Sen o Goldfadenie Jakuba Rotbauma
Dwadzieścia lat temu – 30 stycznia 1994 roku – zmarł wybitny reżyser teatralny i malarz Jakub Rotbaum. Chcielibyśmy przypomnieć tę wyjątkową dla wrocławian postać poprzez powrót do jednego z największych jego dzieł, jakim było wystawienie Snu o Goldfadenie.
Historia tego przedstawienia sięga okresu międzywojennego. Istniały wtedy bardzo silne procesy asymilacyjne, szczególnie widoczne wśród młodego pokolenia polskich Żydów. Starsi Żydzi martwili się, że ich dzieci nie chcą mówić ani czytać po żydowsku, a nawet nie chcą chodzić do teatru żydowskiego. Właśnie w tym czasie fundacja z Ameryki przesłała czek na 10 tysięcy dolarów na specjalny cel. Chciano założyć żydowski teatr dla młodzieży, która chodzi do polskich szkół i zna jidysz. Plan był taki, żeby pokazać im sztukę Goldfadena, od której zaczął się prawdziwy teatr żydowski. Wybrana została komedia muzyczna Czarodziejka (Kiszefmacherin). Zaangażowano najlepszy zespół aktorski, a sztukę wystawiono w Teatrze Nowości, najpiękniejszym wówczas w Warszawie. Co najważniejsze – tekst sztuki opracował znakomity poeta żydowski Icyk Manger. Jakub Rotbaum wyreżyserował przedstawienie, które okazało się ogromnym sukcesem. Było grane sto razy przy całkowicie wypełnionej sali. Rotbaum wspominał, że dziewczęta i chłopcy wychowani w polskich szkołach i tak zasymilowani przychodzili i za kulisami dziękowali nam za to przedstawienie. Sztuka mocno nawiązywała do folkloru żydowskiego a młodzież, która była już daleka od swojej żydowskości, nagle poczuła z tą tradycją więź.
Rotbaum powtórzył sukces tego przedstawienia na emigracji w obu Amerykach. Przygotował własną adaptację Czarodziejki. Poszerzył ją o pewne wątki, sam dopisał fragmenty i wcielił w sztukę teksty dwóch utalentowanych pisarzy żydowskich: Gerszona Ajbinera i Beniamina Fenctera. Na bazie tego w 1949 roku zrealizował przedstawienie we Wrocławiu z zespołem Dolnośląskiego Teatru Żydowskiego. Jak sam opowiadał: fantazja muzyczna ‘Sen o Goldfadenie’ nie jest utworem Goldfadena, ani też tradycyjną rekonstrukcją jednej z jego popularnych operetek. Jest to raczej próba naszej interpretacji szeregu motywów goldfadenowskich. Tą próbą pragniemy wyrazić nasz stosunek do spuścizny teatralnej Goldfadena.
Rotbaum zrobił niesamowite, piękne wizualnie przedstawienie. Było to egzotyczne, brodwayowe ujęcie teatru, na granicy jawy i snu, kolorowe, roztańczone i rozśpiewane. Zupełnie nie licujące ze zdobywającym właśnie polskie teatry socrealizmem.
