„Chidusz” 5/2022: Lilit, Ewa i feministyczna teologia żydowska Judith Plaskow

Zobacz, o czym piszemy w tym numerze. 

 

Na okładce Lilit i Ewa

Dla Lilit – zgodnie z żydowską legendą pierwszej żony biblijnego Adama – nie było nic gorszego niż życie ze swoim mężem. Postanowiła więc od niego uciec. Bóg zesłał wtedy na Adama głęboki sen, a następnie z jednego z jego żeber stworzył mu kolejną partnerkę, Ewę.

„Pewnego dnia, po wielu miesiącach dziwnych, niespokojnych myśli, Ewa spacerowała po obrzeżach ogrodu i spostrzegła młodą jabłoń, którą kiedyś posadziła z Adamem. Jedna z gałęzi wyrastała poza mury. Ewa bez zastanowienia wspięła się po niej i przeskoczyła na drugą stronę. 

Nie musiała iść daleko, by spotkać tę, której szukała, bowiem Lilit od dawna na nią czekała. Gdy tylko Ewa ją zobaczyła, przeraziła się, ponieważ przypomniała sobie straszne opowieści Adama. Lilit była jednak wyrozumiała i powitała ją życzliwie. „Kim jesteś?” – zapytały siebie nawzajem. „Opowiedz mi swoją historię”. Usiadły i rozmawiały ze sobą o tym, co było, i o tym, co będzie. Dyskutowały godzinami, wielokrotnie. Uczyły się nawzajem nowych rzeczy, opowiadały sobie historie, śmiały się i płakały tak długo, aż powstała między nimi więź siostrzeństwa”.

nadejscie-lilit-judith-plaskow-the-coming-of-lilith-chidusz

Na okładce tego „Chiduszu” Lilit i Ewa, symbol siostrzeństwa w przytoczonym wyżej fragmencie feministycznego midrasza. Od tego numeru rozpoczynamy publikację zbioru esejów Nadejście Lilit [The Coming of Lilith] autorstwa wybitnej Judith Plaskow, pierwszej feministycznej teolożki żydowskiej, uznawanej za jedną z najważniejszych myślicielek współczesnego judaizmu. Zapraszamy Was w trudną, ale niezwykle fascynującą podróż do świata Ewy i Lilit, które w końcu się odnajdują i odkrywają moc siostrzeństwa. 

magazyn-zydowski-chidusz-patronite

Rozdroża. Wstęp 

W latach siedemdziesiątych Judith Plaskow, ówczesna studentka religioznawstwa na Uniwersytecie Yale’a, wraz z niewielką grupą kobiet postanowiła podjąć się niełatwego zadania położenia fundamentów pod nowy nurt badań nad religią, dając tym samym początek feministycznej teologii żydowskiej. We wstępie do książki Nadejście Lilit Judith Plaskow opowiada o swojej naukowej i osobistej wędrówce od „zostania feministką”, przez pionierski wkład w rozwój feministycznej teologii żydowskiej, po zaangażowanie się w ostatnich latach kariery w badania nad etyka seksualną. Fragment tekstu: 

Do feminizmu dochodziłam w poczuciu niesprecyzowanej inności, opresji i siły, która dzięki feministycznym doświadczeniom wyklarowała się u mnie i wyewoluowała. Dorastałam w żydowskiej rodzinie w latach pięćdziesiątych, w małym miasteczku na wyspie Long Island, gdzie Żydzi stanowili mniejszość. Czułam się dobrze w swoim otoczeniu, a jednocześnie miałam świadomość, że nie jestem członkinią kultury dominującej. Wychowywałam się w tradycyjnej gminie reformowanej, w której judaizm definiowany był jako „etyczny monoteizm”. Uczono nas, że Żydzi podarowali światu oczyszczającą ideę wiary w jednego, uniwersalnego Boga. Naszym obowiązkiem było kierowanie się tym przekonaniem w sferze stosunków międzyludzkich poprzez uczciwość w relacjach z innymi i angażowanie się w realizację wizji sprawiedliwości społecznej, kluczowej dla biblijnych proroków. W pełni zaakceptowałam tę wersję judaizmu, nie zastanawiając się zbytnio nad jej wewnętrzną spójnością ani tym, czy rzeczywiście odróżnia ona Żydów od innych ludzi z mojego otoczenia.

