Boska wiara w ludzi [Parsza Be-reszit]

be-reszit – 14 października 2017/ 24 tiszri 5778

W pierwszych rozdziałach Tory znakomitą prozą opisano rodzenie się wszechświata, swobodny proces stworzenia kierowany przez pojedynczą Siłę. Kilkakrotnie powtarza się zdanie: „I rzekł Bóg: ‘Niech się stanie […]’.  I stało się […]. I widział Bóg, że [jest] dobre”. I tak czynił do stworzenia człowieka, kiedy nagle zmienia się charakter narracji:

„I rzekł Bóg: ‘Uczyńmy ludzi na obraz Nasz i podług podobieństwa Naszego, a niech panują nad rybami morza, i nad ptactwem nieba, i nad bydłem, i nad wszystką ziemią, i nad wszelkim płazem, który pełza po ziemi!’. I stworzył Bóg człowieka na obraz Swój, na obraz Boga stworzył go; mężczyznę i niewiastę stworzył ich” (Be-reszit 1:26-27).

Problemy związane z tym fragmentem były wielokrotnie dyskutowane. Pierwszym jest stwierdzenie „uczyńmy”. Tylko w tym jednym przypadku Bóg opisuje słowami plan stworzenia, przed samym jego aktem. Po drugie: dlaczego „my”? W momencie stworzenia – poza Bogiem – nic przecież nie istniało.

Odpowiedzi są liczne. Tu jednak chciałbym skupić się na jednym, dość niezwykłym wyjaśnieniu, które proponuje Talmud. Czytamy w nim, że „my” odnosi się do aniołów, które pomagały Bogu w podjęciu trudnej decyzji o stworzeniu gatunku, który jako jedyny, poza samym Wszechmocnym, zdolny będzie do zniszczenia życia na ziemi. Wystarczy przeczytać książkę Jareda Diamonda „Strzelby, zarazki, maszyny”, żeby zrozumieć, jak destruktywni potrafili być ludzie na przestrzeni wieków, niszcząc środowisko i dopuszczając się morderstw na masową skalę wszędzie tam, gdzie się pojawiali. To trwa nadal.

Oto jak Talmud opisuje moment przed stworzeniem człowieka:

„Zanim Święty, błogosławione imię Jego, stworzył człowieka, powołał do życia anielskie sługi i zapytał: ‘Czy zgodzicie się, że powinniśmy uczynić człowieka na obraz nasz?’. Anioły odpowiedziały: ‘Władco Wszechświata, jakie byłyby jego poczynania?’. Wtedy Bóg pokazał im historię gatunku ludzkiego. Anioły zapytały: ‘Czym jest człowiek, że troszczysz się o niego?’ [innymi słowy: nie dopuśćmy do jego stworzenia]. Bóg zniszczył anioły. I stworzył Bóg drugą grupę aniołów, które dały tę samą odpowiedź. Bóg zniszczył i te anioły. Stworzył więc Bóg trzecią grupę aniołów, a te odpowiedziały: ‘Władco Wszechświata, oba zastępy aniołów, które powołałeś, odradzały Ci stworzenia człowieka i nie wyszło im to na dobre, a Ty nie usłuchałeś. Co jeszcze możemy uczynić? Wszechświat należy do Ciebie. Zrobisz z nim, co zechcesz’. I Bóg stworzył człowieka. Kiedy nadszedł zaś czas pokolenia potopu, a później wieży Babel, anioły zwróciły się do Wszechmocnego: ‘Czyż pierwsze anioły nie miały racji? Spójrz, jak wielkie zepsucie panuje wśród ludzi’. Bóg odpowiedział : ‘I do starości waszej Ja tym samym zostanę, i do zgrzybiałości Ja nosić was będę; Jam stworzył, Ja też nosić będę i dźwigać i ocalać’(Izajasz 46:4)” (Sanhedryn 38b).

Przed tą rozterką nie było ucieczki nawet dla Boga. Gdyby nie stworzył ludzi, nikt w całym wszechświecie nie byłby w stanie pojąć, że został stworzony i że Bóg istnieje. Dzięki człowiekowi wszechświat zyskał samoświadomość. Bez nas byłby on tylko zbiorowiskiem robotów, bezmyślnie wykonujących przez całą wieczność to, do czego zostały zaprogramowane. Mimo wielkiego ryzyka, że zniszczony może zostać cały owoc Boskiej kreacji, Stwórca powołuje do życia człowieka.

