wtedy na ten temat o wiele więcej, niż nam się teraz wydaje, choć przez dość krótki czas. Wtedy to wszyscy alianci, razem z Sowietami, podpisali oświadczenie, w którym przyznali, że eksterminacja Żydów ma miejsce. Dokument został odczytany w brytyjskim parlamencie, w Związku Radzieckim w radiu przedstawił je sam Mołotow, na całym świecie radio BBC przekazywało treść oświadczenia w ponad dwudziestu językach. Również Polacy w tym czasie otwarcie mówili o zbrodniach na Żydach.

 

Kiedy zatem nastąpiła zmiana?

Przyjacielem prezydenta Roosevelta był Herbert Pell, polityk Partii Demokratycznej, bardzo progresywny, lewicujący. W latach 30. był jednym z niewielu amerykańskich polityków, którzy wypowiadali się w obronie niemieckich Żydów i potrzebie pomocy ze strony Ameryki, a jednocześnie walczył też o prawa czarnoskórych w USA.

W czasie wojny Pell sprawował funkcję ambasadora USA na Węgrzech, widział więc na własne oczy, co robili naziści. Wrócił do kraju, gdy Stany przyłączyły się do wojny, ale niedługo potem Roosevelt wysłał go z powrotem do Europy, żeby reprezentował USA w Komisji Narodów Zjednoczonych do Spraw Zbrodni Wojennych. Pell chciał między innymi powstania międzynarodowego trybunału, który osądziłby nazistów, stwierdził, że termin „zbrodnie przeciwko ludzkości” powinien być pojęciem prawniczym, którym Komisja będzie się posługiwać. Przyjmował też akta śledcze od krajów członkowskich Komisji.

 

Jakiego rodzaju były to dokumenty?

Dochodziły do niego informacje z różnych źródeł: od uciekinierów z obozów i jeńców wojennych, oficjalne dokumenty, nazistowskie gazety i raporty ruchów oporu. Od Polaków otrzymywał z kolei relacje więźniów obozów koncentracyjnych, którym udało się uciec.

 

Jakich ważnych informacji dostarczyli Polacy?

Najważniejszym z polskiego punktu widzenia odkryciem wypływającym z odtajnionych archiwów Komisji są wczesne akty oskarżenia nazistów zaangażowanych w powstanie oraz działanie obozów koncentracyjnych. To właśnie informacje gromadzone przez polski ruch oporu zostały użyte do ich stworzenia.

 

Jakie dowody udało się zgromadzić z terytorium Polski?

Są tam materiały o obozach, o których mało albo nic nie wiemy. W archiwach Komisji znajdują się na przykład opisy obozu w Treblince, które ujawniają fakty zupełnie nieznane lub takie, który wychodzą na jaw dopiero teraz, dzięki specjalistycznym badaniom archeologicznym.

W czasie, kiedy działała Komisja, Polacy wnieśli ponad tysiąc oskarżeń dotyczących nazistowskich żołnierzy, około jedna czwarta dotyczyła eksterminacji Żydów. To nie są tematy dostatecznie przestudiowane, a bardzo ważne z punktu widzenia istniejącej narracji historycznej. Z jednej strony alianci oskarżani są o to, że wiedzieli o Zagładzie i zignorowali te informacje, z drugiej strony wiemy, że oskarżenia, które Polacy wnosili przeciwko nazistowskim liderom i załodze obozów, były wspierane przez 16 innych krajów członkowskich Komisji. To było w czasie, kiedy obozy na terenie Polski, oprócz Treblinki, jeszcze działały. Rząd polski na uchodźstwie na pewno od początku dążył do tego, żeby ukarać winnych.

 

Z tego, co pan mówi, wynika, że Polska była jednym z kluczowych członków Komisji.

W historii Komisji jest wielu polskich bohaterów, przede wszystkim żołnierzy Armii Krajowej i członków ruchu oporu, którzy dostarczali dowody na zbrodnie nazistów do Londynu. Również działalność przedwcześnie zmarłego generała Sikorskiego zasługuje na wielkie uznanie. Rola, jaką odegrał w namawianiu społeczności międzynarodowej do podjęcia spójnej polityki karania zbrodni wojennych powinna doczekać się większego uznania.

 

Akta Komisji Narodów Zjednoczonych do Spraw Zbrodni Wojennych /Fot. unwcc.org

Akta Komisji Narodów Zjednoczonych do Spraw Zbrodni Wojennych /Fot. unwcc.org

 

W archiwach znajdują się dowody zbrodni popełnionych nie tylko w Europie, jednym z członków Komisji były na przykład Chiny.

Mamy tam około ośmiu tysięcy dokumentów z lat 1944-1948, w których zgromadzone są dowody przeciwko 36 tysiącom zbrodniarzy wojennych, którzy działali na terenie Europy i Azji.

 

Komisja miała też bardzo jasne i nowatorskie, jak na tamte czasy, stanowisko na temat przestępstw seksualnych.