W młodości ważnym dla mnie elementem poznawania samej siebie jako Żydówki, a zarazem głównym źródłem świadomości etycznej, która podsycała moje zaangażowanie w „etyczny monoteizm”, była fascynacja Zagładą. Mniej więcej od dwunastego roku życia aż po lata studenckie obsesyjnie czytałam o eksterminacji Żydów europejskich. To jeszcze bardziej pogłębiło moje zainteresowanie tymi kwestiami teologicznymi, które pociągały mnie od wczesnego dzieciństwa: Czy Bóg istniał? Czy można powiedzieć o Bogu, że jest dobry? Jak to możliwe, że w połowie XX wieku powstały obozy śmierci? Czy mogą nam one powiedzieć coś o stosunku Boga do narodu żydowskiego? Co ujawniają w kwestii ludzkiej natury? Przez zainteresowanie Zagładą moja żydowska tożsamość stała się ściśle związana z poczuciem bycia ofiarą. Odbierałam to jako moralny przywilej, który zwalniał mnie z konieczności dochodzenia do tego, czy zło wyrządzane przez nazistów mieszkało również we mnie. Pytanie, czy Żydzi mogli być nazistami – czy to zwykły historyczny przypadek, czy też jakaś realna, moralna różnica postawiła nas w roli ofiar – prześladowało mnie, odkąd pamiętam. Czułam bolesność żydowskiego doświadczenia, a jednocześnie byłam wdzięczna za przywilej posiadania świadomości „innego”, popychającej mnie – od kiedy byłam małą dziewczynką – do rozważania trudnych, etycznych kwestii.

Rozumienie żydostwa przez pryzmat bycia ofiarą sprawiło, że zaczęłam utożsamiać się z innymi ofiarami opresji, w szczególności Afroamerykanami. Z kwestiami sprawiedliwości społecznej zetknęłam się po raz pierwszy w 1957 roku, kiedy mój ojciec pisał do gazety artykuł o gubernatorze Orvalu Faubusie, który nie wpuścił czarnych uczniów do liceum w Little Rock. Pamiętam, jak z pełnym przekonaniem grzmiał, że wszyscy ludzie są równi, niezależnie od koloru skóry. Miałam wówczas dziesięć lat i nigdy dotąd nie widziałam ojca tak poważnego i zaciętego. Jego słowa zrobiły na mnie ogromne wrażenie. W siódmej klasie zdobyłam drugie miejsce w konkursie na najlepsze przemówienie. Mówiłam o powiązaniach między apartheidem w RPA a segregacją rasową w południowych stanach Ameryki. W 1963 roku pojechałam ze sporą reprezentacją mojej synagogi na Marsz na Waszyngton. Wtedy po raz pierwszy doświadczyłam mocy wizji społecznej zmiany i wagi zbiorowego działania jako jej narzędzia. Wciąż pamiętam niezwykłą radość, jaką czułam, stojąc u podnóża pomnika Waszyngtona i słuchając Martina Luthera Kinga, wygłaszającego swoje historyczne przemówienie I have a dream. W tym zbyt krótkim momencie czułam, że to marzenie było rzeczywistością.

Przełożyła Jola Różyło

 

Nadejście Lilit

W kierunku teologii feministycznej 

Fragment pierwszego eseju Judith Plaskow w tłumaczeniu Joli Różyło:

Zdałyśmy sobie sprawę, że choć nie udało nam się wskazać jednego wydarzenia czy symbolu, który uchwyciłby całe feministyczne doświadczenie, z naszych dyskusji wynikało, że to, czego szukałyśmy, miało w sobie wiele z mitu. Musiałyśmy odbyć wędrówkę, miałyśmy do pokonania wroga (albo wrogów), pragnęłyśmy zbawić zarówno siebie, jak i ludzkość. Co więcej mit wydawał się szczególnie odpowiedni dla naszego doświadczenia, ponieważ zaczęłyśmy tworzyć teologię od opowiedzenia naszych osobistych historii. Nic dziwnego więc, że zatoczyłyśmy koło, wracając do formy opowieści.