To dość radykalny pogląd teologiczny. Według Talmudu, jedynym wyjaśnieniem istnienia rodzaju ludzkiego jest wiara Boga w ludzi. Sifrej Dwarim wyjaśnia wers „On Bogiem wiernym”, pojawiający się w pieśni Mojżesza (Dwarim 32:4, przeł. ks. W. Borowski). Ma on oznaczać Boga, który stworzył wszechświat, bo w niego wierzył (Ha-azinu 307). W judaizmie, prawdziwą zagadką religii nie jest wiara w Boga, ale wiara Boga w człowieka.

Ta wspaniała idea przewija się przez cały Tanach. Bóg pokłada nadzieje związane z wszechświatem w tym dziwnym, nieposłusznym, swarliwym, niewdzięcznym, a momentami nikczemnym stworzeniu, zwanym homo sapiens – mieszance pyłu i Boskiego tchnienia. Bóg nie przestaje wierzyć w człowieka, nawet jeśli czasami Go on  rozczarowuje, a nawet przeraża swoimi poczynaniami.

Bóg nawiązuje relacje z Adamem, Noem, Abrahamem, Izaakiem, Mojżeszem, Jozuem, kolejnymi sędziami i królami. Próbuje również z kobietami, co okazuje się bardziej owocne, są one bowiem wierniejsze, mniej agresywne i nie tak żądne władzy. Wciąż jednak nie przestaje wierzyć w człowieka. Najbliżej jest z prorokami, którzy Go rozumieją i stają się nośnikami Jego słowa, przekazując je światu. Wielu z nich zresztą doświadcza takiego samego zawodu ludźmi, jak Bóg.

Niesłabnąca wiara Boga w człowieka jest więc prawdziwym motywem przewodnim w Torze, nie zaś nasza, często chwiejna wiara w Niego. Tora nie jest księgą o Bogu, napisaną przez człowieka, ale księgą o człowieku, stworzoną przez Boga. Boski akt stworzenia opisany jest w Torze w zaledwie 34 wersach, podczas gdy ponad 500 wersów zajmuje opis stworzenia przez Izraelitów małego przenośnego miszkanu (przybytku). Wiara, miłość i nadzieja, które Bóg w nas pokłada, nigdy nie gasną, choć są momenty, kiedy i Wszechmocny traci nadzieję. Jak mówi nasza parsza: „A widząc Wiekuisty, że wzmogła się niegodziwość człowieka na ziemi, a wszystkie knowania i zamysły serca jego tylko niegodziwe wciąż; pożałował wtedy Wiekuisty, że utworzył człowieka na ziemi, i ubolewał w sercu Swojem” (Be-reszit 6:5-6). Pociesza go Noe – człowiek dobry, niewinny i prawy, dla którego Bóg decyduje się zacząć wszystko od nowa.

Wszystko jest oczywiście kwestią wiary, tak jak w przypadku myśli i uczuć innych ludzi. Nigdy nie możemy być pewni, czy miłość i wiara ze strony naszych najbliższych – małżonków, dzieci, przyjaciół – jest szczera, czy może tylko sami chcemy wierzyć, że taka jest. Niektórzy ateiści twierdzą, że wiara w Boga jest irracjonalna, podczas gdy wiara w drugiego człowieka całkowicie logiczna. Nie mają racji. Dowodem jest klęska człowieka, który, w czasie rodzącego się oświecenia, próbował wyznaczyć racjonalne podstawy filozofii – Rene Descartesa. Wypowiedział on słynne zdanie: „Cogito ergo sum” – „Myślę, więc jestem”. Jedyne, czego Descartes był naprawdę pewien, to własnego istnienia. W związku z istnieniem czegokolwiek innego – materialnych przedmiotów, nie mówiąc już o innych umysłach – nawet on musiał powołać się na Boga.

Moja własna wiara nie jest wystarczająca, żeby zostać ateistą*. Do tego należy odznaczać się silną wiarą w rodzaj ludzki albo w samego siebie. Jak jednak można pokładać nadzieję w ludziach po Zagładzie, której wydarzenia przekroczyły wszelkie granice zdrowego rozsądku? Ta szczegółowo zaplanowana, długotrwała zbrodnia człowieka przeciw człowiekowi miała miejsce nie w jakimś nieoświeconym zakątku ziemi, ale w sercu Europy, która wydała na świat Kanta i Hegla, Bacha i Beethovena, Goethego i Schillera. Cywilizacja poniosła cywilizacyjną klęskę. Humanizm nie sprawił, że ludzie stali się bardziej ludzcy.

