Naród gawędziarzy [komentarz do parszy Ki tawo]
Parsza Ki tawo 21 września 2019 / 21 elul 5779
Howard Gardner, profesor psychologii uczenia się na Uniwersytecie Harvarda, to jeden z wielkich umysłów naszych czasów. Zasłynął swą teorią inteligencji wielorakiej, bazującą na założeniu, że istnieje wiele aspektów, które można zmierzyć i zdefiniować jako inteligencję. Gardner napisał też wiele książek o kreatywności i przywództwie. Jedna z nich, Leading Minds, jest szczególnie istotna dla zrozumienia parszy Ki tawo.
Gardner twierdził, że jedną z cech dobrego przywódcy jest zdolność opowiadania szczególnego rodzaju historii – opowieści, która odpowiednio ukazuje nam nas samych oraz nadaje mocy naszej wspólnej wizji. Churchill opowiedział Brytyjczykom historię o ich nieposkromionej odwadze w walce o wolność. Gandhi mówił o dumie Indii i znaczeniu pokojowego protestu. Margaret Thatcher wyjaśniała kwestię znaczenia jednostki wobec wdzierającego się w nasze życie państwa. Martin Luther King tłumaczył, że wielki naród nie może być uprzedzony rasowo. Opowieści tworzą kolektywną tożsamość i dają grupie poczucie celu.
Filozof Alasdair MacIntyre podkreślał znaczenie historii dla naszej moralności. „Człowiek – pisał – zarówno w swoich działaniach i praktykach, jak i w fikcjach, jest gawędziarzem”. To właśnie z opowieści uczymy się, kim jesteśmy i jak powinniśmy się zachowywać. „Dzieci pozbawione opowieści to istoty bez scenariusza, jąkające się lękliwie w swoich działaniach tak, jak w słowach”[1]. Aby lepiej zrozumieć, kim jesteśmy, musimy poznać historię, której jesteśmy częścią.
Na największe z pytań – kim jesteśmy?, jak się tu znaleźliśmy?, jakie jest nasze zadanie? – najlepszych odpowiedzi udzielają właśnie opowieści. Jak pisała Barbara Hardy: „We śnie i na jawie marzymy opowieściami; pamiętamy, oczekujemy, mamy nadzieję, rozpaczamy, wierzymy, wątpimy, planujemy, rewidujemy, krytykujemy, konstruujemy, plotkujemy, uczymy się, nienawidzimy i kochamy opowieściami”. Jest to podstawą zrozumienia charakteru Tory. Nie jest ona traktatem teologicznym ani opisem metafizycznego systemu, ale serią powiązanych ze sobą opowieści, rozciągniętą w czasie od podróży Abrahama i Sary z Mezopotamii po wędrówkę Izraelitów przez pustynię. W judaizmie prawda to nie system wierzeń, ale opowiedziana historia. Każdy z nas jest częścią tej historii i właśnie na tym polega bycie Żydem.
Przez większą część księgi Dwarim Mojżesz jeszcze raz opowiada tę historię kolejnemu pokoleniu Izraelitów. Przypomina o tym, co Bóg zrobił dla ich rodziców, a także o popełnionych przez nich błędach. Mojżesz jest więc nie tylko wielkim wyzwolicielem, ale też mistrzem opowieści. W parszy Ki tawo robi jednak dużo więcej.
Kiedy już Izraelici wejdą do Ziemi Obiecanej, podbiją ją i zasiedlą – nakazuje Mojżesz – pierwsze zebrane owoce będą musieli przynieść w geście dziękczynnym do Świątyni, głównego sanktuarium. Rozdział trzeci traktatu Bikurim w Misznie opisuje radosną scenę, w której ludzie ze wszystkich zakątków kraju w świątecznym nastroju i przy dźwiękach muzyki schodzą się do Jerozolimy, niosąc owoce swoich pierwszych zbiorów. To jednak nie wystarczyło. Oprócz owoców każdy musiał złożyć również deklarację. Jej słowa stały się jednym z najbardziej znanych fragmentów Tory. Mimo że oryginalnie wygłaszało się je w Szawuot, święto zbiorów, w późniejszych okresach stały się centralnym elementem Hagady na Pesach:
Aramejczykiem tułającym się był praojciec mój, i zstąpił do Micraim, i przebywał tam z garstką małą, i wzrósł tam w naród wielki, potężny i liczny; Lecz krzywdzili nas Micrejczycy, i gnębili nas, i nakładali na nas roboty ciężkie; I wołaliśmy do Wiekuistego, Boga ojców naszych, i usłyszał Wiekuisty głos nasz, i wejrzał na niedolę naszę, i na trudy nasze, i na ucisk nasz; I wywiódł nas Wiekuisty z Micraim ręką potężną i ramieniem podniesionem, i postrachem wielkim, i znamionami, i cudami (Dwarim 26:5-8).
