Polska i żydowska policja, Stolpersteiny w Polsce i niszczenie cmentarzy
Trzeci numer „Chiduszu” opowiada o polskiej i żydowskiej policji w czasie wojny, perypetiach osób, które chcą wmurować Stolpersteiny w różnych polskich miastach, oraz o historii niszczenia cmentarzy żydowskich w Polsce. W numerze publikujemy też drugą część powieści w odcinkach W Edenii, mieście przyszłości oraz dwa queerowe komentarze – jeden na zbliżające się Pesach, drugi zaś do parszy Acharej mot, w którym rabin Elliot Dorff zabiera nas w fascynującą podróż po prawie żydowskim w kontekście zakazu homoseksualnego seksu.
Niemieckie kamienie i polska kultura pamięci
Zaplanowaną na 20 lutego uroczystość wmurowania Stolpersteinów we Wrocławiu Danielle Coorsh i Anja-Susann Schröder utrzymują w tajemnicy, zapraszając na nią tylko wąskie grono znajomych. Mają wszelkie wymagane pozwolenia – owoc trzech lat starań, które udało się doprowadzić do finału tylko dzięki wynajęciu miejscowego architekta. Boją się jednak, że znajdzie się ktoś, komu nie spodobają się kamienie upamiętniające ich przodków. Mają ku temu powody, bo podobna uroczystość nie odbyła się w zeszłym roku w Krakowie, gdzie Urząd Miasta stoi na stanowisku, że Stolpersteiny „nie wpisują się w przyjętą w Polsce kulturę pamięci”. Jest to opinia powtórzona za ekspertami z IPN-u, którzy – nie wiadomo, na jakiej podstawie – zostali zaangażowani w sprawę. Walka z biurokracją zajmuje często kilka lat, a i tak nigdy nie wiadomo, czy urzędnicy nie dopatrzą się w kamieniach pamięci czegoś, co miałoby rzekomo zagrażać godności ofiar.
Stolpersteine to artystyczny projekt Guntera Demniga z Niemiec. Wykonane z mosiądzu kamienie wielkości kostki chodnikowej od trzydziestu lat wmurowywane są przed domami ofiar reżimu nazistowskiego w całej Europie. Zawierają imię i nazwisko, datę urodzenia oraz miejsce i datę śmierci. W Polsce uzyskanie zgody na ich wmurowanie jest albo bardzo skomplikowane i trwa latami, albo w ogóle nie jest możliwe. W reportażu przedstawiamy perypetie osób, które próbowały – z różnym skutkiem – upamiętnić w ten sposób swoich bliskich w Polsce.
Kto zniszczył cmentarze żydowskie w Polsce?
W tematykę upamiętnień, poruszaną w reportażu o Stolpersteinach, wpisuje się jeden z najtrudniejszych elementów dziedzictwa żydowskiego w Polsce, a przy tym także tzw. relacji polsko-żydowskich. W rozmowie z Krzysztofem Bielawskim, badaczem cmentarzy żydowskich, pytamy o to, kto zniszczył cmentarze żydowskie na terenie Polski, jak przebiegał ten proces i kto dziś powinien opiekować się tymi zabytkami. Bielawski mówi: „Miejscowa ludność ma ogromny udział w zniszczeniu większości cmentarzy żydowskich w Polsce. Zatem jeśli nie kwestia ochrony dziedzictwa, zabytków, to może ta świadomość pewnego współudziału powinna obligować państwo, samorządy i lokalną społeczność do opieki nad cmentarzami”.
Pomóż nam kontynuować naszą pracę – przekaż darowiznę przez PayPal.me/chidusz
Kto został w lesie?
Na pięknie położonym leśnym cmentarzu żydowskim w Miłocicach chowano głównie Żydów z pobliskiego Bierutowa. „Czy znam Miłocice?! A jakże!” – pisał w 1964 roku do rabina Bernharda Brillinga pochodzący z Bierutowa żydowski ekspresjonista Ludwig Meidner. „W roku 1928 zrobiłem nawet ładną akwafortę cmentarza. Mam niestety tylko odbitkę. Tam chcę być pochowany…”. Akwafortę cmentarza publikujemy w tym numerze „Chiduszu”, zastanawiając się, czy rzeczywiście Meidner chciał być pochowany w lesie między Oławą a Bierutowem na Dolnym Śląsku.