Kiedy po raz pierwszy odwiedziłem obóz Auschwitz-Birkenau, pytaniem, które przyszło mi do głowy, nie było: „Gdzie był Bóg?”. Bóg był w przykazaniu „nie zabijaj”; w słowach „cudzoziemca nie uciskaj” i w słowach do ludzi: „Głos krwi brata twego woła do Mnie z ziemi!”. Nie powstrzymał pierwszych ludzi przed zjedzeniem zakazanego owocu ani Kaina przed popełnieniem morderstwa. Nie przeszkodził Egipcjanom w zniewoleniu Izraelitów. Bóg nie chroni nas przed nami samymi, dlatego stworzenie człowieka, jak tłumaczy Talmud, było tak ryzykowne, że zostało dwukrotnie skrytykowane przez anioły. Pytanie, które nawiedza mnie – gdy myślę o Zagładzie, a także o naszych, pełnych chaosu czasach – to: „Gdzie jest człowiek?”.

Jeśli chodzi o wiarę wyłącznie w siebie samego, jest to arogancka pycha, hybris. Każdy myśliciel od zarania dziejów wiedział, że kończy się to nieuniknioną karą.

Dla poważnego filozofa istnieją tylko dwa racjonalne wyjaśnienia ludzkiego istnienia na ziemi. Po pierwsze, jak mówi Tora, jesteśmy tu, ponieważ Siła o wiele potężniejsza niż wszechświat powołała nas do życia. Drugie wyjaśnienie zakłada, że wszechświat istnieje dzięki przypadkowej fluktuacji w polu kwantowym, a człowiek – dzięki incydentalnej sekwencji mutacji genetycznych, wyodrębnionej na drodze naturalnej selekcji. Albo więc kondycja ludzka ma głębszy sens, albo jest go całkowicie pozbawiona. Pierwszej teorii daje się przekonać Izajasz, drugiej Sofokles, Ajschylos i twórcy greckiej tragedii. Antyczna Grecja jednak nie przetrwała, a lud Abrahama i Mojżesza jest nadal żywy.

Szanuję tych, którzy cenią sobie grecką tragedię ponad żydowską nadzieję. Ci drudzy jednak wybrali również dostęp do jednej z potężnych idei, które zmieniają życie: Bóg w nas wierzy, niezależnie od tego, czy my wierzymy w Niego.

Zdarzają się w życiu takie sytuacje (sam ich wielokrotnie doświadczyłem), kiedy zachodzi słońce i zawisają nad nami chmury czarnej rozpaczy. Król Dawid znał to uczucie, opisał je nawet w kilku psalmach. Ludzie potrafią być brutalni. Są też tacy, którzy, doświadczywszy bólu i cierpienia, znajdują ulgę w zadawaniu ich innym. Wiarę w ludzi i w siebie samych można łatwo utracić. W takich momentach świadomość, że Bóg nie traci wiary w nas, może okazać się zbawienna. Jak czytamy w Psalmie 27: „Bo ojciec mój i matka mnie opuścili, ale Bóg mnie przygarnie”.

Nawet kiedy stracimy wiarę, Bóg będzie z nami. Gdy znajdziemy się w rozpaczy, Bóg da nam nadzieję. On w nas wierzy, nawet kiedy sami przestajemy w siebie wierzyć. Możemy grzeszyć i błądzić, ale Bóg nie przestanie nam wybaczać, kiedy zawodzimy, i pochylać się nad nami, kiedy upadamy.

Miejmy wiarę w Boską wiarę w ludzi, a nigdy nie zbłądzimy w ciemnościach.


*Oczywiście ateista mógłby powiedzieć (rozumienie Freuda było bliskie temu przekonaniu), że wiara jest tylko wygodną iluzją. Nie w tym jednak rzecz. Wiara w to, że Bóg powołał nas do odpowiedzialności i wymaga od nas, abyśmy stawali w obronie sprawiedliwości, równości i ludzkiej godności, a przy tym, że będziemy z tego rozliczeni, jest znacznie bardziej wymagająca niż przekonanie, że życie ludzkie nie ma żadnego znaczenia, poza tym, które sami mu nadamy; że nie istnieje żadna prawda absolutna, ani żadne wyższe standardy moralne, i że nikt nie poda pod sąd naszych uczynków. Po pięćdziesięciu latach rozmyślań i studiów w gronie wielkich ateistów naszych czasów, doszedłem do wniosku, że to ateizm jest (w wymiarze moralnym i czysto egzystencjalnym) tą łatwiejszą drogą. Nie znaczy to, że krytykuję ateistów. Przeciwnie, w erze sekularyzmu ateizm jest standardem. Dlatego też dziś, bardziej niż przez ostatnie dwa tysiące lat, wiara wymaga szczególnej odwagi.

 

Tłumaczenie: Jolanta Różyło © CHIDUSZ 2017

rabin-jonathan-sacks-chidusz-komentarze-do-tory-paraszat-ha-szawua-rabbi-sacks-torah