Zdawałyśmy sobie sprawę z problematyczności wymyślenia mitu od podstaw, więc chciałyśmy opowiedzieć historię, która naturalnie wiązałaby się ze współczesnością. Jednocześnie czułyśmy potrzebę powołania się na starsze źródła, które niosłyby swoje własne znaczenie, nawet jeśli w naszej interpretacji swobodnie odbiegłybyśmy od oryginału. Postanowiłyśmy wyjść od historii o Lilit, demonicy nocy, która – zgodnie z rabiniczną legendą – była pierwszą żoną biblijnego Adama. Została stworzona jako równa swojemu partnerowi, ale z jakiegoś niewyjaśnionego powodu uznała, że nie może z nim żyć, i uciekła. Poprzez jej historię mogłyśmy wyrazić nie tylko nasz nowy obraz siebie, ale także nasz stosunek do niektórych elementów religijnych tradycji. A jako że opowieści stanowią rdzeń tradycji, możemy kwestionować i tworzyć nowe konwencje, opowiadając stare historie na nowo (…). Uczyniłyśmy Lilit naszą bohaterką, ale nie tylko ją. Przez ten mit chcemy pokazać nasz proces wspólnego uprawiania teologii. Sama Lilit jest na wygnaniu i nie może nic zdziałać. Prawdziwą bohaterką naszej historii jest siostrzeństwo, a siostrzeństwo ma potężną moc.

Fragment feministycznego midrasza, który kończy esej: 

Na początku stworzył Wiekuisty Bóg Adama i Lilit z prochu ziemi i tchnął w ich nozdrza dech żywota. Jako że stworzeni zostali z tego samego materiału, byli sobie równi. Adamowi, który był mężczyzną, nie podobała się ta sytuacja i szukał sposobów, aby ją zmienić. Powiedział do Lilit: „Teraz idę zjeść moje figi”, nakazując, by na niego zaczekała i sama wykonała wszystkie obowiązki związane z życiem w ogrodzie. Ale Lilit nie dawała wmawiać sobie bzdur. Podniosła się, wypowiedziała święte imię Boga i odleciała. „No dobrze, Panie” – skarżył się Adam – „ta zarozumiała kobieta, którą mi zesłałeś, opuściła mnie”. Współczujący Wiekuisty wysłał za Lilit swoich posłańców, aby powiedzieli jej, żeby wzięła się w garść i wróciła do Adama, bo inaczej spotka ją straszna kara. Dla Lilit jednak nie było nic gorszego niż życie z Adamem, więc postanowiła zostać tam, dokąd uciekła. Bóg, tym razem przemyślawszy sprawę dokładniej, zesłał głęboki sen na Adama, a następnie z jednego z jego żeber stworzył mu kolejną partnerkę, Ewę.

Przez pewien czas Adam i Ewa dobrze się dogadywali. Adam był szczęśliwy, a Ewa, choć czuła czasami, że drzemią w niej nierozwinięte talenty, była właściwie zadowolona z roli żony i pomocnicy. Jedyne, co ją naprawdę niepokoiło, to lekceważąca ją bliskość, w jakiej Adam pozostawał z Bogiem. Zdawali się mieć ze sobą zwyczajnie więcej wspólnego, jako że obaj byli mężczyznami. Adam coraz bardziej identyfikował się z Bogiem. Po jakimś czasie jednak nawet Bóg poczuł się z tym dość nieswojo i zaczął zastanawiać się, czy nie popełnił przypadkiem błędu, pozwalając Adamowi namówić się na wygnanie Lilit i stworzenie Ewy. Widział bowiem, jaką dał mu tym samym władzę.

 

Aguna

Szósty odcinek wybitnej powieści Chaima Gradego

Od „Chiduszu” 10/2021 publikujemy pierwsze polskie tłumaczenie Aguny Chaima Gradego w przekładzie Magdaleny Wójcik. W kolejnym odcinku zobaczymy, jak odrobina złej woli wystarczy, by  wzburzyć całe żydowskie Wilno. 

Kliknij tutaj, aby przeczytać fragment odcinka powieści

 

Dwie dekady Klubu Kobiet Rosz Chodesz we Wrocławiu

Kobiety na pustyni odmówiły oddania swojej biżuterii na stworzenie złotego cielca. I ze względu na swoją prawość w każdy pierwszy dzień nowego miesiąca nie musiały pracować. Bóg dał nam to święto, dzień dla siebie, czas wolny od wszelkich obowiązków – w rozmowie z Michałem Bojanowskim opowiada Mirosława Peszko-Krieger, która od dwudziestu lat prowadzi we wrocławskiej gminie żydowskiej Klub Kobiet Rosz Chodesz. 