To właśnie tam po raz pierwszy opowiadanie historii narodu stało się obowiązkiem każdego członka społeczności. Właśnie poprzez ten akt, zwany widuj bikurim, Żydom przykazano, aby stali się narodem gawędziarzy.
To niesamowity krok w rozwoju. Yosef Hayim Yerushalmi mówił: „Nigdzie na świecie poza Izraelem nakaz pamiętania nie był traktowany jak religijny imperatyw obowiązujący cały naród”[2]. Ten nakaz wielokrotnie powtarzany jest w księdze Dwarim: „A pomnij, żeś niewolnikiem był w ziemi Micraim”, „Pomnij co uczynił ci Amalek”, „Pamiętaj, co uczynił Wiekuisty, Bóg twój, Miriam”, „Wspomnij na dni starodawne, rozważcie lata od pokolenia do pokolenia; zapytaj ojca twego a oznajmi ci, starszych twoich a powiedzą tobie”.
Widuj bikurim to jednak coś więcej. Jest to zawarte w najkrótszej możliwej formie podsumowanie całej historii narodu. Z kilku zdań dowiadujemy się o: „mezopotamskim pochodzeniu patriarchów; zaistnieniu narodu hebrajskiego w historii (zamiast w mitycznej prehistorii); niewoli w Egipcie i wyzwoleniu z niej; przejęciu Ziemi Izraela (szczytowy moment historii); uznaniu Boga za władcę historii (motyw utrzymujący się przez całą opowieść)”[3].
Powinniśmy zwrócić tu uwagę na ważny niuans. Żydzi jako pierwsi odnaleźli Boga w historii. Jako pierwsi patrzyli na świat przez jej pryzmat – widzieli czas jako arenę zmian, podczas gdy inni dostrzegali cykliczność pór roku i ludzkiego życia, ale nie transformacje dokonujące się na przestrzeni lat. Żydzi jako pierwsi spisywali historię – na wiele wieków przed Herodotem i Tukidydesem, często błędnie nazywanymi pierwszymi historykami. A jednak w hebrajskim biblijnym nie ma słowa, które oznaczałoby historię (najbliższym ekwiwalentem jest diwrej ha-jamim, kroniki). Zamiast tego stosowane jest słowo zachor, pamięć.
Istnieje fundamentalna różnica między historią a pamięcią. Angielskie słowo history przywodzi na myśl frazę his story, czyli „jego historia”. Opisuje więc relację wydarzeń, które kiedyś przytrafiły się komuś. Za to pamięć, memory, kojarzy się z my story, „moja opowieść”, czyli zinternalizowana przeszłość, która staje się częścią mojej tożsamości[4]. To właśnie oznaczają słowa Miszny: „Każdy człowiek musi widzieć siebie tak, jakby sam wyszedł z Egiptu” (tr. Pesachim 10:5).
Przez całą księgę Dwarim Mojżesz ostrzega Izraelitów – co najmniej czternaście razy – aby nie zapomnieli. Jeśli zapomną o przeszłości, utracą swoją tożsamość i poczucie celu – a to doprowadzi do katastrofy. Żydzi powinni nie tylko pamiętać, ale również przekazywać historię swoim dzieciom.
Cały ten fenomen składa się na niezwykły zbiór idei: tożsamości jako pamięci zbiorowej; rytualnego opowiadania historii narodu; i przede wszystkim tego, że każdy z nas jest strażnikiem historii i pamięci. Nie tylko członkowie elit i przywódcy przygotowywani są do wspominania przeszłości – przygotowywany jest każdy z nas. Zawiera to też w sobie element decentralizacji i demokratyzacji przywództwa, który widoczny jest w różnych aspektach żydowskiego życia. Wielcy przywódcy opowiadają historię całej grupy, ale najwięksi – jak Mojżesz – uczą tę grupę, aby sama snuła opowieść.
