Amos Oz: konflikt palestyńsko–izraelski
7 października 2023 roku Hamas dokonał serii ataków terrorystycznych na ludność cywilną Izraela, bestialsko mordując setki niewinnych osób. Była to największa cywilna masakra społeczności żydowskiej od czasów Zagłady. W tych trudnych chwilach przypominamy przemówienie amosa oza z 2012 roku na temat konfliktu izraelsko-palestyńskiego. Tym samym rozpoczął się kolejny, krwawy rozdział konfliktu izraelsko-palestyńskiego, w którym Po obu stronach giną niewinni ludzie.
Amos Oz znany jest nie tylko ze świetnych powieści, ale też z tego, że – jako jeden z pierwszych Izraelczyków – od lat propagował ideę two-state solution, czyli rozwiązania konfliktu palestyńsko-izraelskiego poprzez utworzenie dwóch oddzielnych państw dla obu narodów. Nazywany go często fanatykiem rozwiązania dwupaństwowego, ponieważ ponad pół wieku objeżdżał Stany Zjednoczone i Izrael, by przekonywać do swoich poglądów. Jego kampania rozpoczęła się oficjalnie w 1967 po wojnie sześciodniowej artykułem Kraj naszych przodków, w którym pisał, że nawet nieunikniona okupacja jest zdeprawowaną okupacją.
W 1978 Oz był jednym z założycieli izraelskiej organizacji Peace Now promującej podobne rozwiązanie konfliktu palestyńsko-izraelskiego. Kiedy zaczynałem tę kampanię – mówił w 2012 roku podczas konferencji Making History – narodowa konwencja zwolenników tego rozwiązania mogła się odbyć w budce telefonicznej, a w Stanach powszechnie uważano, że moje propozycje są próbą nawrócenia Żydów na islam. Ale to już dawno się skończyło. Nie ma już tej blokady poznawczej. Większość palestyńskich Arabów i izraelskich Żydów – zgodnie z wiarygodnymi sondażami – w smutku i nieszczęściu, ale akceptuje rozwiązanie dwupaństwowe i gotowa jest do podziału kraju. To wielki krok naprzód.
Konferencję Making History, na której przemawiał Oz w 2012 roku, przygotowała amerykańska organizacja J Street, promująca – podobnie jak izraelskie Peace Now – rozwiązanie dwupaństwowe.
Konflikt izraelsko-palestyński wciąż się zaostrza i wiele osób wieszczy, że jakiekolwiek pozytywne rozwiązanie jest niemożliwe. Na przekór tym poglądom wychodził Oz, który mówił, że historia ludzkości pełna jest zaskakujących zwrotów akcji, a pokój niekoniecznie musi oznaczać wpadnięcie sobie w ramiona. Dlatego dziś, bardziej niż kiedykolwiek, warto przypomnieć to, co mówił do członków J Street w 2012 roku. Bo jeśli nie rozwiązanie dwupaństwowe, to co?
Konflikt tragiczny
Konflikt izraelsko-palestyński – przekonuje Amos Oz – w przeciwieństwie do szerszego izraelsko-arabskiego konfliktu, jest tragedią w najdosłowniejszym znaczeniu tego słowa. To konflikt między dwiema równoważnymi racjami – pomiędzy jednym, silnym żądaniem prawa do ziemi i drugim, niemniej potężnym i sprawiedliwym żądaniem prawa do tego samego kawałka ziemi.
Palestyńczycy są w Palestynie, ponieważ Palestyna jest ojczyzną Palestyńczyków tak samo jak Grecja jest ojczyzną Greków, a Norwegia ojczyzną Norwegów. Izraelczycy są w Izraelu dokładnie z tego samego powodu. Izrael jest ojczyzną izraelskich Żydów, tak samo jak Włochy są ojczyzną Włochów, a Hiszpania Hiszpanów. Jako jednostki, zarówno Palestyńczycy jak i Żydzi znajdują sobie domy w różnych krajach świata, ale jako narody, ani jedni ani drudzy nigdy nie mieli innej ojczyzny.
Wspólna kawa po arabsku
Wciąż otrzymuję różne zaproszenia – mówi Oz – żeby spędzać z palestyńskimi pisarzami i intelektualistami urocze weekendy w europejskich kurortach. Po to, żebyśmy mogli się poznać, polubić, wspólnie napić kawy – a po tym, jak uświadomimy sobie, że nie mamy rogów ani ogona, nasze problemy znikną.
Tyle tylko, że takie myślenie zbudowane jest na bardzo sentymentalnej, zachodniej idei, w myśl której każdy konflikt jest niczym więcej jak tylko nieporozumieniem. Troszkę terapii grupowej, odrobina poradnictwa rodzinnego, a problem się rozwiąże i wszyscy będą żyli długo i szczęśliwie.
