Purim w Jeleniej Górze

Jelenia Góra to miasto, gdzie życie żydowskie raz dynamicznie kwitło, innym razem przygasało. O tych jasnych kartach historii warto wspominać często, także w okolicach święta Purim.

W poprzednich artykułach już kilkakrotnie wspominałem o losach Żydów na Śląsku. Była w nich mowa o średniowiecznym osadnictwie, często płynącym z krajów niemieckich oraz o prześladowaniach lub pogromach, wypędzeniach, głównie za sprawą mnicha Jana Kapistrana. Omawiając dzieje kolejnej społeczności pomijam więc te historyczne losy, które są wspólne dla Żydów na Śląsku. Jelenia Góra, choć nie była takim dużym grodem jak Świdnica czy Wrocław, ma podobny do nich średniowieczny rodowód.

Żydzi powrócili tutaj dopiero na przełomie XVIII i XIX wieku. To ostatnie stulecie okazało się czasem nie tylko rozrostu instytucjonalnego, ale również liczebnościowego. Kilka osób zamieszkujących miasto w 1797 roku przeistoczyło się po osiemdziesięciu latach w dużą, prężnie działającą społeczność liczącą czterysta pięćdziesiąt członków. Gmina w tym czasie zdążyła wygospodarować od miasta grunt pod cmentarz. Ulokowana około 1820 roku przy dzisiejszej ulicy Studenckiej nekropolia szybko okazała się niewystarczająca. W 1879 roku powstał nowy cmentarz żydowski w sąsiedztwie istniejącego już komunalnego. Powiększany już w XX wieku, jest obecnie reliktem minionych lat świetności społeczności żydowskiej w mieście. Do dziś na tym terenie prócz tablicy pamiątkowej, wspominającej jego istnienie, można znaleźć jeszcze kilka macew.

Gmina dość szybko uzyskała możliwość wzniesienie synagogi. Powstała ona w latach czterdziestych, a usytuowano ją w pobliżu rynku w bliskim sąsiedztwie jeleniogórskiej fary. Uroczystego poświęcenia dokonał sam Abraham Geiger, aktywny również we Wrocławiu lider myśli reformowanego judaizmu w krajach niemieckich. Świadczy to nie tylko o samej wspólnocie i jej myśli religijnej, co również o pewnej randze tego wydarzenia dla ościennych społeczności. Otwarcie synagogi 14 października 1846 roku zapoczątkowało nowy etap w dziejach jeleniogórskich Żydów. Sam budynek nie przetrwał burzliwego XX wieku. Podczas nocy kryształowej został zniszczony, choć całkowite jego wyburzenie nastąpiło dopiero w latach siedemdziesiątych ubiegłego stulecia. Ze względu na plan zagospodarowania miasta i jego rozbudowy wszystkie budynki przy ulicy Mikołaja Kopernika, w tym też zrujnowana synagoga, zostały wyburzone. Na ich miejscu wybudowano bloki mieszkalne.

Nacjonalizm niemiecki, a następnie narodowy socjalizm, spowodowały zmniejszenie się społeczności żydowskiej. Na skutek wojny, jak również ówczesnej polityki, miasto utraciło prawie wszystkich Żydów. Prawie, bo co do ich obecności czy też nieobecności nie ma żadnych dokładnych informacji. Pewne jest, że jakieś osoby musiały przetrwać. Zarówno czy to ukrywając się, czy też uchodząc z życiem z rozlicznych filii obozu koncentracyjnego Gross-Rosen.

Konkretnym przejawem ich obecności jest zawiązanie w Jeleniej Górze komitetu Żydów niemieckich. Instytucja ta była konkurencyjną wobec organizacji polskich Żydów, którzy przybywali do miasta już po zakończeniu wojny. Jednocześnie stanowi pewien wyjątek, gdyż prócz jeszcze jednej instytucji skupiającej Żydów niemieckich we Wrocławiu, żadne inne komitety tego typu nie powstały. W kolejnych latach, gdy Wojewódzki Komitet Żydowski stał się instytucją reprezentującą Żydów na Dolnym Śląsku, dla Żydów niemieckich mieszkających w Jeleniej Górze stanowiło to poważny problem. Listy i podania, jakie formowali, upominając się o należne im wsparcie, często spotykały się z niezrozumieniem, chociażby na gruncie językowym.