Warto jeszcze raz podkreślić, że sama Komisja nie miała mocy ścigania zbrodni, ale zbierała dowody na ich popełnienie. Za zbrodnie wojenne były uważane także gwałty, próby gwałtów, zmuszanie do prostytucji. Podczas około 150 procesów, do których potem doszło w sprawie przestępstw seksualnych, jasno definiowano takie zbrodnie, nie zważając na przykład na to, czy podczas samego aktu seksualnego została użyta przemoc fizyczna. Kiedy rząd de Gaulle wniósł oskarżenie w sprawie deportacji Żydów z Nantes, były w nim zawarte także zbrodnie przymusowej prostytucji.

 

Dlaczego doszło do zamknięcia Komisji i utajnienia jej dokumentów, skoro były one tak cenne?

Wspomniany już tutaj Herbert Pell w 1948 roku, tuż przed zamknięciem Komisji, napisał do amerykańskiego Kongresu, oskarżając go o to, że przeciwstawianie się nagłaśnianiu Zagłady Żydów i niechęć niesienia pomocy były spowodowane antysemityzmem i sympatiami proniemieckimi w Departamencie Stanu. O związkach amerykańskiej prawicy z Niemcami pisał też znakomity amerykański naukowiec Christopher Simpson w książce opublikowanej dwadzieścia lat temu „The Splendid Blond Beast” (ang. „Wspaniała blond bestia”) oraz Tom Bower w „Blind Eye to Murder” (ang. „Przymykając oko na morderstwo”). Obie prace bardzo jasno wskazują na zaangażowanie wysokiego szczebla polityków, braci Dulles, w zamknięcie archiwów poprzez umieszczenie swojego człowieka jako doradcy prawnego w ONZ oraz na ich związki z Niemcami.

Zamknięciu Komisji sprzeciwiało się wiele rządów. Potem jednak nadeszły czasy administracji Trumana i zimna wojna, które spowodowały, że przestano się tym tematem w ogóle interesować. Każdy kolejny z amerykańskich rządów podtrzymywał decyzję o ich utajnieniu.

 

Jakie były tego konsekwencje?

Wystarczy powiedzieć, że w latach pięćdziesiątych na Zachodzie doszło do uwolnienia wielu byłych nazistów.

 

Gdyby Komisja nie została zamknięta w 1949 roku, materiały można byłoby wykorzystać do ich skuteczniejszego ścigania?

Udostępnienie archiwów Komisji do mojej pracy zbiegło się w czasie z procesem Oskara Grӧninga w 2014 roku [Grӧning był strażnikiem z obozu w Auschwitz, zajmował się między innymi prowadzeniem ewidencji przedmiotów i pieniędzy przywiezionych przez więźniów – red.]. Wpisałem wtedy nazwisko Grӧning do wyszukiwarki, nie mając pojęcia, co może się tam znajdować, że mógł już kiedyś być sądzony. Okazało się, że Oskar Grӧning figuruje w dokumentach związanych z procesami odbywającymi się w Polsce. W marcu 1948 roku, czyli niedługo przed zamknięciem Komisji, Grӧning był sądzony przez polski wymiar sprawiedliwości razem z dwustoma innymi członkami SS, personelem Auschwitz.

 

Każdy z rządów krajów sygnatariuszy mógł poprosić o udostępnienie tych dokumentów, jednak żaden tego nie zrobił?

Mógł prosić o udostępnienie, ale tylko w swoim kraju. Trudno mi powiedzieć, czy rządy tych krajów wyrażały zainteresowanie, czy składały podania o wydanie i upublicznienie dokumentów. Na pewno pod koniec lat 40. i na początku lat 50. wiele z nich chciało odzyskać to, co Komisji przekazano.

 

Nikt nie zaglądał do tych dokumentów od 1949 roku?

Trzy lata temu podczas sesji w ONZ poświęconej archiwom Komisji jeden z byłych amerykańskich urzędników przyznał, że w latach osiemdziesiątych Benjamin Netanyahu otrzymał pełną kopię zawartości archiwów dla izraelskiego rządu. Netanyahu był wtedy ambasadorem Izraela w USA. Zostało to potem potwierdzone przez prokuraturę w Niemczech, która przyznała, że pierwszy raz dokumenty otrzymała nie od któregoś z krajów, które były członkami Komisji, ale z Izraela. Co ciekawe, dokumenty nie trafiły nigdy do Instytutu Yad Vashem, dlatego też żaden z badaczy Zagłady nie miał z tym materiałem do czynienia.

Spotkałem również badacza z Instytutu Wiesenthala, który w latach osiemdziesiątych miał dostęp do dokumentów Komisji. Nie znam jednak szczegółów tej sprawy i nie wiem, przez kogo ani jak informacje tam zawarte zostały wykorzystane. Na pewno nie mieli do nich dostępu badacze i w żaden sposób ich nie publikowano.

 

Teraz jednak zostały one udostępnione w Wiener Library w Londynie.