Tymczasem konflikt izraelsko-palestyński – podkreśla pisarz – jest konfliktem absolutnie realnym i rzeki razem wypitej kawy nie ugaszą tragedii dwóch narodów słusznie uznających tę samą ziemię jako swoją jedną i jedyną ojczyznę. Nie wspólnej kawy zatem potrzeba. Choć kawa jest wspaniała, szczególnie ta serwowana po arabsku.
Życie to kompromis
To, co naprawdę konieczne w stosunkach izraelsko-palestyńskich, to kompromis. Oz przestrzega przed pseudoidealistycznym rozumieniem kompromisu jako słabości, nieuczciwości czy braku integralności. Kompromis jest dla niego synonimem życia, a przeciwieństwem kompromisu nie jest idealizm, tylko fanatyzm i śmierć. Spotkanie ze swoim adwersarzem w pół drogi jest czymś znacząco innym niż nadstawienie drugiego policzka czy decyzja o kapitulacji.
Dwie nieszczęśliwe rodziny
Oz torpeduje głosy poparcia dla utworzenia jednego, wspólnego kraju dla obu narodów. Zwolennicy tego rozwiązania często zastanawiają się, dlaczego Palestyńczycy i Izraelczycy nie mogliby żyć jak jedna szczęśliwa rodzina. Odpowiedź jest prosta. Te dwa narody ani nie są jedną, ani szczęśliwą, ani tym bardziej rodziną. Nie mogą żyć razem, ponieważ są dwiema nieszczęśliwymi rodzinami.
Po ponad stu latach rozgoryczenia, nienawiści i cierpienia, niedorzecznością byłoby wspólne łóżko podczas miesiąca miodowego. To, co konieczne, to nie miesiąc miodowy, ale sprawiedliwy i – najpewniej bolesny – rozwód, czyli utworzenie dwóch odrębnych państw dla obu narodów.
Podział domu
Będzie to jednak dość zabawny rozwód – kontynuuje Oz – ponieważ nikt nie zamierza wyprowadzić się z domu. Trzeba będzie podjąć bolesną decyzję, kto dostaje jedną sypialnię, a kto drugą, i co zrobić z salonem. A jako że mieszkanie jest bardzo małe, należy stworzyć jakieś porozumienie co do używania kuchni i łazienki. Taki rozwód na pewno nie będzie komfortowy, jednak zdecydowanie lepszy niż obecna sytuacja poddaństwa i dominacji. Zamiast żyć jedni na drugich, trzeba by nauczyć się żyć obok siebie.
Pokojowy rozwód na pewno nastąpi, choć potrzeba na to jeszcze czasu. Pewnego dnia stanie palestyńska ambasada w Izraelu i izraelska ambasada w Palestynie. I te dwie ambasady będą niedaleko od siebie, ponieważ jedna będzie w zachodniej, a druga we wschodniej Jerozolimie.
Kwestia spornych miejsc świętych
Jedną z bolesnych kwestii podczas rozwodu będą sporne miejsca święte.
Kiedy byłem bardzo małym chłopcem – opowiada Oz – babcia wyjaśniła mi prostymi słowami różnicę między Żydami a chrześcijanami. Widzisz, mój chłopcze, my, Żydzi, wierzymy, że Mesjasz dopiero przyjdzie. Oni wierzą, że Mesjasz już tu był i kiedyś powróci. Nie wyobrażasz sobie nawet, jak wiele z tego powodu było prześladowań, nienawiści i rozlewów krwi. Dlaczego wszyscy razem, pytała, nie mogą poczekać i zobaczyć, co się stanie? Jeśli Mesjasz przyjdzie i powie: Cześć! Miło cię znowu widzieć!, Żydzi będą musieli przeprosić chrześcijan. A jak powie: Hej! Jak się masz? Miło cię poznać!, cały chrześcijański świat będzie musiał przeprosić Żydów. Do tego czasu żyj i pozwól żyć innym.
Nie wieszajmy zatem – przekonuje pisarz – flag nad miejscami świętymi. Zorganizujmy wszystko tak, żeby każdy mógł dumnie i swobodnie modlić się w swoich świętych miejscach. I pozwólmy Mesjaszowi zdecydować, która flaga tam kiedyś zawiśnie. Nauczmy się żyć tak, aby pozostawiać tę kwestię otwartą.
Blokada poznawcza
Jak wspomniano wcześniej, Oz uważa, że większość palestyńskich Arabów i większość izraelskich Żydów akceptuje rozwiązanie dwupaństwowe i jest gotowa do podziału kraju. Jeżeli zapytamy Palestyńczyków i Izraelczyków nie o to, co jest najlepszym rozwiązaniem, ale o to, co się w końcu stanie, to zdecydowana większość odpowie, że w końcu nastąpi podział na dwa państwa. Szybko dodadzą, że będzie to katastrofa, rażąca niesprawiedliwość, ale boleśnie wiedzą, że do tego dojdzie.
