Liberalni rabini w ortodoksyjnej synagodze?
W związku z ordynacją Rabinów z berlińskiego Kolegium im. Abrahama Geigera w Synagodze pod Białym Bocianem wiele osób zapytało mnie, jak tradycyjni Żydzi powinni odnosić się do żydów nieortodoksyjnych?
To trafne pytanie, wokół którego dyskusja toczy się od lat. W środowisku ortodoksyjnym pojawia się wiele różnych opinii o tym, jak odnosić się do niehalachicznych ruchów.
Rabin Mosze Feinstein, ostoja bardziej prawicowych grup, innymi słowy (ultraortodoksyjnego) świata charedi, był chyba najważniejszym amerykańskim ultraortodoksyjnym posekiem (uczonym specjalizującym się w prawie żydowskim) w XX wieku.
Orzekł coś, co może wydawać się sprzecznością. Z jednej strony nieortodoksyjni rabini są, według niego, heretykami do tego stopnia, że nie powinno się oferować im alijot w synagodze ani odpowiadać „Amen”na ich błogosławieństwa.
Z drugiej strony dopuszcza się uznania ich roli i funkcji w społeczeństwie, nazywając rabinami (jak czynił to sam). Jednocześnie podkreśla, że nie mogą być nazywani rabonim (hebr. ‘rabini’) i sugeruje, by określać ich angielskim tłumaczeniem hebrajskiego słowa; kiedy więc pisał po hebrajsku, posługiwał się transliteracją angielską rabbi/rabbis, a nie hebrajskim słowem raw/rabonim.
Rabin Joseph Soloveitchik, przedstawiciel nowoczesnej ortodoksji, prezentował bardziej otwarte podejście. Sformułował pojęcie, w którym przedstawił dwa podstawowe przymierza najistotniejsze w byciu Żydem; nazywał je przymierzami: przeznaczenia oraz losu. Przymierze przeznaczenia (ang. the covenant of destiny) wymagało od Żydów przestrzegania żydowskiej tradycji – coś, czego nieortodoksyjny świat nie robi. Natomiast przymierze losu (ang. the covenant of fate) wiąże wszystkich tych, którzy chcą być Żydami, poprzez te same prześladowania i relacje ze społeczeństwem w ogóle.
Dla Soloveitchika więc ortodoksyjni Żydzi muszą jednocześnie unikać współpracy ze swoimi nieortodoksyjnymi kolegami w kwestiach Halachy i współpracować z nimi w zakresie wspólnego losu.
To stanowi podstawę do tego, by wiele gmin i nawet narodowych komisji rabinicznych tworzonych było zarówno przez ortodoksyjnych, jak i nieortodoksyjnych rabinów. Współdziałanie ogranicza się do tych obszarów, gdzie bez problemu jest to możliwe.
Bardziej liberalni rabini nowoczesnej ortodoksji, jak np. Marc Angel, posunęli się jeszcze dalej. Pisali, że powinniśmy współpracować w szerokim zakresie. Niektórzy nawet pozytywnie oceniali ruchy nieortodoksyjne, podkreślając, że one nie tylko nie odciągają nikogo od tradycyjnego judaizmu, ale przyciągają zupełnie zasymilowanych Żydów i zachęcają ich do realizacji (choć w minimalnym wymiarze) praktyki religijnej.
Są też tacy, którzy chcą uczyć się od nieortodoksyjnych kolegów. Otwarta ortodoksyjna szkoła Yeshivat Chovevei haTorah zaprosiła nieortodoksyjnych liderów nie tylko do współpracy, ale zaproponowała im też prezentację swojej aktywności studentom, którzy uczestniczą w zajęciach i teologicznych dyskusjach ze studentami z reformowanych i konserwatywnych kolegiów. Shalom Hartman Institute z Jerozolimy jest ortodoksyjną instytucją zapewniającą dalszą edukację rabinom ortodoksyjnym i nieortodoksyjnym. A w szkole, w której uczyłem się przez kilka lat (Pardes), uczą ortodoksyjni rabini, choć studiować w niej mogą osoby prezentujące różne odłamy judaizmu.
A wcale nie na krańcach ortodoksyjnego świata są osoby, które chcą uczyć się od nieortodoksyjnych myślicieli, tak, jak ci, którzy zgłębiają nauki głoszone przez Abrahama Joszuę Heschla, rabina urodzonego w Polsce. Związał się on z ruchem konserwatywnym w Ameryce. Sam prowadziłem cykl zajęć dotyczących jego książki God in Search of Man (Bóg w poszukiwaniu człowieka) w Synagodze Nożyków w Warszawie.
Przedwojenny rabin Benno Jakob z Breslau był członkiem niemieckiego ruchu reformatorskiego i zwolennikiem przeniesienia szabatu z soboty na nadzielę. Nie mówił, że liczenie siedmiu dni, stosowane do określenia dnia szabatu, należy odrzucić. Po prostu chciał przesunąć go tak, aby niemieccy Żydzi mogli lepiej funkcjonować w niemieckim, głównie chrześcijańskim, społeczeństwie. Mimo tych poglądów często cytowała go jedna z najbardziej znanych ortodoksyjnych komentatorek Tory końca dwudziestego wieku – Nechama Leibowitz. Na krytykę swoich pism w tym zakresie odpowiadała, że trzeba zaakceptować prawdę, niezależnie od tego, skąd pochodzi. Oczywiście, nigdy nie przytaczała żadnego z jego heretyckich postulatów, jednakże selektywnie wnosiła niektóre z jego poglądów do swoich studiów nad Torą.
Mam nadzieję, że to rzuca światło na stosunki między ortodoksyjnymi i nieortodoksyjnymi rabinami oraz członkami poszczególnych wspólnot. Najważniejsze chyba jest, aby pamiętać, że wszyscy jesteśmy stworzeni na obraz Boga, i wszyscy tworzymy wspólnotę Żydów, niezależnie od tego, jak kształtują się nasze teologie.
Dla zainteresowanych dodam, że decyzja i zobowiązanie do przeprowadzenia ordynacji rabinów z Kolegium im. Abrahama Geigera we Wrocławiu zapadła na długo zanim zostałem rabinem Dolnego Śląska.