Michałek i Marcysia tu byli – Żydów wytępili

„Jak mogło do tego dojść?” pyta opinia publiczna analizując wyniki wyborów do Parlamentu Europejskiego w Polsce. Nie lada zdziwienie wywołuje wynik uzyskany przez Kongres Nowej Prawicy Janusza Korwin – Mikkego, która, uzyskując: 7,15% ogółu głosów, zdobyła czwarte miejsce w wyborach. Dla porównania protoplasta KNP, czyli Unia Polityki Realnej w poprzednich wyborach do tej instytucji uzyskała 1,1% głosów, nie przekraczając progu wyborczego.

Partia JKM przez lata nie stroniła od retoryki seksistowskiej, szowinistycznej, rasistowskiej i antysemickiej. Na łamach prowadzonego przez siebie „Najwyższego Czasu” szef partii bardzo często odwołuje się do argumentów antyżydowskich, wzywając Żydów do powrotu do Polski tylko po to, aby ich zamknąć w gettach. Współczesną scenę polityczną nazywa też żydokomuną, która w jego ocenie jest nowotworem do jak najszybszego chirurgicznego usunięcia.

Bycie Żydem stało się orężem walki politycznej, które korwiniści stosują z powodzeniem, zarzucając Januszowi Palikotowi czy Leszkowi Milerowi, że doradzają im Żydzi. Jarosława Kaczyńskiego natomiast nazywają żydowskim agentem – na podstawie zdjęcia przedstawiającego go w kipie. Zresztą… na fotografii jest Lech, nie Jarosław. JKM często również gloryfikuje w swoich wypowiedziach Adolfa Hitlera, na co nie pozwala sobie żaden inny przedstawiciel polskiej sceny politycznej.

Kolejnym zaskoczeniem wyborów było 1,5% głosujących na Ruch Narodowy – również, mówiąc delikatnie, nie sprzyjający mniejszościom. Powstała w 2012 roku partia zrzesza takie grupy jak: Obóz Narodowo-Radykalny, Młodzież Wszechpolska, Związek Żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych.

Czy cztery włosy to dużo?

Jeśli na głowie, to mało, a jeśli w zupie, to dużo. Z jednej więc strony polityczne ruchy skrajne i antyżydowskie zdobyły mało głosów (8,65 % całości) i można je potraktować jako istniejący od zawsze folklor folwarku politycznego. Z drugiej zaś około 10% głosujących w tych wyborach podziela lub toleruje w jakimś stopniu retorykę antysemicką, i to jest niepokojąco dużo.

Ciekawe światło rzuca na to majowy sondaż Instytutu Badania Opinii Homo Homini, w którym czytamy, że gdyby wybory parlamentarne odbyły się w tym roku, Kongres Nowej Prawicy uzyskałby 7% poparcia, czyli 40 mandatów poselskich.

Na tle Europy nie wypadamy źle

Albo raczej dorównujemy Europie w źle dokonywanych wyborach. W Wielkiej Brytanii zwyciężyła prawicowa, nacjonalistyczna, eurosceptyczna i populistyczna Partia Niepodległości Zjednoczonego Królestwa (prawie 30% poparcia), na Węgrzech – prawicowa i konserwatywna partia Fidesz (zdobyła niemal 50% głosów), a nacjonalistyczny i antysemicki Jobbik zajął w tym kraju drugie miejsce (15% poparcia), w Grecji trzecie miejsce w wyborach zyskała neonazistowska Złota Jutrzenka (prawie 10% głosów), natomiast w Niemczech po raz pierwszy w powojennej historii jeden mandat zdobyli neonaziści (1% głosów).

Dużym zaskoczeniem okazała się również Francja, w której zwyciężyli przedstawiciele Frontu Narodowego, kierowanego przez Marine Marie Le Pen. Jej ojciec, Jean Marie Le Pen, groził „nowymi piecami” dla Żydów w ogóle, zaś żydowskiemu kompozytorowi i pisarzowi Patrickowi Bruelowi w szczególności. Mówił, że jeżeli twórca nie przestanie krytykować polityki prowadzonej przez Front Narodowy, to „zrobi z niego wkład do [tych – przyp. red.] pieców”.
Być może i Janusz Korwin-Mikke, i Jean Marie Le Pen są obecnie uważani za ludzi groteskowych, oscylujących na granicy śmieszności i choroby psychicznej, niewartych uwagi i stanowczej reakcji. Czy jednak taka rzeczywistość nie sprzyja aktom przemocy wobec mniejszości, biernie akceptowanym przynajmniej przez część społeczeństwa?

Raj europejski

Jesteśmy postrzegani jako kontynent umiarkowanie bezpieczny, spokojny i wolny od codziennego zagrożenia życia. Spowodowało to rozprężenie w działalności służb specjalnych oraz organów dbających o bezpieczeństwo, czego pośrednim efektem mogły być zamachy przeprowadzone m. in. w Londynie, Madrycie, Oslo, Sztokholmie, Moskwie – terroryści zaskoczyli pogrążone w rutynie służby.

Ataki te nie były wymierzone w społeczność żydowską, a o tych wcześniejszych we Włoszech, czy w Niemczech najwidoczniej społeczność żydowska zapomniała, gdyż nie lada szok wywołał atak terrorystyczny w marcu 2012 roku we francuskiej Tuluzie. Zamaskowany zamachowiec podjechał wówczas na skuterze do przystanku autobusowego mieszczącego się przed Liceum Żydowskim Ocar HaTorah. Otworzył ogień z broni maszynowej, po czym wszedł do budynku szkoły, strzelając uciekającym uczniom w plecy. Zginęły cztery osoby: uczący w szkole rabin i troje dzieci.

Zamachowiec odpowiedzialny za ten atak zginął w tym samym miesiącu zabity przez antyterrorystę strzałem w głowę. Zanim to się jednak stało, w trakcie obławy ranił trzech policjantów, zaś w trakcie śledztwa okazało się, że odpowiada również za zabicie trzech francuskich żołnierzy. Analiza jego kontaktów wskazała, że ściśle współpracował z terrorystami m. in. z Egiptu.

Niedługo później – w lipcu 2012 roku, w kolejnym europejskim mieście – bułgarskim Burgas – dokonano zamachu terrorystycznego na izraelskich Żydów. Zamachowiec samobójca na parkingu lotniska wysadził w powietrze autokar pełen turystów, zabijając osiem osób (siedmiu Izraelczyków i Bułgara – kierowcę autobusu). Wskutek eksplozji cztery stojące obok autokary stanęły w ogniu, a bilans rannych sięgnął trzydziestu dwóch osób.

Śledztwo w sprawie tożsamości i powiązań tego zamachowca wskazuje, że prawdopodobnie działał na zlecenie Iranu.
Niespełna dwa lata od tamtych wydarzeń, w maju tego roku, doszło do kolejnego zamachu, tym razem w Brukseli. Zamaskowany napastnik wszedł do muzeum żydowskiego i otworzył ogień z broni maszynowej do znajdujących się tam ludzi. Zginęły w sumie cztery osoby (dwóch turystów z Izraela i dwoje pracowników muzeum).

Wszystkie te wydarzenia pokazują pewną nieporadność europejskich służb bezpieczeństwa publicznego. I co ważniejsze, podważają wieloletni mit zakładający, że kraje europejskie są wolne od zagrożeń związanych z terroryzmem. A społeczność żydowska w tych krajach wydaje się być niewystarczająco chronionym celem.

Spokój i pokój po roku 1989

Naiwne byłoby utrzymywanie poglądu, że skoro atak terrorystyczny w Polsce się nie wydarzył, to jesteśmy bezpieczni.
Według Fundacji Ochrony Dziedzictwa Żydowskiego w 2012 roku w Polsce doszło do pięciu ataków o charakterze antysemickim, w roku 2013 natomiast było takich zajść już dziesięć. Trzeba mieć jednak świadomość, że są to dane niepełne, o czym bez trudu można się przekonać, analizując informacje medialne o wskazanej tematyce. Dla przykładu przytoczony rejestr nie uwzględnia głośnej sprawy z zeszłego roku, kiedy to przed 11 listopada, polskim Świętem Odzyskania Niepodległości, nieznani sprawcy na murach Synagogi w Pruszczu Gdańskim wymalowali swastyki oraz runy SS. Co roku odnotowuje się również znaczącą liczbę zachowań wandalskich na cmentarzach i w świątyniach katolickich.
Co ciekawe, po przeanalizowaniu raportu FODZ okazuje się, że we Wrocławiu w ostatnich 4 latach nie doszło do żadnego antysemickiego wybryku – a nasze doświadczenie mówi co innego. W ciągu ostatnich czterech lat wielokrotnie notowano agresję tego typu: dwukrotnie wybite szyby, dwukrotnie również synagoga stała się celem graficiarzy, rutynowe niemal już ujmowanie ludzi pod wpływem alkoholu krzyczących lub śpiewających teksty o charakterze antysemickim. Nieco mniej codzienna sytuacja: młodzi ludzie załatwiający swoje potrzeby fizjologiczne przed wejściem do synagogi, wyciągający przy tym ręce w nazistowskim pozdrowieniu. Wszystko to nagrywane na telefony komórkowe. Poza tym dwa fałszywe alarmy bombowe i chyba najbardziej spektakularne zdarzenie – ujęcie na gorącym uczynku włamywaczy, którzy nocą próbowali okraść synagogę.

27 notatek służbowych z różnych incydentów, spośród których żaden nie znalazł się w raporcie Fundacji Ochrony Dziedzictwa Żydowskiego (nie chcemy przy tym utrzymywać, że wszystkich 27 miało charakter stricte antysemicki).
Pracownicy Nowego Cmentarza Żydowskiego przy ul. Lotniczej we Wrocławiu wtórują: wielokrotnie spotykali się z agresją oraz z dewastacją mienia. Straty na cmentarzu sięgają dziesiątków tysięcy złotych, kierownikowi cmentarza grożono pobiciem i śmiercią. Sprawców nie udaje się schwytać.

Poprawiły się natomiast standardy pracy policji: kiedyś umorzenie spraw związanych z antysemickim chuligaństwem trwało cztery miesiące, obecnie informacje te przychodzą do biura Gminy Żydowskiej już po trzech tygodniach od momentu zgłoszenia.

Michałek i Marcysia tu byli – Żydów wytępili

Prawdopodobnie nigdy nie dowiemy się, czy rzeczywiście Michałek i Marcysia, bohaterowie jednozdaniowej opowieści zapisanej na nagrobku Cmentarza Żydowskiego przy ul. Lotniczej we Wrocławiu rzeczywiście (poza wandalizmem samego napisu) przyczynili się do tępienia Żydów. Tak jak nie dowiemy się, czy sytuacja polityczna, której papierkiem lakmusowym były wybory do Parlamentu Europejskiego, przerodzi się w eskalację mniejszości. Pewne jest natomiast, że poprawa bezpieczeństwa, zwiększona czujność i edukacja jeszcze nikomu nie zaszkodziły.