 

Michał Bojanowski: Rozmawiałyście o historiach rodzinnych podczas waszych spotkań?

Mirosława Peszko-Krieger: Czasami. Starałam się sama nie poruszać nigdy takich tematów, bo wiedziałam, że każda z nas ma prawo do swoich tajemnic i do swojego bólu. Dziewczyny w dużej mierze były z pokolenia wojennego. Dziadkowie mojego męża mieszkali w Krakowie w domu tuż przy murze getta. Zresztą właśnie z tego powodu ten dom stoi tam do dzisiaj. Zagładę przeżył tylko mój teść, który wyskoczył przez okno w łazience. Reszta rodziny została wywieziona i zamordowana. Już samo wejście do tego domu mnie przerasta. Wiedziałam, że nasze dziewczyny miały podobne historie, nosiły w sercach bardzo bolesne sprawy, więc rzadko kiedy pojawiały się te tematy. Ważne dla mnie było to, że chcemy się spotykać. Starałam się wykorzystywać ten czas, abyśmy pogłębiały naszą wiedzę, doświadczenie religijne i żydowskość w ogóle. Dwie dekady temu sytuacja w Polsce była nieco inna niż teraz. Więcej osób ukrywało swoje pochodzenie, mało kto obnosił się z judaizmem. Te spotkania przypominały nam o naszych korzeniach. Kobiety pojawiały się na nabożeństwach, więc musiały nosić w sobie tę tęsknotę za utraconym życiem żydowskim. Dziś, gdy wszystko stało się tak popularne i oficjalne, na pewno jest prościej. Myślę, że wtedy największą wartością było to, że przeżywałyśmy tę swoją żydowskość razem. 

 

Chaim Grade. Fakty z życia cz. III

Trzecia część artykułu o życiu i twórczości wybitnego jidyszowego pisarza Chaima Gradego, autora powieści Aguna, wydawanej – po raz pierwszy w tłumaczeniu na język polski – w „Chiduszu”. Tekst jest wynikiem badań nad archiwum autora, przeprowadzonych przez historyczkę literatury Susanne Klingenstein i badacza Yehudah DovBera Zirkinda – absolwenta Uniwersytetu Telawiwskiego, pracującego obecnie dla David Cardozo Academy w Jerozolimie. Kolejna część artykułu poświęcona jest ucieczce Gradego z Wilna.

W niedzielę, 22 czerwca 1941 roku sowiecki okupant opuścił Wilno. Chaim Grade wraz z żoną ruszyli w ślad za nim. Planowali dotrzeć do Mińska pieszo, ale już w Rukojniach – piętnaście kilometrów na południe od Wilna – Frume-Libe zdała sobie sprawę, że nie jest w stanie pokonać takiego dystansu. Zawróciła więc ze złudnym przekonaniem, że Niemcy nie będą krzywdzić kobiet ani dzieci. 

Przełożyła Jola Różyło

 

Queerowy stan wyjątkowy

Prawdziwa historia miłego, żydowskiego chłopca, który wstępuje do Kościoła Scjentologii i odchodzi z niego po dwunastu latach, aby stać się tą uroczą kobietą, którą jest teraz

W dziewiątej części swoich wspomnień Kate Bornstein opowiada o terapii hormonalnej i swoim kurczącym się penisie, o tym jak dochodziła do siebie po operacji korekty płci bez leków przeciwbólowych i skomplikowanych relacjach z filadelfijskimi lesbijkami.

Uczestnicy słuchali jednej z mówczyń plenarnych. Posadzono nas na dwóch, ustawionych naprzeciwko siebie trybunach, pomiędzy którymi występowała prelegentka. Wszyscy kiwali głowami ze zrozumieniem, kiedy tworzyła zawiłe powiązania między dramaturgią, feminizmem i postmodernizmem – wszyscy oprócz mnie. Nie miałam pojęcia, o czym mówi. Nie wiedziałam nawet, co oznacza słowo „plenarny”. Prelegentka mówiła coś o „męskim spojrzeniu”, gdy nagle z trybun…

– Tam chyba siedzi facet, w dragu.

To miało być powiedziane szeptem.

– Facet? Gdzie? W dragu? Jak to?

– Tam.

Dwie kobiety z trybuny naprzeciwko podniosły wzrok i skierowały go w moją stronę. 