Życie w Jeleniej Górze w okresie powojennym z pewnością było pewnym wyzwaniem. Każdy, kto przyjeżdżał do miasta w 1945 i 1946 roku, odkrywał tutaj zupełnie inny świat. Niezniszczona architektura miasta oraz brak śladów wojny rzucały się w oczy. Nad dachami górujący obraz Karkonoszy, przy ulicach ogródki, pięknie jeszcze zadbane przez opuszczających miasto Niemców. Dziś przyjrzenie się życiu społeczności żydowskiej, która w 1947 roku liczyła ponad 500 członków, nie jest możliwe, głównie ze względu na brak materiałów archiwalnych i świadków historii. Dlatego też skupię się na tym, o czym cokolwiek można powiedzieć, a zwłaszcza powiedzieć warto.

W Śródmieściu przy ulicy Gustawa Morcinka stoi piękny dom powstały na początku XX wieku. Dziś mieści się tam przedszkole. I słusznie, bowiem nieprzerwanie od 1945/1946 roku w tym miejscu istniała placówka opiekuńcza dla dzieci: żydowski półinternat oraz szkoła. Dzisiejsza instytucja kontynuuje więc w pewnym sensie XX- wieczną tradycję.

Sytuacja dzieci żydowskich po wojnie była bardzo trudna. Spośród tych, które ocalały, wiele było sierotami czy też półsierotami. Inne dzieci wciąż liczyły na to, że jeszcze kiedyś odnajdą swoich rodziców. Dlatego też jednym z wydziałów Centralnego Komitetu Żydów Polskich był Wydział Opieki nad Dzieckiem, który kontrolował funkcjonowanie domów dziecka oraz półinternatów. Głównym zadaniem tej jednostki było zapewnienie dzieciom dobrych warunków życia w domach opieki. Wydział dbał o wyposażenie placówek, aprowizację oraz o właściwy tok nauczania.

Wiele jednak zależało od samych wiciowców i nauczycieli, pracowników szkół i internatów. Oprócz zapewnienia właściwych warunków życiowych, co robili z pewnością w miarę powojennych możliwości bytowych, wychowanie młodych należało do głównych zadań. Wielu z uczniów nie miało wcześniej żadnej możliwości dowiedzenia się czegokolwiek o swojej kulturze, przodkach, tradycji. Kilka lat spędzonych w takiej placówce mogło poważnie zaważyć na późniejszych wartościach w życiu. Dlatego też szkoła i internat działające w Jeleniej Górze podejmowały akcję obchodów rożnych świąt żydowskich.

W roku 1947 Purim przypadało na dzień 7 marca. Jednak już dzień wcześniej dzieciom z żydowskiego półinternatu urządzono prawdziwe obchody tego święta. Ale nie uczestniczyli w nim jedynie mieszkańcy. Na świętowanie zostały bowiem zaproszone także żydowskie dzieci mieszkające w mieście, a nie korzystające z placówki. Tak jak tradycja przykazała, zabawa przybrała postać maskarady. Personel na różne sposoby próbował przebrać dzieci. Kostiumy wypożyczano, tworzono z podręcznych materiałów, w końcu dano dzieciom szansę zrobienia swego własnego stroju. W efekcie na salę przyszło kilkudziesięciu małych przebierańców, każdy we własnym kostiumie. Jednym z głównych zwyczajów w tym dniu jest wystawienie purimszpil. Tradycji i w tym wypadku musiało stać się zadość. Dzieci z półinternatu przygotowały kilka różnych przedstawień. Dokumenty zachowały informacje tylko o tym, które najbardziej spodobało się publiczności – Bal u Lal, podobno podbił serca całej widowni. Wykonywany przez najmłodszych zapewne zawierał elementy Księgi Estery. Przy świętowaniu nie zabrakło również tradycyjnego podwieczorku purimowego, czyli zapewne słodkich hamantaszy, które najmłodsi lubią najbardziej.

Dzieci bawiły się wesoło, tańce i śpiewy, w których brały udział i dzieci nieuczęszczające do þółinternatu wywołały serdeczny nastrój u wszystkich. Tak podsumowuje ten dzień kierowniczka placówki Idessa Glinowiecka. I rzeczywiście wiele w tym zdaniu jest prawdy. Zarówno w Jeleniej Górze, Hellenówku czy Pieszycach dla dzieci nawet skromne obchody święta Purim były wielką zabawą, słodką chwilą pośród szarych dni. Dla dorosłych zaś, którzy dzieciom towarzyszyli, czas Purim musiał być ponownym przypomnieniem o ocaleniu. Przeżyciu Zagłady, pokonaniu okrutnego Hamana.

I choć już kilka lat później wraz z likwidacją Komitetów zamknięto półinternat oraz szkołę żydowską, to właśnie takie drobne wydarzenia miały wpływ na tożsamość być może i niektórych spośród starszych członków Gminy Żydowskiej we Wrocławiu.