W internecie można znaleźć opinie, że miłocicki cmentarz zniszczyli Niemcy, jednak znacznej dewastacji dokonano na nim – jak na większości cmentarzy żydowskich w Polsce – dopiero po wojnie. W drugiej połowie lat osiemdziesiątych przeprowadzono inwentaryzację zrujnowanego zabytku. Porównując jej wyniki ze stanem obecnym okazuje się, że w ciągu ostatnich trzydziestu lat cmentarz nadal był znacznie niszczony.
Wielu już dawno wieszczyło, że pochłonie go przyroda i ręce poszukiwaczy skarbów. Tymczasem w ostatnich latach w Miłocicach przeprowadzono pierwsze od powojnia prace renowacyjne. Leśnicy zadbali w końcu o zieleń i zbudowali ogrodzenie, a więźniowie z Aresztu Śledczego we Wrocławiu – pod okiem pracowników gminy żydowskiej we Wrocławiu – ustawili część poprzewracanych macew i zakopali doły po nieznalezionych skarbach.
Polska i żydowska policja
Kiedy w publicznych (i tych mocno dotowanych przez publiczne spółki) mediach coraz mocniej próbuje się ukonstytuować twierdzenia o żydowskiej policji jako jednostce kolaboracyjnej, jednocześnie stawiając polską granatową policję na coraz wyższym piedestale, w „Chiduszu” przedstawiamy naukowe spojrzenie na te dwie formacje.
Dr Sylwia Szymańska-Smolkin z Uniwersytetu w Uppsali opowiada o uformowaniu granatowej policji, stosunkach z władzami niemieckimi i Żydowską Służbą Porządkową w gettach, powojennych procesach rehabilitacyjnych policjantów, a także niejednoznacznych postawach niewielkiej grupy funkcjonariuszy, którzy zostali uznani za Sprawiedliwych:
Spektrum możliwych zachowań podczas okupacji było bardzo szerokie i wymyka się ono jednoznacznym ocenom. Nic nie jest czarno-białe, szara strefa jest ogromna. Nie chodzi tylko o policjantów, ale o całe społeczeństwo polskie. (…) Ostatnio coraz częściej lansuje się opinię, że Polacy sympatyzowali ze swymi żydowskimi sąsiadami i im pomagali. Natomiast jeśli się przyjrzeć źródłom, które są obecnie dostępne, to tę opinię możemy wyrzucić do kosza.
Dr Katarzyna Person z Żydowskiego Instytutu Historycznego, autorka wydanej niedawno książki Policjanci. Wizerunek żydowskiej Służby Porządkowej w getcie warszawskim, mówi z kolei o tragicznych wyborach żydowskich policjantów, nazywając przedstawianie ich jako „sprawców” Zagłady skrajnym nadużyciem:
W getcie każda praca była pożądana. Na dodatek początkowo zatrudnienie w Żydowskiej Służbie Porządkowej wydawało się zachęcające, gdyż w jej tworzenie zaangażowani byli ludzie o dużym społecznym autorytecie. Sytuacja zmieniła się diametralnie w trakcie Wielkiej Akcji – wtedy policjanci zostali postawieni przed niemożliwym wyborem – mogli uratować siebie i swoją rodzinę za cenę życia kogoś innego.
Powieść w odcinkach: W Edenii, mieście przyszłości (część II)
Fragment powieści Kalmena Zingmana, który publikujemy w bieżącym numerze:
– I właśnie tam jest teraz najładniejsza część miasta? Niezłe miejsce sobie wybraliście, tuż przy grobach – uśmiechnął się ironicznie Kindiszman.
– Spokojnie, przyjacielu, u nas już dawno nie ma żadnych grobów.
– To gdzie chowacie zmarłych? Czy może ktoś wynalazł sposób na Anioła Śmierci?