Przedstawienie osiągnęło wielki sukces. I do dziś jest najsławniejszym przedstawieniem powojennego teatru żydowskiego. Przygotowane z ogromnym rozmachem sprawiło, że teatr żydowski zagościł na łamach niemal każdej gazety wydawanej w ówczesnej Polsce. Wszystkie liczące się tytuły w kraju zamieściły recenzję lub wzmiankę na temat tego wydarzenia. Warto przytoczyć wachlarz recenzji. W TEATRZE wiodącym czasopiśmie teatralnym czytamy: W ‘Śnie o Goldfadenie’ pokazał nam Państwowy Teatr Żydowski najbardziej charakterystyczne postacie repertuaru goldfadenowskiego w nowym scenicznym naświetleniu (TEATR nr 5/1950). DZIENNIK LITERACKI donosił: Pod kierownictwem Rotbauma otrzymaliśmy doskonałe połączenie śpiewu, tańca, gry aktorskiej i oprawy scenicznej. Prolog i epilog rozgrywający się w Nowym Jorku potraktowany jest realistycznie, natomiast sceny snu starego suflera zmieniono w prześliczną, pełną sugestywnego czaru, bajkę. Każdy ruch, każde słowo, strój aktora tłumaczy, że cała ta akcja jest właśnie częścią snu starego Ojzera. Aktorzy nie chodzą, lecz płyną przy czym te płynne ruchy przechodzą w taniec (doskonała choreografia Sylwii Swen). Muzyka – Abrahama Goldfadena i znanego kompozytora Henocha Kona – śliczna. (…) Cóż mógł bowiem wiedzieć o lesie, ogrodzie, kwiatach stary sufler, który całe życie spędził za kulisami teatru? I dlatego dekoracje w ‘Śnie o Goldfadenie’ widziane są oczyma człowieka teatru: chmurki opuszczone na linie, drzewa omotane drutem itp. Żaden teatr nie może i nie powinien wypierać się swej przeszłości. Trzeba tylko, aby widz spojrzał na stare sztuki okiem człowieka współczesnego (DZIENNIK LITERACKI, nr 38/1950). W GAZECIE ROBOTNICZEJ recenzent pisał: Była to chyba najładniejsza oprawa inscenizacyjna, jaką widziałem we Wrocławiu. Była to próba godzenia rzeczywistości ze światem nierealnym w stylu najpiękniejszych tego rodzaju fantazji szekspirowskich (…) rzecz teatralna nie tylko urocza i piękna, ale i pełna głębokich wartości społecznych (GAZETA ROBOTNICZA nr 70/1950). Recenzent SŁOWA POLSKIEGO (nr 61/1950) dostrzegł pozytywistyczną wymowę przedstawienia: Wystawiając ‘Sen o Goldfadenie’ reżyser bynajmniej nie poszedł po linii apoteozowania rekwizytów przeszłości, uosobionych w pejsach i czarnej kapocie. Pokazano nam te echa w mocnej karykaturze (…..) jest to jedno z najbardziej zgranych widowisk, gdzie artyści dają w stworzonych przez siebie postaciach koncert głęboko przemyślanej gry aktorskiej.
Rotbaum cieszył się tym ogromnie, w liście do żony Sylwii Swen, która przygotowała choreografię do tego przedstawienia, pisał: ‘Sen o Goldfadenie’ – Twoja piękna i pomysłowa subtelna praca tyle się przyczyniła do tego wielkiego sukcesu, jaką ta sztuka ciągle się cieszy. Graliśmy ją ostatnio znów we Wrocławiu i było za każdym razem prawie pełno. I jaka publiczność 90% nieżydowskiej! Wielu autorów, artystów malarzy nauczycieli wszyscy wychodzili zachwyceni! (ŻIH, Archiwum Rodziny Rotbaumów, sygn. 345/966).
Najlepiej, najgłębiej i najpiękniej opisał to przedstawienie Stefan Treugutt: Osobliwość sceniczna ‘Snu o Goldfadenie’ wynika wprost z głębokich pokładów artystycznej natury Jakuba Rotbauma (…) ‘Sen o Goldfadenie’ jest osobliwy nie tylko ze względu na swą sceniczną, międzynarodową historię. Już w układzie tekstów, w dramaturgii objawia się żywiołowe wyczucie teatralności wszystkich jego twórców, od Mangera po Rotbauma. Samo założenie ogólne wskazuje, że ma to być gra w teatr. Zaczyna się za kulisami, by ciągnąć się dalej jako sen starego suflera (…)
Czy to możliwe teraz, gdy sztuka w języku żydowskim (jidysz) po ostatniej wojnie przestała się normalnie rozwijać, gdy zginęła cała społeczność, która tę sztukę zrodziła? Tak ‘Sen o Goldfadenie’ dzisiaj to nie tylko odwołanie się do znanej widzom tradycji, ile jedyny dla wielu przekaz i ślad tej tradycji. Trudno obliczyć, jaka część widowni jeszcze zna w ogóle język, wie cokolwiek o pokazywanej na scenie obyczajowości (…). Czy w galerii figur narodowej szopki może zabraknąć Żyda i melodii żydowskiej, obyczaju i humoru tego narodu, czy bez tego żywiołu jest do pomyślenia kompletna historia naszego wspólnego kraju? Nie jest do pomyślenia. Tym tłumacze – między innymi – żywotność i trwałość teatru żydowskiego po wojnie (Pożegnanie Teatru, Warszawa 2001).