Według przepisów ONZ nie może samodzielnie opublikować tych dokumentów, nie mając na to zgody wszystkich siedemnastu krajów członkowskich Komisji. Ich kopie natomiast przechowywane są w Muzeum Holokaustu w Waszyngtonie i w Wiener Library w Londynie. Uważam, że jeśli regulacje pozwalają na to, żeby każdy z krajów członkowskich Komisji mógł poprosić o wydanie kompletnej kopii całej zawartości archiwum i opublikować te dokumenty, polski rząd powinien oficjalnie z taką prośbą wystąpić. Skoro zrobiły to Stany Zjednoczone i Wielka Brytania, Polska nie powinna pozostać w tyle.

 

Jak to możliwe, że został pan upoważniony do zbadania dokumentów Komisji?

W momencie, kiedy napisałem prośbę o udzielenie mi zgody na zbadanie tych materiałów, rząd brytyjski przyznał mi ją natychmiast. Prawdopodobnie byłem jedyną osobą, która się o to ubiegała. Archiwum interesowano się bardziej przez krótki moment na początku lat 80., potem to zainteresowanie zupełnie ucichło.

 

To prawda, że nie wolno było panu nawet robić notatek?

W 2010 roku poprosiłem znajomego, żeby będąc na miejscu w Nowym Jorku, gdzie znajdują się archiwa Komisji, sprawdził coś dla mnie. Wysłałem podanie do ONZ i błyskawicznie dostałem odpowiedź, że nie tylko będzie potrzebna zgoda rządu mojego kraju i Sekretarza Generalnego ONZ, ale też nie będzie mi wolno kopiować materiałów ani robić żadnych notatek. Kiedy jednak zgodę już uzyskałem, obecne kierownictwo archiwów OZN był niesamowicie pomocne.

 

Co, mimo niewątpliwie szkodliwej decyzji o zamknięciu Komisji, uważa pan za jej największy sukces?

Procesy wojenne, które odbyły się w wielu krajach na podstawie zgromadzonych przez nią materiałów, były sprawiedliwe, szybkie, a ich przeprowadzenie było tanie. Udało się dzięki nim skazać około dziesięciu tysięcy zbrodniarzy wojennych w latach 1945-48. Ten sukces jest zasługą systemu gromadzenia informacji od uciekinierów z obozów, uchodźców, członków ruchów oporu.

 

Osiągnięcia Komisji miały wpływ na rozwój praw człowieka – swoją książkę tytułuje pan zresztą „Human Rights After Hitler”, „Prawa człowieka po Hitlerze”.

Komisja zdawała sobie sprawę z olbrzymich konsekwencji dla respektowania praw człowieka, które wypływają z procesów w sprawie zbrodni wojennych. Na przełomie 1947 i 1948 roku opracowała nawet dokument, który posłużył komisji Organizacji Narodów Zjednoczonych pracującej nad Powszechną Deklaracją Praw Człowieka. Wbrew intencji Komisji, która mówi tam wprost, że materiał ten powinien być wykorzystany do rozwoju różnych dziedzin społecznych, dokument został utajniony. Byliśmy pierwszymi, którzy mieli do tego dostęp.

 

Czy doświadczenie wypływające z prac Komisji może przydać się, kiedy przyjdzie nam sądzić zbrodnie popełniane teraz, na przykład w Syrii?

Wszystko, co robiła Komisja, mogłoby być powtórzone w przyszłości, kiedy będziemy sądzić za zbrodnie w Syrii, na Bliskim Wschodzie lub w innych częściach świata. Moglibyśmy stworzyć o wiele bardziej uproszczony system, który kładzie nacisk na sprawiedliwe procesy i jednocześnie zwraca uwagę na przestępstwa popełniane przez zbrodniarzy najniższej rangi, na przykład gwałty. Taki efektywny i szybki system już istniał. W XXI wieku nie powinniśmy od niego odchodzić. Dzięki niemu moglibyśmy mieć możliwość stworzenia nowego, międzynarodowego sposobu arbitrażu, który byłby komplementarny względem tego z Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości w Hadze.

Komisja Narodów Zjednoczonych do Spraw Zbrodni Wojennych powstała dzięki woli ruchów oporu i rządów, żeby wypracować system nie zemsty, ale sprawiedliwości. Miało to nieocenione znaczenie w zwalczaniu faszyzmu i antysemityzmu, ale pozostaje ważne także dziś we wspieraniu praw człowieka i europejskich ideałów. Żyjemy w czasach, kiedy takie doświadczenie może się niestety przydać.

 

dan-plesch-human-rights-after-hitler-komisja-narodow-zjednoczonych-do-spraw-zbrodni-wojennych-ozn-nazisci-united-nations-war-crimes-commission

Fot. unwcc.org

Dan Plesch – dyrektor Centrum Studiów Międzynarodowych i Dyplomacji w School of Oriental and African Studies w Londynie, analityk brytyjskiego think tanku The Foreign Policy Centre. Więcej o książce „Human Rights After Hitler: The Lost History of Prosecuting Axis War Crimes” można przeczytać na stronie unwcc.org, gdzie autor udostępnia również wiele oryginalnych dokumentów Komisji.