– Nie śmiej się, przyjacielu, nasz Instytut Medyczny już od kilku lat wykonuje eksperymenty na królikach i innych zwierzętach. Dopiero co zmarłym czy zabitym osobnikom wstrzykuje się serum, dzięki któremu ożywają. A dyrektor Instytutu, profesor Rabinowicz, powiedział w swoim czasopiśmie „Zdrowie”, że być może za kilka lat będziemy w stanie przeszczepić sztuczną, zupełnie nową duszę komuś, kto dopiero co zmarł ze starości. I ten ktoś będzie mógł żyć ponownie. Lecz na razie pozostaje to tylko w sferze medycznych eksperymentów. Pytasz jednak, gdzie chowamy zmarłych? Otóż gdy dotrzemy już do Zielonych Ogrodów, ujrzysz piękny, czterdziestopiętrowy dom, Krematorium. Tam zmarli są paleni, a ich prochy wkłada się do ponumerowanych pudełek.
Queerowy komentarz na Pesach
Wspominając podczas Pesach Micraim – tłumaczy rabinka Ayelet Cohen – nie możemy myśleć tylko o biblijnym Egipcie. Słowo to, oznaczające z hebrajskiego ciasne miejsce, może być metaforą wielu ograniczających nas społecznych kategorii: „Przez lata zbyt często doświadczaliśmy Micraimu – ciasnej przestrzeni, w której (fizycznie czy metaforycznie) byliśmy zamykani i uciszani tylko ze względu na nasze pochodzenie. Homoseksualni członkowie naszej społeczności są szczególnie dobrze przygotowani do identyfikowania się z Izraelitami opuszczającymi Egipt, bo każdy, kto w swoim życiu «wyszedł z szafy», uciekł z niewoli. (…) A co, jeśli – drąży jeszcze głębiej Cohen – Micraim to nie miejsce ani nawet zbiór społecznych norm i oczekiwań czy religijnych zakazów i prawnych ograniczeń? Co, jeśli biblijny Egipt byłby naszym własnym ciałem?”.
Queerowy komentarz do parszy Acharej mot
Rabin Elliot N. Dorff, autor komentarza do parszy Acharej mot, musi zmierzyć się z jednym z najbardziej niesławnych współcześnie wersów z Tory: „Z mężczyzną nie obcuj jako z niewiastą: ohydą to jest!”. Jak wers Wa-jikra 18:22 był interpretowany przez Mędrców, a jak możemy odczytywać go dzisiaj? Co rabini sądzili o dwóch mężczyznach śpiących w jednym łóżku w gospodzie? Jak obalono mit mówiący o tym, że ortodoksyjni homoseksualni Żydzi nie istnieją? Dorff zastanawia się nad granicami halachy, próbując znaleźć złoty środek między tym, co nakazuje Tora, a troską o wykluczaną przez lata część żydowskiej społeczności.
O matkach w czasie Zagłady
Doświadczenie Zagłady rodziło w żydowskich matkach nadludzką wolę przetrwania – po to, by ocalić własne dzieci. Niekiedy jednak wojna zmuszała je do oddania własnej córki czy syna nowej, często zupełnie nieznanej kobiecie. O losach tych niezwykłych matek Patrycja Dołowy rozmawiała przez lata z dziećmi Holokaustu. Zapisem tych spotkań jest książka Wrócę, gdy będziesz spała, która ukazała się niedawno nakładem Wydawnictwa Czarne. W „Chiduszu” opowiadamy kilka fascynujących historii, które zapisała Dołowy. Książkę w następnych dniach będzie można wygrać w mailowych konkursie dla prenumeratorów bądź na naszym profilu na Facebooku.
Zapraszamy do lektury
„Chidusz” dostępny jest w Empikach, księgarniach żydowskich we Wrocławiu (synagoga), Warszawie (POLIN i ŻIH) i Krakowie (Jarden i Austeria) oraz na publio.pl. Zapraszamy do prenumeraty.
Pomóż!
Dalsze istnienie „Chiduszu” zależy także od Ciebie! Fundacja Żydowska „Chidusz”, wydawca magazynu, swoją działalność prowadzi tylko dzięki dotacjom i darowiznom osób prywatnych. Jeśli doceniasz poziom publikowanych w „Chiduszu” tekstów, prosimy o darowiznę, która umożliwi nam kontynuowanie działalności. Można ją przekazać przez PayPala bądź przelewem na nasze konto. Kliknij tutaj, aby przejść do informacji o numerach kont. Dziękujemy za pomoc!