Również dziś możemy zaobserwować moc tej idei. W mojej książce The Home We Build Together wspominam, że obserwując pomniki prezydentów Stanów Zjednoczonych w Waszyngtonie możemy zauważyć, że przy każdym z nich widnieje cytat. Słowa Thomasa Jeffersona brzmią: „Uznajemy te prawdy za oczywiste…”. Roosevelta: „Jedyną rzeczą, jakiej musimy się obawiać, jest sam strach”. I w końcu słowa Lincolna z przemowy gettysburskiej: „Ze złością wobec nikogo, z miłosierdziem wobec każdego…”. Każdy pomnik opowiada historię.
W Londynie nie znajdziemy odpowiednika tego rodzaju upamiętnienia. Mamy wiele pomników i posągów z krótką informacją o tym, kogo lub co upamiętniają, ale nie ma na nich fragmentów przemówień ani innych cytatów. Nawet na pomniku Churchilla, którego mowy swoją mocą mogły rywalizować z tymi wygłaszanymi przez Lincolna, widnieje tylko jedno słowo: „Churchill”.
Amerykanie posiadają swoją narodową historię, ponieważ są narodem opartym na idei przymierza. Opowieści leżą u podstaw polityki przymierza, ponieważ ukazują tożsamość narodową w kontekście historycznych wydarzeń. Pamięć o tych wydarzeniach przypomina o wartościach, o które walczyli żyjący przed nami, a których my sami jesteśmy strażnikami.
Narracja bazująca na przymierzu jest zawsze inkluzywna – jest własnością każdego, zarówno tubylców, jak i nowo przybyłych. „Oto, kim jesteśmy” – zwraca się do każdego, niezależnie od klasy i wyznania. Tworzy poczucie wspólnej tożsamości, która rozciąga się ponad wszystkimi innymi tożsamościami. Dlatego też na przykład Martin Luther King potrafił wykorzystać tę narrację w swoich przemówieniach w tak efektywny sposób. Przekonywał innych Afroamerykanów, że powinni postrzegać siebie jako równoprawną część narodu, jednocześnie przypominając białym, że muszą szanować zapisy Deklaracji Niepodległości o tym, że „wszyscy ludzie stworzeni są równymi”.
Anglicy nie mają narracji o takim charakterze, ponieważ idea narodu nie jest tu oparta na przymierzu, ale na tradycji i hierarchii. Jak pisze Roger Scrunton: „Anglia nie jest narodem, wyznaniem, ani językiem, ale domem. Domowe sprawy nie wymagaja wyjaśniania. Istnieją po prostu”[5]. Historycznie Anglia była społeczeństwem klasowym rządzonym przez elity. Ameryka założona została przez purytanów, którzy sądzili, że są nowym Izraelem zobowiązanym przymierzem. Od początku nie była więc społeczeństwem rządzących i rządzonych, ale krajem kolektywnej odpowiedzialności. Stąd fraza „my, naród”, tak często używana w amerykańskiej polityce, a nigdy nie pojawiająca się w angielskiej.
Sprawiając, że Izraelici są narodem gawędziarzy, Mojżesz pomógł im stać się członkami narodu związanego kolektywną odpowiedzialnością – wobec siebie nawzajem i wobec Boga. Tworząc narrację, którą kolejne pokolenia będą snuć dalej i opowiadać swoim dzieciom, Mojżesz zmienił Żydów w naród przywódców.
[1]Alasdair MacIntyre, After Virtue, University of Notre Dame Press, 1981.
[2]Yosef Hayim Yerushalmi, Zakhor: Jewish History and Jewish Memory, 1989, s. 9.
[3]Tamże
[4]Oczywiście nie mówimy tu o etymologii słowa. Historia to greckie słowo oznaczające „zapytanie”. To samo słowo po łacinie oznacza „opowieść o przeszłych zdarzeniach”.
[5]Roger Scruton, England, an Elegy, 2006 ,s. 16.
Tłumaczenie: Jolanta Różyło © CHIDUSZ 2019
Cykl ukazuje się dzięki wsparciu: