Teatralny seder we Wrocławiu
Rozmowa ze Stevem Lipmanem, który w tym roku prowadził jeden ze stołów sederowych w Synagodze pod Białym Bocianem we Wrocławiu.
Michał Bojanowski: Jak doszło do tego, że zacząłeś prowadzić w Polsce sedery pesachowe?
Steve Lipman: Jestem dziennikarzem nowojorskiej edycji The Jewish Week. Wiele lat temu przeprowadzałem wywiad z kimś, kto był wolontariuszem w czasie Pesach. I będąc pod ogromnym wrażeniem, zadzwoniłem do mojego przyjaciela pracującego w JDC (The American Jewish Joint Distribution Committee) i zapytałem, czy nie mógłbym zostać również takim wolontariuszem. Udało się i od tego czasu prowadziłem sedery w Serbii, na Kubie, w Kazachstanie, Rumunii, a od sześciu lat w Polsce.
Dlaczego aż 6 razy w Polsce?
Znam Naczelnego Rabina Polski Michaela Schudricha i on co roku znajduje miejsce, gdzie mogę pomóc. Chcę być tam, gdzie jestem potrzebny. Gdy rabin Schudrich mówi do mnie: „Jedź do Lublina!”, to tam jadę. Zazwyczaj jestem tylko raz w danej wspólnocie. Uczę ludzi, jak prowadzić seder i wyjeżdżam.
Gdzie byłeś do tej pory?
Zanim zacząłem przyjeżdżać do Polski jako wolontariusz, byłem tutaj z okazji różnych wydarzeń. Moja pierwsza wizyta odbyła się w 1993 roku w 50. rocznicę powstania w getcie warszawskim. Później byłem tutaj w 1996 roku z okazji 50. rocznicy pogromu w Kielcach. W 1999 roku wraz z Fundacją Laudera. Zaś sedery prowadziłem w Lublinie, Krakowie, Szczecinie, Poznaniu, Gdańsku i teraz we Wrocławiu. Uwielbiam Żydów w Polsce, uwielbiam tu przyjeżdżać. Czuje się tutaj jak w domu.
Jednak seder we Wrocławiu to raczej przypadek?
Miałem pojechać do Białegostoku, ale zostało to odwołane. Potem miałem pojechać do Wałbrzycha, ale to też zostało odwołane. Nikt mnie nie chciał, co mogłem zrobić? (śmiech)
Przyjechać do nas i poprowadzić wyjątkowy seder. Dziesiątki drobnych elementów, zabawki tematycznie dobrane do plag egipskich, identyfikatory dla Twoich najmłodszych pomocników, gumowe węże, prezenty niespodzianki dla dzieci… Zdecydowanie Twój stół sederowy wyróżniał się w Synagodze pod Białym Bocianem.
Tak. Staram się prowadzić go kreatywnie. Ma to dużo wspólnego z teatrem. Angażuję dzieci. Bardzo mało elementów czytamy z Hagady. Mówię zazwyczaj, co jest napisane w Hagadzie, ale nie każę jej czytać rozdział po rozdziale – to chyba najbardziej nudna rzecz, jaką można zrobić. I mam zawsze ze sobą dużo zabawek dla dzieci. Nie jest to po prostu nudny seder, bardziej spektakl, niż zwyczajny posiłek, podczas którego czyta się książkę.
Ale to nadal ortodoksyjny seder?
Wypytywałem nieraz moich przyjaciół rabinów o wszystkie kwestie prowadzenia sederu. Nie musisz czytać każdego słowa, które jest zapisane w Hagadzie – wszystko możesz dyskutować. I ja to robię. Mówię na przykład: „Ten a ten rozdział opowiada o tym, tamten o rabinach, którzy się ukrywali” itd. Nie ma sensu czytanie wszystkiego, bo przez to tracimy uwagę ludzi siedzących przy stole. A ludzi trzeba inspirować. Trzeba sprawić, żeby Hagada ożyła na naszych oczach!
Jak ludzie na to reagują?
Co roku bardzo mi dziękują. Jedna z najzabawniejszych historii przydarzyła się w Lublinie. To był pierwszy seder po tym, jak jesziwa lubelska została przywrócona gminie. Był tam Jacek, młody chłopiec. Jak zwykle tłumaczyłem o naszym niewolnictwie w Egipcie, jak z niego wyszliśmy, wszystkie pesachowe historie. Tego wieczoru podarowałem wszystkim dzieciom maski zwierząt, które atakowały Egipcjan. Podczas drugiego sederu matka tego chłopca powiedziała, że rano wyszedł na ulicę w tej masce. I ona zapytała go: „Jacku, co zamierzasz powiedzieć ludziom, którzy zapytają cię na ulicy, dlaczego nosisz tę maskę?” A on zdziwiony pytaniem, rzekł, że odpowie: „To nie wiecie, że właśnie opuściliśmy Egipt?” I właśnie to dziecko zrozumiało istotę sederu! To, co chciałem przekazać, zapadło mu w pamięć. Szczególnie, gdy dzieci uczestniczą w sederze, nie można rozwijać dysput o skomplikowanych zawiłościach Hagady. Trzeba wybrać kilka elementów, które zapadną im w pamięć i dzięki którym będą radować się świętem i prawdziwie przeżyją wyjście z Egiptu.
Musi to być cenne doświadczenie również dla Ciebie?
Jestem tutaj nie tylko, żeby uczyć prowadzenia sederu. Zawsze proszę o opowiadanie historii rodzinnych, szczególnie tych z okresu Zagłady i PRL-u. Co stało się z twoją babcią, dziadkiem, rodzicami, gdzie byli w trakcie wojny, jak udało im się przeżyć? Często pytam o to ludzi siedzących przy stole. I dzięki temu mogę lepiej zrozumieć sytuację tutejszych Żydów, zrozumieć skomplikowaną historię Polski w czasach okupacji niemieckiej czy później, w czasach komunizmu.
Czy wrócisz za rok do Polski?
W przyszłym roku zamierzam jechać na Syberię. Tak jak powiedziałem, gdzie mnie potrzebują, tam jadę.