Większość osób w sali nazywała się kobietami. Trzy z nich otwarcie przyznawały się do bycia lesbijkami. Jedynym mężczyzną był John Emigh. Byłam też ja – transseksualista. 

– Mężczyzna? Nie ma tu żadnego mężczyzny.

Doktor Vicki była jedną z organizatorek konferencji. Popatrzyła na mnie i potwierdziła, że jestem kobietą, a następnie przeniosła spojrzenie na osobę siedzącą obok, żeby sprawdzić, czy to nie ona jest przypadkiem facetem w dragu. Wzrok pierwszej kobiety, która zwróciła na mnie uwagę, nadal się we mnie wwiercał. Wiedziała. Wiedziała też, że ja wiem, że ona wie (wybaczcie mi, proszę, zawsze chciałam napisać takie zdanie).

– Owszem, jest – powiedziała ta pierwsza. – O, tam, pan w dragu. 

Doktor Sue organizowała konferencję razem z dr Vicki – była jedną z trzech wyoutowanych lesbijek. Opisywała się jako należąca do klasy robotniczej, marksistowska, lesbijska krytyczka i teoretyczka teatru. Na dźwięk tej mieszanki tożsamości drżałam z zachwytu. Prawie wszyscy nazywali ją geniuszką. Parę osób mówiło, że jest szorstka. 

– Gdzie? Nie widzę go.

Miałam na sobie mój klasyczny strój, który zakładałam na przesłuchania: jeansy, czarny golf i buty za kostkę. Dodałam do niego nieco dziewczęcości w postaci długiego, zwiewnego, poszarpanego oliwkowego szalika z bawełny. Tego ranka miałam wygłaszać prezentację, a teraz dr Sue patrzyła na mnie, mówiąc:

– On – znowu głośnym, scenicznym szeptem. Oskarżycielsko wskazała na mnie palcem. – Patrz. To facet w dragu.

– Nie bądź niemądra. Może po prostu nigdy nie spotkałaś dużej dziewczyny ze Środkowego Zachodu.

Przełożyła Jola Różyło

 

Zapowiedź pluralistycznego judaizmu

Autor queerowego komentarza do parszy Be-haalotecha Steve Gutow dowodzi, że według Tory w szeregach przywódców żydowskich społeczności powinno być miejsce dla kobiet i osób LGBTQ+.

W Ba-midbar 11 Mojżesz, zmęczony ciągłym narzekaniem Izraelitów, pyta Boga, dlaczego to wyłącznie na nim spoczywa ciężar przewodzenia całym ludem. Przyznaje, że obowiązek ten jest dla niego zbyt wielki, a następnie (…) prosi Boga, aby raczej go zabił, niż zmuszał do dalszego przywództwa. (…)W Be-haalotecha sam Mojżesz przekonuje, że każdy powinien mieć możliwość przemawiania w imieniu Boga. Skoro zaś każdy ma szansę prorokować, to bez wątpienia może również przewodzić. Jeżeli odczytamy ten koncept w całej jego głębi, naturalnie dojdziemy do wniosku, że Tora popiera prawo kobiet i osób LGBTQ+ do społecznej integracji i przywództwa.

Przełożyła Jola Różyło

 

Szorty

W krótkich artykułach z Polski i świata piszemy m.in. o izraelskich wycieczkach, które nie przyjadą do Polski, Katalończykach, którzy oskarżają Izrael o apartheid, Maksymilianie Kolbem, który został patronem nowego państwowego instytutu, naczelnym rabinie Moskwy na wygnaniu, izraelskich naukowcach, którzy są na drodze do leczenia wirusa HIV jednym zastrzykiem, czy też ortodoksyjnym rabinie w chrześcijańskim kościele.   

 

ZAPRASZAMY DO LEKTURY

„Chidusz” dostępny jest w Empikach na terenie całego kraju, w Muzeum POLIN oraz w Cocofli we Wrocławiu. Wydanie elektroniczne można znaleźć na publio.pl. Roczna prenumerata krajowa od 90 zł (list ekonomiczny), roczna prenumerata elektroniczna za 60 zł. Zamówienia: office@chidusz.com. Przyjemnej lektury!

wroclawski-instytut-kulturyPartnerem wydawniczym tego numeru „Chiduszu” jest Wrocławski Instytut Kultury w ramach Wrocławskiego Programu Wydawniczego. wroclawski-program-wydawniczy