Cięcie
Jeżeli użyć metafory, można by powiedzieć, że pacjent – izraelski i palestyński – jest gotowy na bolesną operację. Tchórzami są według Oza lekarze. Przez dekady Palestyńczycy nie wymówiliby nawet brudnego słowa Izrael, a Izraelczycy słowa Palestyńczycy. Teraz są już w stanie spojrzeć sobie w oczy, wiedzą, że ten drugi jest prawdziwy i że nigdzie się nie wybiera. To bardzo dobry początek. Problemem są przywódcy po obu stronach.
Oz zapewnia, że jeśli przywódcy Izraela zwróciliby się do swojego społeczeństwa i powiedzieli, że zrealizują koncepcję dwupaństwowości w granicach z 1967 (po pewnych modyfikacjach), z dwiema stolicami w Jerozolimie, to uzyskaliby większościowe poparcie w rządzie, Knesecie i w społeczeństwie.
Ile oni mają lat?
Nie wiadomo jeszcze, pod czyim przewodnictwem dojdzie do podziału, choć Oz przekonuje, że te osoby chodzą już po ziemi. Historia pełna jest niespodzianek. Nikt się nie spodziewał, że to właśnie Winston Churchill zdemontuje Imperium Brytyjskie, Charles de Gaulle zabierze Francję z Afryki Północnej, a Anwar Sadat przemówi do Knesetu w Jerozolimie, oferując Izraelowi pokój. Albo że spośród wszystkich ludzi to właśnie Menachem Begin odda cały Synaj w zamian za pokój z Egiptem. Ludzie są zdolni do zmiany, nieograniczeni w swoich możliwościach i potrafią zaskoczyć nie tylko swoich bliskich, ale i siebie samych.
Kim są przywódcy, którzy przeprowadzą tę bolesną operację? Nie wiadomo. Pewnie sami tego jeszcze nie wiedzą. I choć chodzą już po ziemi, to nie wiadomo, ile mogą mieć lat.
Make peace not love
Pisarz nie idealizuje relacji z Palestyńczykami. Są tacy, którzy mówią, że najpierw należy się pokochać, wybaczyć i wyprzytulać, a potem dopiero zaprowadzać pokój. I tak długo, jak – niczym u Dostojewskiego – Izraelczycy i Palestyńczycy nie wpadną sobie w ramiona, ze łzami w oczach wyznając winy, tak długo nie osiągną prawdziwego pokoju.
Tyle że kiedy spojrzymy na historię ludzkości, to dzieje się raczej odwrotnie. Najpierw narody zawierają pokój, często z zaciśniętymi zębami, czasami nawet nie mając dobrych intencji. Później, stopniowo, w następnych pokoleniach urazy słabną. W relacjach z Palestyńczykami motto Amosa Oza zawsze brzmiało: Make peace, not love (dąż do pokoju, nie do miłości).
Jerozolima za Jerozolimę
Zatem należałoby wrócić, przekonuje Oz, do tej początkowej propozycji, jaką syjonizm oferował arabskim mieszkańcom Palestyny – uznanie za uznanie, bezpieczeństwo za bezpieczeństwo, państwowość za państwowość, Jerozolima za Jerozolimę.
Iran
Reżim irański jest ohydny, fanatyczny, ekstremistyczny i agresywny – wylicza Oz. Jest to jeden z najgorszych reżimów na ziemi, jeżeli nie najgorszy. Ale to nie jest prawda o Irańczykach. Iran ma silną, głęboką, pragmatyczną, świecką klasę średnią. Miliony Irańczyków nie są wrogami Izraela. Są za to wrogami własnego reżimu. Irańczycy mają wiedzę i motywację, żeby zbudować broń nuklearną. Nie da się zbombardować specjalistycznej wiedzy i nie da się zbombardować motywacji. Można bombardować tylko instalacje. Błędem byłoby rozpoczęcie przez Izrael ataku na Iran.
Niech nie zwiodą nas demagogiczne porównania pomiędzy obecną kondycją Izraela i sytuacją Żydów w czasie Zagłady. Wystarczy powiedzieć, że dzisiejszy Izrael jest daleko od bycia bezbronnym, a świat daleko od bycia obojętnym na irański problem. Iran jest problemem całego świata, a nie tylko Izraela.
Szekspir czy Czechow?
Konflikt pomiędzy Izraelczykami i Palestyńczykami jest tragedią w słownikowym, najbardziej precyzyjnym znaczeniu tego słowa – to przeciwstawienie równorzędnych racji. A, jak uczy historia literatury, tragedie kończą się na dwa sposoby. Albo jak u Szekspira, gdzie scena pokryta jest trupami, a sprawiedliwość góruje gdzieś powyżej, albo jak u Czechowa, gdzie na koniec wszyscy są rozczarowani, pozbawieni iluzji i rozgoryczeni – ale żywi. Nie ma sensu szukać szczęśliwego zakończenia palestyńsko-izraelskiej tragedii, bo takiego nie będzie. Jesteśmy zaangażowani w walkę – mówi Oz – żeby tragedia palestyńsko-izraelska zakończyła się jak u Czechowa, a nie jak u Szekspira.