Ukryto ją w drewnianej skrzyni, na której podczas pracy siedziała jej mama. Najważniejsze było, żeby cicho ssała cukier. W przypadku, gdyby się poruszyła, mama miała przesunąć się tak, żeby nikt tego nie spostrzegł. Szarona i jej rodzice wojnę przeżyli jako obywatele Palestyny.
magazyn żydowski
CHIDUSZ 32 – 10/2016
Tryptyk wrocławski
Opowieść o trzech postaciach, które na stałe zapiszą się w historii nietolerancji Wrocławia i Polski. Zapraszamy do lektury o Piotrze od Kukły, Księdzu Jacku oraz Pięknej Justynie.
Mieli być przyszłością Izraela
Rodziny spotykały się o dokładnie wyznaczonych porach w ciągu tygodnia. Niektóre dzieci wołały: „mamo, tato!”, niektóre zwracały się do rodziców po imieniu, inne do tej pory mówią o nich „biologiczni rodzice”. Do dziś wiele emocji wzbudza tradycyjny, kibucowy system wychowania, w którym dzieci i dorośli mieszkali osobno. O tym, jak żyło się w kibucu opowiada Jael Neeman, autorka wydanej kilka lat temu w języku polskim książki „Byliśmy przyszłością”, oraz Ran Tal, twórca poruszającego dokumentu „Children of the Sun”.
„Chidusz” 10/2016: Tryptyk wrocławski
Pojawiają się trzy wyróżniające się postaci na malowanym nam od dłuższego czasu na wrocławskim Rynku obrazie. Na skrzydle lewym dominuje Piotr od Kukły, który niedawno został skazany na 10 miesięcy więzienia za spalenie kukły Żyda. Część środkowa to głównie Ksiądz Jacek, Apostoł Słowian, który [również] niedawno osiągnął [miejmy nadzieję] szczyty swojej nienawiści i nienawiści wobec Żydów, wygłaszając 11 listopada skandaliczne przemówienie na patriotycznym marszu. Z prawa Justyna, która zasłynęła w zeszłym roku, mówiąc o islamskim ścierwie, które gwałci i chce ściąć wszystkie europejskie głowy. Podtytuł głosi, że tryptyk sczytany jest ze znaków i obrazów, bo wszystko, co się tam znalazło, zostało wymalowane na obrazie, mocno osadzone na podwyższeniu i taśmowo reprodukowane. Oddaliśmy dlatego narrację postaciom, które widzimy na obrazie, sami dodając od czasu do czasu mniej lub bardziej ironiczny komentarz, który rzadko zresztą składa się z naszych słów. Na koniec trochę o ramie, która zdobi tryptyk: stare, średniowieczne, polskie drewno.
„Mischling, czyli Kundel” Affinity Konar [recenzja]
Baraki Zoo mieściły się w dawnych stajniach. Zamieszkali w nich podobni do nas: rodzeństwa bliźniacze, trojaczki, pięcioraczki. Całe setki poupychane na łóżkach, które właściwie były raczej pudełkami z ciasnymi szczelinami, gdzie ledwie dawało się wcisnąć. Zostaliśmy spiętrzeni od podłogi po dach, upchnięci w kiszkowatych boksach po trzy, po cztery, tak że z trudem można było rozróżniać, gdzie kończy się własne, a zaczyna inne ciało.