List pożegnalny Szmula Zygielbojma do brata Fajwla
„Milczeć nie mogę i żyć nie mogę, gdy giną resztki ludu żydowskiego w Polsce”, 11 maja 1943
Jest cicha noc kwietniowa 1943 roku. Idę w tłumie ludzi londyńskimi ulicami, a w muskających moje ubranie przechodniach widzę cienie z warszawskiego getta. Otaczają mnie ze wszystkich stron… Dlaczego ich opuściłem? Byłem tam razem z nimi. Dlaczego teraz, w ich ostatnich zmaganiach, nie ma mnie tam? Dlaczego nie walczę razem z nimi na ruinach muru w Warszawie? Dlaczego nie leżę zmiażdżony razem z nimi? Co osiągnąłem? Czy uratowałem choć jedno żydowskie dziecko przed najstraszliwszą śmiercią? Stoję przybity z druzgocącym uczuciem bezsilności… Krzyczę w ciemną noc: „Głuchy świecie! Ratuj! Ratuj! W Polsce mordują Żydów, mężczyzn, kobiety, starców i dzieci…”.
Radość we mnie jest stłamszona. Ogarnia mnie smutek obły jak księżyc w pełni. Patrzę na strzępy chmur, również w nich widzę cienie drutów… Rozpoznaję twarze moich kochanych przyjaciół.
Żaden cień nie mija mnie dwukrotnie, za każdym razem jest inny… Mój Boże… Tak wielu… Cały żydowski świat… Widziałem ich walczących, dumnych żydowskich robotników i ludzi pracy. Widziałem ich w związkach zawodowych, na zebraniach, na ludowych zabawach i demonstracjach pierwszomajowych. Dziś ich cienie przemykają obok mnie i przeze mnie w strzępach chmur. Każdy cień domaga się wyrównania rachunków…
A niebo jest zimne i milczące, jak ludzie na ziemi… Obojętni na naszą tragedię, każdej nocy idą spać do swoich ciepłych łóżek. To ćwiartuje moje serce i umysł niczym miecz. Ich życie w agonii, ich śmierć są hańbą każdego na tym świecie. I nikt się nie wstydzi?!
Ach, gdybym miał siły, rozpłatałbym niebo, wstrząsnął ziemią i krzyczał… Jest już po północy, a ja kontynuuję mój rozrachunek… Zrywa się wiatr, a cienie gnają i gnają…
Na Leicester Square stoi pijak i śpiewa smutną piosnkę.
A ja, Żyd, przedstawiciel żydowskich mas ludowych w Polsce, również śpiewam moją pieśń:
„Bracie, zawarliśmy pakt na śmierć i życie…”.
Moje życie należy do narodu żydowskiego w Polsce, dlatego mu je oddaję.
Fajwel Zygielbojm, Der kojech cu sztarbn, Farlag I. L. Perec, Tel Awiw 1976, s. 280–281.
Tłumaczenie: Magdalena Siek